Читать книгу Punkt widzenia - Małgorzata Rogala - Страница 6
ROZDZIAŁ 3
ОглавлениеAgata przekręciła klucz w zamku, położyła w przedpokoju małą torbę podróżną i rozejrzała się w poszukiwaniu Borysa. Zajrzała do kuchni, a potem do sypialni, ale po zwierzaku nie było śladu.
– Kici, kici… Gdzie jesteś, urwisie? – zawołała, obchodząc mieszkanie. Zajrzała do kuchni i sypialni, a gdy stanęła w progu dużego pokoju, usłyszała rozpaczliwe miauczenie dobiegające z łazienki. Cofnęła się, włączyła światło i otworzyła szerzej niedomknięte drzwi. Znów zawołała. Miauczenie zabrzmiało tuż obok.
– Tutaj jesteś! – krzyknęła. – Rany, jak ci się udało tam wcisnąć? – Delikatnie wyjęła Borysa zza pralki i przytuliła do piersi. – Cały jesteś w kurzu. – Przesunęła dłonią po jasnej sierści. – Moja wina, dawno tam nie odkurzałam, ale sam rozumiesz…
W odpowiedzi Borys zaczął się wiercić i wyrywać, więc postawiła go na podłodze. Kot rzucił jej obrażone spojrzenie i wyszedł. Po chwili usłyszała dźwięk uderzającej o ścianę miski.
– Zgłodniałeś, co? – zawołała. – Nie trzeba było pakować się w miejsce, z którego nie potrafisz wyjść – doradziła i postanowiła najpierw wziąć prysznic. Później, owinięta ręcznikiem, włączyła płytę Emmy Shapplin i poszła do kuchni uruchomić ekspres. Krzątając się, zanuciła z wokalistką:
Zrobiła sobie dwie kanapki z żółtym serem, dorzuciła kawałek pomidora i napełniła filiżankę aromatycznym, czarnym napojem. Z talerzem usadowiła się na kanapie w dużym pokoju. Jedząc i słuchając muzyki, odbiegła myślami do zdarzeń poprzedniego dnia.
Po rozmowach z Moniką i Robertem przesłuchali dwóch pozostałych chłopaków, ale ich zeznania nie wniosły nic nowego do sprawy. Powtórzyli tylko, że „była jakaś kłótnia i Jagoda wyjechała”, ale oni nie znają szczegółów, ponieważ „słabo kontaktowali” po trwającej prawie do rana imprezie. Było już zbyt późno, by wracać do Warszawy, więc Górska i Tomczyk skorzystali z propozycji szefa gdyńskiej komendy i zostali na noc w Trójmieście. Poszli na długi spacer nadmorskim bulwarem, zjedli kolację w naleśnikarni na Świętojańskiej i przenocowali w służbowym mieszkaniu, którym dysponowała komenda w Gdyni. Rano wyruszyli w powrotną drogę i o jedenastej byli w Warszawie.
Żując kanapkę i popijając kawą, Górska analizowała zeznania Skowrońskich oraz przyjaciół Jagody i utwierdzała się w przekonaniu, że to wszystko, co usłyszeli, kompletnie się nie klei. Powtórzyła to od razu po wejściu do służbowego pokoju w komendzie stołecznej, gdy zobaczyła Tomczyka z Chudym, którzy siedzieli przed monitorem komputera i rozmawiali półgłosem.
– Nie sądzicie, że to wszystko jest dziwne? – powiedziała, kładąc kluczyki do skutera na swoje biurko.
– Jest – zgodził się Sławek. – Przed wyjściem z domu jeszcze raz przeczytałem reportaż Makowskiej, ten o zgwałconej dziewczynie. W ostatnim paragrafie dziennikarka wspomina, że zbierając materiały do książki, poprosiła Skowrońskiego o wypowiedź na temat wyroku. Sędzia powiedział, że nie będzie się tłumaczyć i zasugerował, żeby przeczytała uzasadnienie werdyktu. Makowska powiedziała, że czytała, ale chciała od niego czegoś więcej, słów bardziej osobistych. Gdy odmówił, spytała, czy gdyby zgwałcono jego córkę, również uważałby, że dwa lata w zawieszeniu to sprawiedliwy wyrok.
