Читать книгу Wyspa mojej siostry - Katarzyna Ryrych - Страница 4
ОглавлениеPamiętam. Pamiętam to wszystko tak dobrze…
Nasze miejskie mieszkanie, które było za małe na mnie, na tatę i na moją starszą siostrę. Nasze podwórko, które pewnego dnia także stało się za małe… A przecież przedtem wszyscy – to znaczy Pippi i ja, i dzieci z podwórka – mieściliśmy się w jednej piaskownicy. Pamiętam dokładnie ten dzień, kiedy świat zaczął się kurczyć.
Pamiętam niebieską sukienkę mojej siostry, niebieską plamę na tle żółtego piasku, zupełnie jakby oderwał się kawałek nieba i upadł prosto na nasze podwórko. Piasek był złoty, ciepły jak ten znad morza, trafiały się w nim drobne kamyki, okruchy krzemienia. Kiedy uderzyło się jednym kawałkiem o drugi, w powietrzu dało się wyczuć zapach spalenizny, taki jak wtedy, kiedy Pippi spaliła koszulę taty, bo chciała zastąpić nam mamę…
Gdzie teraz jesteś, Pippi w niebieskiej sukience? Wierzę, że żeglujesz po ciepłych morzach, łóżko zamienia się w statek i wszyscy piraci od razu uciekają na swoje wyspy, chowają skrzynie ze złotem…
Pippi, a pamiętasz nasze złoto? Małe szare kamyki z połyskującymi drobinami, kamyki, których pełno było w naszej piaskownicy… Zanurzam rękę głęboko w piasek, aż tam, gdzie zaczyna się chłód i piasek nie jest już sypki, i kiedy wyciągam ją na powierzchnię, mam w niej parę kamyków, na które mówimy „złote”. Umiem wyszukiwać złote. Już tak mam. Jestem w tym lepsza od Pawła i dlatego Paweł zachodzi mnie od tyłu, podbija moją rękę i kamyki rozsypują się dokoła.
– Artek, zbieraj, zbieraj! – woła Paweł, ale nagle na piasek pada cień.
Cień jest duży, ciemny i groźny jak burzowa chmura, sztywno splecione warkoczyki sterczą na boki.
– Nie, Pippi, nie! – wołam, ale jest już za późno.
Krew spływa z nosa na brodę Artka, skapuje małymi kropelkami i szybko wsiąka w piasek.
Chwytam rękę mojej siostry, dużą, ciepłą, silną rękę.
– Pippi, chodźmy do domu – proszę, ale moja siostra wyrywa mi rękę i prycha jak rozzłoszczony kot.
Z balkonu wychyla się matka Artka, trzaskają drzwi, ciężkie męskie kroki na schodach.
– Znowu nikt nie pilnuje tej wariatki! – słyszę i czuję, jak zaczynają mi drżeć kolana.
Tu nie ma żadnej wariatki – odpowiadam w myśli. – To przecież moja siostra, to Pippi, moja starsza-młodsza siostra, która tak naprawdę opiekuje się mną i tatą.
– Pippi, chodźmy do domu – powtarzam, ale Pippi dalej stoi w miejscu i mruczy, i dopiero kiedy pojawia się tata, Pippi uśmiecha się i pozwala, aby zaprowadził ją do domu.
Idę za nimi jak psiak, nie odwracam się, bo wiem, że Paweł stroi głupie miny, a mama Artka kuca obok syna i wyciera mu twarz.
– Już dobrze – mówi łagodnie tata, a Pippi się uśmiecha.
– O-biad – mówi i jakby nigdy nic idzie do kuchni.
Dopiero wtedy zaczynam płakać. Najpierw cicho, potem coraz głośniej. A w kuchni już skwierczy patelnia i rumienią się domowej roboty sznycle.
To tata nauczył Pippi gotować i ona robi to naprawdę wspaniale. Ogląda wszystkie programy kulinarne w telewizji, i chociaż nie umie pisać, dokładnie zapamiętuje każdy przepis – zupełnie jakby miała w głowie komputer. Kiedy zapytać ją, jak się robi tiramisu, Pippi zamyka oczy i zastanawia się chwilę, a ja prawie widzę, jak na ekranie tego komputera przesuwają się kolejne kolorowe kartki. Po chwili otwiera oczy i zaczyna recytować przepis – ile kubeczków czego, ile łyżek czego i w ogóle. Bo Pippi ma pamięć fotograficzną.
Ale nie tylko. Zna na pamięć wszystkie wierszyki, jakich się uczę, potrafi mi powiedzieć, jakie lekcje mam w danym dniu, więc nie jest mi potrzebny żaden plan lekcji – wszystko pamięta Pippi. To całkiem fajna sprawa, ale nie mówiłam o tym nigdy żadnej koleżance. Zresztą one najczęściej szepczą ze sobą w swoich ławkach i nie zwracają uwagi na nic dookoła.
A ja – siedzę sama. Nie dlatego, że nikt nie chciał ze mną siedzieć. Po prostu miejsce obok to jest miejsce Pippi. Dlaczego na nim nie siedzi? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, muszę zacząć od początku i wszystko dokładnie wyjaśnić. A to wcale nie jest proste.
Moja siostra wcale nie ma na imię Pippi, choć prawdę powiedziawszy, muszę długo się zastanawiać, żeby przypomnieć sobie jej prawdziwe imię… Pippi jest duża i gruba – każda jej noga jest dwa razy taka jak moja i każda jej ręka jest dwa razy taka jak moja. I jest bardzo silna. Potrafi podnieść fotel, który stoi w pokoju taty, i to jedną ręką, zupełnie jak Fizia Pończoszanka na obrazku w książce, gdzie uśmiechnięta unosi w górę konia.
Na początku Pippi miała na imię Fizia. Bo moja siostra jest ruda jak Fizia z książki i swoje sztywne, gęste włosy zaplata w warkoczyki, które śmiesznie sterczą jej na boki. Jeżeli ich nie zaplecie, włosy plączą się, wklejają się w nie landrynki i kryształki cukru i wieczorem trzeba je myć. A rozczesanie takich włosów wcale nie jest łatwe, bo Pippi ma ich dwa razy więcej niż ja. Jej ulubiony kolor to niebieski, więc wszystkie sukienki, koszulki i spódniczki ma niebieskie. Niebieskie są nawet jej oczy. To znaczy bardzo jasnoniebieskie, takie jak szkło, prawie przezroczyste. I tego niebieskiego na początek trudno się w nich dopatrzyć, ale kiedy już raz się go dostrzeże, wtedy można powiedzieć, że Pippi ma niebieskie oczy.
Dalsza część książki dostępna w wersji pełnej