Читать книгу Panorama współczesnej filozofii - Группа авторов - Страница 44
KONSEKWENCJALIZM
2. Różne odmiany konsekwencjalizmu
ОглавлениеZwolennicy teorii konsekwencjalistycznych najchętniej operują modelem etyki utylitarystycznej, ponieważ najłatwiej tu o przykłady i najprościej na ich podstawie pokazać rożne wersje etycznego konsekwencjalizmu. Warto je pokrótce omówić, ponieważ krytycy doktryny konsekwencjalistycznej – a jest ich wielu – stosują rożne argumenty w odniesieniu do różnych jej wersji. Zatrzymajmy się na trzech wersjach tego kierunku, są to: konsekwencjalizm czynów, konsekwencjalizm reguł oraz konsekwencjalizm motywów.
Stanowisko Benthama, w duchu jednoznacznie utylitarystycznym jest najbliższe konsekwencjalizmowi czynów.
Przez zasadę użyteczności rozumie się zasadę, która aprobuje lub gani wszelką działalność zależnie od tego, czy wykazuje ona tendencję do powiększania lub zmniejszania szczęścia obchodzącej nas strony lub […] tendencję do popierania tego szczęścia lub przeszkadzania mu. […] Przez użyteczność rozumie się tę właściwość przedmiotu, dzięki której sprzyja on wytwarzaniu korzyści, zysku, przyjemności, dobra lub szczęścia […]. Jeśli przy tym strona jest społeczeństwem […] to chodzić tu będzie o szczęście społeczeństwa, jeśli pojedynczą jednostką, to o szczęście jednostki (Bentham 1958, s. 18–19).
Trzeba jednak przyznać, że w teorii Benthama odróżnienie utylitaryzmu czynów i utylitaryzmu reguł nie jest zbyt wyraźne, ponieważ jego redukcjonistyczny model etyki, wsparty dosyć rygorystycznie pojętą teorią prawa, a zwłaszcza systemem kar, mimo wszystko zakładał niejaką dyscyplinę moralną (zasady?) pod warunkiem, że sprzyja ona celom użytecznościowym.
John Stuart Mill, kolejny klasyk utylitaryzmu, dokonuje tego rozróżnienia już w sposób jednoznaczny; czym innym są działania dogodne, czym innym działania słuszne, zmierzające w sposób właściwy do moralnego celu, czyli ogólnej pomyślności.
To, co dogodne w tym sensie, w jakim przeciwstawia się je temu, co słuszne, znaczy na ogół: dogodne ze względu na interes działającego, tak jak dogodne jest poświęcenie interesów swego kraju dla ministra pragnącego utrzymać w ten sposób swoje stanowisko. […] używając tego słowa oznaczamy przez nie coś dogodnego dla jakiegoś bezpośredniego, chwilowego użytku, coś, co wszakże narusza regułę, której przestrzeganie byłoby użyteczne w znacznie większym stopniu (Mill 1959, s. 38–39).
W podobnym duchu Mill (1959) komentuje ideę prawdomówności, zwracając m.in. uwagę na doniosłość tej zasady dla rozwoju „cywilizacji, cnoty i wszystkiego, od czego szczęście w najszerszej skali należy”. Z tego samego powodu także sprawiedliwość jest dla Milla wartościową zasadą regulującą stosunki ludzkie, ponieważ stosowana konsekwentnie daje najlepsze prognozy pomyślnego życia.
Ilustruje to różnicę między konsekwencjalizmem czynów (act-consequentialism) i konsekwencjalizmem reguł (rule-consequentialism). Konsekwencjalizm czynów zakłada, że działanie jest słuszne (lub moralnie dobre), jeśli jego konsekwencje są co najmniej równie dobre jak konsekwencje czynu alternatywnego. Niekiedy spotyka się dwie wersje tego pojęcia. Konsekwencjalizm optymalizujący (optimizing), uznaje za słuszny czyn zmierzający do najlepszego możliwego dobra w danych okolicznościach, natomiast konsekwencjalizm satysfakcjonujący (satisficing) jako słuszną wskazuje drogę postępowania zmierzającą do realizacji interesów jednostki (jednostek?) – ale niekoniecznie na maksymalnym poziomie zaspokojenia (Slote 1985, s. 39, 80). Czasem wybieramy drogę łatwiejszą, która i tak zaspokoi nasze istotne pragnienia i tym samym doprowadzi do pożądanego celu. Nie musimy obdarzać nadzwyczajnymi dobrami osób w bardzo złej sytuacji materialnej; wystarczy jeśli zaspokoimy ich podstawowe bieżące potrzeby. Tę samą zasadę możemy zastosować do samych siebie. Przypomnijmy jednak raz jeszcze: konsekwencjalizm czynów dopuszcza postępowanie, które prowadząc do upragnionego, cenionego społecznie celu, przekracza normy postępowania szanowane przez potoczną moralność (common-sense morality).