– Ostro! – Adam podszedł do szafy pancernej i wyjął grubą, tekturową teczkę.
– Noo…
– I co?
– Nic. Sędzia wykręcił się od odpowiedzi; powiedział tylko, że sprawa nie dotyczy jego córki i nie zamierza rozmawiać o swojej rodzinie. Makowska pisze, że wyprosił ją z mieszkania.
– Ściągnąłem dla was akta tamtej sprawy – oświadczył Chudecki i położył teczkę na biurku. Powęszyłem też trochę w sieci.
– Prawdziwy z ciebie skarb, Chudy – powiedziała Górska, otwierając dokumentację.
– Mam nadzieję, że nie tylko ty tak uważasz – mruknął.
– Czujesz się niedoceniony? – Spojrzała na niego z zastanowieniem. – Kawa?
– Robisz sobie, to zrób i dla mnie – odparł jak zwykle, flegmatycznym tonem, ignorując pierwsze pytanie. – Mówiłem już chyba, że jesteś jedyną osobą, jaką znam, która ma w pracy swój własny ekspres do kawy? Wszystkim znajomym o tym opowiadam.
– Mówisz to za każdym razem, gdy chcesz, żebym cię obsłużyła, ale dziś podlizywanie się nic ci nie da – rzuciła, kryjąc uśmiech. – Chcesz kawę, robisz sam, bo ja już piłam dwie. I powiedz, co jest w aktach. – Agata wyjęła notatkę dotyczącą zgłoszenia gwałtu, przekartkowała protokoły przesłuchań i obejrzała zdjęcia dokumentujące samobójczą śmierć nastolatki.
– Ofiara to Ida Więcek, w chwili śmierci miała siedemnaście lat. Co wiemy? Zaczęło się od tego, że rok przed samobójczą śmiercią została zgwałcona na imprezie walentynkowej. – Adam wyjął z szafki kubek i uruchomił ekspres. – Towarzystwo zjechało się na działkę na Bielanach. Był luty, a więc po sąsiedzku pusto, żadnych działkowiczów, którym zakłóciliby spokój. Luz, blues, wcześnie ciemno, można było hałasować do woli bez wyjeżdżania z miasta. Domówkę zorganizował syn właścicieli – Krzysztof, który kilka dni wcześniej skończył osiemnastkę. Zaprosił znajomych ze szkoły, ale wiecie, jak to jest, ktoś przyjdzie z kimś, a tamten przyprowadzi kogoś innego. W taki sposób do domku trafiła Ida. Dziewczyna trochę wypiła i poszła do drugiego pokoju z gospodarzem przyjęcia. Na drugi dzień zjawiła się z matką na komisariacie i oskarżyła chłopaka o gwałt. – Chudy napełnił filiżankę i otworzył puszkę z cukrem. Wsypał dwie łyżeczki i zamieszał. – Podejrzany twierdził, że seks miał miejsce za zgodą dziewczyny. – Spróbował kawy i kiwnął głową z aprobatą.
– Jak możesz pić taką słodką? – skrzywiła się Agata. – Na pewno w ogóle nie czujesz smaku kawy.
– Stary, jak ty z nią wytrzymałeś w Gdyni? – Adam spojrzał na Sławka. – Podróż pociągiem w tę i z powrotem, a do tego na miejscu.
– Później się zastanowisz, Chudy – zaproponowała Górska. – Co było dalej z Idą Więcek?
– W badaniu lekarskim stwierdzono, że dziewczyna przed stosunkiem była dziewicą. – Siorbnął raz, a potem drugi. – Miała też na ciele liczne otarcia i zasinienia.
– Czekaj. – Agata odszukała w teczce dokumentację lekarską. – Sprawca nie użył prezerwatywy – powiedziała po chwili, prześlizgując się wzrokiem po wydrukowanej kartce. – Na bieliźnie ofiary zabezpieczono ślady nasienia. – Podniosła głowę i spojrzała na Tomczyka i Chudego. – Jestem bardzo ciekawa uzasadnienia wyroku, który wydał sędzia Skowroński – rzuciła, czując zalewającą ją falę emocji.
