Читать книгу Plagi królewskie. O zdrowiu i chorobach polskich królów i książat - Karolina Stojek-Sawicka - Страница 7

Оглавление

Jagiełło wyłania się z mroków historii dopiero przy okazji zawarcia unii w Krewie i małżeństwa z Jadwigą Andegaweńską. Był już wtedy trzydziestoczteroletnim mężczyzną. Wszystko, co wydarzyło się w jego życiu przed tym wydarzeniem, owiane jest tajemnicą. Nic nie wiadomo o jego dzieciństwie, o tym, jak wyglądał, co lubił robić i jaki był. Litwa w tamtych czasach uchodziła za kraj barbarzyński, zamieszkany przez prymitywny lud i rządzony przez równie prymitywnego władcę, o którym krążyły mało pochlebne opinie. Leżące na obrzeżach chrześcijańskiego świata państwo dla wielu ówczesnych było jedną wielką niewiadomą, i jako takie wzbudzało jednocześnie grozę i fascynację. I tak samo było z Jagiełłą. Z jednej strony uważano go za władcę małego formatu, barbarzyńcę i prostaka, który mimo przyjęcia chrztu do końca życia pozostał wierny swoim pogańskim bożkom i zwyczajom. Z drugiej strony zaś za wielkiego męża stanu, znakomitego wodza, pogromcę potęgi krzyżackiej i architekta trwającego ponad czterysta lat związku Polski z Litwą, oddanego sprawom Kościoła i religii chrześcijańskiej.

Niezależnie od rozbieżności w ocenie Jagiełły w jednym trzeba się zgodzić – był władcą najdłużej zasiadającym na polskim tronie. Niemal żaden z jego następców – z bardzo przecież rozrośniętej dynastii, której był założycielem – nie mógł poszczycić się tak długim panowaniem. Jagiełło zatem był niedościgniony nie tylko jako ten, który stworzył podwaliny pod dzieło unii polsko-litewskiej i osłabił potęgę zakonu krzyżackiego, ale również jako ten, który odszedł z tego świata w bardzo sędziwym – jak na ówczesne realia – wieku osiemdziesięciu trzech lat.

Zanim Jagiełło przybył do Polski, różne dziwne plotki krążyły na dworze krakowskim na temat jego wyglądu i zachowań. Mówiło się, że jest cały porośnięty sierścią jak niedźwiedź, chodzi na czworakach i jada z podłogi. Nie robiło to oczywiście specjalnego wrażenia na polskich panach, bo ci byli bardzo zainteresowani możliwością ekspansji na Wschód, a takie perspektywy miało im otworzyć powołanie litewskiego księcia na tron polski. Co innego młodziutka Jadwiga. To ona przecież jako przyszła żona Litwina miała z nim dzielić łoże. Musiała być śmiertelnie przerażona docierającymi do jej uszu pogłoskami o szpetocie przyszłego męża i jego barbarzyńskich zwyczajach, skoro wysłała na dwór wileński zaufanego posłańca, Zawiszę z Oleśnicy. Ten po dokładnym przyjrzeniu się Jagielle – a miał ku temu nie lada sposobność, bo książę litewski szybko zorientowawszy się w celu wizyty królewskiego wysłannika, zabrał go ze sobą do łaźni – doniósł swojej pani, że jej wybranek wbrew temu, co niosła fama prezentował się wcale nie najgorzej, ciało [miał – K.S.-S.] dobrze zbudowane, wzrost średni, spojrzenie wesołe, twarz podłużną, bez żadnego jednak śladu szpetoty, a obyczaje poważne i godne księcia[2]. Czy uspokoiło to młodziutką władczynię? Bardziej ufała słowom swojego wysłannika czy mniej przychylnym przyszłemu królowi plotkom? Jakim Andegawenka ujrzała swego przyszłego męża?

