Читать книгу Zamki na piasku. 20 obrazków z życia dziennikarza - Konrad Piasecki - Страница 7
Dziennikarstwo i obiektywizm, czyli kibic żąda krwi
ОглавлениеCzy to, co rozgrywa się wokół nas od 2015 roku, to koniec polskiej demokracji? Sytuacja nadzwyczajna, dramatyczna, czas przełomu? Czy raczej małe turbulencje, które de facto nie stanowią żadnego realnego zagrożenia, a za intencjami ich pomysłodawców, nawet jeśli nie są krystalicznie czyste, nie kryje się żaden machiaweliczny plan ani szczwane zamierzenie, mające dalekosiężne i ponure konsekwencje?
Historia rzadko daje tak wyraźne znaki, byśmy nie mieli wątpliwości, że oto na naszych oczach rozgrywa się coś, co trafi do podręczników. Najczęściej dziejowe procesy, a nawet momenty przełomu dopiero z perspektywy lat ujawniają, jak istotny i wiekopomny był ich charakter. Historyjka o Ludwiku XVI, który 14 lipca 1789 roku, gdy burzono Bastylię, a dzień miał przejść do historii jako symbol Wielkiej Rewolucji Francuskiej, wydarzenia tego dnia opisał w swym pamiętniku jednym, wiele mówiącym słowem „nic”, może służyć tu za anegdotyczny, choć i dość złowróżbny przykład. Zwłaszcza gdy wspomnimy, czym ledwie trzy i pół roku później to „nic” się dla Ludwika, wtedy już obywatela Kapeta, skończyło.
Od momentu objęcia rządów przez Prawo i Sprawiedliwość rozgrywa się wokół nas spór o to, na ile to, co dzieje się w Polsce Anno Domini 2016, 2017 i 2018, wytrąca rzeczywistość i jej uczestników z normalnych kolein, zmienia porządek rzeczy, każe sięgać po mocne słowa i decydować się na zachowania nadzwyczajne i ekstraordynaryjne. Dziennikarze są w samym centrum tego sporu. I sami zmagają się z odpowiedziami na fundamentalne dla naszego zawodu pytania. O to, czy w tak gorących czasach porzucać zawodowy chłód i dystans, opowiadać się po jednej ze stron politycznego sporu, czy też wciąż uznawać, że umiejętność spojrzenia z boku, spokojnego przeanalizowania rzeczywistości, równy krytycyzm wobec wszystkich i obiektywizm pozostają wartościami ponadczasowymi i wciąż obowiązującymi.
Parę lat temu, dzięki fundacji krzewiącej w świecie demokratyczne wartości, dotarłem do wychodzącej właśnie z ponurych czasów wojskowej dyktatury Birmy (zwanej teraz Mjanmą). W jej stolicy, w jednym z niewielu tamtejszych hoteli spotykałem się z opozycyjnymi dziennikarzami i trochę ich uczyłem, a trochę debatowałem o tajnikach zawodu. Ciekawe to było spotkanie nas – dziennikarzy z kraju wolnego, choć pamiętających inne czasy, i ich – dziennikarzy opozycyjnych gazet w kraju, w którym wciąż trwała walka o demokrację, a media były cenzurowane. Nasze gawędy o potrzebie obiektywizmu, ważenia racji, oddawania głosu obu stronom dysputy ci mili ludzie przyjmowali ze zrozumieniem, kiwali głowami, pogodnie się uśmiechali, po czym zaczynali mówić (skądinąd mając mnóstwo racji), że jak już zapanuje u nich wolność i demokracja, to oni z przyjemnością staną się obiektywni i będą rozsądnie ważyć racje, ale teraz to oni są raczej na wojnie i muszą radzić sobie w jej realiach. I że nie mogą – mając do dyspozycji jeden z niewielu oręży w tej wojnie, prezentować równoważnie racji obu stron, bo sądzą, że demokratyczna, wolnościowa i patriotyczna racja jest wyłącznie po jednej z nich.
Nie najlepiej, niestety, potoczyły się losy Mjanmy i liderki jej opozycji, z którą w Rangunie udało mi się przeprowadzić wówczas wywiad – Aung San Suu Kyi. Po dwudziestu pięciu latach spędzonych w domowym areszcie, uhonorowana Pokojową Nagrodą Nobla Aung stała się narodową bohaterką. W stolicy kraju nie było sklepu, warsztatu, restauracji, w których nie wisiałby jej portret. Na jej widok Birmańczycy klękali (naprawdę, byłem świadkiem takich scen).
Na fali odwilży i odkręcania przez generałów śruby Aung została premierem. I, niestety, nie wyrzekła się praktyk swych poprzedników. Trwające od lat prześladowania birmańskich muzułmanów zaczęły przybierać rozmiary czystek etnicznych. Władze, aresztując opisujących je dziennikarzy, próbują za wszelką cenę ukryć przed światem prawdę o skali czystek. Nie najgorzej świadczy to o lekcji, jaką odrobiły młode media (może udało nam się dołożyć do tego małą cegiełkę), ale fatalnie, niestety, o politykach, którzy szybko zapominają o demokratycznych wartościach.