Читать книгу Randka z milionerem - Кэтти Уильямс - Страница 2
ROZDZIAŁ PIERWSZY
ОглавлениеOd razu po wejściu do restauracji Susan doszła do wniosku, że popełniła niewybaczalny błąd, i to już trzeci w przeciągu zaledwie dwóch tygodni. Czyżby jej nowe hobby?
Co ją napadło, żeby włożyć buty na tak wysokich obcasach? Po co pożyczyła od koleżanki niegustowną torebeczkę obszytą cekinami? Natomiast największą wpadką był wybór obcisłej czerwonej sukienki. Kiedy ją przymierzała, wydawała się sobie szalenie seksowna, ale teraz czuła się po prostu głupio. Całe szczęście, że kupiła też piękną czarną pelerynkę, którą mogła przykryć czerwone paskudztwo.
Mężczyzna już siedział przy barze, na ucieczkę było więc za późno.
Zaraz ją zauważy, bo nie tylko opisała, jak będzie ubrana, ale też była jedyną samotną kobietą w całej restauracji.
Widziała jego zdjęcie na portalu randkowym, niestety w rzeczywistości prezentował się znacznie gorzej. Zawsze ją zastanawiało, po co ludzie oszukują, skoro przy pierwszym spotkaniu prawda i tak wyjdzie na jaw. A ten poszedł na całość, zaserwował jej całą kolekcję kłamstw.
Po pierwsze wcale nie był wysoki. Siedząc na barowym stołku, nie sięgał stopami podłogi. Po drugie nie miał gęstej blond grzywy. W zasadzie nawet trudno określić kolor tych smętnych tłustych kosmyków, które oblepiały czaszkę. Po trzecie miał około dwudziestu lat więcej niż facet na zdjęciu. Jakby tego było mało, wystroił się w kanarkową marynarkę i spodnie w kolorze musztardy.
A przecież już wtedy, gdy rozmawiała z nim przez telefon, mogła się domyślić, z kim ma do czynienia, lecz i tak skoczyła na głęboką wodę. Co za karygodny brak zdrowego rozsądku i instynktu samozachowawczego.
I co teraz?
To była droga i elegancka restauracja. Bywanie w niej należało do dobrego tonu, stoliki trzeba było zamawiać z wielotygodniowym wyprzedzeniem. Susan udało się zdobyć miejsce tylko dlatego, że skorzystała z rezerwacji rodziców, którzy musieli zmienić plany. W zamian zażądali szczegółowego sprawozdania, i to nie tylko na temat jakości serwowanych dań.
‒ Zaproś przyjaciela, zarezerwowaliśmy stolik na dwie osoby ‒ powiedziała matka zrezygnowanym tonem, jakim prawie zawsze zwracała się do córki. ‒ Przecież musisz znać jakiegoś sensownego mężczyznę.
„Sensowny” to według niej ktoś na stanowisku, żaden barowy muzyk lub bezrobotny, a już na pewno nie nawiedzony podróżnik, który przemierza kontynenty w poszukiwaniu prawdy o życiu lub, co gorsza, o samym sobie.
Niestety Susan znów dała się zwieść pozorom. Ucieszyła się, że mężczyzna, z którym ma się spotkać, słyszał o tej restauracji.
Może i słyszał, ale co z tego?
W pierwszym odruchu chciała wziąć nogi za pas, zanim facet ją zauważy, ale był to głupi pomysł. Rodzice jej nie darują, a nie było sensu ich okłamywać, bo matka i tak wyciągnie z niej prawdę. W tej dziedzinie była wybitnie utalentowana, więc Susan z góry stała na straconej pozycji.
Niestety jeszcze przed rozpoczęciem randki potrafiła sobie wyobrazić jej przebieg. Rwąca się konwersacja, wymuszone żarty i uśmiechy, ogromna ulga, kiedy wreszcie będą mogli się pożegnać. Oboje zwątpią w sens tego spotkania już przy przystawce, ale z uwagi na obowiązujące maniery zmuszą się do tego, by wytrwać przynajmniej do głównego dania. Zrezygnują z kawy i deseru, byle tylko nie przedłużać męczarni. Potem facet w kanarkowej marynarce zasugeruje, by każde zapłaciło za siebie, skrupulatnie zanotowawszy w myślach, kto co zjadł.
