Читать книгу Jeden wieczór w Paradise - Magdalena Majcher - Страница 6
2
ОглавлениеWprzeciwieństwie do zdecydowanej większości populacji na świecie Marianna uwielbiała zmywać. Robiła to niezwykle starannie i powoli. To był jej czas. Czas, gdy mogła spokojnie przemyśleć i przeanalizować swoje życie. Przeanalizować. Od miesięcy nie robiła nic innego, tylko analizowała. Swoją przeszłość oraz małżeństwo. Nie potrafiła wskazać momentu, gdy poczuła się nieszczęśliwa. Nie wiedziała, co się stało pomiędzy nią a Pawłem. Chyba po prostu dopadła ich proza życia. Marianna nie potrafiła przebywać dłużej niż pięć minut w tym samym pomieszczeniu co jej mąż. Nie mogła patrzeć na jego niechlujstwo, a nade wszystko nie potrafiła znieść jego oziębłości. Im dłużej się nad tym zastanawiała, tym częściej dochodziła do wniosku, iż Paweł zaczął ją irytować samą swoją obecnością, kiedy przestał dostrzegać jej kobiecość. Przy swoim mężu czuła się przezroczysta. Początkowo próbowała ratować gasnący płomień namiętności. Nowa fryzura, buty na wysokim obcasie, kusząca bielizna. Nic z tego. Już nawet nie chodziło jej o sam seks, ale o dotyk. Paweł po prostu przestał ją dotykać. Traktował jak obcą osobę. Mania podejrzewała, że mąż ma romans, ale szybko została pozbawiona złudzeń. Romans mógłby tłumaczyć zachowanie męża, jednak wszystko wskazywało na to, że przestał ją zauważać ot tak, po prostu, bez głębszej przyczyny. Gdyby Paweł miał kochankę, z pewnością nie chodziłby w dziurawych bokserkach i przetartych skarpetkach. Musiałby wtedy zainteresować się swoim wyglądem, tymczasem Marianna odnosiła wrażenie, że gdyby nie praca, kompletnie zaniechałby dbania o higienę. Czy zawsze taki był? Całkiem możliwe, ale kiedyś przynajmniej się starał. Od dłuższego czasu zachowywał się natomiast jak… Ech, szkoda gadać! Skojarzenia nasuwały się same – Mania i Paweł byli niczym stare, dobre małżeństwo. W dzisiejszych czasach piętnastoletni staż to już osiągnięcie, więc o ile przymiotnik „dobre” niekoniecznie oddawał naturę związku Dulewiczów, o tyle można było ich nazwać „starym” małżeństwem. Marianna zastanowiła się, jak to wyglądało w innych związkach z podobnym stażem. Czy można było tego uniknąć?
Właściwie nie mieli większych problemów. Kiedyś Mania próbowała porozmawiać z mężem o ich małżeństwie, ale ten szybko zakończył dyskusję. Wszyscy członkowie ich rodziny byli zdrowi, mieli co jeść, gdzie spać, na koncie udało im się odłożyć trochę oszczędności, pozostawali sobie wierni, w ich domu nie było żadnej patologii, takiej jak alkoholizm czy przemoc domowa. Więc o co tak naprawdę chodziło Mariannie? Czy seks był dla niej aż tak ważny? Natychmiast zrugała się w myślach. Oczywiście, że nie. Nie chodziło tylko o seks, chociaż jasne, że byłoby miło, gdyby mąż czasem miał ochotę na swoją żonę. Tymczasem odnosiła wrażenie, jakby tylko ona była zainteresowana intymną stroną ich pożycia. A raczej jej brakiem. Seks nie był źródłem, a raczej skutkiem ich problemów. Paweł nie dostrzegał w swojej żonie kobiety. W jego mniemaniu Marianna była przede wszystkim matką jego dzieci oraz gospodynią domową. Gdzieś po drodze jeszcze przynosiła do domu pieniądze, aby uregulować opłaty i przelać do banku kolejną ratę kredytu. Na tym kończyła się jej rola. Mania doszła do wniosku, że Paweł chyba najzwyczajniej w świecie nie potrzebował kobiety. Już nie. Potrzebował kogoś, kto zadba o dzieci i mieszkanie. Kogoś, kto poda obiad do stołu, wyprasuje koszulę. Nie rozumiał jej fanaberii i ciągłych narzekań. Jego rodzice żyli tak przez ponad czterdzieści lat, dlaczego więc oni mieliby być z tego powodu nieszczęśliwi?
