Читать книгу Wieńczysław Gliński - Katarzyna Wasilewska - Страница 7

Оглавление

I

Korzenie

Tata. Uśmiechnięty, elegancki, przystojny, sypiący anegdotami. Fantastyczny jako kompan, nieodmiennie na luzie. Utrzymać ten pożądany stan, bez względu na okoliczności, pomaga mu nieodłączna lampka czerwonego wina. Przez lata ulubieniec publiczności, przez jej damską część wręcz uwielbiany, czasem doceniany przez recenzentów, w ostatnich latach życia „zapomniany”.

Aktorstwo, zwłaszcza teatralne, jest sztuką ulotną. Czar trwa, dopóki nie wybrzmią oklaski i nie opadnie kurtyna, zakładając, że to klasyczny teatr i owa granica, umyślnie ustanowiona pomiędzy twórcą dzieła a odbiorcą, istnieje. Wspomnienia najwspanialszego spektaklu zaciera czas. Inaczej jest z malarstwem, które można podziwiać wciąż na nowo (bądź wybrzydzać, gdy to niestrawne bohomazy, a my akurat nie jesteśmy snobami), i muzyką. Kino nie daje twórcy bezpośredniego kontaktu z widzem, ale ma tę kapitalną przewagę, że zapis na taśmie zawsze można zobaczyć ponownie. Za każdym razem gdy w teatrze ulegam tej jedynej w swoim rodzaju magii, czasem jeszcze – choć coraz rzadziej się to zdarza – podziwiam aktorów wkładających tak wiele starań, by przez tak krótki czas, przez ten jeden wieczór, nas zabawiać, wzruszać, rozczulać…

Tata urodził się w Astrachaniu, na granicy Europy z Azją, w mieście słynącym w świecie z kawioru. Być może dlatego tak uwielbiał ten przysmak. Lubił dobrą kuchnię, choć jedzenie nie było dla niego czymś przesadnie ważnym. Jedynie kawior zawsze był w stanie wzbudzić w nim najwyższy entuzjazm, co – zważywszy na przaśne czasy, na które przypadła większość jego życia – zakrawało na prowokację (nie jedyną, której był autorem). „Kawiorem” nazwał też ulubionego jamnika.

Wieńczysław Gliński przychodzi na świat wiosną 1921 roku, według metryki 10 maja, naprawdę 1 kwietnia, w prima aprilis, i rzeczywiście, jak się okaże, dowcip ma we krwi. Jego ojciec Edward Szupelak-Gliński poznaje Antoninę, z domu Michajłową, gdy wychodzi z jenieckiego obozu na Syberii, do którego dostał się podczas I wojny światowej jako oficer kawalerii austriackiego wojska. Spotykają się i pobierają w Astrachaniu, mieście, w którym Wołga wpada do Morza Kaspijskiego. Dziadek, rodem ze Stryja pod Lwowem, przed wojną był aktorem, babcia – córką kapitana rybackich statków pływających po Wołdze (oprócz niej pradziadkowie mieli jeszcze dwunastu synów). Ślub biorą w cerkwi.

Wkrótce dziadkom udaje się opuścić na zawsze krainę wiecznej komunistycznej szczęśliwości. Jadą w bydlęcym wagonie, z oknami bez szyb, które zasłaniają poduszkami, by nie przeziębić czteromiesięcznego dziecka. Pociąg co jakiś czas przystaje w lesie lub w szczerym polu. Na parę godzin albo dni. Jedynym jedzeniem i piciem jednocześnie są arbuzy. Podróż w takich warunkach trwa ponad dwa miesiące.

