Читать книгу Dom wspomnień - Lauren K. Denton - Страница 4
Оглавление– 1 –
MAGS
Zachody słońca w Sweet Bay zawsze budziły we mnie dziecko. To chyba przez widok tej bezkresnej, otwartej wody. Mam wrażenie, że w ostatniej chwili niespodziewanie wyłoni się z niej coś ogromnego. Ciągle na to czekam. Lecz każdego wieczoru jest tak jak poprzedniego – feeria barw, chowające się słońce i mrok, który rozsiada się wygodnie niczym stary przyjaciel.
Wcześniej tego wieczoru, gdy wychodziłam do ogrodu, Dot stała przy mikrofalówce i czekała, aż popcorn będzie gotowy, a Bert mył żeliwną patelnię, robiąc to z doskonałym wyczuciem. Dzień jak co dzień. Kolacja była przyjemna – smaczne jedzenie, ożywiona rozmowa – ale każdy wie, że po niej wychodzę do ogrodu. Już dawno przestali proponować mi dołączenie do swoich wieczornych zajęć – oglądania seriali, układania puzzli czy kawałków materiału, z których Glory potem szyje narzuty. Późne wieczory należą tylko do mnie i moich wspomnień.
Siadam na swojej starej ławce, zbudowanej rękami, które kiedyś ujmowały moje dłonie. To skromna ławka, tylko cedrowe deski i łuszcząca się farba, ale jest jak przyjaciel, który towarzyszy mi niemal od chwili, gdy zamieszkałam w tym domu. Moje palce podwijają się pod jej krawędź – to taki nawyk, który wykształcił się we mnie przez lata. Zamykam oczy i biorę głęboki wdech. Tak wiele się wydarzyło. Czasami samo myślenie o tym sprawia mi ból. Niekiedy jednak, podczas wieczorów takich jak ten, wspomnienia mają słodki smak.
Obok mnie leży ostatnie wydanie „Southern Living”, które dostałam dziś pocztą. Sara i jej sklep są na stronie pięćdziesiątej. Lubię mieć przy sobie jej zdjęcie. Dzięki temu mogę udawać, że siedzi obok. Tuż przed otwarciem czasopisma znów czuję ten ucisk w piersi. Jakby zaciskała się tam pięść. A potem czuję trzepotanie. Ale po chwili zanika.
Zdejmuję buty, by poczuć ziemię pod stopami. To zawsze poprawia mi nastrój. Lekarz zalecał mi noszenie tych absurdalnych białych butów ortopedycznych, choć zdecydowanie wolę swoje stare gumowce. Dobry Boże, uwielbiałam takie rzeczy. Praktyczne, w sam raz do ciężkiej pracy. Podobnie jak wodery i kapelusze. Nie da się naprawić silnika w łódce albo wymienić oleju w ciężarówce, jeżeli ma się na sobie wymyślną sukienkę i niestabilne szpilki. Mojej Jenny chyba nigdy nie przeszkadzały stroje, które nosiłam – nasz niekonwencjonalny styl życia idealnie jej odpowiadał – ale Sara to zupełnie inna historia. Widziałam, jak na mnie patrzyła: zupełnie jakby się zastanawiała, jakim cudem jej babcia mogła tak zdziwaczeć, nie mówiąc już o tym, w co zamieniła dom tak wspaniały jak Schronienie.
Od czasu do czasu zastanawiałam się, czy nie opowiedzieć Sarze swojej historii. Kiedy się do mnie wprowadziła, zdążyła już wkroczyć w ten drażliwy wiek, kiedy to dla każdej dziewczynki zdanie przyjaciół jest absolutnie najważniejsze. Wiedziałam, że moje istnienie nie pomagało jej wspinać się po drabinie popularności. Zawsze jednak pragnęłam znaleźć sposób na to, by pomóc jej ujrzeć Schronienie i mnie samą w innym świetle.
Prawdę mówiąc, myślę, że dzięki temu, iż ja sama kiedyś się zmieniłam, ona jest teraz silniejsza. Gdybym wciąż żyła pod czujnym okiem rodziców, nieustannie przejmując się opinią innych, byłabym tylko wątłym cieniem prawdziwej kobiety. Muszę stwierdzić, że jakimś sposobem moja nieustępliwość wobec pewnych norm pomogła ukształtować Sarę – nawet jeśli ona nie zdawała sobie z tego sprawy.
Może właśnie przyszedł czas. Nie jest już kapryśną nastolatką, lecz dorosłą kobietą. W dodatku mądrą. Dobrze by jej zrobiło, gdyby poznała moją historię i dowiedziała się, jak zmieniłam się z osoby cichej w odważną. Ze słabej w silną. Opowiem jej. Usiądziemy razem i wszystko jej opowiem. Wkrótce.