Читать книгу Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący - Krajewski Michał Dymitr - Страница 9
Rozdział VIII
ОглавлениеBędąc raz na teatrze, przystąpił do mnie ieden (iak się oświadczał) przyiaciel niegdyś wuia mego, ale iakem się potym82 dowiedział, wielki oszust i bankrut, który nagle przyszedłszy do milionów i nagle ie utraciwszy, miał ieszcze iakiś sposób utrzymywania się mimo wrzasku i nalegania natrętnych kredytorów. Powierzchowność iego błyszcząca uderzyła mię w oczy. Miałem się za szczęśliwego, żem wszedł z nim w poufałą rozmowę, a bardziey ieszcze, gdy przypuszczony byłem (iak mi powiadał) do związku krwie z zacnym iego imieniem.
Zdziwiony ludzkością tak godnego kuzyna, ofiaruiącego mi dom i wszelkie wygody, usiadłem z nim do karety; a pocieszony nadzieią, iż kredytem iego, który miał u wszystkich, wsparty będę w żądaniach moich i otrzymam od matki cząstkę iaką fortuny pozostałey po oycu, rozumiałem, iż moment poznania iego był epoką dalszego dla mnie uszczęśliwienia.
W kilka dni spytany, gdym mu opowiedział, w iakim stanie są interesa moie, podał mi proiekt, ale z wielką oboiętnością, abym mu uczynił donacyą Stratynia w zamian dobr, które miał na pograniczu. Kondycye83 iego zdawały mi się na ten czas wielkim dobrodzieystwem, bo za czternaście tysięcy intraty zyskiwałem dwadzieścia w dobrach, które mi dawał. Oprócz tego przyimuiąc na siebie długi, obiecywał mi płacić co miesiąc czerwonych złotych pięćdziesiąt, poki dobra nowo nabyte ode mnie nie oswobodzi z zastawu.
Im z większą oboiętnością proiekt ten był mi podany, tym niecierpliwiey oczekiwałem końca, nagląc z moiey strony, aby przyszedł do skutku. Uczyniliśmy sobie donacyą dobr w zamian danych, a w krótkim czasie Stratyń, przechodząc z rąk do rąk, był na kształt monety, która cyrkuluie po kraiu.
Kuzyn móy przez cały poranek bywał zatrudniony. Gabinet, gdzie interesa swoie ułatwiał, był na kształt kantoru przenośnego, ale co dzień w inszym mieyscu, w którym pięciu ludzi rachowało miliony intrat, a w domu iego widzieć się nieraz dawał wielki niedostatek. Gdy dnia iednego postrzegłem go w odmiennym nieco humorze, ośmieliłem się spytać, co by za przyczyna była tego pomieszania. Przełożył mi zażalenia swoie częścią na bankierow, którzy dla niedostatku bankow wypłacić mu nie mogą wexlow, częścią na komisarzow, którzy dla złey drogi nie przysyłaią mu zaległey od roku intraty, a dawszy mi poznać delikatność swoią, iak wiele go to kosztuie, gdyby się sam starał o pożyczenie pieniędzy, prosił mię, abym się podiął tey przysługi dla niego i sprowadził w dom iego P. Skarbnika, który od dwóch dni przybył do Warszawy dla odebrania za dekretem sto pięćdziesiąt tysięcy.
Uczyniłem zadosyć żądaniom kuzyna. Sprowadziłem P. Skarbnika. Assumpt do interesu był od uraczenia, potym84 nastąpiły ukłony, po nich oświadczenie przyiaźni, daley przyrzeczenie protekcyonalney łaski, na koniec sto piędziesiąt tysięcy wpadły nam szczęśliwie w ręce. P. Skarbnik z donacyą dóbr nabytych przy Wołoszczyźnie, i z nadzieią dostąpienia orderów i urzędów, pożegnał nas i Warszawę.
