Читать книгу Wyśniona miłość - Magda Kaczmarczyk - Страница 6

Rozdział III

Оглавление

Agata nie mogła się doczekać soboty, ale postanowiła nie dzwonić do Mirelli do piątku. Grzecznie uczyła się do matury i skupiła się na tym, żeby ją zdać. Gdyby powinęła jej się noga, to musiałaby się pożegnać ze szkołą psychotroniczną. W piątek rano nie mogła już wytrzymać i o dziesiątej zadzwoniła do Mirki.

– Halo – odezwał się zaspany głos.

– Cześć, tu Agata, obudziłam cię?

– Tak, ale nie szkodzi, coś się stało?

– Nie, nie – Agacie zrobiło się głupio, że dzwoni tak rano. – Chciałam się tylko zapytać, o której spotkamy się jutro. Byłam przekonana, że jesteś w pracy.

– Wzięłam wolne, przeziębiłam się i chciałam to wyleżeć – odpowiedziała Mirka.

– Aha – Agata posmutniała. – W takim razie skoro jesteś chora, to nici z naszego jutrzejszego spotkania.

– Nie, spokojnie, już mi lepiej – uspokoiła ją Mira. – Wczoraj czułam się kiepsko, ale nie wychodzę z domu więc myślę, że do jutra mi przejdzie. Możemy się umówić o trzynastej przy szkole albo przyjedź do mnie i pojedziemy razem.

– Chyba wolę do ciebie przyjechać – przyznała Agata. – Nie chcę wyczekiwać przed szkołą, a poza tym będę miała od rana zajęcie, przyjazd do ciebie troszkę mi zajmie. Mogę być u ciebie o dwunastej? – zapytała Agata z prośbą w głosie.

– Och, ale ty jesteś niecierpliwa – zaśmiała się Mirella. – Dobra, niech będzie. Jutro o dwunastej u mnie.

– Dzięki, buziaczki – powiedziała Agata.

Myślała, że o tej godzinie jest sama w domu, ale usłyszała jakiś hałas dobiegający z pokoju Maćka, więc poszła tam. Drzwi były zamknięte, zapukała.

– Proszę – powiedział Maciek.

Agata weszła i zobaczyła, że Maciek razem z Edim grzebią coś w komputerze.

– Cześć piękna – przywitał ją Edi, jak zwykle śliniąc się na jej widok.

Agata machnęła mu ręką na przywitanie.

– Co tam, laska? – odezwał się Maciek przyglądając się siostrze.

Agata wzruszyła ramionami.

– Nic – odpowiedziała. – Myślałam, że nikogo nie ma. Co robicie?

– Pracę na zajęcia – powiedział Maciek.

– Może czegoś potrzebujesz? – zapytał Edi usilnie starając się zmienić swój skrzeczący głos na uwodzicielski.

– Od ciebie niczego – odpowiedziała. W zasadzie lubiła Krzyśka, ale męczyło ją jego zachowanie, tym bardziej, że jego wygląd pozostawiał wiele do życzenia. Edi był niskim grubaskiem z kaprawymi oczkami i dużym, czerwonym nosem. Bez przerwy robił jakieś uwagi seksualne, które były kompletnie nie na miejscu. Chociaż był w wieku Maćka, wyglądał staro i niestety widać było po nim, że nie stroni od alkoholu. Wszelkiego rodzaju amory w wykonaniu Ediego były po prostu niesmaczne. Agata starała się być dla niego miła, ponieważ zdawała sobie sprawę, że nawet Edi ma uczucia, ale czasami było to ponad jej siły. Czasami śmiała się z niego, a czasami na niego wkurzała. Teraz była myślami w nowej szkole, więc złościło ją wszystko, na czym musiała skupić uwagę.

– Co jest, mała? – Maciek przyjrzał się jej uważnie.

– No właśnie, co jest mała? – Edi świetnie się bawił, gdy widział, że Agata jest na niego zła, chociaż w głębi duszy było mu przykro, że nie bierze poważnie jego zalotów. Krzysiek był zakochany w Agacie od kilku lat, patrzył na nią z uwielbieniem, które czasem maskował chamskimi żartami i wygłupami. Poza tym był najlepszym kumplem jej brata, a Maciek nawet nie chciał słyszeć o tym, że Edi umawiałby się z jego siostrą. Zresztą i tak ostatnie słowo należało do Agaty, a ta zupełnie nie była zainteresowana kolegami brata. Krzysiek był w siódmym niebie, gdy Maciek zabierał Agatę na imprezy, ale niestety robił to sporadycznie. Mimo, że byli bardzo zżytym rodzeństwem, to każde z nich miało swoje towarzystwo.