Jagiełło nie należał do szczególnie przystojnych mężczyzn, choć mimo to robił dobre wrażenie. Był niewysoki, o pociągłej twarzy (nieprzychylny władcy kronikarz, Jan Długosz pisał, że twarz jego była ściągła i chuda), zwężającej się ku dołowi, o pięknej, żywej linii czoła. Głowę miał małą, prawie całkiem łysą, oczy czarne i małe, za to sylwetkę kształtną, szczupłą. Był to typ urody nigdy się niestarzejącej, utrudniający określenie dokładnego wieku. Przez następne czterdzieści siedem lat panowania Jagiełło niewiele się zmienił. Przybyło mu jedynie trochę zmarszczek wokół oczu i ubyło trochę włosów. Na wawelskim nagrobku widzimy podeszłego już w latach człowieka, twarz [jego – K.S-S.] jest wydłużona o wyniosłym łysym czole, przeoranym kilkoma zmarszczkami. Koło skroni pęki włosów, niżej małżowiny uszu dużych, mięsistych i płaskich. Łuki brwi obejmują wielkie oczy z powiekami jakby ledwo przed chwilą zamkniętymi. Nos posiada garb i silnie opada. Silnie wystają kości policzkowe, wyraźne fałdy pod policzkami nadają twarzy wyraz nieco ironiczny. Warga górna jest płaska, a za to tym silniej występuje odwinięta gwałtownie warga dolna i ostry podbródek opięty futrzanym kołnierzem płaszcza[3]. Od całej postaci emanuje majestat i bije swego rodzaju skupienie, a to chyba jest ważniejsze w przypadku władcy niż uroda.

Pierwszy Jagiellon charakteryzował się przy tym wielką krzepą i czerstwością. Świadczą o tym chociażby jego cztery małżeństwa. Pierwsza żona – Jadwiga – była od niego o dwadzieścia dwa lata młodsza, druga – Anna Cylejska – dwadzieścia dziewięć, trzecia – Elżbieta z Pilczy Granowska – o dziewiętnaście, a ostatnia Sonka aż o pięćdziesiąt trzy. Żadna nie skarżyła się na brak awansów ze strony królewskiego małżonka, może poza Anną, ale ta nie była zdolna wzbudzić w Jagielle żywszych uczuć. Dowodem na żywotność Litwina było to, że następców spłodził, mając kolejno siedemdziesiąt dwa i siedemdziesiąt pięć lat. Nawet dzisiaj większość mężczyzn w tym wieku bardziej szykuje się na zasłużoną emeryturę niż do roli ojca. Nie dane jednak było Jagielle sprawdzenie się w tej roli, bo zmarł, gdy najstarszy syn ledwie skończył dziesięć lat. Niemniej dożycie do osiemdziesięciu trzech lat było dość wielkim wyczynem w czasach, gdy średnia długość życia była niemal o połowę krótsza.

Zdrowie i krzepa Jagiełły nie były tylko kwestią dobrych genów. Bo dobre geny na niewiele by się zdały, gdyby prowadził wyniszczający organizm tryb życia. Większość dolegliwości, które doskwierały jego następcom, była związana z nieprawidłową – bogatą w cukry i tłuszcze – dietą, a w szczególności z nadużywaniem napojów alkoholowych. Na tym tle rozwijały się u nich na przykład choroby układu krążenia czy podagra.

Pod tym względem Jagiełło był inny. Przede wszystkim stronił od pijaństwa, choć Jan Długosz nieraz mu zarzucał obżarstwo i opilstwo, że większą część dni i nocy trawi na pijanych rozrywkach, że w biesiadach był nie tylko hojny, ale zbytkujący, tak iż w dni świąteczne i uroczyste albo kiedy znaczniejszych podejmował gości po sto potraw na stole, zwyczajnie zaś po trzydzieści, czterdzieści i pięćdziesiąt zastawiał: dla wszystkich bowiem bywał wylewny[4]. Pamiętajmy jednak, że kronikarz raczej był krytycznie nastawiony do Litwina i starał się wykorzystać każdą okazję, by go oczernić. W rzeczywistości Jagiełło pijał tylko wodę, nawet wówczas, gdy zaproszeni goście raczyli się winem, piwem lub miodem. Na jego stole nie brakowało najróżniejszych gatunków mięs, ryb, warzyw czy owoców. Król nie przepadał tylko za jabłkami, nienawidził nawet ich zapachu (być może był on alergikiem uczulonym na zapach jabłek), za to słodkie gruszki po kryjomu jadał. Jadłospis władcy był urozmaicony i w miarę w pełnym zakresie pokrywał zapotrzebowanie na podstawowe składniki odżywcze. Temu, co serwowano na dworze królewskim w czasach Jagiełły, daleko było jeszcze do kuchni sarmackiej, w której gustowali jego potomkowie.