Po dotarciu do rodzinnego Lwowa okazuje się, że rodzice Dziadka nie doczekali powrotu syna z niewoli, żyją jedynie siostry. Edward wraca na scenę. By utrzymać rodzinę, jednocześnie uczy też dykcji i od czasu do czasu śpiewa w pięknej lwowskiej operze ze słynną kurtyną Siemiradzkiego. Świetny, mocny głos pozostał mu zresztą do końca. Pamiętam, jak w święta Bożego Narodzenia, już dobrze po osiemdziesiątce, intonuje Bóg się rodzi z taką mocą, że szklanki na obrusie wpadają w drganie…

Debiutuje w Krakowie jako kilkunastoletni chłopiec. Słynny Aleksander Zelwerowicz powierza mu od razu główną rolę męską w Erosie i Psyche Jerzego Żuławskiego. Niestety, wkrótce Teatr Ludowy spłonie i Dziadek wróci do Lwowa. Tu zdąży jeszcze zagrać Jaśka w Weselu, i zaraz wybucha I wojna światowa. Zmobilizowany jako oficer kawalerii do armii austriackiej, dostaje się do niewoli na Syberii. Rewolucja zastaje go już w Astrachaniu.


Sławek z rodzicami. To najstarsze zachowane zdjęcie Taty, najprawdopodobniej ze Lwowa

Babcia pozbawiona licznej rodziny, koleżanek, źle mówiąca po polsku, czuje się w Polsce osamotniona, trudno jej się odnaleźć. Całkowicie poświęca się mężowi i synowi. Jako młodziutka dziewczyna występowała w Rosji dla biełoarmiejców i teraz ciąga kilkuletniego syna po teatrach. Któregoś dnia idą na inscenizację wierszy Mickiewicza. Na scenie rozgrywa się akurat Powrót Taty. Tatą jest Dziadek; gdy zbójcy rzucają się, aby go zabić, mały Sławek, (tak od dzieciństwa się na niego mówi) krzyczy w niebogłosy: „Zostawcie mojego tatę, nie róbcie mu krzywdy!”. Później w teatrze zaczynają się próby do Szekspirowskiego Otella, ponownie z Edwardem w roli tytułowej. Na próby Sławek chodzi razem z matką. By móc w nich uczestniczyć, wagaruje z ostatnich lekcji. Popołudniami, spowity w białe prześcieradło (podobnie jak jego ojciec na scenie), dusi na podwórku paroletnie Desdemony. Dzięki Bogu, siła fizyczna nigdy nie była jego mocną stroną!


Edward Szupelak-Gliński. Dobrze rozwijającą się karierę sceniczną Dziadka brutalnie przerwała I wojna światowa




Dziadek jako Otello. Źródło: NAC

Czują się dobrze we Lwowie, ale życie aktorów w tamtych czasach wygląda inaczej niż dziś. Każdy sam musi zatroszczyć się o rekwizyty i uszyć dla siebie kostiumy. Wiodą życie koczownicze, niezbyt dostatnie, nierzadko co sezon grając w innym teatrze. Dziadkowie nieraz miesiącami siedzą na walizkach. Ciągle trzeba się pakować, zmieniać mieszkanie, otoczenie. Po Lwowie następują Poznań, Katowice, Wilno. Po drodze jeszcze Toruń, Bydgoszcz, Grodno, Częstochowa, a na końcu Warszawa. W Toruniu, a są to czasy wielkiego kryzysu, dyrektor przywłaszcza sobie aktorskie gaże (czyli pensje) i ucieka. Jego stanowisko obejmuje wybrany przez zespół Dziadek, bo wiadomo, że jest kryształowo uczciwy. W kolejnym sezonie Edward zostaje jednak zaangażowany do pracy w innym mieście, a syn pozostaje w tutejszym internacie (tzw. juwenacie) u o.o. redemptorystów, za jednego z poprzedników ojca Rydzyka. Nie na długo. Któregoś wieczoru przez dziurę w ogrodzeniu Sławek wyprowadza całą klasę na spektakl. Przedstawienie okazuje się nie dla dzieci, opiekunowie – czujni, niesubordynowany uczeń nie przejawia skruchy (dla niego to przecież naturalne, że wieczorem wychodzi się do teatru) i eskapada kończy się wyrzuceniem go ze szkoły.

