Читать книгу Wszystko za jedną noc - Кэтти Уильямс - Страница 3

ROZDZIAŁ DRUGI

Оглавление

Dio uśmiechnął się leniwie i rozparł w fotelu.

Doskonale wiedział, że prędzej czy później muszą wyjść z impasu, w jakim się znaleźli. Sytuacja musi zostać rozwiązana. Nawykły do dominacji, tym razem i tak wyjątkowo długo czekał biernie na rozwój wypadków.

Dlaczego?

Czyżby sądził, że Lucy skruszeje? Nic na to nie wskazywało. Wypracowali sobie pewien układ, który w praktyce jakoś funkcjonował. Oczywiście nie było w nim seksu, tylko wzajemne wypełnianie wobec siebie powinności. Lucy stanowiła rodzaj swoistego buforu dla pełnego energii, często wręcz agresywnego Dio. Nawykły do codziennej walki o byt, podchodził do życia zadaniowo, traktując wszystkie przeciwności jak wyzwania, którym trzeba stawić czoło.

Był wojownikiem i miał świadomość tego, że wystarczy choć na chwilę spocząć na laurach, aby inni cię wyprzedzili. Ludzie bali się go, szanowali, ale raczej nie darzyli sympatią. Lucy natomiast była uosobieniem łagodności, taktu, delikatności i elegancji.

Doskonale się uzupełniali.

Może dlatego właśnie Dio nie chciał ostatecznych rozwiązań między nimi. Wiedział, ile jej zawdzięcza w prowadzeniu interesów, i nie chciał tego stracić.

A może po prostu chodziło o zranioną męską dumę? Zupełnie nie spodziewał się tego, że Lucy może zażądać rozwodu.

Zrobił sobie kolejnego drinka i usiadł w fotelu.

– Kiedy się pobraliśmy – zaczął niespiesznie – nie miałem pojęcia, że moja żona będzie spać w oddzielnym skrzydle domu. Zapewne się domyślasz, że większość mężczyzn nie uznałaby tego za ideał małżeńskiego życia.

– Nie miałam pojęcia, że w ogóle masz jakieś wyobrażenie idealnego pożycia, Dio. Jakoś nie wydajesz mi się typem mężczyzny, który chciałby wracać po dniu pracy do żony, dwójki dzieci, psa i domu z ogrodem.

– A dlaczego tak sądzisz?

Lucy wzruszyła ramionami.

– Tak mi się po prostu wydaje.

To jednak nie powstrzymało jej przed zakochaniem się w nim. Uwiódł ją jego głęboki głos, spojrzenie przepastnych oczu i zniewalający uśmiech.

– Może nie jestem największym fanem małżeństwa, ale to nie oznacza, że nie chcę sypiać ze swoją żoną.

– W takim razie wygląda na to, że oboje jesteśmy rozczarowani tym małżeństwem – powiedziała chłodno.

Dio machnął ręką.

– Analizowanie tego w tej chwili nie ma sensu. To bezcelowe. Chciałem omówić z tobą pewne opcje… – Napił się i spojrzał na nią z namysłem. – Chcesz rozwodu? Proszę bardzo. Nie mogę cię powstrzymać przed złożeniem pozwu. Pamiętaj tylko o tym, że zostaniesz bez grosza przy duszy. Jak dotąd nigdy nie musiałaś się martwić o pieniądze.

– Pieniądze są ważne, ale są też inne rzeczy, które się liczą.

– Wiesz co? Z mojego doświadczenia wynika, że ludzie, którzy tak mówią, zazwyczaj nie skarżą się na ich brak. Natomiast ci, którzy nie mają pieniędzy, zwykle prezentują bardziej pragmatyczne stanowisko w tej kwestii.

Dio wyrósł z biedy. Doskonale wiedział, jaką wolność daje posiadanie pieniędzy. Wolność i niezależność.

– Chcę tylko powiedzieć, że posiadanie pieniędzy nie zawsze jest gwarantem szczęśliwego życia. – Pomyślała o swoim dzieciństwie. Na zewnątrz sprawiali wrażenie szczęśliwej rodziny, podczas gdy w rzeczywistości było zupełnie inaczej.

– Ale brak pieniędzy też nie jest dobry. Powoduje frustrację, a czasem nawet rozpacz. Wyobraź sobie, że musisz nagle zamieszkać w jednopokojowym mieszkaniu o wymiarach pudełka od zapałek, w którym będziesz się obijać o ściany.