Mania tymczasem pragnęła czegoś więcej. Po cichu godziła się na swoją rolę kury domowej, ale brakowało jej tego błysku w oczach męża. Podziwu i pożądania. Może była próżna, ale potrzebowała podobać się mężczyźnie. Chciała być doceniana, podczas gdy mąż zdawał się jej nie dostrzegać, a co dopiero mówić o fascynacji.
Starannie ułożyła naczynia na suszarce i wytarła mokre dłonie w ręcznik. Postanowiła porozmawiać z Anią i wyjaśnić, co córka robiła po zakończeniu roku, podczas gdy powinna być w domu. Po drodze zajrzała jeszcze do pokoju Mateusza, który właśnie rozgrywał decydującą bitwę superbohaterów. Zamknęła za sobą bezszelestnie drzwi i zapukała do Ani. Nie zdziwiła się, gdy odpowiedziała jej tylko cisza. Policzyła w myślach do pięciu i otworzyła drzwi. Nastolatka siedziała ze słuchawkami w uszach przed komputerem. Kiedy dostrzegła wchodzącą do pokoju matkę, speszona szybko zamknęła przeglądarkę internetową i spojrzała na Mariannę pytającym wzrokiem. Poprosiła córkę, żeby wyłączyła komputer, bo najwyraźniej czekała je dłuższa rozmowa. Ania westchnęła demonstracyjnie, ale bez słowa wykonała polecenie mamy.
– Kochanie – zaczęła Marianna spokojnie – chciałabym z tobą porozmawiać o zasadach panujących w tym domu. Myślałam, że wyraziliśmy się z tatą jasno. Według moich obliczeń najdalej po jedenastej powinnaś być w domu. Nie powiedziałaś, gdzie idziesz. Poczekaj! – zareagowała natychmiast, kiedy tylko dostrzegła minę nastolatki. – Nic nie mów! Pozwól mi skończyć. Nie zamierzam zamykać cię w czterech ścianach, po prostu martwię się o ciebie i chciałabym wiedzieć, co robisz. Abyśmy mogli ci zaufać, musisz wykazać się dojrzałością. Znikanie bez słowa z pewnością nie jest zbyt mądre. Więc – przeszła w końcu do sedna – dowiem się, gdzie byłaś?
Ania wzruszyła ramionami. Ten jakże wymowy gest doprowadzał jej matkę do szewskiej pasji. Czy ta dziewczyna na dobre zatraciła zdolność komunikacji? I co to w ogóle miało znaczyć? Tym ruchem okazywała kompletny brak szacunku.
– Ania, na litość boską! Rozmawiaj ze mną! – zażądała Marianna. – Gdzie dzisiaj byłaś? Której części pytania nie rozumiesz?
– Tu i tam – bąknęła dziewczyna pod nosem.
Mania z niepokojem zorientowała się, że nastolatka nadal dziwnie mówi. Chyba rzeczywiście była przeziębiona.
– Chcesz coś na ból gardła? – dopytywała.
Ania pokręciła głową.
– Co się z tobą dzieje? Jesteś chora? Dzisiaj nic nie zjadłaś, a przecież na obiad było twoje ulubione spaghetti – zauważyła całkiem sensownie.
– Nie byłam głodna – przyznała nastolatka.
Mania spojrzała na córkę z niepokojem. Dość tego! Jeśli Ania była chora, trzeba było ją zagonić do łóżka i podać aspirynę.
– Otwórz buzię i pokaż gardło – zażądała.
