Читать книгу Kim jesteś, Sky? - Joss Stirling - Страница 6
ОглавлениеSamochód odjechał, porzuciwszy dziewczynkę na poboczu. Mała usiadła na ziemi, drżąc z zimna w cienkiej bawełnianej koszulce i szortach, i objęła rękoma kolana. Wiatr targał jej delikatnymi włosami, jasnymi jak kula dmuchawca.
Bądź cicho, wariatko, bo wrócimy i zrobimy z tobą porządek – powiedzieli.
Nie chciała, żeby po nią wracali. Była tego pewna, chociaż poza tym nie była pewna nawet swojego imienia ani miejsca zamieszkania.
Minęła ją jakaś rodzina w drodze do swojego samochodu. Matka miała apaszkę na głowie i niosła na rękach niemowlę, a ojciec prowadził drugie dziecko za rękę. Dziewczynka wpatrywała się w wytarty trawnik i liczyła stokrotki. Jak to jest – zastanawiała się – być niesionym? Tak dużo czasu minęło, odkąd ktoś ją przytulał, że trudno jej było na to patrzeć. Zdawało jej się, że wokół rodziny dostrzega złoty blask – kolor miłości. Nie ufała tej barwie; powodowała tylko rany.
I wtedy kobieta ją zauważyła. Dziewczynka mocniej objęła kolana, próbując zrobić się tak malutka, żeby nikt jej nie dostrzegł. Bezskutecznie. Kobieta powiedziała coś do męża, przekazała mu niemowlę i podeszła bliżej, aż przykucnęła obok dziewczynki.
– Zgubiłaś się, skarbie?
Bądź cicho, bo wrócimy i zrobimy z tobą porządek.
Dziewczynka pokręciła głową.
– Twoi rodzice weszli do środka? – Kobieta zmarszczyła brwi. Jej twarz lekko poczerwieniała, jakby ze złości.
Dziewczynka nie była pewna, czy powinna skinąć głową. Mama i tata odeszli, ale to było dawno temu. Nigdy nie przyjechali po nią do szpitala, ale zostali razem, w ogniu. Zdecydowała, że nic nie powie. Twarz kobiety przybrała szkarłatny kolor. Dziewczynka skurczyła się ze strachu. Rozgniewała ją. A więc ci, którzy właśnie odjechali, mówili prawdę. Jest niedobra. Zawsze wszystkich unieszczęśliwia. Dziewczynka schowała głowę w ramionach. Może, jeśli będzie udawać, że jej tam nie ma, kobieta znowu poczuje się szczęśliwa i odejdzie. To czasem działało.
– Biedna mała – westchnęła kobieta i podniosła się. – Jamal, wróć, proszę, do środka i powiedz menedżerowi, że jest tu zgubione dziecko. Ja z nią zostanę.
Dziewczynka usłyszała, jak mężczyzna szepcze uspokajająco do dziecka, a potem ich kroki, kiedy wracali w stronę restauracji.
– Nie martw się, jestem pewna, że twoja rodzina będzie cię szukać. – Kobieta usiadła przy niej, rozgniatając piątą i szóstą stokrotkę.
Dziewczynka zaczęła gwałtownie dygotać i kręcić głową. Nie chciała, by jej szukali – ani teraz, ani nigdy.
– Wszystko jest w porządku. Naprawdę. Wiem, że musisz być przestraszona, ale za chwilkę będziecie już razem.
Dziewczynka krzyknęła, po czym raptownie zakryła dłonią usta. Nie powinnam wydawać dźwięków, nie powinnam robić zamieszania. Jestem niedobra. Niedobra.
Ale to nie ona tak hałasowała. To nie jej wina. Teraz było wokół niej mnóstwo ludzi. Policja w żółtych kurtkach, jak te, które otaczały jej dom tamtego dnia. Głosy, które coś do niej mówiły. Pytały, jak ma na imię.
Ale to była tajemnica, a ona już dawno zapomniała odpowiedzi.