Maciek spojrzał surowo na kolegę i wstał z krzesła. Podszedł do Agaty i wypchnął ją delikatnie z pokoju, wyszedł za nią i zamknął drzwi.

– Co się dzieje? – zapytał, gdy miał już pewność, że Edi ich nie słyszy.

– Wszystko w porządku – wzruszyła ramionami Agata.

– Dobra, nie chcesz mówić, to nie – Maciek dał sobie spokój. – Dzisiaj będę cały dzień pracował z Edim na kompie, bo mamy dużą pracę do zrobienia, a ty, co będziesz robiła?

– Może się trochę pouczę – Agacie trudno było zebrać myśli.

– Ja biorę się za swoją robotę, a ty za swoją – powiedział Maciek i otworzył drzwi do swojego pokoju. – Zjedz śniadanie cherlaku – uśmiechnął się do Agaty i zniknął w pokoju.

Agata weszła do kuchni i zaczęła grzebać w lodówce. Na nic jednak nie miała ochoty. Chciała tylko, żeby ten dzień jak najszybciej się skończył, ale nie mogła przyspieszyć czasu. Na szczęście zadzwonił jej telefon.

– Ekstra – pomyślała – przynajmniej będzie parę minut do przodu. Wpadła do swojego pokoju i złapała telefon w ostatniej chwili. – Halo?

– No cześć, już miałam się rozłączyć – usłyszała w telefonie głos Beaty. – Bardzo jesteś dzisiaj zajęta? – zapytała.

– W ogóle – szczerze odpowiedziała Agata. – Snuję się jak cień po domu i szukam szczęścia.

– To super – ucieszyła się Beata. – Wybrałabyś się ze mną na zakupy? Jutro mamy z Leszkiem wesele jego kuzynki i pomyślałam, że kupię sobie coś wystrzałowego.

– Jasne, nie ma problemu – zgodziła się Agata, chociaż bez entuzjazmu.

Zakupy z Beatą nie należały do przyjemności, ze względu na skrajnie różne gusta przyjaciółek. To co Beata uważała za „wystrzałowe”, Agata miała za doskonałe do pielenia i to za domem, broń Boże od strony ulicy, bo jeszcze by ją ktoś w tym zobaczył. Dawno stwierdziła, że zakupy z Beatą mają ją nauczyć tolerancji i cierpliwości i traktowała je wyłącznie szkoleniowo, to znaczy kompletnie bez emocji. Gdyby je miała, to musiałaby związać koleżankę, rozebrać ją i ubrać po swojemu. Czasami opadały jej ręce, gdy Beata dobierała dodatki, ale gdy pewnego razu usłyszała jak narzeczony Beaty (wyglądającej jak koczkodan) mówi jej, że wygląda pięknie, po prostu odpuściła sobie wszelkie uwagi.

– To o której się spotykamy? – zapytała Beata.

– Może za godzinę w Galerii Centrum? – zaproponowała Agata.

– Wolałabym jechać do Galerii Mokotów.

– Dobra, spotkamy się w Centrum w McDonaldzie i pojedziemy do Mokotowa, ok?

– Super, dzięki – ucieszyła się Beata i rozłączyła się.

– Może ja też sobie kupię coś fajnego – powiedziała do siebie Agata i poszła szybko się ogarnąć. Wychodząc krzyknęła do Maćka, że wychodzi i już jej nie było. W Centrum była trochę wcześniej, postanowiła więc zjeść śniadanie. Poszła do McDonalda. W zasadzie była wdzięczna Beacie, że wymyśliła te zakupy. Jedząc i rozmyślając nad swoim cudownym życiem, wprawiała się w coraz większą euforię. Gdy przyszła Beata, zastała przyjaciółkę uśmiechniętą i gotową stawić czoła wszelkim wyzwaniom.

W Galerii Mokotów rozpoczęły zakupy od zjedzenia loda i wypicia dużej kawy. Potem Beata biegała od sklepu do sklepu i usiłowała znaleźć coś „szałowego”. Agata chodziła spokojnie i oglądała nowe kolekcje szukając czegoś dla siebie. Beata myślała o zakupie nowej sukienki, Agata raczej o swetrach, może o fajnych spodniach. Po dwóch godzinach łażenia Agata przestała zajmować się ubraniami, a zaczęła przyglądać się ludziom. Pomyślała sobie, że każda z tych osób ma jakieś problemy i chętnie poszłaby do wróżki, która pomogłaby im je rozwiązać.

– Beata – zwróciła się do koleżanki – czy gdyby w Galerii był gabinet wróżki, to poszłabyś sobie powróżyć, tak dla jaj? – zapytała.