Sfrustrowana, że po raz kolejny na własne życzenie wpakowała się w beznadziejną sytuację, w popłochu rozejrzała się wokół.
Dostrzegła wiele atrakcyjnych i eleganckich osób, tłok w barze i w sali restauracyjnej, imponującą przeszkloną konstrukcję z mnóstwem zieleni.
Rozbawione grupki, zakochane pary…
I nagle przy jednym z najlepszych stolików zauważyła samotnego mężczyznę.
Był tak przystojny, że na chwilę zaparło jej dech. Kruczoczarne włosy, śniada cera, regularne rysy. Cóż, na pewno stał na początku kolejki, kiedy rozdawano urodę.
Wpatrywał się w ekran laptopa, nie zwracając uwagi na otoczenie, jakby nic nie słyszał i nie widział, co się wokół dzieje. I jeszcze coś: w tym eleganckim lokalu był ubrany w dżinsy i gruby czarny sweter, a przy tym promieniał pewnością siebie. Susan instynktownie wyczuwała, że ten mężczyzna zupełnie nie dba o opinię innych. I nie chodzi o żadną pozę, po prostu nic go to nie obchodzi, jakby siedział pod niewidzialną kopułą, do której nikt nie ma odwagi się zbliżyć.
Właśnie kogoś takiego szukała, cierpliwie przeglądając profile na portalu randkowym. Tylko czy tacy mężczyźni muszą szukać partnerki w internecie? Bardzo wątpliwe.
Jednak ten facet był sam, w dodatku na nikogo nie czekał, bo stolik został nakryty na jedną osobę.
Co jakiś czas popijał coś z kieliszka, ale talerze i sztućce odsunął poza zasięg ręki. W takich lokalach na pewno obowiązują niepisane zasady, ale najwidoczniej nic sobie z nich nie robił.
Zaczerpnęła powietrza i odwróciła się do kierownika sali, który właśnie zamierzał zapytać, czy Susan ma rezerwację.
‒ Jestem umówiona z… ‒ Wskazała na nieznajomego i uśmiechnęła się porozumiewawczo. Była zdumiona swoją odwagą i bezczelnością, które zupełnie nie leżały w jej charakterze. Jednak wizja koszmarnej randki i przesłuchanie, jakiemu poddadzą ją rodzice, wymagały zastosowania nadzwyczajnych środków.
‒ Z panem Burzim?
‒ Właśnie! ‒ Marzyła o natychmiastowej teleportacji do domu. Kieliszek wina, tabliczka czekolady i włączony telewizor zupełnie by jej wystarczyły do szczęścia.
Niestety musiała stawić czoło rzeczywistości. A mówiąc szczerze, tak naprawdę wcale nie miała ochoty wracać do domu. Co ją tam czekało? Wino, czekolada i telewizor, i to było w porządku, ale również niezbyt miłe telefony od rodziców czy siostry, wysłuchiwanie kolejnych utyskiwań na jej styl życia. Tak, nadal szukała swojej drogi, tak, pora gdzieś się zatrudnić na stałe, zamiast malować obrazy i rysować komiksy. Tak, mogła zdobyć świetne wykształcenie, które teraz powinno procentować. Być może nikt z rodziny nie mówił jej tego prosto w oczy, ale przecież umiała czytać między wierszami.
‒ Czy pan Burzi pani oczekuje, panno…
‒ Oczywiście! Jak mogłabym usiąść przy jego stoliku, gdyby było inaczej.
Wypowiedziawszy powyższą kwestię, śmiało ruszyła w kierunku przystojnego nieznajomego. Oby tylko nie namierzył jej karzełek w kanarkowej marynarce lub nie zatrzymał kierownik sali. Ależ byłby wstyd!
