Читать книгу Kuba i Mela dają radę - Maciej Orłoś - Страница 6

RZESZÓW

Оглавление

Lubię wakacje, a najbardziej lubię wakacje nad morzem. Kiedy skończyłem czwartą klasę i zdałem (bez problemów, średnia 4,6 – prawie czerwony pasek) do piątej, pojechaliśmy z rodzicami nad morze. My, to znaczy ja i moja siostra Mela, która zdała do drugiej klasy (też bez problemów). Opowiem wam, jak jednego dnia poszliśmy z rodzicami na spacer po plaży. Pogoda była słaba – dlatego poszliśmy „na spacer po plaży”, a nie „na plażę”. Bo gdyby było słońce, upał i tak dalej, poszlibyśmy po prostu na plażę, jak wszyscy, ale słońca nie było, więc poszliśmy nie na plażę, tylko na spacer. Na spacer po plaży. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale wiadomo, o co chodzi. Nie padało, ale były chmury i niezbyt wysoka temperatura. Dlatego mama kazała mi założyć sweter i kurtkę nieprzemakalną. Trochę bez sensu, bo to jednak lato, a nie jesień, ale z mamą nie ma dyskusji. To znaczy można próbować, ale i tak nic z tego nie wynika – i tak jest tak, jak ona chce. Na spacerach na ogół jest nudno, ale tym razem nie nudziliśmy się wcale, bo była ciekawa rozmowa. A zaczęło się od tego, że jak już byliśmy na plaży i zaczęliśmy ten cały spacer wzdłuż brzegu, i zaczynało wiać nudą, to nagle Mela powiedziała tak: „A jaki jest ten Rzeszów?”. Początkowo nawet nie zwróciłem uwagi na to pytanie, bo właśnie szukałem płaskiego kamyka, żeby puścić kaczkę (morze było spokojne i można było próbować; nie jestem w tym mistrzem, ale uczę się – od taty, który puszcza świetne kaczki, typu pięć, sześć i nawet więcej odbić), ale po chwili dotarło do mnie pytanie Meli i stwierdziłem, że przecież jest kompletnie bez sensu. I już miałem to skomentować, ale tata mnie uprzedził:

– A dlaczego pytasz o Rzeszów, Meluniu? – zapytał.

– A co, nie można zapytać o Rzeszów? – odparowała Mela. Co jak co, ale pyskata to ona jest.

– Tylko grzecznie, Melciu, dobrze? – wtrąciła się mama.

– Można, oczywiście, ale dlaczego pytasz akurat o Rzeszów? – kontynuował tata.

– No właśnie – powiedziałem. – Co ma Rzeszów do morza?!

– Nie wtrącaj się! – wrzasnęła Mela. – Pytam rodziców, nie ciebie, głupku!

– Sama jesteś głupkiem, debilko! – odgryzłem się, bo nie będę jej odpuszczał!


– Uspokójcie się! – powiedział tata.

– To ma być miły spacer, a nie kłótnie od razu na początku! – dodała mama.

Pokazałem Meli język, ale chyba nie zauważyła. Przez chwilę szliśmy w ciszy i już miałem rzucić patykiem w stronę kilku mew, które spacerowały po plaży blisko nas, gdy nagle moja siostra postanowiła kontynuować temat.

– No to jaki jest Rzeszów? – zapytała. Ona to potrafi zamęczać człowieka.

– Ale dlaczego pytasz o Rzeszów, może chodzi ci o Gdańsk? – powiedział tata. – Jesteśmy blisko Gdańska, który jest dużym miastem nad morzem.

– Nie, nie chodzi mi o Gdańsk, tato! Pytam o Rzeszów, przecież mówię wyraźnie – Rzeszów.

– Ale Rzeszów jest bardzo daleko stąd. Rzeszów leży po drugiej stronie Polski, więc nie rozumiem, dlaczego nagle pytasz o Rzeszów – cierpliwie tłumaczył tata i miał rację.

– Mela nie ma jeszcze geografii w szkole, więc w sumie można zrozumieć, że jej się miasta mylą – powiedziałem, bo to prawda.

– Nie wtrącaj się! Czy ja pytam ciebie?! – znowu krzyknęła Mela, a mama znowu powiedziała:

– Spokój, nie krzyczcie, to ma być miły spacer, poza tym nie jesteśmy sami na tej plaży!

– Tato, czy ja się mogę dowiedzieć, jaki jest Rzeszów? – zapytała Mela (uparta osóbka, nie ma co).

– No dobrze, powiem ci – tata zachowywał kamienny spokój – Rzeszów to spore miasto na Podkarpaciu, całkiem ładne, z pięknie odnowionym starym rynkiem.

– Aha – powiedziała Mela i nie miała już więcej pytań, więc znowu przez chwilę szliśmy w spokoju i w ciszy. I chyba wszyscy myśleliśmy o tym Rzeszowie i o pytaniach Meli.

– A powiesz mi, dlaczego pytałaś o Rzeszów? – tata po chwili wrócił do tematu.

– Bo tak. Bo chciałam wiedzieć – odpowiedziała Mela.

– A, no chyba że tak – powiedział tata, po czym podniósł z piasku płaski kamień i puścił superkaczkę, z co najmniej pięcioma odbiciami.

Już chciałem też znaleźć jakiś fajny płaski kamień i spróbować puścić kaczkę, ale pomyślałem, że nie mogę tak zostawić tej sprawy Rzeszowa.

– A nie rozumiesz, Melanio (starałem się być uprzejmy), że w ogóle nie rozumiemy, dlaczego nagle zamęczasz nas pytaniami o Rzeszów?! Może byś łaskawie jednak wytłumaczyła, dlaczego tak dopytujesz się o Rzeszów! Masz chłopaka z Rzeszowa? – tak powiedziałem, całkiem zgrabnie, nie? I zacząłem się śmiać, bo to wszystko było śmieszne, jak nie wiem co.

– Nie mam chłopaka z Rzeszowa, w ogóle nie mam żadnego chłopaka! – zaczęła krzyczeć Mela. – Mamo! Dlaczego on jest taki okropny?!

– Możesz coś z nimi zrobić? – powiedziała mama do taty. – To jest nie do wytrzymania, to miał być miły spacer!

Tata nie wiedział, co ma powiedzieć, więc postanowiłem jeszcze podokuczać tej mądrali:

– Mela ma chłopaka z Rzeszowa, Mela ma chłopaka z Rzeszowa! – krzyczałem sobie i biegałem dookoła Meli, a ona zaczęła płakać. No, jak ona płacze, to na ogół udaje, niezła z niej aktorka, więc się tym nie przejąłem i dalej biegałem dookoła mojej siostruni i krzyczałem, że ma chłopaka z Rzeszowa…

Kuba i Mela dają radę

Подняться наверх