– No nie wiem – Beata skrzywiła się marszcząc nos i obnażając zęby – wiesz jaki mam stosunek do wróżenia.

– Rozumiem – Agata nie dawała za wygraną – ale gdybyś miała wybierać, to czy prędzej zdecydowałabyś się na wróżkę w Galerii, czy w prywatnym gabinecie?

– Jeśli już miałabym wybierać, to wolałabym iść do Galerii – stwierdziła Beata. – Wiesz, w takim miejscu mniej serio traktujesz takie rzeczy, bardziej jako zabawę – tłumaczyła robiąc dziwne miny. Agata pokiwała ze zrozumieniem głową.

Snuły się alejkami, oglądając wystawy sklepowe. Nagle Agata zobaczyła dziwnie znajomą postać w oddali. Przez chwilę nie mogła skojarzyć skąd ją zna, ale po chwili ją olśniło.

– Beata zobacz – szturchnęła koleżankę – widzisz tego faceta przy Reserved, tego wysokiego w czarnym płaszczu?

– Widzę – powiedziała Beata po chwili. – Niezłe ciacho – Dodała spoglądając znad okularów.

– To jest właśnie Piotr, ten wróż i terapeuta, znajomy Mirelli – oznajmiła Agata.

Beata gwizdnęła.

– No kochana, to ja się nie dziwię, że się tak interesujesz tą szkołą – powiedziała – skoro tam uczą tacy nauczyciele, może sama tam pójdę.

– Nie wygłupiaj się – obruszyła się Agata. – Zobacz – znowu szturchnęła Beatę. Ze sklepu wyszła młoda dziewczyna, wzięła Piotra za rękę i pociągnęła za sobą. Piotr roześmiał się i dał się zaciągnąć do sklepu.

– No proszę – powiedziała Beata z przekąsem – widzę, że korzysta w pełni ze swojej urody.

Agata posmutniała. Mirka przedstawiała Piotra jako porządnego, miłego i ciepłego faceta. Wyglądało, że nic z tego, co mówiła, nie było prawdą. Dla Agaty nie był ani miły, ani ciepły, a teraz się okazało, że nie jest nawet porządny. Może po prostu Mirka takim chciała go widzieć.

– Co się stało? – zapytała Beata – Chyba nie jesteś zazdrosna?

– Nie, coś ty – oburzyła się Agata. – Przecież ja prawie nie znam tego gościa, tylko tak się zastanowiłam, że kawał z niego drania. Mirella miała o nim bardzo dobre zdanie, ale może on się tak kreuje, a naprawdę jest zupełnie inny.

– Z pewnością – przyznała Beata. – Powiesz o tym Mirelli?

– Jasne – przytaknęła Agata – niech wie, co to za palant.

– Co teraz robimy?

Agata wzruszyła ramionami.

– To twoje zakupy, masz wszystko, co chciałaś? – zapytała wiedząc, że Beata niczego nie kupiła.

– Nie wkurzaj mnie – odpowiedziała Beata. – Tyle tu sklepów i nic nie ma.

– A ty wiesz w ogóle czego chcesz? – zapytała Agata.

– Właściwie to nie – przyznała Beata. – Proszę cię, pomóż mi coś wybrać, żebym na tym weselu wyglądała super.

– Dobra, chodźmy do H&M, może tam coś ci wyszukamy – Agata pociągnęła Beatę w stronę sklepu. Nie chciała już dłużej stać na środku, bo bała się, że wyjdzie Piotr ze swoją panienką i ją zauważy. W dodatku mógł ją poznać.

W H&M Agata wybierała ubrania dla Beaty, a ta oczywiście marudziła.

– Posłuchaj – Agata w końcu straciła cierpliwość – idź do przymierzalni i poczekaj tam na mnie. Wybiorę ci parę rzeczy i przyjdę, rozumiesz!?

Beata bała się sprzeciwić przyjaciółce i poszła bez gadania.

Agata wybrała kilka sukienek i chwilę później była już z Beatą. Oczywiście nic z wybranych rzeczy nie przypadło Beacie do gustu, ale gdy zaczęła je przymierzać zmieniła zdanie. Agata do każdej sukienki inaczej upinała jej włosy, a także dawała rady na temat makijażu. Z zadowoleniem stwierdziła, że gdyby Beata trochę bardziej o siebie zadbała, to mogłaby wyglądać całkiem nieźle. W pewnym momencie w przymierzalni zrobiło się zamieszanie, przyszło kilka osób i zrobiła się mała kolejka. Dziewczyny nie przejmowały się tym, ale gdy zrobiło się dość głośno zaczęły przysłuchiwać się rozmowie.

– Nie Marika, nie kupię ci tego, nawet nie przymierzaj – odezwał się męski głos, miękki, ale stanowczy.