Po posiłkach Jagiełło zwykle odpoczywał. Król sypiał długo i zaraz po przebudzeniu oddalał się do wychodka i tam załatwiał wiele spraw. Ponoć nigdy nie był przystępniejszym i łatwiejszym jak wtedy: przeto wszyscy korzystali zwykle z takiej pory dla wyjednania sobie tego, co im było pożądane[5]. Za młodu władca wstawał wcześnie rano, ale im bardziej posuwał się w latach, tym dłużej lubił poleżeć w łóżku – nieraz aż do południa. Nie zrywał się za wcześnie do codziennych obowiązków i nawet poranną mszę świętą czasami zdarzało mu się opuścić.

Jak na ówczesne standardy, król prowadził bardzo higieniczny tryb życia, i rzec można, że swoimi obyczajami i przestrzeganiem zasad higieny górował nad całym polskim otoczeniem. Często korzystał z łaźni, mniej więcej co trzeci dzień, a czasem i nawet częściej. Dawał nawet pieniądze swoim dworzanom, aby ci chodzili do łaźni miejskiej. Codziennie się golił, a przybory toaletowe obowiązkowo zabierał ze sobą, gdy udawał się w podróż. Miał też zawsze przy sobie lniane chustki do nosa, czym już zupełnie wprawiał w zdumienie polskie otoczenie. Na Wawelu i w miejscach dłuższego pobytu władcy wynajmowano nawet specjalnie kobiety, które prały królewskie prześcieradła, ręczniki i chustki. Surowo zakazane było dotykanie osobistych rzeczy króla przez osoby postronne. Zakaz ten nie wynikał ze względów higienicznych, a był jednym ze środków ostrożności, przedsięwziętych w obawie przed otruciem władcy czy rzuceniem na niego uroku. W rachunkach królewskich wciąż powtarzały się wydatki związane z naprawą okien, drzwi, zakupem wiader do łaźni, naprawą pieca w łaźni, zakupem płótna na ręczniki.

Królowi można było zarzucić to, że raczej nie dbał o wygląd. Nie zależało mu specjalnie na wyszukanym stroju, który by podkreślał jego godność królewską. Jagiełło ubierał się skromnie, nie przepadał za wytwornymi szatami. Tylko w czasie większych uroczystości wkładał płaszcz z szarego aksamitu, ale bez żadnych ozdób. Na co dzień chodził ubrany w prostą odzież, żółtawej barwy. Na nią narzucał barani kożuch, a nie żadne tam futra z lisów, kun czy soboli, jak to wtedy było w zwyczaju wśród koronowanych głów. Byli oczywiście tacy, którzy zarzucali Litwinowi tę skromność w ubiorze. Ponoć król, przyjmując hołd hospodara mołdawskiego, nie miał stosownego odzienia i musiał wziąć płaszcz od jednego ze swoich wojewodów.

Długosz pisał, że w porównaniu z innymi władcami Jagiełło bardziej przypominał twardego i prostego myśliwego z puszcz litewskich. I rzeczywiście, coś w tym chyba było, bo założyciel dynastii Jagiellonów miał wielką słabość do łowów. Słabość tę odziedziczyli po nim wszyscy jego następcy. W myślistwie nie umiał miary zachowywać ani czasu oszczędzać, a nieraz zapomniawszy się, zaniedbywał sprawy publiczne. Długosz pisał z trudno ukrywaną niechęcią do myśliwskiej pasji Jagiełły, że rycerzom, którzy go strzegli, kiedy urządzał polowania po lasach i wąwozach, nocami i dniami, zimą i latem, hojnie dawał wiele rzeczy, by mogli znieść przykrości i uciążliwości wypraw. Toteż dochody publiczne w haniebny sposób były zużywane przez tych, którzy się zupełnie nie zajmowali sprawami publicznymi, ale tylko chwytaniem dziczyzny[6]. Nic nie było w stanie odciągnąć Litwina od polowania. Każda podróż po kraju była tak zaplanowana, by król mógł choć na kilka dni zatrzymać się na łowy. Późną jesienią zwykle polował w okolicach Niepołomic, w okresie Bożego Narodzenia na Litwie, w zapusty w okolicach Jedlni i Kozienic, w czasie wielkiego postu w puszczach koło Sandomierza, a na Wielkanoc – w pobliżu Kalisza.