Lucy westchnęła z przesadnym zniecierpliwieniem.

– Czy aby odrobinę nie dramatyzujesz, Dio?

– Londyn to drogie miasto. Oczywiście miałabyś do dyspozycji pewną sumę pieniędzy, ale na pewno nie tyle, co teraz.

– W takim razie wyprowadziłabym się z Londynu.

– Na wieś? Mieszkasz w mieście całe życie. Jesteś przyzwyczajona do opery, teatru, wystaw… Ale nie martw się. Wciąż możesz się tym cieszyć. Chcesz rozwodu? Dostaniesz go. Ale pod jednym warunkiem. Najpierw musisz mi dać to, czego się spodziewałem, biorąc cię za żonę.

Minęło kilka sekund, zanim zrozumiała, o co mu chodzi.

– O czym ty mówisz?

Dio uniósł brwi i uśmiechnął się.

– Nie mów mi, że magister matematyki nie potrafi dodać dwa do dwóch. Chcę naszego miodowego miesiąca, Lucy.

– Ja… Nie rozumiem, o co ci chodzi. – Lucy nie była w stanie oderwać wzroku od jego twarzy.

– Oczywiście, że rozumiesz. Chcesz mnie zostawić? Proszę bardzo. Ale najpierw musimy załatwić sprawy między nami tak, jak należy.

– Ale to jest zwykły szantaż! – Lucy zerwała się na równe nogi i zaczęła chodzić po pokoju. Była wyprowadzona z równowagi. Tyle razy marzyła o tej nocy, a teraz ją właśnie zaoferował.

– To moje ostatnie słowo. Jeśli zgodzisz się ze mną spać, dam ci rozwód i zaopatrzę finansowo tak, że do końca życia niczego ci nie zabraknie.

– Dlaczego miałbyś chcieć ze mną spać? Przecież nawet ci się nie podobam!

– Podejdź trochę bliżej, to udowodnię ci, jak bardzo się mylisz.

Nie sposób było nie dostrzec, że jego oczy pociemniały. Mimo woli Lucy odczuła pożądanie.

Już raz popełniła ten błąd i uwierzyła, że go pociąga. Potem przekonała się, że to kłamstwo. Kusił ją, ponieważ stanowiła użyteczny dodatek do jego życia.

Nie ma mowy, żeby się zgodziła na jego propozycję. Widziała, jak rozpadło się małżeństwo rodziców. Przyrzekła sobie, że odda się jedynie takiemu mężczyźnie, który naprawdę będzie ją kochał. Małżeństwo jej rodziców zostało zawarte tylko po to, aby połączyć dwie bogate rodziny. I proszę, dokąd ich to zaprowadziło. W chwili, w której dowiedziała się, że jej małżeństwo z Dio jest tylko interesem, postanowiła pozostać wierną swoim zasadom i ocalić przynajmniej to, co mogła, czyli swoją cześć.

Z przerażeniem patrzyła, jak Dio wstaje z fotela i wolno idzie w jej kierunku.

– To kwestia kilku tygodni – mruknął, dotykając lekko jej policzka kciukiem.

Była jedyną kobietą na świecie, której nie potrafił rozgryźć.

Czasami zastanawiał się, jak to możliwe, żeby Lucy była tak odporna na jego męski urok, ale postanowił tego nie zgłębiać. Miał swoją dumę i pewnych rzeczy nigdy by nie zrobił.

Teraz jednak sytuacja się zmieniła. Wiedział, że jak Lucy teraz odejdzie, a on nigdy jej nie dotknie, do końca życia będzie tego żałował.

– Tygodni?

– Tak sądzę.

Miał nadzieję, że po tym czasie nasyci się nią i będzie mógł pozwolić jej odejść.

Przysunął się do niej tak blisko, żeby go poczuła. Oczy Lucy były szeroko otwarte, a usta rozchylone.

Zaproszenie. Nie zamierzała go odrzucić. Taka okazja mogła się już nigdy nie powtórzyć.

Lucy wiedziała, że chce ją pocałować. Położyła dłoń na jego piersi, jakby miała zamiar go odepchnąć, ale nie zrobiła tego. Kiedy jego usta odnalazły jej, chwyciła go za poły koszuli i z głębokim westchnieniem odwzajemniła pocałunek. Mimowolnie przylgnęła do niego całym ciałem, dając tym samym wyraz temu, jak bardzo go pragnie. Nie mniej niż on jej.