Ania zaprotestowała. Z tylko sobie znanych powodów pod żadnym pozorem nie zamierzała pokazać matce swojego gardła. Marianna uznała zachowanie córki za irracjonalne. Przecież nawet jeśli Ania miała chore gardło, ona nie zamierzała się na nią złościć. Niby dlaczego miałaby denerwować się na nastolatkę z powodu jej przeziębienia? Przez dłuższą chwilę próbowała zmusić córkę do otwarcia ust, aż ta w końcu skapitulowała.
Marianna wrzasnęła na widok tego, co zobaczyła.
– Co to jest?! – Nie dowierzała własnym oczom.
– Kolczyk – wyjaśniła rzeczowo dziewczyna.
– Przecież widzę, że nie kaktus! Skąd… kiedy… – Nagle zabrakło jej słów. – Kto ci to zrobił?!
– Spokojnie, mamo. To profesjonaliści – wyjaśniła Ania, sepleniąc. Teraz przynajmniej Mania rozumiała, skąd ta dziwna mowa u córki. – Zrobiłam to w salonie piercingu i tatuażu.
– Salonie piercingu i tatuażu? – powtórzyła bezmyślnie, po czym odzyskała zdolność myślenia. – PAWEŁ!!! Chodź tutaj szybko! Twoja córka ma kolczyk w języku!
Oczywiście Paweł nie pofatygował się do pokoju nastolatki. Mało tego, nawet nie ruszył się sprzed telewizora, więc Marianna uznała, że musi działać osobiście. Wtargnęła do salonu, który jednocześnie pełnił funkcję małżeńskiej sypialni, i oznajmiła zdziwionemu mężowi, że jego córka przebiła sobie język. Paweł zbladł.
– Jak to… przebiła sobie język? Czym?
– W salonie piercingu i tatuażu, o czym mnie właśnie poinformowała. Ma wielką dziurę w języku, a w samym jej środku obrzydliwy, metalowy kolczyk.
– Matko boska, po co jej to?! – Paweł był przerażony.
Marianna wzruszyła ramionami.
– Możesz sam ją o to zapytać.
W mieszkaniu Dulewiczów rozpętało się prawdziwe piekło, którego sprawcą, oczywiście, była piętnastoletnia Ania, a konkretnie – jej kolczyk w języku. Rodzice stanowczo zażądali, aby dziewczyna wyjęła tę wątpliwą ozdobę, a Ania równie stanowczo odmówiła. Ojciec zagroził, że odetnie jej kieszonkowe, na co córka zareagowała wzruszeniem ramion. Matka dała jej dozgonną karę na komputer, co również nie przekonało Ani. W końcu, po długich negocjacjach uzgodniono, że może zachować kolczyk na czas wakacji, ale do szkoły wróci już bez niego. Marianna nie do końca była zadowolona z takiego obrotu spraw, ale postanowiła odpuścić. Jakoś przecierpi te dwa miesiące, a potem pozbędzie się kolczyka z języka Ani raz na zawsze.
Marianna długo nie mogła zasnąć, przewracając się z boku na bok. Po drugiej stronie łóżka Paweł spał niczym niemowlę. Głośno chrapał, co również przyczyniało się do jej problemów ze snem. Ale to, co nie pozwalało jej pogrążyć się w objęciach Morfeusza, to przede wszystkim kryzys w małżeństwie i problemy z nastoletnią córką. Mania sama już nie wiedziała, jak rozmawiać z córką i mężem. Miała wrażenie, jakby nagle znalazła się w domu pełnym obcych, którzy pojawili się na miejscu Ani i Pawła. Jedynie Mateusz był ten sam, co zawsze.
