Читать книгу Pan Taro w Krainie Śpiących Talentów - Jolanta Berezowska - Страница 5

Pan Taro

Оглавление

Dawno, dawno temu… Tak zaczyna się prawie każda bajka, ale nie ta. Bo pan Taro żył w Japonii w czasach nie bardzo odległych. Był to człowiek skromny, łagodny i cierpliwy. A jego pasją była muzyka. Słyszał ją wszędzie. W popiskiwaniu myszy, którym udało się uciec do norki przed kotkiem, w stukaniu kół pędzącego pociągu, w radosnym pokrzykiwaniu dzieci bawiących się w berka, a także w porannym gdakaniu kurek.

Pan Taro mieszkał na uboczu, z dala od miejskiego gwaru, trąbiących samochodów i śpieszących się ludzi. Jego domek stał w niewielkim, trochę za bardzo zarośniętym ogrodzie, bo gospodarz uwielbiał wszystkie rośliny, które tylko chciały tam rosnąć. Nie potrafił odmówić miejsca ani mrugającemu do niego żółtymi oczkami rumiankowi, ani smutnej pokrzywie, ani pachnącej mięcie. Patrzył na nie wszystkie z radością i nieukrywaną dumą, że wybrały do życia właśnie jego ogród. Zdarzało się, że przechadzał się między nimi ze skrzypcami i grał. W takiej chwili miało się wrażenie, że wszystko wokół milkło.

Codziennie rano pan Taro wychodził na werandę i witał nowy dzień jedną ze swoich ulubionych melodii. Uśmiechał się do słonka, a następnie udawał się do maleńkiej kuchni, w której cichutko popiskiwał imbryk z zieloną herbatą lub miętą.


Śniadanie w wykonaniu pana Taro to była prawdziwa symfonia smaków. W olbrzymim skupieniu, cierpliwie dobierał składniki, z których na koniec powstawało kulinarne arcydzieło. W maleńkich wzorzystych miseczkach pojawiały się delikatne ryżowe kulki zawinięte w suszone wodorosty, wykwintna sałatka i zupa miso. Na werandzie przy niewielkim, drewnianym stole nakrytym żółtą serwetą pan Taro bez pośpiechu zjadał właśnie śniadanie.

Nie przypuszczał, że jest bacznie obserwowany…

Pan Taro w Krainie Śpiących Talentów

Подняться наверх