Poczuła rękę Dio wsuwającą się pod jedwabny top i po chwili na osłoniętej jedynie cienką koronką stanika piersi. Miała ochotę zerwać z niego koszulę, żeby móc pieścić szeroką, umięśnioną pierś.

Nagle Dio odsunął się gwałtownie. Minęło kilka sekund, zanim zrozumiała, co się dzieje. Jego zachowanie podziałało na nią jak kubeł zimnej wody.

– Co ty wyprawiasz?

Dio uśmiechnął się.

– Chcę ci tylko udowodnić, że przez te kilka tygodni moglibyśmy całkiem nieźle się bawić…

Nie sposób było nie zauważyć rumieńca na jej policzkach. Lucy skrzyżowała ręce na piersi, ale i tak było widać, jak żywo zareagowała na jego bliskość.

– Nie mam zamiaru spać z tobą dla twoich pieniędzy!

Dio zacisnął usta.

– Dlaczego nie? W końcu wyszłaś za mnie właśnie dla pieniędzy. Śpiąc ze mną, przynajmniej będziesz dobrze się bawić.

– Wcale nie wyszłam za ciebie dla pieniędzy!

– Nie mam zamiaru teraz o tym dyskutować. Powiedziałem ci, jakie są moje warunki. Wybór należy do ciebie. – Odwrócił się na pięcie i ruszył do drzwi.

– Dio!

Zatrzymał się, po czym wolno obrócił się w jej stronę.

– Dlaczego?

– Dlaczego co?

– Dlaczego to ma znaczenie, czy się ze mną prześpisz, czy nie? Przecież możesz mieć każdą kobietę, jaką zechcesz. Dlaczego więc tak bardzo zależy ci właśnie na mnie?

Nie odpowiedział natychmiast. Doskonale wiedział, o co jej chodzi. Uważała, że cały czas spotyka się z innymi kobietami, a on nie widział powodu, żeby wyprowadzać ją z błędu.

Prawda była taka, że odkąd został jej mężem, nie tylko nie sypiał z innymi kobietami, ale w ogóle nie miał na to ochoty. Jak każda ludzka istota pragnął tego, co było poza jego zasięgiem. Swojej żony. Był odporny na wdzięki innych kobiet, które zdawały się nie zauważać, że ma na ręku obrączkę.

– Po prostu nie mogę tego zrobić – szepnęła. – Odejdę i jakoś sobie poradzę.

– Niby jak?

– Mam kilka pomysłów…

Oczy Dio pociemniały. Znów się zaczął zastanawiać, co się dzieje za jego plecami. Czy myszy grasowały, kiedy kota nie było w domu?

– A konkretnie?

– Och, nic specjalnego. Pomyślałam, że lepiej by było dla nas obojga, gdybyśmy zakończyli to małżeństwo. Mogłabym pożyczyć od ciebie trochę pieniędzy…

– Lucy, żeby zacząć życie na własny rachunek w Londynie, potrzebowałabyś znacznie więcej niż trochę.

– Co się tak boisz? Przecież bym ci je zwróciła.

– Musiałabyś podjąć pracę w jakiejś korporacji albo mieć bogatego sponsora, żeby spłacić zaciągniętą pożyczkę.

– Jak by to wyglądało, gdyby twoja żona zajęła się żebraniem?

– I kto tu jest melodramatyczny?

Kiedy ją poznał, była nieśmiała i łatwo się rumieniła. Czuł jednak, że ta nieśmiałość skrywa dużą inteligencję i poczucie humoru. Przez półtora roku życia z nim i odgrywania roli perfekcyjnej pani domu Lucy nabrała pewności siebie i nie była już tą nieśmiałą dziewczyną, co kiedyś.

Wiedział, że nie onieśmiela jej też tak jak na początku. Zresztą, jak mógłby, skoro wcale nie zależało jej na tym, żeby sprawić mu przyjemność?

– Oczywiście, nie zostawiłbym cię całkowicie bez środków do życia, ale z całą pewnością nie mogłabyś prowadzić życia, do jakiego przywykłaś. No, chyba że masz jakiegoś bogatego sponsora, o którym nie wiem.

Zadanie tego pytania było oznaką słabości, ale Dio nie mógł się powstrzymać.

Lucy wzruszyła ramionami.

