Читать книгу Osaczona - Joss Stirling - Страница 5
ОглавлениеKennington, południowy Londyn
Ktoś groził nożem mężczyźnie – tego spodziewali się na podstawie zgłoszenia. Damien Castle przykucnął przy koszu na odpadki, tuż przy wejściu do sklepu. Jego przyjaciel i partner w tej misji, Natan Hunter, przyklęknął obok niego. Powietrze wypełnił nieznośny smród śmieci – i jeszcze czegoś gorszego, czego Damien wolał nie identyfikować. Wymienili cierpkie spojrzenia.
– A nie mówiłem, że dostajemy najwspanialsze sprawy? – zamruczał Damien. Nathan zmrużył tylko oczy i strząsnął z buta opakowanie od chipsów.
– Czy coś się zmieniło? – Damien odezwał się cicho do małego mikrofonu przymocowanego pod kołnierzem.
– Nie. – Policjantka odpowiedzialna za tę akcję opisała sytuację suchym, profesjonalnym tonem. Członkowie jej zespołu byli rozlokowani w różnych punktach obserwacyjnych wzdłuż zamkniętej kordonem ulicy. Policyjny snajper zajął pozycję na dachu po drugiej stronie, ale nie miał czystej pozycji do strzału, ponieważ napastnik obejmował ramieniem tułów starszego pana – właściciela sklepu Ali’s Corner. – Podejrzany stoi za ladą, grozi nożem panu Shahowi, o którym wszyscy w okolicy mówią Pan Ali. Dwójka klientów leży na podłodze. Dziecko jest w wózku, ale wygląda na to, że zaczyna trochę grymasić. To może rozzłościć napastnika. Lekarz uważa, że podejrzany jest nieobliczalny i może zaatakować. Myślę, że to czas na akcję.
Do rozmowy włączył się Isaac.
– Zgadzam się. Nie podejmuj niepotrzebnego ryzyka, Damien. Masz trzymać się planu.
Mając zgodę na działanie od pułkownika Isaaca Hamptona, szefa Agencji Młodych Detektywów, Damien sprawdził dwukrotnie kamizelkę chroniącą przed ciosami noża, którą miał pod kurtką. Nie spodziewał się, że będzie jej potrzebował. Siedemnastoletni nożownik nie był zatwardziałym przestępcą, ale niespokojnym nastolatkiem, który zapomniał zażyć leku przeciwpsychotycznego. Kyle Jameson wymknął się spod kontroli i wszedł w niebezpieczną fazę paranoi, gorszą niż wszystko, co wcześniej obserwowali jego lekarze. Dziś po południu stwierdził, że w sklepie Alego otworzyła się brama do alternatywnej rzeczywistości i że w niedługim czasie wnikną przez nią pozaziemskie istoty.
– Nat, jesteś gotowy na spotkanie z obserwatorem życia pozaziemskiego? – zapytał Damien, dotykając bransoletki z koralikami, która miała przynosić mu szczęście.
– Tak, zanim kogoś skrzywdzi lub sam zostanie zdjęty przez snajpera. – Nathan sprawdził swój ekwipunek. – Oby mieli rację mówiąc, że nie zorientuje się, że jesteśmy z policji i pozwoli nam się zbliżyć.
– Gotowy?
Przyjaciel kiwnął głową i zasłonił swoje ciemne włosy kapturem. Obaj ubrani byli w pościerane czarne dżinsy i zapinane na zamek błyskawiczny bluzy z kapturem. Wielkie słuchawki wisiały im na szyjach.
– Obserwuj moją szóstą – zamruczał Damien, włączając muzykę tak, że słychać ją było z słuchawek.
– Wiesz, że będę krył ci tyły, ale mogę też prowadzić. – Nathan wyraźnie nie był zadowolony z tego, że w rozpoczynającej się misji będzie tylko wsparciem dla kolegi.
Damien uśmiechnął się, ciesząc się strumieniem adrenaliny we krwi, który poczuł, gdy przygotowywali się do wejścia.
– No pewnie, ale Kate by mi nie darowała, gdybyś został chociaż zadrapany. Trzymamy się planu.
Przybiwszy żółwika, wyszli z ukrycia i skierowali się do wejścia, udając, że są zbyt zajęci dyskusją, by zauważyć, że cokolwiek w sklepie jest nie tak. Wyglądali jak dwóch zwykłych nastolatków, jeden blondyn, jeden ciemnowłosy, nieco tylko wyżsi od przeciętnych – po prostu przechodnie z ulicy.