– Oj tato, proszę cię – jęczała dziewczyna.

Agata z Beatą słuchały zaciekawione co będzie dalej. Teraz za nic w świecie nie wyszłyby z przymierzalni.

– Nie i to jest moje ostatnie słowo – męski głos był bardzo zdecydowany. – Przecież matka najpierw zabiłaby mnie, a potem ciebie, gdybyś jej to pokazała – wyjaśnił.

– To jej tego nie pokażę – nastolatka wyraźnie nie dawała za wygraną. – Proszę, tato. Dziewczyny w przymierzalni parsknęły śmiechem.

– Ciekawe o co tyle krzyku – szepnęła Agata. – Chodź zobaczymy czego tatulek nie chce kupić.

– Nie kochanie, jesteś za młoda na takie stroje – tata był nieugięty.

– Idziemy – powiedziała Agata i otworzyła drzwi przymierzalni. Jej oczom ukazał się Piotr, we własnej osobie. Wśród przeróżnych zapachów przebił się cudowny zapach jego perfum. Agata wciągnęła powietrze nosem i napawała się tym zapachem.

– No wychodź – Beata popchnęła Agatę, która zamarła w bezruchu. Gdy zobaczyła, kto przed nimi stoi, również zamarła.

Trudno powiedzieć, które z nich było bardziej zaskoczone tym spotkaniem. Pierwszy otrząsnął się Piotr.

– Dzień dobry – powiedział i uśmiechnął się.

– Dzień dobry – odpowiedziała Agata.

Na korytarz z przymierzalniami wpadła dziewczyna, którą wcześniej Agata widziała z Piotrem.

– Odłożyłam – warknęła – ale chcę żebyś wiedział, że cię nie lubię – powiedziała i przepchnęła się do przymierzalni, którą zwolniła Beata.

Piotr wzruszył ramionami i zrobił minę w stylu: trudno, jakoś to przeżyję, Agata uśmiechnęła się do niego ze zrozumieniem, kiwnęła głową na pożegnanie, przeszła obok i wyszła z korytarza przymierzalni. Za nią bez słowa szła Beata. Idąc pomiędzy ciuchami, Agata odwróciła się do koleżanki.

– I co, namyśliłaś się co kupujesz? – zapytała.

Beata kiwnęła głową, nie mogąc wydobyć z siebie słowa.

– Dlaczego mnie z nim nie poznałaś? – wyrzuciła wreszcie z siebie.

Agata spojrzała na nią zdziwiona.

– A po co miałabym to robić? – zapytała – Przecież sama dopiero go poznałam. To nie jest mój znajomy, tylko Mirelli.

– Ale z ciebie małpa – Beata pokiwała głową. – Taki facet – westchnęła.

– Weź przestań, bo pomyślę, że mówisz serio – Agata nie potrafiła ukryć zdziwienia. – A co z twoim Lesiem?

– Oj tam – Beata machnęła ręką – pomarzyć nie wolno? – wzruszyła ramionami i poszła do kasy, zostawiając Agatę z tyłu.

Agata zanurkowała między półki i wieszaki w nadziei, że znajdzie coś dla siebie. Chwilę później zobaczyła córkę Piotra, a po chwili i jego, wychodzących z korytarza przymierzalni. Ucieszyła się, że nie poszła z Beatą do kasy, bo tam właśnie skierowali się ci dwoje, a ona w tym czasie mogła się swobodnie przyjrzeć tej dziewczynie. Marika była bardzo ładną dziewczyną, ale trudno było ocenić ile ma lat, równie dobrze mogła mieć trzynaście jak i szesnaście. Miała krótkie czarne włosy, sterczące każdy w inną stronę, ciemne oczy i dość ciemną karnację, albo opalała się na solarium. Uroku dodawał jej zadarty śmiesznie nosek, którego na pewno nie odziedziczyła po tatusiu. Pomimo tego, że była ładna, nie sprawiała wrażenia miłej, raczej bardzo roszczeniowej. Była ubrana na sportowo, ale modnie, widać było, że ubrania ma z wyższej półki.

– Tatuś dba o córeczkę – mruknęła Agata do siebie. – O siebie zresztą też – Dodała, kierując swoją uwagę na Piotra.

Beata już zapłaciła i szła alejką rozglądając się za Agatą. Ta wyrosła jej jak spod ziemi.

– O matko, ale mnie przestraszyłaś – powiedziała Beata.

– Czy już masz wszystko czego potrzebujesz? – zapytała rzeczowo Agata – Bo jeśli tak, to możemy iść coś zjeść albo spadamy stąd od razu.