– Nie interesują mnie bogaci mężczyźni. Wyjście za ciebie za mąż jedynie potwierdziło moje zdanie na ich temat.

– Jak to możliwe?

– Sam powiedziałeś, że nie ma czegoś takiego jak darmowy lunch. Znam twoje zdanie na ten temat.

– Nie przypominam sobie niczego podobnego.

– W każdym razie zabrzmiało to jakoś tak. Wiem też, że twoim zdaniem nie jestem w stanie się sama utrzymać, ale…

– Ale postanowiłaś mi udowodnić, jak bardzo się mylę. – Spojrzał na jej usta. Było w jej wyglądzie coś, co silnie na niego oddziaływało. Nie była wyzywająco seksowna, podobnie jak nie była wielką pięknością. Mimo to jego wzrok nieustannie wędrował ku jej twarzy.

To coś tak bardzo go oczarowało, że z trudem radził sobie z zapanowaniem nad uczuciem niepokoju i podniecenia, jakie w nim wzbudzała. Była jak swędząca rana, której nie mógł podrapać. Doskonale wiedział, że nigdy nie dopuści do tego, aby znalazła się na ulicy bez jakichkolwiek środków do życia. Nie zamierzał jednak pozwolić jej odejść tak po prostu. Jeśli naprawdę chce go zostawić, musi zapłacić okup. Zwłaszcza teraz, kiedy nabrał pewności, że pociąga ją tak samo mocno, jak ona jego.

– Chcę ci tylko powiedzieć, że twoje podejrzenia są bezpodstawne. Nie mam nikogo. – Czy rzeczywiście wyobrażał sobie, że mogłaby go tak oszukiwać? – Nigdy więcej nie zwiążę się z bogatym mężczyzną.

– Doprawdy wzruszające. Naprawdę myślisz, że tak drastyczna zmiana stylu życia da ci zadowolenie? Jeśli tak, to chyba powinnaś otrzeźwieć. Przypomnieć sobie, że żyjesz na planecie ziemia, a nie bujać w obłokach. – Porzucił już postanowienie, żeby jeszcze popracować. I tak nie byłby w stanie się teraz na niczym skoncentrować. – Nie wiem jak ty, ale ja jestem głodny. Jeśli mamy kontynuować tę rozmowę, muszę coś zjeść.

– Miałeś gdzieś wychodzić – przypomniała mu Lucy.

– To było, zanim zaintrygowało mnie twoje nowatorskie spojrzenie na życie.

Dio ruszył do kuchni i, chcąc nie chcąc, poszła za nim.

Lucy doskonale znała jej rozkład. Kiedy urządzali tu przyjęcia, musiała zaznajamiać ludzi z cateringu z zawartością szafek i pokazywać, gdzie co jest. Kiedy była w domu sama, tutaj właśnie jadała posiłki, mając za towarzysza jedynie radio.

Obecność Dio wszystko zmieniała.

Przez chwilę stał zdezorientowany, rozglądając bezradnie wokół siebie.

– Jakieś sugestie? – zwrócił się w końcu w jej stronę.

– Dotyczące czego?

– Tego, co ewentualnie mógłbym zjeść.

– Ciekawe, co byś zjadł, gdybyś mnie tu nie zastał – spytała złośliwie, podchodząc do stołu i siadając na jednym z krzeseł. Dio nie spuszczał z niej wzroku. Jego spojrzenie przypominało jej namiętny pocałunek, jakim ją obdarzył. Wciąż miała od niego nabrzmiałe usta.

– Zadzwoniłbym po kucharza. Mam ich dwóch i obaj doskonale potrafią rozwiązać dylemat z cyklu „co mam zjeść”. Chociaż przyznaję, że nie zdarza mi się to często. Kiedy jestem sam, zazwyczaj jadam na mieście. Tak jest prościej.

– W takim razie zadzwoń po jednego z nich – poradziła mu. – Mną się nie przejmuj. Ja…

– Już jadłaś?

– Nie jestem głodna.

– Nie wierzę ci. I nie usiłuj mi wmówić, że przebywanie ze mną w kuchni wprawia cię w zakłopotanie. W końcu jesteśmy małżeństwem. Mogłabyś mi coś przygotować.

– Wcale się nie czuję zakłopotana – skłamała.

– W takim razie co możesz mi zaproponować?

– Czy ty w ogóle potrafiłbyś znaleźć cokolwiek w tej kuchni?