*
Gdy Damien przeszedł przez drzwi, odezwał się ostry elektroniczny dźwięk brzęczyka, który zaskoczył wszystkich w środku.
– Panie Ali, poprosimy o parę puszek Red Bulla. – Poruszał się pomiędzy regałami, omijając wyprostowanych klientów, udając, że słyszy tylko swoją muzykę. Nathan poszedł za nim i dyskretnie popchnął wózek dziecięcy za półkę. Cała jego uwaga była skupiona na Damienie.
– Cofnij się! – krzyknął zduszonym głosem Kyle, kierując nóż w kierunku Damiena. Wychudzony chłopak, z przetłuszczonymi, potarganymi brązowymi włosami, był zdesperowany. Nie wróżyło to dobrze jego drżącemu zakładnikowi.
Damien zdjął słuchawki i podniósł puste ręce.
– Dobrze, kolego, dobrze. Już się nie ruszam. Ale o co chodzi?
– Oni nadchodzą, nie widzisz tego? – Przekrwione oczy Kyle’a omiatały wszystkie zakątki sklepu z panicznym strachem.
– Nie martw się, jest dla nich za zimno i postanowili, że będą wracać do siebie. Koniec alarmu.
– Skąd o nich wiesz? – Twarz Kyle’a na chwilę odprężyła się. – Rozumiesz, co się dzieje?
– Pewnie, wszystko rozumiem. Dlaczego nie puścisz pana Alego, żeby mógł dać mi te napoje? Obgadalibyśmy całą sprawę na spokojnie.
Kyle w pierwszej chwili skinął głową, potwierdzając, że wyjaśnienie ma dla niego jakiś sens. Ale po chwili zesztywniał, tworząc w mózgu kolejne chorobliwe wyobrażenie.
– Nie! Jesteście jednymi z obcych! Wszyscy jesteście obcy! – Odchylił głowę i zaczął się przeraźliwie śmiać. – Jak mogłem tego nie dostrzec! Inwazja już trwa! Zostałem sam i tylko ja mogę was powstrzymać!
Niedobrze. Nóż niebezpiecznie przybliżył się do szyi starszego człowieka. Oczy pana Alego wyrażały tylko lęk i ból. Wrzaski niemowlaka były przeraźliwie głośne, jego nogi uderzały nerwowo o wnętrze wózka. Damien musiał jakoś przekonać Kyle’a, by opuścił nóż, co pozwoliłoby Nathanowi zajść go z boku i rozbroić – zanim chłopak straci do reszty kontrolę nad sobą.
– Nie jestem jednym z nich – powiedział szybko Damien. – I mogę to udowodnić.
Udało mu się zwrócić uwagę Kyle’a.
– Jak?
Damien podciągnął rękaw i położył przedramię na kontuarze. Isaac będzie na pewno „zachwycony” tym, że nie postępowali zgodnie z rozkazami…
– Jeśli leciutko natniesz skórę, popłynie czerwona krew. Wszyscy wiedzą, że obcy mają krew zieloną lub niebieską.
Kyle pokiwał głową. Ta propozycja wydała mu się sensowna. Damien wyczuł, że stojący po jego prawej Nathan sprzeciwia się tak ryzykownej zmiany planu. Dał jednak partnerowi dyskretny znak, że ma się przygotować.
– Dobra, pokaż. – Kyle rozluźnił uścisk, w którym trzymał pana Alego i zrobił krok w kierunku Damiena. W tym momencie Nathan zaszedł go z prawej strony i kopnięciem wybił nóż z rąk Kyle’a. Noż obrócił się w locie i spadł za regałem z napojami. Kyle krzyknął i uciekając przed Nathanem przeskoczył przez ladę. Chwycił nożyczki leżące przy kasie i zaczął wymachiwać nimi przed oczyma chłopców. Damien przeklął pod nosem, zirytowany, że nie dostrzegł wcześniej tej alternatywnej broni. Dwie klientki leżące na podłodze miały dość zimnej krwi, by usunąć się drogi – jedna cofnęła się za ladę, a druga osłaniała swoje dziecko w wózku.
– Odsuń się! – rozkazał Damien właścicielowi sklepu, który właśnie wstał. – A teraz, Kyle, uspokój się. Nie jesteśmy tu po to, żeby cię skrzywdzić.
Kyle machnął nożyczkami.
– Obcy! Musisz umrzeć.
