Читать книгу Zapomniany ogród - Kate Morton - Страница 13

3 Brisbane, 2005

Оглавление

Cassandra od kilku dni nie opuszczała szpitala, choć lekarz nie dawał nadziei na to, że jej babka odzyska świadomość. Według niego było to mało prawdopodobne. Nie w tym wieku i nie z taką ilością morfiny w organizmie.

Wieczorne pojawienie się pielęgniarki zwiastowało koniec dnia, jednak Cassandra nie była w stanie powiedzieć, która dokładnie jest godzina. Trudno to określić w miejscu, gdzie światła na korytarzach nigdy nie gasną, gdzie człowiek bez przerwy słyszy telewizję, choć nigdy nie widzi odbiornika i gdzie – niezależnie od pory dnia i nocy – po korytarzach kursują hałaśliwe wózki na kółkach. Najśmieszniejsze było to, że miejsce, które tak bardzo polegało na rutynie, funkcjonowało równie doskonale i bez niej.

Mimo to Cassandra czekała. Obserwując i pocieszając, gdy Nell tonęła w morzu wspomnień i od czasu do czasu wypływała na powierzchnię, by nabrać powietrza. Nie mogła znieść myśli, że babka wygra ze śmiercią i odzyska świadomość tylko po to, by odkryć, że została zupełnie sama.

Pielęgniarka zamieniła pustą kroplówkę na opasły pęcherz, przekręciła pokrętło za łóżkiem i zabrała się do poprawiania pościeli.

– Nic nie piła – powiedziała Cassandra głosem, który nawet jej samej wydał się obcy. – Przez cały dzień.

Zaskoczona pielęgniarka podniosła wzrok. Zerknęła znad okularów na krzesło, na którym siedziała Cassandra i leżący na jej kolanach niebiesko-zielony, szpitalny koc.

– Przestraszyła mnie pani – odrzekła. – Była tu pani przez cały dzień, prawda? Najlepiej, gdyby to się już skończyło.

Cassandra zignorowała tę uwagę.

– Może powinnyśmy dać jej coś do picia? Musi być spragniona.

Pielęgniarka złożyła prześcieradła i beznamiętnie wcisnęła je pod chude ramiona Nell.

– Nic jej nie będzie. Kroplówka zadba o wszystko. – Sprawdziła coś w karcie Nell i nie podnosząc głowy, stwierdziła: – Jeśli pani chce, na korytarzu są automaty z herbatą.

Po tych słowach wyszła i Cassandra zobaczyła, że oczy Nell są szeroko otwarte.

– Kim jesteś? – usłyszała słaby głos.

– To ja, Cassandra.

Chwila ciszy.

– Czy ja cię znam?

Lekarz ostrzegał ją przed tym, mimo to wciąż bolało.

– Tak, Nell.

Nell podniosła na nią szare wilgotne oczy i zamrugała niepewnie.

– Nie pamiętam…

– Ćśś… Już dobrze.

– Kim jestem?

– Nazywasz się Nell Andrews – wyjaśniła Cassandra, ujmując jej dłoń. – Masz dziewięćdziesiąt pięć lat. Mieszkasz w starym domu w Paddington.

Usta Nell drżały – starała się skupić, odnaleźć w słowach Cassandry jakieś znaczenie.

Cassandra wyjęła z szuflady nocnego stolika chusteczkę i starła z brody Nell cieniutką strużkę śliny.

– Masz sklepik z antykami w Latrobe Terrace – ciągnęła łagodnie. – Jest nasz, sprzedajemy stare rzeczy.

– Znam cię – wyszeptała Nell. – Jesteś córką Lesley.

Zaskoczona Cassandra zamrugała. Rzadko rozmawiały o jej matce, zarówno wtedy, gdy dorastała, jak i przez ostatnie dziesięć lat, odkąd wróciła i zamieszkała pod mieszkaniem Nell. Istniała między nimi niepisana umowa, na której mocy nie rozmawiały o przeszłości, bo chciały – z różnych powodów – o niej zapomnieć.