– Nie jestem głodna, więc jeśli o mnie chodzi, to możemy jechać do domu – stwierdziła Beata.

– To super – zgodziła się Agata – ja też nie jestem głodna. Albo nie, poczekaj – Agacie coś się przypomniało. – Chodźmy do perfumerii, muszę się dowiedzieć, co to za perfumy.

– Ale jakie perfumy? – Beata nic nie rozumiała.

– Te, których używa Piotr – odpowiedziała Agata. – Są fantastyczne, zwróciłaś uwagę na ten zapach?

– Coś tam czułam – odpowiedziała. Niestety w kwestii perfum Beata była ignorantką. Było jej wszystko jedno czy używa Davidoffa, Rexonę czy podróbkę. Agata więc musiała liczyć wyłącznie na siebie.

Westchnęła i weszła do Douglasa. Na dziale męskim, po pierwszych dziesięciu zapachach po prostu straciła węch i wyszła ze sklepu.

Na przystanku dziewczyny musiały się rozstać, bo jechały w różne strony.

– Życzę ci udanego wesela i zadzwoń do mnie w niedzielę, jak się wyśpisz – powiedziała Agata. – Aha i przypadkiem nie złap welonu – zastrzegła.

Beata uśmiechnęła się pod nosem.

– Czemu nie, może byłoby ciekawie.

– Już ty lepiej nie kombinuj – zdążyła jeszcze powiedzieć Agata wsiadając do autobusu.

Gdy dojechała do domu, poczuła się bardzo zmęczona. Spojrzała na zegarek, była osiemnasta. Z rozpędu zamiast do swojego pokoju, wparowała bez pukania do pokoju Maćka. Zobaczyła, że Edi ciągle siedzi przy komputerze.

– Gdzie Maciek? – zapytała.

Edi spłoszył się tym nagłym wtargnięciem, ale po chwili starał się to zatuszować. Agata była zbyt zmęczona, żeby to wszystko zauważyć.

– Maciek wyszedł na chwilę, zaraz wróci – odpowiedział. – A czy ja ci nie wystarczę? – zapytał zalotnie.

Agata wzniosła oczy do góry i zamknęła drzwi. Drugie podejście było trafione, znalazła się w swoim pokoju. Stefan bardzo się ucieszył na jej widok i zaczął radośnie chlapać się w wodzie.

– Cześć Stef – Agata machnęła ręką w stronę żółwia w geście powitania – pewnie jesteś głodny biedaku – podeszła do akwarium, wzięła z półki suchą karmę i wrzuciła mu parę granulek. Żółwik łapczywie zaczął jeść.

– Nie hałasuj, Agatka idzie spać – powiedziała, zgasiła światło, położyła się na łóżku i przykryła kocem.

* * *

Obudziła się dopiero następnego dnia o siódmej rano. Cała była zdrętwiała, bo wczoraj położyła się przecież tylko na chwilkę, nie rozkładała łóżka ani nie rozbierała się. Nie przypuszczała nawet, że jest aż tak zmęczona, że prześpi całą noc. Zima była dla niej okresem, w którym ciągle chciało jej się spać. Nie potrafiła tego wytłumaczyć i nawet nie próbowała, poddała się temu i gdy tylko miała możliwość, odpoczywała. Spojrzała na godzinę i postanowiła nie rozkładać już łóżka. Poszła do łazienki, umyła się, zakręciła ręcznik na głowie i poszła do kuchni zrobić sobie kawę. Rodziców na szczęście nie było już w domu, zupełnie nie miała ochoty się z nimi spotykać, u Maćka było cicho, ale podejrzewała, że brat jeszcze śpi. Zrobiła sobie śniadanie, wypiła dwie duże kawy i zajrzała do szafy. Oczywiście po chwili stwierdziła, że nie ma się w co ubrać. Po dziesięciu minutach bezproduktywnego stania przy otwartej szafie, Agata zirytowała się sama na siebie.

– No i czego się tak stroisz, głupia – powiedziała do siebie – przecież to i tak wszystko jedno jak będziesz wyglądać. Wyciągnęła z szafy ulubione obcisłe, niebieskie jeansy, czarny t-shirt i sweter. O dziewiątej była już gotowa do wyjścia i strasznie ją korciło, żeby zadzwonić do Mirelli. Bała się jednak, że znowu ją obudzi i tym razem Mira się wścieknie. Po przemyśleniu, postanowiła podjechać do centrum i połazić po sklepach, a zadzwonić do Mirelli około jedenastej. Na szczęście czas minął jej szybko, kupiła sobie dwa swetry – jeden różowy, krótki z dekoltem w serek, a drugi pomarańczowy, dłuższy, ale z szerokim dekoltem. Gdy go przymierzała, sweter układał się tak, że zalotnie obnażał jedno ramię. Dopiero, gdy już za nie zapłaciła, zastanowiła się nad ich kolorami.