Szła tak energicznym krokiem, że aż wpadła na stolik. Nieznajomy spojrzał na nią zdziwiony, ale zdumiał się jeszcze bardziej, kiedy bez tchu opadła na krzesło.
‒ Co, do diabła? Kim jesteś?
‒ Panie Burzi, ta pani twierdzi, że jest z panem umówiona…
‒ Bardzo przepraszam, że przeszkadzam – szybko oznajmiła Susan. ‒ Wysłuchaj mnie, nie zajmę ci więcej niż kilka minut. Znalazłam się w bardzo niezręcznej sytuacji i…
‒ Wyprowadź ją, Giorgio. A na przyszłość zapamiętaj, że zanim przyprowadzisz kogoś do mojego stolika, powinieneś najpierw zapytać o pozwolenie.
Miał cudowny aksamitny głos. Kiedy skończył mówić, znów zapatrzył się na ekran laptopa. Nie był ciekaw, co chce od niego ta natrętna kobieta, ale oczekiwał, że zostanie wyrzucona z restauracji.
Susan wpadła w panikę, której towarzyszyło poczucie kompletnej bezradności. I pomyśleć, że to najlepsza przyjaciółka namówiła ją na założenie profilu na portalu randkowym. Zaraz wyprowadzą ją z restauracji jak przestępcę, a pozostali goście, łącznie z przystojniakiem w kanarkowej marynarce, będą mieli niezły ubaw.
‒ Muszę gdzieś… usiąść. Dosłownie na chwilę ‒ szepnęła błagalnie.
Nawet nie podniósł głowy. Susan musiała bardzo się pilnować, by nie przyglądać mu się zbyt natarczywie, bo z bliska wyglądał jeszcze lepiej. Te intensywnie niebieskie oczy, teraz przysłonięte gęstymi czarnymi rzęsami, o jakich marzy każda dziewczyna…
‒ To nie mój problem. I skąd, do diabła, wiedziałaś, gdzie będę? ‒ spytał lodowatym tonem, spojrzał na mocno zakłopotanego kierownika sali i dodał: ‒ Zostaw nas, Giorgio. Sam to załatwię.
‒ Co takiego? Skąd wiedziałam? ‒ Susan patrzyła na niego, jakby wyrosła mu dodatkowa para rąk.
‒ Nie mam czasu na takie gierki, jednak skoro mnie wytropiłaś, pozwól, że postawię sprawę jasno. Nieważne, do jakiej szczytnej sprawy chciałaś mnie przekonać, po prostu przyjmij do wiadomości, że działalnością charytatywną nie ja się zajmuję, tylko zarząd mojej firmy. I przyjmij dobrą radę na przyszłość. Jeżeli już planujesz wyciągnąć od kogoś pieniądze, stosuj bardziej wyrafinowane metody. A teraz masz dwa wyjścia. Albo cię stąd wyrzucą, albo zachowasz resztki godności i wyjdziesz sama.
‒ Myślisz, że chcę wyłudzić od ciebie pieniądze? Nawet nie wiem, kim jesteś.
‒ Jakoś trudno mi w to uwierzyć.
‒ Wysłuchaj mnie, proszę.
Zaraz, przecież mam rezerwację, uświadomiła sobie. Kiedy tylko przystojniak w kanarkowej marynarce wyjdzie, usiądę przy moim stoliku i zamówię najdroższe danie. Restauracja zarobi na mnie więcej niż na panu Burzim, który zadowolił się jednym kieliszkiem wina i najwyraźniej nie zamierzał nic jeść. Obsługa nie znosi takich gości, bo tylko zajmują miejsce.
‒ Nie chcę od ciebie żadnych pieniędzy ‒ powtórzyła niecierpliwie. ‒ Swoją drogą, bardzo ci współczuję, skoro z góry posądzasz każdego o nieczyste zamiary. Proszę tylko, byś pozwolił mi posiedzieć chwilkę przy twoim stoliku, zanim obsługa wskaże mi moje miejsce. Mam tu rezerwację i zamierzam zjeść smaczną kolację. ‒ Zaczerpnęła powietrza, zbierając resztki odwagi. Owszem miała rezerwację, ale nikt jej nie udzielił prawa do przysiadania się do innych gości bez ich zgody. ‒ Widzisz tego mężczyznę przy barze? ‒ skrzywiła się, jakby zjadła coś nieświeżego, ale pan Burzi pozostał niewzruszony.