Tym razem to Nell zaczęła. Przerażonym wzrokiem wodziła po twarzy Cassandry.

– Gdzie jest chłopiec? Mam nadzieję, że nie tu. Jest tutaj? Nie chcę, żeby dotykał moich rzeczy. Popsuje je.

Cassandra poczuła, że robi jej się słabo.

– Moje rzeczy są cenne. Nie pozwól, by się do nich zbliżył.

– Nie… nie, nie pozwolę. Nie martw się, Nell. Jego tu nie ma – wykrztusiła Cassandra, potykając się o własne słowa.

*

Później, kiedy Nell znów straciła przytomność, Cassandra zastanawiała się nad okrucieństwem ludzkiego umysłu, który uporczywie przywołuje obrazy z przeszłości. Dlaczego teraz, u schyłku życia, w głowie babki rozbrzmiewały głosy ludzi, którzy dawno temu odeszli z tego świata? Czy zawsze tak było? Czy ci, którzy wykupili miejsce na milczącym statku śmierci, zawsze spoglądali na doki, poszukując znajomych twarzy?

Z tą myślą musiała zasnąć, ponieważ następną rzeczą, jaką zarejestrowała, był fakt, że panująca w szpitalu atmosfera uległa zmianie. Wjechali głębiej w mroczny tunel nocy. Światła na korytarzu zdawały się przyćmione, a zewsząd dobiegały odgłosy snu. Cassandra osunęła się w fotelu. Szyję miała zesztywniałą, a stopa, która wysunęła się spod cienkiego koca, była zupełnie zmarznięta. Było późno, wiedziała o tym i tym bardziej poczuła się zmęczona. Co ją zbudziło?

Nell. Oddychała głośno. Nie spała. Cassandra podeszła do łóżka i przycupnęła na jego skraju. W półmroku oczy Nell zdawały się szkliste, blade i mętne niczym brudna od farb woda. Jej głos, niegdyś silny i stanowczy, teraz był chrapliwy. Z początku Cassandra nie mogła go usłyszeć i zdawało jej się, że usta Nell układają się bezgłośnie w dawno wypowiedziane słowa. Dopiero wówczas zrozumiała, że Nell próbuje coś powiedzieć.

– Pani – mówiła – pani mówiła, żeby czekać…

Cassandra musnęła dłonią ciepłe czoło staruszki, odgarniając pasmo siwych włosów, które jeszcze niedawno lśniły jak polerowane srebro. Znowu ta „pani”.

– Nie miałaby nic przeciwko – odparła. – Pani nie miałaby nic przeciwko, gdybyś sobie poszła.

Usta Nell zacisnęły się i zadrżały.

– Nie wolno mi się ruszać. Powiedziała, że mam czekać, tu, na statku. – Jej głos był cichy jak szept. – Pani… Autorka… Nie mów nikomu.

– Ćśś… Nikomu nie powiem, Nell. Nie powiem tej pani. Możesz iść.

– Powiedziała, że po mnie przyjdzie, ale sobie poszłam. Nie zostałam tam, gdzie mi kazała.

Staruszka oddychała z trudem, jakby za chwilę miała wpaść w panikę.

– Proszę, nie martw się. Proszę, Nell. Wszystko jest dobrze. Obiecuję.

Głowa Nell opadła na bok.

– Nie mogę iść… Miałam się nie… Pani.

Cassandra nacisnęła przycisk, by wezwać pomoc, jednak nad łóżkiem nie zapaliła się żadna lampka. Zawahała się, czekając, aż na korytarzu rozlegną się szybkie kroki. Powieki Nell trzepotały niczym skrzydła motyli. Staruszka traciła przytomność.

– Sprowadzę pielęgniarkę…

– Nie! – Nell wyciągnęła rękę, starając się pochwycić dłoń Cassandry. – Nie zostawiaj mnie! – Płakała. Na bladej skórze zalśniły łzy.

Oczy Cassandry się zaszkliły.

– Już dobrze, babciu. Sprowadzę pomoc. Zaraz wrócę, obiecuję.

Zapomniany ogród

Подняться наверх