Górska, szczególnie wrażliwa na przemoc wobec kobiet i dzieci, a zwłaszcza wykorzystywanie seksualne, potrzebowała chwili czasu, żeby zapanować nad sobą. Pomyślała, że jeżeli ma dalej zajmować się tym śledztwem, musi zadbać o trzymanie dystansu i unikanie emocjonalnego zaangażowania. Jako ofiara molestowania w dzieciństwie przez „przyjaciela rodziny”, mimo że poradziła sobie z traumą i po latach postawiła krzywdziciela przed sądem, wciąż nie potrafiła zachować spokoju, gdy miała do czynienia ze sprawami dotyczącymi przemocy seksualnej.
– To co robimy? – spytał Sławek i jak to miał w zwyczaju, stanął z pisakiem przed białą tablicą. – Może uporządkujemy ten bajzel? – zaproponował.
– Zróbmy to – przytaknęła Agata. – Trochę się pogubiłam.
– W takim razie zacznijmy od tego, że cofniemy się dwa i pół roku wstecz. Wtedy właśnie Ida Więcek wzięła udział w walentynkowej domówce, która skończyła się dla niej niefortunnie. – Tomczyk napisał na tablicy imię i nazwisko dziewczyny. Sprawca… Jak się nazywał?
– Krzysztof Nowacki – odpowiedział Chudy i odwinął folię z kanapki.
– Krzysztof Nowacki – odnotował Sławek – został postawiony przed sądem i dostał wyrok w zawiasach.
– Uhm. – Adam skinął głową i ugryzł kęs bułki.
– Dasz kawałek? – spytała Górska, przełykając ślinę. – Zgłodniałam od śniadania.
– Masz. – Kolega z jawną niechęcią przełamał bagietkę na pół i drugą część podał policjantce.
– Witaj w klubie – powiedział Sławek, tłumiąc śmiech.
– Ja na pewno nie dam się tak wykorzystywać – zapewnił Adam. – To wyjątkowa sytuacja, jednorazowa.
Tomczyk uniósł brwi bez komentarza i przeniósł wzrok z powrotem na tablicę.
– Co dalej z Idą?
– Nie radziła sobie – odparł Chudy. – Sprawa wyciekła do internetu, a internauci podzielili się na tych, którzy stanęli w obronie dziewczyny oraz tych, którzy odsądzili ją od czci i wiary. Wysłałem wam na maila linki do najostrzejszych dyskusji. Niektórzy nie przebierali w słowach. Jeśli chodzi o pierwszą grupę, tam dostało się sędziemu Skowrońskiemu.
– Okej, później to przeczytamy – wtrąciła Agata, przełknąwszy. – Co z dziewczyną?
– Ida Więcek podjęła nieudaną próbę samobójczą i trafiła do psychiatryka z depresją – kontynuował Chudecki. – Wydawało się, że ją trochę podleczyli, że staje na nogi, ale ona wykiwała lekarzy i powiesiła się w szpitalnej łazience. Jak któryś z pacjentów zdał sobie sprawę, że dziewczyna długo nie wraca do sali, było za późno.
– Rozumiem, że w międzyczasie w sprawie Idy ucichło, bo społeczeństwo zajęło się innymi wydarzeniami, których bez liku. Aż tu nagle dziennikarka Makowska wydała zbiór reportaży, w którym zamieściła również historię Więcek.
– Tak – potwierdził Adam. – Książka była mocno promowana przez wydawcę i autorkę, poza tym to literatura faktu, częściowo o kobietach… Sami wiecie. Makowska, zapowiadając książkę na swoim profilu na Facebooku, przypominała ludziom co głośniejsze wydarzenia, które dokumentowała, między innymi sprawę Idy. Zbierając materiały, dotarła do rodziców Więcek i dowiedziała się o samobójczej śmierci dziewczyny.
– I w ten sposób temat wrócił – dokończyła Górska.
– Zgadza się. W międzyczasie znów zapadł kontrowersyjny wyrok w sprawie gwałtu, tym razem zbiorowego. Sprawcy również dostali zawiasy, więc każdy pismak, który poruszał ten temat, nawiązywał do wyroku zasądzonego przez Skowrońskiego. Jednym słowem, zawrzało.