Coraz częściej zastanawiała się, czy zadecydowała właściwie. Kiedy brała ślub, była w piątym miesiącu ciąży, więc nie miała dużej możliwości wyboru, ale przecież nikt nie zmusił jej do tego, żeby spotykała się wówczas z Pawłem i poszła z nim do łóżka. Z uczuciem żalu pomyślała o swojej najlepszej przyjaciółce, Natalii. Znały się od liceum, swego czasu były nierozłączne. Jakże inaczej potoczyły się ich losy. Natalia, owszem, spotykała się z chłopakami, ale do żadnego nie przywiązywała się na dłużej. Powtarzała, iż na stały związek przyjdzie jeszcze czas, a teraz zamierzała się bawić, studiować i wdrażać w życie swój pomysł na biznes. Wiedziała, czego chce, i miała jasno sprecyzowane cele. Nie chciała żyć tak jak większość społeczeństwa, od pierwszego do pierwszego. Tłumaczyła ze śmiechem zdziwionej Mani, że ślub, dziecko, owszem, ale dopiero, gdy zarobi pierwszy milion. Marianna nie wiedziała, na ile te zapewnienia okazały się prawdziwe, jednak bardzo dobra sytuacja materialna Natalii stała się faktem. Dziewczyna wykorzystała znajomości, dotacje z Unii, wzięła kredyt z banku i otworzyła aptekę. Zapytana, dlaczego zainwestowała właśnie w ten biznes, tłumaczyła, że ludzie zawsze będą chorować i potrzebować lekarstw. Mania pomyślała, że to nawet logiczne. Obecnie Natalia była właścicielką sieci aptek, zatrudniała ponad osiemdziesiąt osób i zarabiała naprawdę duże pieniądze. Pięć lat temu urodziła córkę, rówieśnicę Mateusza. Zdążyła już rozwieść się z ojcem Lilianki, gdyż, jak powtarzała, małżeństwo okazało się przereklamowane i zdecydowanie nie dla niej. Czy Natalia była szczęśliwa? Marianna nie potrafiła jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, chociaż były najlepszymi przyjaciółkami. Natalia kilka razy w roku wybierała się na egzotyczne wakacje, żeby odpocząć po ciężkiej pracy, mogła pozwolić sobie na zakupy w ekskluzywnych butikach, do pomocy przy wychowaniu córki miała sztab niań i opiekunek. A jednak… Mania odnosiła wrażenie, że Natalia czuje się samotna, chociaż przyjaciółka nigdy nie powiedziałaby tego głośno. W ciemnym pokoju, pogrążona we własnych myślach doszła do wniosku, że chyba lepiej jest być samotnym w czterech ścianach własnego domu, niż odczuwać ten rodzaj samotności, w pułapkę którego wpadła ona sama, Marianna. Samotności wśród ludzi. Można być z kimś od wielu lat w związku, a mimo to doświadczać odizolowania. Z tą myślą Mania w końcu zasnęła.
W sobotni poranek nieśmiało zapytała męża, czy mógłby zostać z dziećmi na kilka godzin po południu. Przez te nocne rozmyślania uświadomiła sobie, że dawno nie widziały się z Natalią. Najwyższa pora umówić się na kawę i poplotkować. Zanim jednak wyjęła telefon i zadzwoniła do przyjaciółki, upewniła się, czy Ania i Mateusz będą mieć opiekę. Córka właściwie mogłaby już zostać sama, chociaż istniało prawdopodobieństwo, że w tajemnicy przed rodzicami, podczas ich nieobecności może przebić sobie kolejną część ciała, na przykład pępek czy nos. Mateusz jednak był dzieckiem wymagającym stałej opieki. Marianna nie chciała ośmieszać się przed przyjaciółką, najpierw umawiając się, a później odwołując spotkanie lub przyprowadzając ze sobą zbuntowaną nastolatkę w pakiecie z rozwrzeszczanym fanem Lego Ninjago, dlatego w pierwszej kolejności porozmawiała z Pawłem. O dziwo, mąż nie zgłosił żadnych zastrzeżeń i zgodził się zostać z dziećmi bez zbędnego narzekania. Przyjaciółka zareagowała entuzjastycznie na propozycję spotkania. Obiecała, że oddzwoni za kilka minut, gdyż musiała sprawdzić dostępność swojej niani, która z reguły miała wolne soboty i niedziele. Po chwili potwierdziła spotkanie.
Marianna umówiła się z Natalią na szesnastą. Nakarmiła rodzinę, pozmywała naczynia i wyszła z domu. Jechała przez puste miasto. Od trzech dni termometry pokazywały powyżej trzydziestu stopni i powietrze zdążyło się już nagrzać. W takie dni Mania przeklinała swojego golfa za brak klimatyzacji. Musiała jeździć z otwartym oknem, co nie było aż tak uciążliwe do czasu, aż była zmuszona zatrzymać się na czerwonym świetle czy stać w korku. Gorący weekend i początek wakacji przyczyniły się do tego, że miasto sprawiało wrażenie całkiem wyludnionego.