Ta facyenda85 odmieniła nam obydwóm zły humor. Kuzyn nazaiutrz według zwyczaiu (kiedy były pieniądze) rozdał bilety na bal. Gdy się ziechali goście, zdziwiłem się, widząc go, iż na newkę kierową wysypał garść obrączkowego złota, ale prawie odszedłem od siebie, gdy nieszczęśliwa newka przegrała dukaty. Walet karowy iuż zaczął trochę odbiiać, ale as dwa razy zagięty pozbawił wszelkich nadziei. Na koniec dama pikowa obsypana złotem zabrała resztę stu pięćdziesiąt tysięcy. Rozdarł ią kuzyn z gniewu, a ia w zapomnieniu i ciężkim żalu porzuciłem gości i noc całą przepędziłem w wielkich niespokoynościach.
Nazaiutrz, gdym się gotował, iak by pocieszyć strapionego kuzyna, wszedł do mnie w tak wesołym humorze, iak gdyby wczora nic nie miał przeciwnego. Poznałem z dalszey mowy, iż nowa facyenda sprawiła mu ten wesoły humor.
Żyłem w tym domu spokoynie przeszło cztery miesiące. To tylko mię dziwiło, iż ile razy wyieżdżałem z kuzynem, zawsze przez garderobę i skryte schody schodziliśmy na tyły dziedzińca i poboczną bramą, właśnie iak ukradkiem wymykaliśmy się z domu. Gdy dnia iednego wszedłem do przedpokoiu, zastałem w nim pełno ludzi rozmaitego gatunku. Nie wiedząc, co by te assamble znaczyły, opowiedziałem kuzynowi podziwienie moie. Alem się bardziey ieszcze dziwił, gdy mi on bez ogrodki powiedział, iż ci goście są iego kredytorowie, których, nie chcąc słuchać natrętnych uskarżeń, zostowuie poty w nadziei pomowienia z sobą, póki się nie dowiedzą od ludzi, iż pan wsiadł iuż do karety i z domu wyiechał. „Ah! Przyiacielu – rzekłem do niego – iakże możesz być spokoyny na to zamieszanie, które co dzień w domu twoim widzisz?”. Rozśmiał się kuzyn i z twarzą wesołą: „Iuż to lat kilka – rzecze – iak patrzę na to z wielką spokoynością. Im bardziey się pomnażaią długi, tym większey spokoyności nabywam, zdaiąc zupełnie na kredytorów troski, których doznaią nieostrachani pozwami i tradycyami dłużnicy”.
Gdy to mówił, usłyszałem rozruch iakiś w pałacu; a spytawszy się, co by to było, dowiedziałem się, iż P. Starosta, przyiść nie mogąc do dóbr sprzedanych sobie od kuzyna dla86 kredytorów, którzy ie dawniey zatradowali, traduie nam pałac, meble i wszystkie sprzęty domowe. Przerażony tym niepomyślnym przypadkiem, a boiąc się, aby podobnie nie stało się także z dobrami, które nabyłem od niego, wpadłem iak nayprędzey na pocztę, śpiesząc się dniem i nocą do moiego dziedzictwa. Ale iakżem się zdziwił, gdym tam obaczył P. Skarbnika, który, trafić nie mogąc do dóbr nabytych przy Wołoszczyźnie, po uczynionym kilkakrotnie manifeście o expulsyą przez kredytorów z tych dóbr, które ia nabyłem, ostatnią ieszcze nadzieię swoią pokładał w Warszawie, dokąd wybieraiącego się, na samym prawie wsiadaniu zastałem. Wysłuchawszy cierpliwie wszystkiego, co mu żal przeciwko mnie niosł naówczas do gęby, nie mogłem go przekonać, iż równie mnie, iako i iego zgubiły facyendy87.
Powróciliśmy oba do Warszawy, ale wszystkie starania nasze były nadaremne. Ten, który uciekał przedtym skrycie z domu przed kredytorami, podobnym sposobem uchodził przede mną. A lubo88
82
potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
83
kondycja (daw., z łac.) – warunek. [przypis edytorski]
84
potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
85
facjenda – interes, kalkulacja, spekulacja. [przypis edytorski]
86
dla (daw.) – z powodu. [przypis edytorski]
87
facjenda – spekulacja handlowa. [przypis edytorski]
88
lubo (daw.) – choć, chociaż. [przypis edytorski]