– Trudno, najwyżej będą leżeć w szafie – pomyślała i wybrała numer do Mirelli.

– Wiedziałam, że przebierasz nogami, żeby do mnie zadzwonić – przywitała ją koleżanka.

– Wyszłam z domu o dziewiątej, ciesz się, że od razu się do ciebie nie zwaliłam.

– Bardzo się cieszę – stwierdziła krótko Mirella. – To gdzie się spotkamy?

– Przyjadę do ciebie, jestem w centrum, więc za kilka minut będę.

Buźka.

Kilka minut później stanęła pod drzwiami Mirelli.

– Cześć kochana, wchodź. Chcesz się napić kawy?

– Jeśli mamy trochę czasu, to poproszę – powiedziała Agata. – Muszę ci koniecznie coś opowiedzieć o twoim Piotrze, tylko przysięgnij, że mu tego nie powiesz.

– Po pierwsze nie moim – westchnęła Mira – a po drugie, nie opowiadam mu się z tajemnic moich koleżanek.

– Spotkałam się z nim wczoraj – powiedziała tajemniczo Agata.

– I co? – zaciekawiła się Mirella – Ja z nim nie rozmawiałam od naszego wspólnego spotkania, doszłam do wniosku, że lepiej poczekać.

– Dobrze zrobiłaś – stwierdziła Agata. – Poznał mnie i powiedział dzień dobry, ale tak miło i przyjaźnie.

– Aha, to dobrze – powiedziała Mira.

– Był z córką, a ja z koleżanką. Tylko zanim się dowiedziałam, że to córka, to pomyślałam, że to jego kochanka – przyznała się Agata.

– A ty co, strażnik moralności? – zaśmiała się Mirella.

– Niby nie – Agata się zawstydziła – ale mówiłaś, że on jest taki fantastyczny, opiekuńczy i tak dalej, a tu proszę, uczennica – kochanką. Trochę się zdziwiłam, to wszystko.

– Wiesz, każdy ma prawo do szczęścia, jakkolwiek głupio by to nie wyglądało z boku – stwierdziła filozoficznie Mirella.

Agata chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zauważyła, że koleżanka jest dziwnie drażliwa i nie bardzo chętna do obgadania Piotra, więc odpuściła sobie dalsze uwagi.

– Dobra, zbierajmy się – powiedziała w końcu Mirella, przerywając niezręczną ciszę.

Pięć minut później wyszły z domu. Agata zmierzyła Mirellę wzrokiem i westchnęła.

– Trzeba było dłużej się zastanowić, w co się ubrać – pomyślała, bo poczuła się jak uboga krewna. Mirella miała na sobie krótkie, fioletowe, sztuczne futerko, czarne obcisłe jeansy i długie czarne buty na obcasie. Agata w puchowej kurtce i trzewikach z futerkiem, lekko już przechodzonych prezentowała się mało elegancko.

– Dobra, nieważne – pomyślała dodając sobie otuchy – idę do szkoły, a nie na wybieg dla modelek.

– Zapomniałam ci powiedzieć – Agata zwróciła się do Mirelli, gdy już siedziały w autobusie – kupiłam sobie dzisiaj rano dwa swetry w kompletnie odlotowych kolorach. Teraz sobie pomyślałam, że to są kolory, w których ty chodzisz, a nie ja.

– A to ciekawe – stwierdziła Mirella. – Kupiłaś różowy i fioletowy?

– Nie, różowy i pomarańczowy – odpowiedziała Agata.

Mirella zaśmiała się.

– No to pięknie koleżanko, wreszcie coś się w tobie ruszyło.

– Jak mam to rozumieć? – zapytała obruszona faktem, że Mira się z niej śmieje.

– Wiesz, że w naszym ciele znajduje się siedem podstawowych czakr – zaczęła Mirella.

Agata kiwnęła głową twierdząco.

– I każda z tych czakr ma swój kolor. Na tej podstawie opracowano też terapię kolorami. Wiesz jakie kolory mają poszczególne czakry? – zapytała.

Agata skrzywiła się. Znowu poczuła się jak głupek. Kiedyś o tym czytała, ale oczywiście wyleciało jej z głowy.

– Nie szkodzi – Mirella jakby czytała w jej myślach – wszystkiego się nauczysz, masz dużo czasu. Mogę ci o tym opowiedzieć w kilku słowach jeśli chcesz – zaproponowała.

Agata znowu pokiwała twierdząco głową.