Sławek jest chłopcem otwartym z natury i pogodnym, ale w warunkach ustawicznych zmian trudno mu się z kimkolwiek naprawdę zaprzyjaźnić. Gdy tylko z kimś się zbliży, wkrótce musi się z nim żegnać, co bardzo przeżywa. Pewnego razu rozdziera poduszkę na strzępy i tak straszliwie rozpacza, że wystraszeni rodzice przez długi czas nie mogą go uspokoić. Ten incydent będzie miał wpływ na całe jego dalsze życie. Nauczy go nie przywiązywać się do nikogo zbyt mocno, by oszczędzić sobie później cierpienia. Na szczęście zawsze jest z nim wierna Misurka, owczarek niemiecki. Psina odprowadza go do szkoły, a później czeka pod budynkiem na koniec lekcji. Są nierozłączni. Któregoś dnia Babcia zauważy, jak jedzą razem z jednego talerza… Babcia już nie występuje na scenie (według powszechnej w tamtych czasach opinii porządnej kobiecie to nie uchodzi), ale szyje kostiumy dla męża, a wkrótce zacznie je szyć i dla syna. Jej życie toczy się między domem a teatrem.

Na dłużej Edward z Antoniną zatrzymują się jedynie w Wilnie. Dziadek gra tu m.in. rolę tytułową w wystawionym po raz pierwszy w wolnej Polsce Irydionie (1923 rok). Zamieszkują w samym sercu miasta przy ulicy Mickiewicza, dziś Giedymina. Na spacery i sanki mały Sławek chodzi z matką na Górę Bouffałową. To ulubione miejsce dziecięcych zabaw, barwnie opisane przez Karola Olgierda Borchardta w Znaczy Kapitan. Uczęszcza do gimnazjum Zygmunta Augusta. W Wilnie też debiutuje jako niespełna dwunastolatek. Jest Jasiem w Jasiu i Małgosi w Teatrze na Pohulance. Od razu dostaje tytułową rolę! Potem otrzymuje epizod w Dziadach, które przygotowuje Leon Schiller. Genialny reżyser i reformator teatru tworzy imponujące rozmachem inscenizacje dzieł naszych romantyków. Dziadek gra w tym przedstawieniu księdza unickiego, a mały Sławek jego syna. Schiller wielbi Mickiewicza, stara się zachować każdy wers wieszcza i jeszcze znaleźć dla niego odpowiedni artystyczny wyraz. Zbliża się premiera monumentalnego spektaklu. Nadchodzi próba generalna i trwa… ponad dobę. Próbują bez przerwy, w oparach dymu papierosowego i kawy. Od czasu do czasu tylko, gdy aktorzy już zupełnie opadają z sił, Schiller zezwala im jedynie na krótkie chwile drzemki dla orzeźwienia. Podczas premiery niektórzy widzowie nie dają rady wysiedzieć do końca. „Później Schiller wyciął kilka scen” – wspomina Tata.

Innym razem: „Podczas próby na scenie do Schillera podchodzi mocno zdezorientowany pracownik techniczny: – Kogo mam oświetlać, panie dyrektorze? – Po gażach – odpowie mistrz”.

Przygodę z radiem Sławek również rozpoczyna w Wilnie, także w wieku zaledwie dwunastu lat. W 1933 roku debiutuje przed mikrofonem w słynnej Wileńskiej kukułce, nazywanej tak ze względu na sygnał radiostacji. Jedna z pierwszych audycji, w których gra, nosi tytuł Emil i detektywi. Występują w niej razem z Mietkiem Węgrzynem – synem wielkiego Józefa. Wileńska rozgłośnia mieści się wówczas przy ulicy Witoldowej 17. Tata gra w słuchowiskach dla dzieci, a także dla dorosłych, gdy potrzebny jest dziecięcy głos. I zakochuje się w radiu niemal od razu, bo ono, podobnie jak książki, pozostawia ogromne pole wyobraźni. Z wileńskiego radia pamięta Tadeusza Byrskiego, Tadeusza Opalewskiego i Halinę Hohenliger, reżyserującą dla dzieci. Z rozgłośni w Poznaniu – swoją rolę Lepigliny w cyklicznej audycji Majster Klepka i Lepiglina.