Sergio Burzi był coraz bardziej zdziwiony. Czy ta kobieta właśnie powiedziała, że mu współczuje?
‒ Przy barze jest mnóstwo mężczyzn – odparł.
Ciekawe, o co jej naprawdę chodzi? ‒ zastanawiał się. Jeżeli nie poprosi o datek, to pewnie chce mnie poderwać. Ze względu na majątek był łakomym kąskiem i wiele kobiet, żeby go poznać, wymyślało niestworzone historie. Był tym znużony i znudzony. Ale zaraz, właściwie dlaczego nie może przez chwilę posiedzieć z tą nieznajomą? Chwila to tylko chwila i już. Da jej trzy minuty, a potem poprosi, żeby sobie poszła.
Urządziła niezłe przedstawienie i jest atrakcyjna. Piękne brązowe oczy, burza jasnych loków, pełne usta.
Z ostatnią dziewczyną rozstał się dwa miesiące temu, może czas poszukać nowej?
‒ A o którego konkretnie ci chodzi? – spytał, poprawiając się na krześle.
Susan od razu się odprężyła. A zatem postanowił jej wysłuchać. Uf, co za odmiana.
Tak czy inaczej, dzisiejsza przygoda wiele ją nauczyła: nigdy więcej randek w ciemno!
‒ Żółta marynarka, spodnie w kolorze musztardy, przylizane włosy w kolorze brudnego piasku. Widzisz go?
‒ Tak, rzuca się w oczy. ‒ Zaczynał się świetnie bawić. Kierownik sali zerkał na nich, w każdej chwili gotów wkroczyć do akcji, ale Sergio skinął mu głową na znak, że nie potrzebuje pomocy. – A teraz powiedz, o co tu chodzi.
‒ Umówiłam się z nim na randkę w ciemno, ale wolałabym uniknąć spotkania. Poznałam go na portalu randkowym, który podobno powstał dla młodych ludzi marzących o poważnym związku. Oczywista bzdura. Głupio mi wystawiać do wiatru nieszczęsnego Phila, ale nie zniosę kolejnej upiornej randki, podczas której minuty wloką się jak na zwolnionym filmie.
Ciekawe, jak by zareagowała, gdybym zapytał tego faceta przy barze, czy rzeczywiście umówił się z dziewczyną z portalu randkowego? – zastanawiał się w duchu. Czy dałaby radę błyskawicznie wymyślić inną historyjkę?
‒ Na pewno jest zły, na jego miejscu też bym się wściekła, ale na myśl o kolejnej rozmowie o niczym robi mi się słabo – wyjaśniała gorączkowo.
‒ Nie wygląda na załamanego. Prowadzi ożywioną pogawędkę z kobietą w średnim wieku.
‒ Co takiego?
‒ Elegancko ubrana blondynka. O, właśnie razem wychodzą. ‒ Bo to pewnie z nią się umówił, dodał w myślach.
‒ Nie do wiary! I to ma być poważny związek? Podryw na jedną noc. Szukanie partnera przez internet to głupota. Te wszystkie zdjęcia zakochanych par na plaży i w innych romantycznych miejscach to czysty marketing, lep na naiwnych. Spójrz tylko na faceta, z którym się umówiłam. Nawet się nie wysilał, żeby na mnie kilka minut poczekać.
‒ Przecież i tak nie chciałaś się z nim spotkać.
‒ Nie o to chodzi. Powinien poczekać, a nie podrywać pierwszą kobietę, która się nawinęła.
Susie nie była aż tak naiwna, by wierzyć, że spotka miłość swojego życia dzięki portalowi randkowemu. Niestety zbliżała się uroczystość, na której bardzo chciała pojawić się z partnerem. Nie zamierzała po raz kolejny wysłuchiwać pełnych fałszywej troski komentarzy na temat swojego życia osobistego.