Do kawiarni, w której umówiła się z przyjaciółką, Mania dojechała dziesięć minut przed czasem. Z reguły nie lubiła czekać sama w knajpie, ale tym razem wybrała klimatyzowane pomieszczenie. Upał skutecznie zniechęcał do przebywania na dworze. Natalia starym zwyczajem przybyła spóźniona o kwadrans. Marianna zdążyła się już nieźle wynudzić i wypić dwie filiżanki kawy.
Przyjaciółka wyglądała perfekcyjnie. Marianna poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Może gdyby wyglądała tak jak Natalia, Paweł by ją zauważał? Zawsze zastanawiała się, jak ona to robiła – łączyła życie zapracowanej bizneswoman z wychowaniem dziecka, a do tego znajdowała czas, żeby zadbać o siebie. Wiedziała, że ogromną rolę odgrywały pieniądze – Natalia miała ludzi od wszystkiego, ale Mania i tak w głębi serca szczerze podziwiała przyjaciółkę za świetną organizację czasu.
Przywitały się wylewnie. Nie widziały się od wielu tygodni. Był taki czas, kiedy były nierozłączne. Teraz spotykały się średnio raz, maksymalnie dwa razy w miesiącu, ale ich przyjaźń nie ucierpiała na tym. Nadal miały ze sobą bardzo dobry kontakt, a rzadkie spotkania nadrabiały długimi rozmowami telefonicznymi. Więź łącząca Mariannę i Natalię była jedną z tych wyjątkowych relacji, które nie zanikały, jeśli poświęcało się im mniej czasu.
– Strasznie cię przepraszam za spóźnienie! Niania miała być u mnie wpół do czwartej, przyjechała za dziesięć i sama rozumiesz, reakcja łańcuchowa – wytłumaczyła się Natalia. – To co, po kawce?
– Zdążyłam wypić dwie filiżanki, kiedy czekałam na ciebie. Mogłabym paść tu na zawał, gdybym skusiła się na trzecią, więc myślę, że połaszę się na gorącą czekoladę. Chociaż w taki upał… – zastanowiła się.
Natalia machnęła ręką.
– Gorzej być już nie może.
Poszła złożyć zamówienie. Po chwili wróciła do stolika, przy którym czekała na nią przyjaciółka. Usadowiła się wygodnie na fotelu, po czym wyjęła z torebki smartfona.
– Żeby nam nikt nie przeszkadzał! – wyjaśniła z uśmiechem i wyłączyła telefon. – W miejscach publicznych powinien być zakaz korzystania z komórek. Siedzisz z kimś w knajpie przy drinku, a twój rozmówca nagle ni stąd, ni zowąd sprawdza Facebooka! Koszmar.
Marianna jako jedna z nielicznych pośród jej znajomych oparła się popularności portali społecznościowych. Nie można jej było znaleźć na Facebooku i innych tego typu stronach. Nie odczuwała potrzeby, aby publicznie dzielić się ze wszystkimi swoim życiem. Uważała, że zachowania, o jakich mówiła Natalia, były niegrzeczne i nie do zaakceptowania, dlatego z całego serca popierała jej pomysł.
– Mnie telefon służy do wykonywania połączeń i wysyłania wiadomości – wyjaśniła przyjaciółce.
– I chyba zaczynam ci tego zazdrościć! Wstyd przyznać, ale ja też wpadłam w szpony uzależnienia. Idę do toalety na dłuższe posiedzenie i co zabieram ze sobą? Nie książkę, nie gazetę, a oczywiście telefon! – przyznała ze śmiechem Natalia.
Po kilku minutach przy ich stoliku pojawiła się kelnerka, przynosząc latte dla Natalii i gorącą czekoladę dla Marianny. Natalia zdecydowała się jeszcze zamówić szarlotkę na ciepło z lodami. Marianna uznała ten pomysł za doskonały i poszła w ślady najlepszej przyjaciółki.