W 1934 roku Sławek po raz pierwszy gra w Warszawie, w Zmarzniętym sercu, adaptacji znanej bajki Królowa śniegu Andersena, wystawianej dla dzieci przez słynny Instytut Reduty stworzony przez Juliusza Osterwę, którego obaj z Dziadkiem poznali w Wilnie. Tę jego rolę zauważa oglądający spektakl Tadeusz Boy-Żeleński. W recenzji z 18 października 1934 roku pisze: „[…] zwłaszcza rola Janka, bohatera sztuki, wypadła szczęśliwie”. Zachowała się fotografia Taty z tego recenzowanego przez Boya przedstawienia: trzynastolatek o dziewczęcej twarzy i ciemnych już włosach siedzi na dachu w towarzystwie jakiejś dziewczynki. Raczej nic nie wskazuje na to, że niedługo będzie łamał serca kobiet.

Zetknięcie z charyzmatycznym Osterwą odciśnie na nim trwałe piętno. „Reduta” to pierwszy w Polsce teatr-laboratorium. Mistrz jest guru nie tylko dla małego Sławka. Otoczony niemalże boskim nimbem, poświęca się wyłącznie Sztuce. Tego samego wymaga od innych członków zespołu. Redutowcy żyją prawie jak w klasztorze, pod jednym dachem, bezwarunkowo oddając się Teatrowi. Na ołtarzu sztuki składają w ofierze całe swoje prywatne życie, a każdemu ich twórczemu działaniu towarzyszy aura wyjątkowości. Sławek poddaje się temu zbiorowemu zauroczeniu i nasiąka iście nabożnym stosunkiem do teatru. Pozostanie tak już na zawsze. Chyba żadne inne jego późniejsze artystyczne spotkania czy doświadczenia nie miały takiej mocy.


Zmarznięte serce (według Królowej śniegu), 1934 rok, Warszawa. Pierwsza fotografia Sławka na scenie

Podobnie jak ojciec i matka Sławek też większość czasu spędza w teatrze. Najpierw bawi się w garderobie ojca, gdzie jest jego drugi dom. Później bawi się, grając na scenie. Całe jego dzieciństwo upływa między sceną a coraz to innymi mieszkaniami, szkołami i kolegami. Samotne, w ciągle zmieniającym się otoczeniu, ale mimo wszystko szczęśliwe. Bardzo silna więź uczuciowa z rodzicami – zwłaszcza z matką, nazywaną przez niego pieszczotliwie „Mamoczką”, która poza swoim jedynakiem nie widzi świata (i tak już zostanie do końca jej życia) – rekompensuje mu brak trwałych przyjaźni, rodzeństwa, dziadków.

Jako kilkulatek po raz pierwszy wchodzi do teatru drzwiami dla aktorów i odtąd już zawsze będzie z nich korzystał. W krótkim czasie staje się „cudownym dzieckiem”, rozpieszczanym przez rodziców, hołubionym przez publiczność. Jednak w przeciwieństwie do wielu innych „cudownych dzieci” jego kariera nie skończy się z chwilą osiągnięcia wieku dojrzałego. Wkrótce natomiast zostanie brutalnie przerwana przez najkrwawszą w nowożytnych dziejach Europy wojnę, która zamieni w golgotę los całego jego pokolenia, nazwanego później „pokoleniem Kolumbów”.

Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Wieńczysław Gliński

Подняться наверх