Dio zastanowił się chwilę, po czym potrząsnął przecząco głową.

– Przyznaję, że zawartość tych wszystkich szafek pozostaje dla mnie tajemnicą, choć wiem, że w lodówce jest butelka doskonałego białego wina…

– Czy ty mnie prosisz, żebym coś dla ciebie ugotowała?

– Skoro nalegasz, kim jestem, żeby odmówić? – Usiadł na krześle naprzeciw niej. – Mam nadzieję, że nie stanie się żaden dramat, jeśli dla mnie coś przygotujesz? Bo jeśli tak, to będę zmuszony zabrać się do tego sam, ale rezultat może być opłakany.

– Nie umiesz gotować. – Przypomniała sobie, jak w przeszłości zrobił na ten temat jakiś komentarz, który ją wówczas rozśmieszył.

– Masz rację, nie umiem.

Nie tak wyobrażała sobie ten wieczór. Spodziewała się raczej wybuchu złości z jego strony. Wiedziała, że nawet gdyby chciał się jej pozbyć, nie spodobałoby mu się to, że zaskoczyła go swoją propozycją. Potem poszłaby do łóżka, pozostawiając go samego z całym tym bigosem.

Zamiast tego znalazła się w samym centrum huraganu…

W przeciwieństwie do niego była dobrą kucharką i wiedziała, gdzie się co znajduje. Często gotowała dla własnej przyjemności. Zdecydowała przyrządzić pastę. Gdyby nie jego natarczywy wzrok, zapewne by się zrelaksowała i czerpała z tego radość.

– Potrzebujesz pomocy?

Lucy zmarszczyła brwi i rzuciła mu posępne spojrzenie.

– Co umiesz robić?

– Na pewno potrafiłbym coś pokroić. – Stanął obok niej, wprawiając ją w jeszcze większe zakłopotanie.

Wiedziała, że to głupie, ale kiedy stał tak blisko, odczuwała seksualne napięcie. Wcale tego nie chciała, ale nic nie mogła na to poradzić. Spędziła całe miesiące, wmawiając sobie, że go nienawidzi. Dzięki temu mogła go ignorować. Mogła ignorować to, jak się czuła w jego obecności. Ignorować delikatne drżenie, jakie odczuwała, gdy stał obok.

Ona jednak nigdy go nie pociągała. Była jedynie częścią umowy.

Ale teraz… Chciał jej. Poczuła to w jego pocałunku.

Bez słowa podała mu pomidora i cebulę i wskazała głową szufladę, w której znajdowały się noże.

– Wiele kobiet byłoby szczęśliwych, mogąc prowadzić takie życie jak ty.

– Masz na myśli przenoszenie się z jednego ogromnego domu do drugiego tylko po to, by się upewnić, że wszystko jest okej i bardzo ważny klient nie dostrzeże smugi kurzu na biurku?

– Po co ten sarkazm?

– Nie jestem sarkastyczna.

– Nie przestawaj. Podoba mi się to.

– Ty mi mówisz, że większość kobiet by mi zazdrościła, a ja ci mówię, że się mylisz.

– Byłabyś zdziwiona, ile niektóre kobiety są w stanie znieść, jeśli tylko nagroda będzie odpowiednio wysoka.

– Ja nie jestem jedną z nich.

Odsunęła się i zaczęła smażyć warzywa na patelni.

Dio pomyślał, że być może powinien spróbować się dowiedzieć, jakiego rodzaju kobietą jest Lucy. Choć tak naprawdę to doskonale wiedział. Kobietą, która wmanewrowała go w ten układ po to, aby osiągnąć konkretną korzyść.

Jeśli chciała się z nim bawić w kotka i myszkę – proszę bardzo. Dlaczego nie? Ta cała maskarada zaczęła go nawet bawić. Najbardziej jednak liczyło się to, że pragnął jej ciała. Chciał się nią nasycić, a potem będzie mógł pozwolić jej odejść. I osiągnie swój cel, niezależnie od tego, jakich metod przyjdzie mu użyć.

– Całkiem nieźle to pachnie – powiedział, wskazując głową na patelnię.

– Lubię gotować, kiedy jestem sama.

– Gotujesz pomimo tego, że możesz mieć wszystko dostarczone pod same drzwi? – Dio nie krył zdumienia. Lucy roześmiała się.