– Tak więc – zaczęła Mirella przybierając nauczycielski ton – pierwsza czakra ma kolor czerwony, druga pomarańczowy bądź różowy – różne są szkoły. Tak czy inaczej odpowiada ona za twórczość i seksualność, więc jeśli coś cię naszło na taki zakup to znaczy, że coś fajnego dzieje się na wysokości drugiej czakry. Ja kiedyś w ogóle nie ubierałam się na różowo ani na pomarańczowo, byłam niepewna siebie i czułam się mało kobieca. Gdy zrozumiałam i poczułam, że jest inaczej, zaczęłam się inaczej ubierać, ruszyłam swoją twórczość – Dużo mi dała ta szkoła, zwłaszcza pewności siebie. Teraz jak o tym myślę, to te dwa lata były mi potrzebne nie po to, żeby zostać wróżką, ale po to, żeby uwierzyć w siebie.

– Kurcze, ale masz super przemyślenia – Agata była pełna uznania dla koleżanki.

Mirella roześmiała się serdecznie.

– Bez przesady, zanim się obejrzysz, będziesz to wszystko wiedziała. Tak naprawdę, żeby to poczuć nie musisz kończyć żadnej szkoły, wystarczy, że trochę poczytasz, pomedytujesz i skupisz się na sobie. W każdym razie trzecia czakra ma kolor żółty, czwarta zielony, piąta niebieski, szósta indygo i ostatnia czakra jasnofioletowy, niektórzy mówią, że biały. No dobra, jesteśmy na miejscu, wysiadamy – Mirella podniosła się i ruszyła w stronę drzwi. Agata podreptała za nią.

– Wygląda dosyć zwyczajnie – Agata stanęła przed szkołą psychologii i psychotroniki. Był to po prostu stary, piętrowy dom przerobiony na szkołę. Gdyby nie tabliczka, nigdy nie zgadłaby, że to właśnie tutaj jest szkoła magii.

– A czego się spodziewałaś? – zapytała ze śmiechem Mirella – To nie Harry Potter tylko rzeczywistość. W środku też nie spodziewaj się niczego magicznego – Dodała.

Agata wzruszyła ramionami i szarpnęła drzwi wejściowe. Były ciężkie i złowrogo zaskrzypiały.

Agata uśmiechnęła się szeroko.

– No, przynajmniej tyle – powiedziała.

– Wariatka – odpowiedziała Mirella i wepchnęła ją do środka.

Faktycznie szkoła nie różniła się w środku wyglądem od liceum Agaty, ludzie, którzy kręcili się po korytarzu również wyglądali bardzo zwyczajnie. No, może wszyscy za wyjątkiem jednego człowieka, który wyszedł z sali wykładowej.

– Witam miłe panie – uśmiechnął się szeroko i rozłożył ręce w geście powitania.

– Witaj Piotrze – powiedziała Mirella podchodząc do niego. Pocałował ją jak zwykle w policzek.

Agata wyciągnęła rękę.

– Dzień dobry – powiedziała, gdy Piotr ściskał jej dłoń.

– Jeżeli chcecie, możecie porozglądać się trochę po szkole, ale najwięcej dzieje się w klasach – powiedział Piotr. – W tej sali – wskazał na drzwi, w których się pojawił – możesz dowiedzieć się czegoś na temat kart klasycznych – zwrócił się już bezpośrednio do Agaty. – Jeżeli chcesz dziewczyny mogą ci nawet postawić karty, na piętrze w sali 12 dowiesz się więcej na temat astrologii i to w zasadzie tyle.

– A tarot, numerologia? – zapytała Agata.

– Niestety, na razie tylko ja mogę zaspokoić twoją ciekawość – uśmiechnął się Piotr. – Zazwyczaj robimy dzień otwarty dopiero w maju, w tym roku pierwszy raz zrobiliśmy w lutym ze względu na letnie kursy, ale moi uczniowie nie są jeszcze przygotowani ani z tarota, ani z numerologii. Jeżeli chodzi o karty klasyczne, to pozwoliłem wróżyć tylko dwóm dziewczynom, bo one są już na to gotowe. Z tego co wiem, to astrologię robią też dwie czy trzy osoby i to pod okiem nauczyciela.

– Nie wiedziałam – Agacie zrobiło się głupio. Piotr strasznie ją onieśmielał, ale może to była wina tych perfum, których zapach znowu poczuła.

– Skąd miałabyś wiedzieć – prychnęła Mirella. – Chodźmy już do tej sali, a przy okazji – Piotruś czy ja mogłabym się z tobą umówić na przyszły tydzień? Znowu potrzebuję, żebyś mnie postawił do pionu i chciałam się pochwalić swoimi osiągnięciami – Mirella uśmiechnęła się zalotnie.

