Читать книгу Saga rodu Cantendorfów. Prawdziwa miłość Tom.3 - Krystyna Mirek - Страница 5
ROZDZIAŁ 2
ОглавлениеKolacja była gotowa. Kucharka i jej pomocnice wyłożyły już wszystkie potrawy na półmiski. Nikt dzisiaj nie wydał dyspozycji, ale ciężka machina zamkowego życia toczyła się siłą rozpędu. Służba zajmowała się swoimi obowiązkami, jednak wolniej niż zwykle.
Z całą pewnością jedną z przyczyn było zmęczenie. Wszyscy całą noc szukali lady Isabelle Adler. Wdowy po kapitanie Adlerze. Kochanki hrabiego, która była w ciąży. Zaginęła poprzedniego popołudnia i mimo podjętych wysiłków nie udało się ustalić miejsca jej pobytu. Poszukiwań nie ułatwiała burza, która rozpętała się nad okolicą, a potem długo trwający ulewny deszcz. Zacinał ostro, utrudniał widoczność i sprawiał, że uczestnicy poszukiwań trzęśli się z zimna, mimo że lato tego roku było wyjątkowo upalne.
Nad ranem po kolei zaczęli wracać. Gdyby hrabia znajdował się na miejscu, zapewne nie pozwoliłby im przerwać działań. Ale nie było go, więc jeden po drugim kładli się do ciepłych łóżek, by złapać choć troszkę snu i odpoczynku przed nowym dniem.
Nastał świt, a właściciel wciąż się nie pojawiał. Nie było też słychać krzyków gospodyni, zwykle od rana popędzającej do bardziej wytężonej pracy. Każdy więc działał we własnym tempie, najczęściej powolnym. Trudno było przewidzieć, co za chwilę nastąpi, więc rozsądek nakazywał gromadzić siły.
– Na pewno hrabia już ją znalazł – pocieszali się nawzajem.
– Pewnie się gdzieś błąkają po lesie.
– Prędzej po zajazdach – roześmiał się ktoś złośliwie.
Powszechna niechęć do kochanki Aleksandra Cantendorfa przerodziła się w jawną odrazę. Co więcej, te negatywne uczucia spłynęły także na lubianego dotąd hrabiego. Wszyscy wiedzieli, że ma liczne słabości, ale wybaczali mu jak niesfornemu, ale wyjątkowo uroczemu dziecku. Sprzyjało tej sytuacji wiele okoliczności. Był dobrym gospodarzem, dbał o majątek i służbę oraz o ich rodziny.
Ale jego zachowanie wobec Kate przelało czarę goryczy. Wydawało się, że oboje byli tak pięknie w sobie zakochani. Taka prawdziwa miłość jest rzadkością. Ludzie kibicują jej odruchowo, jak każdej cennej sprawie. Z przyjemnością patrzą na szczere uczucie. A hrabia sprawiał wrażenie mocno i prawdziwie zaangażowanego.
Dlaczego tak paskudnie zdradził swoją młodą niewinną narzeczoną?
Po co mu była cała ta gra?
Tego nikt nie wiedział. Jedno było pewne. Choć hrabia nadal był tu panem i właścicielem, to sympatia i szacunek służby oraz mieszkańców hrabstwa odeszły na dobre.
Nie było go jednak na zamku, nie doświadczał więc w praktyce skutków tej zmiany. Może by jej nawet od razu nie zauważył, pochłonięty własnymi sprawami. Nikt nie miał zamiaru obnosić się ze swoimi prawdziwymi uczuciami ani też mocniej się angażować w sprawy zamku. Robić coś więcej niż zwykłe wykonywanie poleceń.
Gospodyni zniknęła, hrabia przebywał w nieznanym miejscu. Od rana więc w kuchni zamkowej leniwie pito herbatę, a zapasy w spiżarni zostały mocno nadwątlone przez znajomych i bliskich służby. Dawno nie pamiętano tutaj takiego ruchu. Wszystko to jednak działo się wcześnie rano. Zaraz potem zapanował spokój. Personel wolał zbytnio nie ryzykować.
Ciotki hrabiego wciąż spały i nikt ich nie zamierzał budzić. Śniadanie nie wymagało wiele pracy, a ścierać kurzów nikomu się nie chciało. Lato sprawiło, że nie trzeba było palić w kominkach. Kwiaty w wazonach wciąż od biedy można było uznać za świeże. Dopóki ktoś nie zacznie kwestionować tego stanu, nie należy się przemęczać.
Z takiego założenia wyszła służba i od rana napawała się spokojnym, leniwym dniem.
Niedaleko, w zamkowej wieży na podłodze, leżała gospodyni – Klementyna Hammond. Niegdyś jedna z najważniejszych osób w tym miejscu. Nikt jej nie szukał.