Po chwili łapczywie pałaszowały przepyszny jabłecznik podany z gałką lodów stracciatella.
– Niebo w gębie! – przyznała Natalia z pełną buzią. – No, a jak tam na linii frontu? Ania nadal daje wam tak popalić?
– Wczoraj przebiła sobie język – wyznała zrezygnowana Mania.
– No co, idzie dziewczyna z duchem czasu! Daj jej trochę luzu, ma wakacje – zasugerowała przyjaciółka.
– Zgodziliśmy się w końcu, aby zostawiła to cholerstwo do końca sierpnia, ale później nie ma zmiłuj! Do szkoły wróci już bez tej, ekhem, ozdoby.
– No i dobrze! Nie pamiętasz, co wyprawiałyśmy, jak same byłyśmy młode? – uśmiechnęła się tajemniczo przyjaciółka.
– Wypraszam sobie. Nigdy nie przekłułam sobie języka ani innej części ciała! – zaprotestowała ze śmiechem Mania.
– Faktycznie, ale z pewnością tylko dlatego, że w tamtych czasach nikt nie słyszał o kolczykach w języku.
– Panicznie boję się igieł – przypomniała Marianna.
– No tak – potwierdziła Natalia. – To skutecznie wybiłoby ci z głowy ten pomysł.
– Gdybym, oczywiście, na niego wpadła.
– Oj, kochana, nie oszukuj się! – uśmiechnęła się szelmowsko Natalia. – Obydwie doskonale wiemy, po kim Anula odziedziczyła ten charakterek.
– Z Pawła też jest niezły gagatek! – zaprotestowała Mańka.
– Nuda. – Ziewnęła ostentacyjnie przyjaciółka.
Natalia nigdy nie przepadała za Pawłem. Już za czasów studenckich przepowiadała swojej przyjaciółce nudne, średnio satysfakcjonujące życie, jeśli Mania zdecyduje się związać z nim na stałe. Kiedy przyjaciółka podzieliła się z nią wiadomością o ciąży, Natalia nie odzywała się do niej przez trzy dni. Był to absolutny rekord w historii ich przyjaźni. W końcu zapewniła przyjaciółkę, że będzie ją wspierać, mimo że nie popiera jej wyboru. I bardzo chętnie zostanie matką chrzestną dziecka, które miało się urodzić. Właśnie z tego powodu Mańka nie podzieliła się z najlepszą koleżanką swoimi problemami małżeńskimi. Wstydziła się i nie chciała potwierdzić, że Natalia się nie pomyliła. Marianna miała trudny charakter. Nie potrafiła przyznać się do błędu. Wolała przemilczeć porażkę, niż podzielić się z innymi swoimi kłopotami. W końcu jednak nadszedł czas, że postanowiła schować dumę do kieszeni i szczerze porozmawiać z przyjaciółką o pułapce, w jaką wpadło jej małżeństwo.
– Masz rację, nuda – przyznała zrezygnowana. – Nuda, proza życia i rutyna. A na dodatek, moja droga, doszłam do wniosku, że chyba musiałam stać się transparentna, bo innego wytłumaczenia dla zachowania mojego męża nie widzę.
Natalia zdziwiła się wyznaniem przyjaciółki, ale nie dała tego po sobie poznać. Miała ochotę, tytułem wstępu, przypomnieć przyjaciółce swoje dobre rady sprzed kilkunastu lat, a przy okazji wygarnąć brak szczerości w tematach dotyczących małżeństwa Dulewiczów, jednak zrezygnowała z tego pomysłu. Nie chciała być złośliwa w stosunku do Mani. Znała ją od wielu lat, więc zdawała sobie sprawę, jak dużo musiało ją kosztować to wyznanie.
– Kochanka? – zasugerowała.
– Nie ma szans – powiedziała Marianna. – Musiałby przestać chodzić w dziurawych majtkach, a na to raczej się nie zanosi.
– No tak – przyznała Natalia. – Nie u wszystkich mężczyzn takie zachowanie można wytłumaczyć kryzysem wieku średniego i fascynacją młodymi dupami. Pawełek zawsze był jakiś… inny. No ale co, w ogóle się nie bzykacie?