– Nie mógłbym być obcym. To niemożliwe! Jestem kibicem Arsenalu. – W odpowiedzi Kyle wrzasnął z furią. – No dobrze, rozumiem, że ty jesteś fanem Tottenhamu. – Damien miał nadzieję, że jego głupi trik pomoże, ale chłopiec całkiem poddał się swoim zwidom. Coraz bardziej nerwowo wymachiwał nożyczkami. Gdyby sytuacja się pogorszyła, Kyle mógłby skończyć z kulą w klatce piersiowej.
– Nat, wyprowadź wszystkich.
Teraz, gdy za ladą było już bezpiecznie, Nathan poprowadził właściciela sklepu, kobiety i malucha do magazynu, gdzie nic im nie groziło.
– Nie można tam wchodzić! To jest właśnie portal! – krzyczał Kyle. – Nie, nie pozwolę wam zniszczyć ludzkości.
„Zaufaj ludziom, a przydzielą ci misję przeciw gościowi, który obejrzał zbyt wiele filmów science-fiction”, pomyślał Damien.
– Ależ, Kyle – powiedział Damien spokojnie, ukrywając fakt, że jego serce biło coraz mocniej – jestem tu po to, by ci pomóc. Nie pozwolę tym złoczyńcom, by przejęli kontrolę nad światem. Zdradzę ci w sekrecie pewną tajemnicę: jestem młodszym bratem Tony’ego Starka.
Kyle odwrócił się nieufnie w jego kierunku, przestając zwracać uwagę na magazyn.
– Gdzie zatem masz kombinezon Iron Mana?
– Musiałem go oddać do wyczyszczenia i konserwacji. – Doszedł do wniosku, że musi skierować myśli Kyle’a w stronę inną, niż rozważania o obcych. – Hej, Kyle, lubisz magię? – Oczy chłopca szeroko się otworzyły. Zdziwiła go nagła zmiana tematu rozmowy. – Rozumiem, że tak. Chcesz zobaczyć jakąś sztuczkę? – Damien brnął dalej, choć zdawało się, że napastnik jest bardziej skłonny wbić w niego nożyczki, niż okazać mu uwagę. – Widzisz tę złotą monetę? – Podniósł z regału ze słodyczami dużą monetę wytłoczoną z czekolady, owiniętą złotą folią. Była ładna i błyszcząca na tyle, by przyciągnąć czyjeś spojrzenie. Przesunął przed nią rękę i sprawił, że zniknęła. – Zobacz: nie ma jej. Nie, nie rozglądaj się, patrz na moje ręce. – Wykonał kolejny ruch i czekolada pojawiła się ponownie – tym razem za uchem Damiena.
Ramiona Kyle’a lekko rozluźniły się, nożyczki opadły na wysokość pasa.
– Tak, lubię magię.
Damien zbliżył się nieco.
– Chcesz się dowiedzieć, jak to zrobiłem? Najpierw opuszczasz monetę na dłoń. – Gdy prawa ręka skupiała uwagę Kyle’a na monecie, lewa odebrała mu nożyczki. Damien wsunął je do swojej kieszeni. Spojrzał na Nathana, dając mu znak, że powinien się włączyć do akcji. – Wtedy moneta zniknie.
Zaskoczony Kyle uśmiechnął się.
– Gdzie teraz jest?
– Hej, przecież przez cały ten czas była w twoim uchu! – Damien udawał, że wyciąga czekoladę z lewego ucha Kyle’a. – Spójrz tylko: już ją mamy. Wcisnął monetę w puste ręce chłopca.
Gdy Nathan podszedł z tyłu i mocno chwycił Kyle’a za ręce, chłopak zorientował się, że nie ma swojej broni. – Nie! – krzyknął. Czekoladowa moneta upadła na ziemię, gdy próbował się uwolnić.
– Idziemy!
– Napastnik został zatrzymany – powiedział Damien.
Z ulicy wbiegli policjanci. Dwóch z nich przejęło Kyle’a i założyło mu kajdanki. Następnie poszedł do niego lekarz ze strzykawką pełną środka uspokajającego. Kyle’a przyciśnięto do ziemi. Wierzgał nogami – podobnie jak wcześniej maluch w wózku.
– Nie, nie, zostawcie mnie! Muszę zatrzymać obcych!
Damien ukląkł obok i wsunął czekoladową monetę do kieszeni Kyle’a.
– Znikną, kiedy tylko zaczniesz zażywać swoje tabletki. Nie przejmuj się. – Poklepał go po plecach, wstał i otrzepał spodnie na kolanach.