Jagiełło musiał być naprawdę sprawny fizycznie, skoro jeszcze w wieku około osiemdziesięciu lat udawał się na polowania. A polowania w tamtych czasach wymagały dużo zręczności i samodyscypliny. Myśliwy musiał bowiem wstawać przed wschodem słońca, znosić gorąco i zimno, hartować ciało, stawiać czoło wszelkim przypadłościom, prócz tego uczył się chodzić na zwierzynę, zabiegać jej drogę, niekiedy wytrzymać jej napad, zagrzewać towarzyszy łowów do współubiegania się o palmę pierwszeństwa, wreszcie obsadzać dostęp i odwrót zwierzynie, co wszystko było niezmiernie zbliżone do obrotów [działań – K. S.-S.] wojennych[7]. Fuzji myśliwskiej jeszcze nie wynaleziono, a broń palna raczej nie była w użyciu. Najczęściej myśliwy korzystał z łuku, oszczepu i topora. Jakąż zręcznością, celnością i siłą trzeba było się wykazać, żeby zabić grubego zwierza – tura, żubra, niedźwiedzia, dzika czy jelenia, zwłaszcza że ten raniony mógł być bardzo niebezpieczny. Na cietrzewie czy głuszce podchodziło się nocą, często w zimnie i deszczu, na bobry wyczekiwało się całymi godzinami w ciszy i skupieniu.

Jagiełło na polowania udawał się nie tylko po to, żeby zdobyć jakieś trofeum czy wykazać się zręcznością lub sprawnością fizyczną. Wyjazdy w polskie i litewskie bory pozwalały królowi odetchnąć od dusznej i chyba jednak krępującej dla niego atmosfery dworu wawelskiego. Stanowiły odprężenie się po trudach dnia codziennego. Zawsze najchętniej wyjeżdżał na Litwę. Lubił spędzał czas na swojej rodzimej ziemi, w swojej starej stolicy bardziej niż w Krakowie. Kiedy mógł, to z niego uciekał. I nie była w stanie zatrzymać go żadna z jego czterech żon. Być może na łonie przyrody, w kraju swojego dzieciństwa rozładowywał napięcia i odzyskiwał równowagę psychiczną. W puszczach litewskich zbierał siły, by na nowo stawić czoło wyzwaniom, których z każdym rokiem przybywało.

Pasmem rozczarowań było jego życie osobiste. Miał cztery żony, ale – jak pisze Długosz – z żadną jednak nie żył w szczerej i prawdziwej miłości małżeńskiej[8]. Mimo to król nie był typem mężczyzny szukającego ukojenia w ramionach innych kobiet, choć wieść niosła, że nie stronił od tego. Jeśli nawet było to prawdą, to z żadną z tych kobiet nie był związany na stałe. I skrzętnie musiał ukrywać swoje ewentualne romanse, bo nic pewnego o nich nie wiadomo. W tamtych czasach raczej nikogo by one specjalnie nie dziwiły. W związki małżeńskie wchodzono ze względów politycznych, a nie z miłości. Na miłość czas przychodził później albo i nie. Rzadko kiedy miała ona jednak charakter romantyczny i namiętny, przypominała bardziej przyjaźń. Znacznie trudniejsze dla Jagiełły musiało być to, że od żadnej ze swoich trzech żon nie doczekał się męskiego potomka, co stawiało pod dużym znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie unii polsko-litewskiej. Pierwsza córka zrodzona z Jadwigi zmarła zaledwie po kilku tygodniach. Druga – Jadwiga – wprawdzie żyła znacznie dłużej, ale jej sukcesja wywołałaby duże wątpliwości w Polsce, gdzie nie uznawano prawa kobiet do dziedziczenia tronu. W końcu w bardzo podeszłym wieku Jagiełło doczekał się dwóch synów. Wielu jednak wątpiło w ojcostwo Litwina. Koniec końców, zostali oni jednak uznani za prawowitych następców.

Do problemów rodzinnych dochodziły jeszcze kwestie polityczne. Bunty polskich poddanych, zagrożenie ze strony zakonu krzyżackiego, konflikty na Litwie... To tylko niektóre z tych, które zaprzątały umysł Jagiełły przez niemal pół wieku jego rządów na tronie polskim i litewskim. Ktoś słabszy psychicznie już dawno by się załamał; zrezygnował z korony, uciekł z kraju, jak zrobił to na przykład Jan Kazimierz. Tylko swojej psychice i równowadze emocjonalnej mógł Jagiełło zawdzięczać to, że sprostał większości wyzwań i do historii przeszedł jako zwycięski wódz i wielki władca, który zapoczątkował okres największej świetności państwa polsko-litewskiego.

