Читать книгу Przerwa w emisji - Kamil Durczok - Страница 4

prolog

Оглавление

Pamiętam dokładnie dzień, w którym skończyłem brać ostatnią chemię. Był piękny czerwcowy poranek 2004 roku. Krótko po czwartej do pokoju weszła pielęgniarka, żeby wyjąć mi wenflon. Pamiętam całą sekwencję jej ruchów. Czuję do dziś, jak centymetr po centymetrze z żyły wychodzi igła. Jak to metalowe, obce ciało opuszcza jedno z ostatnich miejsc, w które można się jeszcze było wkłuć. Od miesięcy czekałem na ten moment. Na TEN – szczególnie. Nie spałem ani minuty, od północy leżałem na łóżku w dżinsach i koszulce. Kiedy tylko dziewczyna nakleiła opatrunek, podniosłem się z łóżka i dziarskim jak na faceta po ośmiu miesiącach chorowania krokiem ruszyłem do drzwi. – Pan dokąd?! – krzyknęła przerażona, że mi odbiło. – Do domu. Skończyło się – odpowiedziałem. Minąłem ją, uśmiechając się lekko, wyszedłem na korytarz, zjechałem windą, wsiadłem na parkingu do auta i ruszyłem do domu. Ta walka była za mną. Wznowy, nawroty, przerzuty? Wtedy o tym nie myślałem. Zamykałem najtrudniejszy czas w życiu. Z poczuciem zwycięstwa kończyłem tę wojnę. Nigdy nie myślałem, że dekadę później będę musiał zacząć nową. Pod wieloma względami trudniejszą.

Przerwa w emisji

Подняться наверх