Piotr roześmiał się.

– Zapraszam w takim razie do środka – otworzył drzwi i przepuścił dziewczyny przodem.

Agata weszła do sali i dech jej zaparło z wrażenia. Na ścianach były namalowane karty tarota, postaci były ogromne i to robiło wrażenie. Oprócz tego w sali stało mnóstwo gadżetów związanych z magią. Paliło się też dużo świeczek, a w powietrzu unosił się zapach kadzidełka. To wszystko nadawało sali bardzo magiczny wymiar. Mirella też była pod wrażeniem.

– No, no, no – pokiwała głową z uznaniem – całkiem nieźle panie profesorze – zwróciła się do Piotra – Rydwan, Mag, Głupiec, Sąd i Świat, nie przypuszczałam, że kiedyś to zrobisz.

– Zapomniałem, że nie byłaś tu po remoncie – powiedział Piotr. – Zacząłem to malować jakieś trzy lata temu, ale skończyłem dopiero w zeszłym roku.

– Sam to malowałeś? – Agata nie mogła wyjść ze zdumienia.

Piotr wzruszył ramionami.

– Tak wyszło – odpowiedział.

– To jest absolutnie fantastyczne, po prostu brak mi słów, żeby opisać to co widzę – stwierdziła.

Mirella roześmiała się.

– Mało jeszcze wiesz o Piotrze, mnie już nie zaskakują takie rzeczy, bo wiem na co go stać – powiedziała. – Ale szczegóły dopracowałeś po mistrzowsku – zwróciła się do Piotra.

– Inaczej malowanie tego nie miałoby sensu – stwierdził Piotr – ale to właśnie szczegóły zajęły najwięcej czasu.

– Co to za karta? – zapytała Agata wskazując na kartę przedstawiającą nagą postać otoczoną wieńcem. W rękach trzymała dwa kije, a w czterech rogach karty znajdowały się głowy lwa, byka, orła i ludzka bliżej nieokreślona.

Piotr uśmiechnął się.

– To Świat, numer 21, moja ulubiona karta.

– Wygląda bardzo szczególnie – stwierdziła Agata. – Co oznacza? – zapytała.

– Dla każdego oznacza co innego, to właśnie specyfika kart tarota – wyjaśnił Piotr.

– A co oznacza dla ciebie? – Do rozmowy wtrąciła się Mirella.

– Dla mnie jest to karta nadziei, malowanie jej zajęło mi najwięcej czasu i jest ona największa, bo dla mnie najważniejsza. W książkach na temat tarota można o niej przeczytać, że jest to istota androgyniczna czyli posiadająca cechy obu płci, dla mnie jest to zdecydowanie kobieta, ale pewnie dlatego, że jestem mężczyzną – zaśmiał się, chcąc uciąć już te swoje wywody. – Dobra, koniec tych opowieści, Agata jeśli chcesz sobie powróżyć, to zapraszam cię do Majki – wskazał na pucułowatą blondynkę, która siedziała za stołem – a ciebie moja droga – zwrócił się do Mirelli – zapraszam do mojego biurka. Spojrzę w kalendarz i wyznaczę ci termin egzekucji.

Mirella zaśmiała się i razem z Piotrem odeszli, zostawiając Agatę samą na środku sali. Agata poczuła, że robi jej się gorąco. Teraz, gdy wreszcie miała możliwość powróżenia sobie, obleciał ją strach. Majka uśmiechała się do niej przyjaźnie. Wreszcie Agata też się uśmiechnęła i poszła w jej stronę.

– Cześć, jestem Agata, Piotr powiedział, że możesz mi powróżyć – zaczęła śmiało.

– Proszę bardzo, siadaj, jestem Majka – przestawiła się dziewczyna. – Co chciałabyś konkretnie wiedzieć? – zapytała tasując karty.

– No, nie wiem – Agata poczuła się zbita z tropu – właściwie to wszystko.

– Dobrze – Majka wyglądała jakby taka odpowiedź w zupełności jej wystarczyła.– W takim razie rozłożymy karty na przyszłość, tylko na jaki okres czasu, pół roku, rok, trzy miesiące? – zapytała.

– Może na pół roku – powiedziała po chwili Agata.

– Ok. – Majka czuła się coraz pewniej widząc jak bardzo zagubiona jest Agata. Po chwili przestała tasować karty i położyła je na stole przed Agatą. Wcześniej wyciągnęła z talii kartę przedstawiającą damę kier. – To jesteś ty – powiedziała czując na sobie pytające spojrzenie. – Przełóż karty na trzy kupki, prawą ręką, do siebie – wyrecytowała.

Wyśniona miłość

Подняться наверх