– Ostatni raz… niech pomyślę – zastanowiła się Marianna. – W styczniu?
– O żesz ty… Przecież jest koniec czerwca! To ja nie jestem w stałym związku, a zaliczyłam satysfakcjonujący numerek w maju. Myślałam, że jak ma się faceta pod ręką, dwa razy w miesiącu to takie absolutnie minimum.
– Też tak myślałam – wyznała Mania. – Ale wiesz, tutaj wcale nie chodzi tylko o seks.
– A o co? – dopytywała przyjaciółka. – Mówisz mi, że nie sypiasz ze swoim mężem od pół roku, a potem stwierdzasz, że nie chodzi o seks? To o co chodzi?
Marianna zastanowiła się. Sama nie potrafiła określić źródła swoich problemów małżeńskich.
– Po prostu nie jestem szczęśliwa z Pawłem – wyjaśniła najprościej, jak potrafiła. – Wszystko jest takie mechaniczne, pozbawione uczuć. Sama nie wiem, co nas jeszcze łączy. Czy to nadal miłość? A może dzieci i przyzwyczajenie? Paweł dawno przestał dostrzegać we mnie kobietę. Jestem dla niego elementem krajobrazu. A przy okazji – sprzątaczką, kucharką, opiekunką do dzieci, praczką. Tak naprawdę nie rozmawiamy ze sobą. Wymieniamy jedynie podstawowe informacje o tym, co będzie na obiad, jak Ania zachowywała się w szkole, czy Mateusz był grzeczny w przedszkolu, gdzie pojedziemy na wakacje. Czasem wyjedziemy gdzieś na weekend, ale nie robimy tego dla siebie, raczej z poczucia obowiązku, no i żeby dzieci zobaczyły coś ciekawego. Sama nie wiem. Może wszystkie małżeństwa po piętnastu latach wspólnego życia tak egzystują…
– Nie mam pojęcia, jak wygląda życie innych ludzi – przerwała jej Natalia. – Ale to, o czym mówisz, jest straszne. Gdybym miała tak żyć, już dawno bym od niego odeszła.
– Natalia, ja nie żyję na takim poziomie jak ty – wyjaśniła Mania. – Nie stać mnie na samotne macierzyństwo. Poza tym nadal… Nadal wierzę w wartość małżeństwa i nie chcę komplikować dzieciom życia. Mają bezpieczny, stabilny dom. W zasadzie to nic się nie stało. Nic, co by tłumaczyło rozwód.
– A słyszałaś kiedyś o czymś takim jak niezgodność charakterów? – zapytała ironicznie Natalia.
– Nie chcę być produktem ubocznym czasów, w jakich żyjemy. Teraz nikt nie próbuje naprawiać tego, co się zepsuło, bo przecież zawsze można kupić coś nowszego, bardziej modnego.
Natalia wzruszyła ramionami.
– Takie czasy.
– No właśnie. A ja chcę wpoić moim dzieciom ponadczasowe, uniwersalne wartości.
– I dlatego zamierzasz męczyć się w nieszczęśliwym związku? – nie dowierzała Natalia.
– Każde małżeństwo przeżywa lepsze i gorsze chwile – usprawiedliwiła się Marianna.
– Jasne – przyznała Natalia. – Ale wtedy warto zrobić bilans zysków oraz strat i zastanowić się, których chwil jest więcej: lepszych czy gorszych.
– A ty jesteś szczęśliwa? – zapytała niespodziewanie Mania.
– Nie rozumiem, co to ma do rzeczy.
– Zastanawiałam się ostatnio nad tym. Nie mogłam w nocy spać i myślałam o tobie. Czy… czy lepsza jest samotność w czterech ścianach własnego domu, czy samotność w związku?
– Zdecydowanie zbyt dużo myślisz – uśmiechnęła się Natalia.
– Jesteś szczęśliwa? – powtórzyła pytanie Marianna.
Przyjaciółka nie odzywała się przez chwilę. Zastanawiała się, jak ująć w słowa swoje odczucia.