Właściwie nie powinna się tym przejmować, ale dobiegała trzydziestki, czas nie stał w miejscu i chętnie zaczęłaby się spotykać z kimś sympatycznym.
‒ Dzięki tobie wyrobiłem sobie zdanie na temat portali randkowych. Wiesz co? Zdejmij płaszcz, napij się wina, rozluźnij się.
‒ Nie musisz ze mnie żartować… Przepraszam, zapomniałam, jak się nazywasz.
‒ Sergio. A ty?
‒ Susie. ‒ Podała mu rękę. ‒ Nie będę ci dłużej przeszkadzać. Wygląda na to, że jesteś zajęty. – Wymownie spojrzała na laptopa.
Przez chwilę rozważał, jak zareagować. Praca nie zając, nie ucieknie, uznał wreszcie.
‒ A co według ciebie robiłem? – Jak ona przed chwilą, też zerknął na laptopa, ale tak naprawdę nie odrywał oczu od Susie.
‒ Na pewno pracowałeś. Swoją drogą, to godne podziwu, że umiesz się skupić w takim hałaśliwym miejscu. ‒ Zaczęła wstawać.
‒ Siadaj.
Sergio właśnie podjął decyzję. Może to rzeczywiście jedna z tych kobiet, które polują na bogatych facetów, ale po pierwsze umiał się bronić, a po drugie czuł się coraz lepiej w jej towarzystwie.
‒ Zawsze w ten sposób rozkazujesz ludziom? ‒ spytała zdumiona.
‒ Taki mam styl bycia – przyznał z uśmiechem. ‒ Arogancja to tylko jedna z moich licznych wad.
‒ Naprawdę masz ich aż tak dużo?
‒ Za dużo, by je wyliczać. Usiądź, proszę, przecież przyszłaś tu, żeby coś zjeść i wypić. Chętnie dotrzymam ci towarzystwa w zastępstwie dżentelmena w żółtej marynarce.
Postanowił udawać, że uwierzył w jej historyjkę. Docenił inwencję, jaką się wykazała. Dawno nie spotkał równie zabawnej kobiety.
Susie patrzyła na niego oczarowana. Nie tylko nie kazał jej odejść, ale jeszcze zapraszał na kolację? No i jest wyjątkowo atrakcyjny, nie musiałby na portalu randkowym kłamać na temat wieku czy wzrostu ani poprawiać swojego zdjęcia.
Rozejrzała się wokół, ale wszystkie stoliki były zajęte, jej zapewne też. W takiej restauracji obsługa nie trzyma zbyt długo miejsc dla spóźnialskich. Wszyscy oczekujący w długiej kolejce liczyli właśnie na taki łut szczęścia.
‒ Gdzie masz stolik? ‒ spytał Sergio.
‒ Już przy nim kogoś posadzili – odparła z westchnieniem.
‒ Fatalnie.
‒ Wiesz, zazwyczaj nie zachowuję się w ten sposób.
Sergio tak bardzo różnił się od mężczyzn, z którymi się spotykała. Aidan, jej ostatni chłopak, miał ambicje literackie. Chodził na wszystkie wiece i manifestacje przeciwko „kapitalistycznym świniom”, aż pewnego dnia oznajmił, że rusza w świat. Postanowił szukać natchnienia i tematów do kolejnej powieści, i tak naprawdę prawie się ze sobą nie kontaktowali.
‒ To znaczy jak? ‒ spytał coraz bardziej rozbawiony.
‒ Nie zaczepiam obcych mężczyzn. Zjem z tobą kolację pod warunkiem, że sama za siebie zapłacę. Niestety nie mogę zapłacić również za ciebie, bo akurat jestem w nieciekawej sytuacji finansowej.
Gdyby rodzice nie odstąpili jej rezerwacji, nigdy by nie przekroczyła progu tak drogiej restauracji.
‒ A co się stało? ‒ Dyskretnie skinął na kelnera, prosząc o menu.
