Читать книгу Pani Dubarry - miłośnica królewska - Leo Belmont - Страница 5
CZĘŚĆ I. Rozdział I. Zapomniane nazwisko.
ОглавлениеZima roku 1757-go była niezwykle srogą. Paryżanie, znajdujący się w wieku poczesnym, zapewniali, że od wielu lat nie pamiętają podobnej.
W jednym z ostatnich dni Grudnia rozszalała się zamieć mroźna. Z ciemnego, jak ołów nieba, waliły od rana kłęby śnieżnych płatków, zaściełając ulice. Wrażliwi na mróz mieszkańcy, o ile nie byli zniewoleni wyjść z domu, siedzieli za oszronionemi szybami, grzejąc się przy żelaznych piecykach.
Na krańcach arystokratycznej dzielnicy Saint-Germain, która dźwigała się dopiero do przyszłego przepychu inicjatywą królów Ludwika XIV i XV, było osobliwie pusto. Stopień jej zabudowania był jeszcze naówczas skromny. W wielu miejscach nie było bruków ani latarni. Tu i ówdzie ciągnęły się parkany, osłaniające placyki, zakupione pod budowę przez ludzi utytułowanych i zamożnych.
W pewnem miejscu znajdowały się szopy składu węglowego, otoczone niskim murem z czerwonych cegieł. Wjazdowa brama z powodu niedzieli była zamknięta. Przez furtkę wyszedł wyrostek, liczący jakich lat dwadzieścia, z bujną czupryną, z twarzą zamorusaną węglem. Rozejrzał się po ulicy, potem wypuścił dwie baby, mające wypchane worki na plecach i rozkazał im żywo iść. Pomknęły, ile im sił starczyło, podziękowawszy wprzód serdecznie. Łacno można było odgadnąć, że młody dozorca składów rozporządził się przez dobroć serca pewnym zapasem pańskiego dobra na rzecz...................