Przypomniał sobie ten śmiech z przeszłości. Niezbyt głośny, delikatny, jakby się trochę wstydziła tego, że się śmieje. Wtedy ten śmiech wydawał mu się niezwykle kuszący.

Po chwili Lucy postawiła przed nim talerz gorącego makaronu.

– A więc wzniesiemy z tej okazji jakiś toast? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek jadł z tobą w tej kuchni jakiś posiłek.

Lucy upiła łyk wina. Sytuacja zupełnie ją zaskoczyła. Z iloma kobietami Dio pił wino, odkąd się pobrali? Nie spała z nim, ale nie oznaczało to, że nie zorientowała się, jak duże libido ma jej mąż. Wystarczyło na niego spojrzeć, aby nabrać co do tego pewności.

Nigdy nie pytała go o to, co robi podczas swoich rozlicznych zagranicznych podróży, chociaż miała na to ogromną ochotę. Denerwowało ją to, podobnie jak denerwował ją fakt, że nie potrafi pozostać obojętną wobec tych krótkich chwil, kiedy poświęcał jej swoją uwagę. Nie chciała, nie mogła sobie pozwolić na takie uczucia. Widziała, jaki urok potrafił na nią rzucić, podobnie jak wiedziała, jak niewielkie to miało znaczenie.

– To dlatego, że tak naprawdę nie jesteśmy normalnym małżeństwem. Dlaczego mielibyśmy siedzieć w kuchni i jeść razem kolację? Tak robią normalne pary.

– Oczywiście ty wiesz na ten temat wszystko. W takim razie bardzo mnie interesuje, dlaczego nie zachowujesz się jak normalna żona.

– Mam wrażenie, że ta rozmowa prowadzi donikąd. Rozpamiętywanie tego, co było, niczego nie zmieni. Lepiej skoncentrować się na przyszłości.

– Przyszłość oznacza rozwód.

– Dio, nie mam zamiaru iść z tobą do łóżka dla twoich pieniędzy – powiedziała twardo Lucy. Nie chciała z nikim uprawiać seksu, tylko się kochać, a w jego przypadku nie wchodziło to w grę.

– A więc wolisz żyć za grosze, tak? – Odsunął od siebie talerz i oparł się wygodnie na krześle, wyciągając przed siebie nogi.

– Jeśli będę musiała, to tak. Mam…

– Co takiego masz?

– Mam swoje plany – oznajmiła z przekonaniem. Nie zamierzała mu ich zdradzać, ponieważ nie chciała, żeby ją oceniał.

– Jakie plany?

– Och, nic wielkiego. Muszę wszystko dokładnie przemyśleć. – Wstała i zaczęła energicznie sprzątać ze stołu. Przez cały czas unikała jego wzroku.

Dio przyglądał jej się spod zmrużonych powiek.

A więc stanowczo postanowiła go zostawić i miała swoje plany.

W jego przekonaniu mogło to oznaczać tylko jedno: miała kogoś za jego plecami. Mężczyznę, który tylko czekał, by zobaczyć ją w swoim łóżku, jeśli jeszcze tego nie zrobił. Niewykluczone, że spotykała się z kimś od samego początku. Może nawet jeszcze przed tym, zanim się pobrali. Za niego wyszła jedynie po to, by ocalić skórę ojcu. Najwyraźniej tak było, skoro zdecydowała się odejść od niego nawet kosztem tego, że miałaby zostać bez grosza. Przeczyło to zdrowemu rozsądkowi, ale tak właśnie było.

Dio zrozumiał, że musi się dowiedzieć, jakie są plany Lucy.

To proste.

– Muszę wyjechać na kilka dni do Nowego Jorku – oznajmił nagle, wstając i ruszając w stronę drzwi. Zatrzymał się w nich na chwilę. – Ponieważ wciąż nosisz na palcu moją obrączkę, chciałbym, żebyś mi towarzyszyła. Czeka mnie kilka ważnych spotkań, zarówno służbowych, jak i towarzyskich.

– Nie przypominam sobie, żebyś miał w swoim rozkładzie Nowy Jork w najbliższym czasie.

– Zmiana planów. – Wzruszył ramionami. – Możesz tu zostać i zastanowić się nad propozycją, którą ci złożyłem.

– Już ją przemyślałam. Decyzja została podjęta.

Po jego trupie.

– W takim razie możesz tu zostać i zastanowić się nad jej konsekwencjami – oznajmił gładko i wyszedł.

Wszystko za jedną noc

Подняться наверх