Читать книгу Święci grzesznicy - L.J Shen - Страница 8
Prolog Rosie
ОглавлениеChyba powinnam wyjaśnić jedną rzecz, zanim zaczniemy. Moja historia nie ma szczęśliwego zakończenia. Nie będzie go miała. Nie może. Niezależnie od tego, jak wysoki, przystojny, bogaty czy czarujący będzie mój książę z bajki.
A mój książę z bajki miał to wszystko. A nawet więcej.
Problem w tym, że on tak naprawdę nie był mój. Należał do mojej siostry Millie. Ale zanim mnie osądzicie, powinniście coś wiedzieć.
To ja pierwsza go zobaczyłam. To ja pierwsza go pragnęłam. Ja pierwsza go pokochałam.
To wszystko jednak nie miało znaczenia, gdy Dean „Szatan” Cole całował Millie na moich oczach w dniu, gdy Brutal włamał się do jej szafki.
Jeśli chodzi o takie momenty, to nigdy do końca nie wiadomo, kiedy się zaczynają, a kiedy kończą. Płynność życia ustaje, gdy się jest zmuszonym do stawienia czoła rzeczywistości. A to jest naprawdę do dupy. Wierzcie mi, wiem z doświadczenia, jak potrafi być trudno.
Życie nie jest sprawiedliwe.
Tatuś miał rację. Gdy skończyłam szesnaście lat i chciałam zacząć chodzić na randki, jego odpowiedź była stanowcza:
– Dobry Boże, nie.
– Dlaczego nie? – Powieka mi drgała, bo byłam wkurzona. – Millie chodziła na randki, kiedy miała szesnaście lat.
To prawda. Poszła na cztery randki z synem listonosza, gdy jeszcze mieszkaliśmy w Wirginii. Tatuś prychnął i pokiwał palcem karcąco – niezła próba.
– Nie jesteś swoją siostrą.
– Co to ma znaczyć?
– Dobrze wiesz, co to znaczy.
– Nie, nie wiem.
Wiedziałam.
– To znaczy, że masz coś, czego ona nie ma. To nie fair, ale życie nie jest fair.
To był kolejny fakt, z którym nie mogłam dyskutować. Tatuś mówił, że byłam magnesem na niedobrych chłopców, ale to nieprawda. Rozumiałam jego narzekania, tym bardziej że od zawsze byłam jego małą księżniczką. Jego biedroneczką. Oczkiem w głowie.
Wyglądałam jak kusicielka. Nie robiłam tego specjalnie. Czasami nawet ciążyło mi to. Miałam gęste rzęsy, długie karmelowe włosy, długie nogi, porcelanową skórę i pełne usta, które zajmowały większą część mojej twarzy. Cała reszta była mała i kształtna, zwieńczona kuszącą niczym u syreny miną, która chyba była wyryta na mojej buzi, niezależnie od tego, jak mocno chciałam ją zetrzeć.
Przyciągałam uwagę. Uwagę zarówno dobrych facetów, jak i złych. Wszystkich, cholera.
Jeszcze będą w moim życiu inni faceci, próbowałam sama siebie przekonać, gdy Dean i Emilia się pocałowali, a moje serce ścisnęło się boleśnie. A Millie zawsze będzie tylko jedna.
Poza tym moja siostra na to zasługiwała. Na niego. Rodzice całe życie poświęcali mi swój czas. Miałam mnóstwo znajomych w szkole, a zalotnicy ustawiali się do mnie w kolejce przed domem. Wszyscy się na mnie skupiali, a Millie nikt nie rzucił nawet jednego spojrzenia.
To nie była moja wina, ale nie czułam się przez to lepiej. Siostra stała się taka z powodu mojej choroby i popularności. Była samotną nastolatką, chowającą się za płótnami i farbami, cichą, lecz wyrażającą swój charakter poprzez dziwne, ekscentryczne ubrania.
Kiedy o tym myślałam, wiedziałam, że mimo wszystko tak jest lepiej. Gdy po raz pierwszy zauważyłam Deana Cole’a na korytarzu w przerwie między lekcjami trygonometrii i literatury angielskiej, wiedziałam, że będzie on dla mnie kimś więcej niż tylko chłopakiem, w którym zadurzyłam się w szkole. Gdybym go miała, nie puściłabym go. A to już samo w sobie było niebezpieczne i nie mogłam sobie pozwolić na takie myślenie.
Widzicie, mój zegar tyka szybciej niż u innych. Nie urodziłam się taka jak reszta.
Jestem chora.
Czasami pokonywałam chorobę.
Czasami ona pokonywała mnie.
Ulubiony kwiatuszek wszystkich zaczynał więdnąć, ale nie chciał opaść na ich oczach.
Poza tym tak było lepiej. Tak zdecydowałam, gdy Millie go całowała, a on na mnie patrzył. Rzeczywistość stała się zbyt skomplikowana, zbyt bolesna i chciałam od niej uciec.
Dlatego patrzyłam, jak moja siostra i jedyny facet, na widok którego moje serce zaczynało bić szybciej, zakochiwali się w sobie.
Moje płatki opadały jeden po drugim.
I chociaż wiedziałam, że ta historia nie skończy się szczęśliwie, nie mogłam przestać się zastanawiać… czy mogłam zaznać szczęśliwego zakończenia, nawet jeśli na krótką chwilę?
***