‒ Właśnie zmieniam pracę… Nie, mówiąc prawdę, nie mam ani nigdy nie miałam etatu. Jestem malarką, ale na razie nie odniosłam znaczących sukcesów. Nie nawiązałam potrzebnych kontaktów, a w tej branży trudno o zlecenia i niełatwo się przebić. Dorabiam w pubie obok mojego domu. Oczywiście próbowałam w różnych wydawnictwach…
‒ Wystarczy, nie muszę znać wszystkich szczegółów. Czyli nie masz pieniędzy, bo nie znalazłaś stałej pracy, tak?
‒ Nie tak łatwo o etat dla grafika i ilustratora.
‒ Rzeczywiście.
‒ Zaraz po szkole skończyłam kurs dla sekretarek i nawet pracowałam w kilku biurach, ale nie lubiłam tej pracy.
‒ W takim razie dziwię się, że wybrałaś taką drogą restaurację.
Oczywiście dobrze wiedział, co nią kierowało. Nawet jeżeli nie polowała konkretnie na niego, zapewne założyła, że złowi jakiegoś samotnego i majętnego faceta, który zafunduje jej kolację. Była atrakcyjna, mało kto oparłby się takiej pokusie.
Już otwierała usta, by opowiedzieć, że skorzystała z rezerwacji rodziców, ale rozmyśliła się. To naprawdę żałosne, by w jej wieku liczyć na takie prezenty od mamusi i tatusia. Mocno zawstydzona przygryzła wargę.
‒ No wiesz, czasami trzeba zaszaleć, trochę się rozerwać… – wyjaśniała nieporadnie.
‒ Może mężczyzna, z którym byłaś umówiona, zapłaciłby za ciebie.
‒ Wątpię. Zresztą i tak bym mu nie pozwoliła, bo jeszcze mógłby pomyśleć…
‒ Na przykład co?
‒ Że skoro zapłacił za kolację, to powinnam się odwdzięczyć.
‒ Czyli jeżeli zafunduję ci kolację, uznasz, że oczekuję czegoś w zamian?
Zaczerwieniła się i lekko zadrżała. Oczy Sergia były zimne, spojrzenie badawcze, jakby wystawiał Susie na próbę.
Nerwowo oblizała wargi, i ten na pozór niewinny gest podziałał na niego elektryzująco.
‒ Może jednak zdejmiesz płaszcz? ‒ zaproponował łagodnie.
Posłuchała. Coś jej mówiło, że ludzie na ogół wykonują jego polecenia. Na pewno nikt nie ośmieliłby się skomentować faktu, że zajmuje miejsce w obleganej restauracji, nie zamawiając nic do jedzenia. Może wcale nie przesadził, gdy stwierdził, że jest arogancki.
Kiedy zdjęła płaszcz, Sergio na chwilę wstrzymał oddech. Jeżeli przyszła tu, by na coś go naciągnąć, to ubrała się wprost idealnie. Dopasowana sukienka podkreślała piękną figurę. Wyraźnie zaznaczona talia, pełny biust, zgrabne nogi. Susie była dość niska, a jemu zawsze podobały się wysokie kobiety. Lubił brunetki, a Susie była blondynką. Nie miała stałej pracy, a on wybierał partnerki, które skupiały się na karierze zawodowej i odnosiły sukcesy.
A mimo to nie mógł oderwać od niej oczu. Uśmiechając się leniwie, lustrował ją od stóp do głów, wcale się z tym nie kryjąc.
‒ Jesteś bezczelny – rzuciła zdenerwowana, szybko siadając i wygładzając sukienkę.
‒ Jeśli nie chciałaś, by wszyscy faceci pożerali cię wzrokiem, powinnaś inaczej się ubrać.
‒ Kupiłam tę sukienkę, gdy na moment straciłam zdrowy rozsądek. Innymi słowy, nietrafiony zakup. – W duchu dopytywała się, co się z nią dzieje, dlaczego jest taka speszona. Nigdy nie reagowała w ten sposób na mężczyzn.