Jakim zatem człowiekiem był Jagiełło? Wiele napisano sprzecznych rzeczy na temat jego charakteru. Obraz, jaki wyłania się z tych opisów, ukazuje nam mężczyznę o dużej pokorze; łagodnego, choć na pierwszy rzut oka mogącego sprawiać wrażenie srogiego – chyba przez ten swój tubalny głos, który jakby nie pasował do wątłej postury (dość dodać, że Jadwiga przerastała swojego małżonka niemal o głowę). Raczej był wstrzemięźliwy w okazywaniu uczuć, zwłaszcza tych negatywnych, jak gniew. Bardziej zapamiętano go jako człowieka dobrotliwego, sprawiedliwego i miłosiernego. Choć cechował go pewien upór, potrafił przyznać się do błędu i przeprosić. Generalnie można powiedzieć, że biły od niego jakaś wewnętrzna siła i spokój, które zwycięsko przeprowadziły go przez burzliwe wydarzenia. Jeśli nawet przeżywał trudniejsze chwile, to nic o tym nie wiadomo. Trzeźwość myślenia i chyba taka prosta mądrość życiowa pomagały mu wyjść z każdej opresji obronną ręką. Ale ta wstrzemięźliwość emocjonalna ocierała się prawie o chłód w traktowaniu innych. Pewnie zdolny był do miłości. Wiemy, że kochał Jadwigę i Elżbietę, do Sonki miał trochę inny stosunek, bardziej przypominający relację z wnuczką. Ale żadnej z żon nie potrafił okazać uczucia – może poza Granowską. Właściwie prawie każde jego małżeństwo rozgrywało się według podobnego schematu – krótkie okresy wspólnego pobytu i długie rozstania. Co do dzieci... Trudno orzec, jaki miał stosunek do synów. Na pewno bardzo cieszył się z ich przyjścia na świat. W końcu spadł mu wielki kamień z serca – ciągłość dynastii i unii zostały zagwarantowane. Z córką zrodzoną ze związku z Anną Cylejską nie łączyły go raczej żadne więzi natury emocjonalnej. W każdym razie nie okazał po sobie żadnych uczuć, gdy ta nagle zmarła w wieku dwudziestu trzech lat. Powiadają [...] – pisał J. Długosz – że ojciec, król Władysław, nie bolał, tak jak należało się spodziewać, jako że on przeznaczył następstwo na tronie polskim raczej synowi niż zięciowi i uznał, że jej [Jadwigi – przyp. K.S.-S.] śmierć usunęła wszelką stojącą na przeszkodzie zaporę. Toteż widziano go, że na pogrzebie nie okazał żadnych łez ani nawet bólu[9].

Jagiełło cechował się wyjątkowym zdrowiem. Zahartowany i twardy Litwin rzadko chorował. Być może w młodości przeszedł malarię i zapalenie płuc. Prawdziwe dolegliwości zaczęły się wraz z pojawieniem się pierwszych oznak starości. Zbliżając się do siedemdziesiątki, Jagiełło zaczął tracić wzrok. Mimo to władca nie zrezygnował ze swoich aktywności, nadal mężnie znosił trudy rządzenia i nic nie zmienił w swoim pracowitym trybie życia.

Na starość bardzo polubił przesiadywanie wieczorami w ogrodzie, gdzie łatwo zasypiał, słuchając śpiewu ptaków. Zdarzało się, że dopiero nad ranem wracał do komnaty i kładł się do łóżka. O czym myślał, przesiadując w ogrodzie? Co wspominał? Czy spoglądał wstecz na swoje życie i starał się dokonywać pewnych podsumowań, czując już na sobie cień zbliżającej się śmierci?

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

2 J. Długosz, Roczniki, czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, ks. 10, 1370–1405, Warszawa 2009, s. 200.

3 K. Estreicher, Grobowiec Władysława Jagiełły, „Rocznik Królewski”, t. 33, z. 1, Kraków 1953, s. 35.

4 J. Długosz, op. cit., ks. 11 i 12, 1431–1444, Warszawa 2004, s. 141.

5 Ibidem.

6 Ibidem.

7 Ibidem.

8 Ibidem.

9 Ibidem, s. 61.

Plagi królewskie. O zdrowiu i chorobach polskich królów i książat

Подняться наверх