Logika konsekwencjalizmu reguł z pozoru jest podobna. Tu także najważniejszy jest cel działania i jego skutki, ale w dłuższej perspektywie czasu i o większej trwałości. Konsekwencjalizm reguł (rule-consequentialism) zakazuje takich czynów jak morderstwo, tortury, niedotrzymywanie obietnic itd. jako nagannych, nawet jeśli niektóre z nich okazjonalnie przynoszą lepszy skutek niż jakikolwiek czyn alternatywny. Słuszność poszczególnych działań wynika z faktu, że wypływają one z systemu ogólnych zasad, które – zaakceptowane przez ogół społeczeństwa i konsekwentnie przestrzegane – dają najlepsze rezultaty społecznej i indywidualnej pomyślności. Bez wątpienia należy do nich właśnie m.in. zakaz zabójstwa, tortur i łamania przyrzeczeń. Konsekwencjalista czynów zadaje pytanie: które z moich działań daje prognozę najlepszych skutków? Konsekwencjalista reguł pyta: co by było, gdyby wszyscy stale tak postępowali i co wynikłoby z tego na dłuższą metę?
Niekiedy do ograniczeń właściwych dalekowzrocznej perspektywie konsekwencjalizmu reguł zaliczyć można także panowanie nad psychologicznymi dyspozycjami i świadomymi pragnieniami. Bliski tej myśli był Mill, mówiąc o wyrabianiu sobie drogą wewnętrznych sankcji nawyku pewnych cnót, m.in. nawyku prawdomówności (Mill 1959). Również idea osoby w koncepcji Harry’ego Frankfurta (1997) oparta jest na swoistej pedagogice świadomego kształtowania w sobie pewnych pragnień, choć Frankfurt nie rozwijał szerzej idei ogólnego społecznego dobra, któremu owe „szlachetne” pragnienia miałyby służyć; w przypadku osobowości zdyscyplinowanego konsekwencjalisty lub utylitarysty reguł mielibyśmy jednak do czynienia z podobnym psychologicznym schematem do przedstawionego przez Milla (Hooker 1990).
Niektórzy autorzy, skądinąd dosyć życzliwi konsekwencjalizmowi reguł, wskazują na wspomnianą przeze mnie kilkakrotnie trudność uzgodnienia zasad wśród uczestników wspólnoty (partial compliance) lub na trudność uzgodnienia hierarchii wartości. Dotyczy to zwłaszcza wspólnot wielokulturowych. Pewną receptą uchylającą ten problem jest ustanowienie reguł na wysokim poziomie ogólności – i niezbyt restrykcyjnych. Pozwoli to mieć nadzieję, że będą one dosyć powszechnie akceptowane. Richard Brandt proponuje – w obronie konsekwencjalizmu reguł – by przyjęciu stosownych zasad moralnych towarzyszyły motywacje (pragnienia) trojakiego rodzaju: (1) by traktować innych życzliwie i ich nie ranić, a także nie kraść, nie kłamać itd.; (2) by ograniczyć możliwe rozmiary zła; oraz (3) by starać się doprowadzić do jak najszerszej akceptacji reguł maksymalizujących spodziewane dobro (Brandt 1979, s. 290 i n.).
Osobną odmianą konsekwencjalizmu jest tzw. konsekwencjalizm motywów, czyli stanowisko pokazujące, jak dalece właściwa motywacja może wpływać na najlepsze (moralne?) skutki naszych działań. O ile trudno w etyce Benthama znaleźć wyraźne odróżnienie utylitaryzmu reguł i czynów, choć w istocie panuje tam bezwzględna dominacja hedonistycznie zarysowanej zasady użyteczności, która najbardziej zbliża tę doktrynę do utylitaryzmu czynów – o tyle w tym samym traktacie brytyjskiego filozofa znajdujemy obszerne i, trzeba przyznać, wnikliwe refleksje na temat motywów, które odpowiednio rozpoznane i kierowane mogą mieć znaczenie dla rezultatów działań. Stojące za nimi racje nie mają charakteru czysto moralnego; są raczej racjami skutecznego sprawstwa w imię utylitarystycznego celu, jakim jest pomyślność.
Aby jednak człowiek mógł kierować się motywem, musi on w każdym wypadku patrzeć poza zdarzenie, które się zwie jego działaniem: musi on patrzeć na jego następstwa. I w taki tylko sposób może działaniu dać początek przedstawienie przyjemności, przykrości lub innego zdarzenia. Musi on więc w każdym wypadku kierować uwagę […] na zdarzenie, którego na razie nie ma, które mamy tylko na widoku (Bentham 1958, s. 142).
Motywy, zdaniem Benthama, mogą być złe in esse, ale także in prospectu.
Motyw jest dobry jeśli dobry jest zamiar, któremu daje początek; zły, jeśli zamiar jest zły. A zamiar jest dobry lub zły w zależności od następstw, do których zmierza. […] Dogodniej byłoby podzielić motywy według ich wpływu na interesy innych członków społeczności, pozostawiając poza nawiasem interesy danej jednostki, tj. według ich tendencji do łączenia lub rozłączania jej i ich interesów […]. Motywy można podzielić na społeczne, niespołeczne i egotyczne (Bentham 1958, s. 171).