Nietrafiony zakup? Sergio najchętniej wybuchnąłby śmiechem. Takie sukienki kupuje się, żeby wywrzeć wrażenie na mężczyźnie. Na niego podziałało. Na dodatek z tymi zaróżowionymi policzkami Susie wyglądała jak uosobienie niewinności, co było równie seksowne jak jej strój.
Czapki z głów dla jej pomysłowości. Gdyby zobaczył ją w tej sukience przy barze, zwróciłby na nią uwagę, ale na pewno by do niej nie podszedł. Znalazła sposób, by go zainteresować. Wymyśliła całkiem zgrabną historyjkę, a poza tym miała nie tylko fantastyczną figurę, ale też ciekawą osobowość.
Była jak powiew świeżości. Trochę go już znudziły twarde, ambitne i bystre kobiety, które godzinami rozprawiały o karierze. Miło będzie dla odmiany porozmawiać z kimś, kto nawet nie ma pracy.
Tak go zaintrygowała, że umknęło mu, kiedy kelner napełnił kieliszki. Nie pamiętał, kiedy złożył zamówienie, a już zupełnie go nie obchodziło, co ma na talerzu.
‒ Skoro pracujesz tylko na zlecenie, to jak opłacasz czynsz? Przecież mieszkania w Londynie są nieludzko drogie – spytał zaintrygowany.
‒ Daję radę, chociaż pod koniec miesiąca jestem zazwyczaj bez grosza – przyznała.
Rodzice byliby zachwyceni, gdyby zamieszkała w ich wspaniałym apartamencie w Kensington, z którego korzystali tylko podczas wypadów do Londynu, gdy przyjeżdżali do teatru lub opery. Jednak nie przyjęła ich wspaniałomyślnej oferty, wolała radzić sobie sama.
Niestety duma nie popłaca, zwłaszcza w niezbyt eleganckich dzielnicach. Gospodarz domu, w którym mieszkała, był wprawdzie miły, ale wyjątkowo leniwy i nieskory do napraw, a psuło się niemal wszystko.
‒ A jednak pojawiłaś się w tej drogiej restauracji.
‒ Jak już powiedziałam, czasami trzeba wyluzować, posmakować życia – powiedziała z trochę nieobecnym wyrazem twarzy. ‒ Chciałabym móc robić tylko to, na co mam ochotę. Czy nie masz czasami wrażenia, że podążasz nieodpowiednią ścieżką i wolałbyś pokierować swoim życiem zupełnie inaczej?
Po szkole średniej nie zamierzała kontynuować nauki, ale w jej rodzinie było to nie do pomyślenia. Kiedy ukończyła kurs dla sekretarek, rodzice trochę się uspokoili, przekonani, że przynajmniej będzie miała stały dochód, jednak w skrytości ducha ubolewali nad jej brakiem ambicji i żyłki naukowej.
‒ Nie ‒ odparł bez wahania.
‒ Zawsze wiedziałeś, co chcesz robić?
‒ Pewne okoliczności ułatwiły mi podjęcie decyzji, a właściwie… nie miałem wyboru – mruknął zdziwiony kierunkiem, w jakim podąża ta rozmowa.
‒ Jak to?
‒ No więc zaczęłaś pracować jako sekretarka ‒ szybko zmienił temat.
‒ To wydawało się sensowne rozwiązanie – powiedziała, chociaż nadal żałowała, że nie potrafiła bronić swoich racji i od razu zająć się sztuką.
‒ Ale w rzeczywistości okazało się to wielką pomyłką. Zdrowy rozsądek nie zawsze idzie w parze z zadowoleniem ‒ skomentował.
‒ No właśnie – roześmiała się, zadowolona, że tak dobrze ją rozumiał, potrafił ubrać jej myśli w odpowiednie słowa. ‒ Jesteś bardzo wnikliwy – szepnęła nagle zawstydzona.
Wnikliwy? Sergio uniósł brwi. Chyba po raz pierwszy ktoś nazwał go w ten sposób.
‒ Nie zapominaj, że przede wszystkim jestem arogancki – przypomniał jej oschle.