– Zdecydowanie jest mi lepiej teraz, kiedy jestem sama, niż gdy tkwiłam w nieudanym związku. Czy jestem szczęśliwa? A czym dla ciebie jest szczęście? Myślisz, że człowiek jest w stanie przeżywać szczęście bez doświadczania innych uczuć, takich jak strach, gniew, złość czy poczucie krzywdy? Czy szczęście czuje się przez dwadzieścia cztery godziny na dobę? Jeśli tym dla ciebie jest szczęście, nie, nie jestem szczęśliwa. Jak każdy człowiek mam też słabsze dni, kiedy ogarnia mnie bezsilność i odczuwam lęk przed nieznanym. Ale jeżeli pytasz, czy satysfakcjonuje mnie życie, jakie prowadzę, owszem, jestem zadowolona. Szczęście odczuwam… partiami.
Mania nie do końca oczekiwała takiej odpowiedzi. To, co powiedziała Natalia, było takie niejednoznaczne. Ale czy nie takie właśnie jest ludzkie życie? Raz przeżywamy lepsze, innym razem gorsze chwile, euforia miesza się ze smutkiem, radość wybucha, żeby za chwilę ustąpić miejsca złości. Najważniejsze, żeby być szczęśliwym… Przeważnie. Satysfakcja z życia – czy tym właśnie było szczęście? Wielu mędrców próbowało zdefiniować ten błogostan, jednak nadal nie podano jednoznacznej definicji szczęścia. Ilu ludzi, tyle sposobów na życie. Mariannę przerażał fakt, iż w wieku trzydziestu sześciu lat była jeszcze bardziej zagubiona, niż gdy miała lat dwadzieścia. Wtedy przynajmniej wiedziała, czego chciała. A teraz? Czuła się zmęczona i przytłoczona codziennością, pragnęła, aby ktoś ją dostrzegł i docenił. A konkretnie – jej mąż. Od lat tkwiła w związku, który nie przynosił jej satysfakcji. Jednocześnie nie chciała rozbijać rodziny, wierzyła w wartość małżeństwa i za każdym razem, gdy o tym myślała, dochodziła do wniosku, że w zasadzie nie stało się nic takiego, co dawałoby jej powód, aby zniszczyć życie najbliższych jej osób. Czuła, iż utknęła w martwym punkcie. Cokolwiek zrobi, ktoś będzie cierpiał. Przestawała wierzyć w cudowną odmianę. Jeszcze miała nadzieję, lecz rzeczywistość każdego dnia pozbawiała ją złudzeń. Były takie chwile, gdy miała ochotę spakować siebie oraz dzieci i odejść od Pawła. Odejść, ale dokąd? Do rodziców? To nie wchodziło w grę. Wynająć mieszkanie? Nie było jej na to stać. I co miałaby powiedzieć dzieciom? „Postawiłam wasze życie na głowie, bo czuję się nieszczęśliwa”?
Jej rozmyślania przerwał głos Natalii.
– Myślę, że musisz złapać dystans i oderwać się od codziennych problemów. Kiedy byłaś ostatnio na imprezie?
– Na imprezie? – powtórzyła zdziwiona Marianna.
– Tak właśnie myślałam. – Pokręciła głową z niezadowoleniem przyjaciółka. – Otworzyli w centrum świetny lokal. Nazywa się Paradise. Nie ma tam gówniarstwa, wystrój jest genialny, grają naprawdę dobrą muzykę i można tam spotkać interesujących ludzi.
Marianna chciała automatycznie odmówić, ale kiedy zastanowiła się nad tym dłużej, zdziwiona własnymi myślami stwierdziła, że to wcale nie jest taki zły pomysł.
– Okej, okej! – skapitulowała. – Ale to już po naszym powrocie z wakacji. Teraz będę musiała przygotować całą naszą rodzinę na wyjazd. Nie będę miała czasu na imprezy.
– Nie wywiniesz się – powiedziała ze śmiechem Natalia. – Będę twoim wrzodem na tyłku i nie odpuszczę ci, dopóki nie pójdziesz ze mną do klubu.