– Dobrze. – Tomczyk opuścił rękę i cofnął się, żeby zlustrować swoje zapiski. – Z grubsza mamy tło. To wydarzenia, do których nawiązuje osoba, która wysłała sędziemu filmik. A teraz pytania: Co się stało z Jagodą Skowrońską? Czy jej zniknięcie i nagranie mają związek ze sprawą Idy Więcek? Jeżeli to zemsta, kto chciałby skrzywdzić sędziego? Z jednej strony mamy rodziców samobójczyni, jej brata, może chłopaka? Trzeba sprawdzić, czy miała. – Tomczyk powiódł wzrokiem po twarzach Agaty i Chudego.
– Chłopaka chyba nie, ale ktoś się koło niej kręcił – odparł Adam. – Jakiś koleś podobno strasznie się rzucał podczas przesłuchania i wygłaszał groźby pod adresem gwałciciela.
– A inni? – zainteresowała się Agata. – Co mówili inni uczestnicy imprezy? Jak się zachowywali?
– Przeczytaj protokoły przesłuchań, sama zobaczysz – powiedział Chudecki. – Nie ogarniam współczesnej młodzieży, a przecież nie jestem stary. Jestem? – Zmarszczył brwi. – To objaw starzenia się? Narzekanie na nowe pokolenie?
– Nie wiem, Chudy, ale ja też nie ogarniam. – Agata posłała mu spojrzenie pełne rozbawienia. – Może gdy przeczytam, to coś zrozumiem. A więc mamy rodzinę, cichego adoratora… Ktoś jeszcze?
– Z jednej strony bliscy – powtórzył Sławek. – A z drugiej strony możemy mieć do czynienia z obcym świrem, który postanowił naprawić świat.
– Jakiś porąbany misjonarz?
– Na przykład, ale równie dobrze może to ktoś, kto ma żal do sędziego Skowrońskiego za coś zupełnie innego i zrobił to, co zrobił, żeby odwrócić uwagę od właściwej sprawy.
– Sporo tego. – Chudy podrapał się za uchem.
– Trzeba by też pogadać z dziennikarką – zdecydował Sławek. – Reportaż reportażem, ale może ma nagraną rozmowę z sędzią, albo jakieś notatki. Wiadomo, że nie wszystko mogła wrzucić do tekstu.
– Dobry pomysł – zgodziła się Górska. – Od czego zaczynamy?
– Od dziennikarki. Zobaczymy, co powie o wszystkich osobach dramatu – zdecydował Tomczyk. – Pojedziemy pogadać z Makowską, a później z byłym adoratorem Idy. Jak się nazywał?
– Zaczekaj. – Agata zaczęła wertować akta. – Łukasz Jakubowski. – Zanotowała adres zamieszkania.
– Trzeba sprawdzić też, czy produkował się w internecie w grupie, która krytykowała wyrok sędziego Skowrońskiego. – Tomczyk wyjął kluczyki do auta i podrzucił. – Później odwiedzimy Więcków. Myślę, że nie zaszkodzi również, jeżeli pogadamy ze sprawcą gwałtu. Jeśli mamy do czynienia z zemstą w związku z samobójstwem Idy, on może być kolejną ofiarą. Jedziemy?
Wyszli na zewnątrz, zamienili kilka słów z komisarzem Pawelcem, który właśnie przyjechał do komendy, i wsiedli do samochodu.
– Nie wydaje ci się, że Chudego coś gniecie? – spytała Górska.
– Gniecie? – Tomczyk uruchomił silnik i ruszył. – Znaczy się, że ma problem?
– Tak. Był rozkojarzony i taki nieswój.
– Rozkojarzony? – zdziwił się Sławek. – Według mnie był przytomny i konkretny jak zawsze.
– Tomczyk, już ustaliliśmy z rok temu, że jestem bardziej spostrzegawcza od ciebie, prawda? – Agata zmrużyła oczy w uśmiechu. – Stawiam zgrzewkę piwa, że coś jest na rzeczy.
– Stoi. – Sławek przyjął zakład. – Już możesz iść do sklepu.
– Nie tak szybko, poczekamy dwa tygodnie i wtedy rozstrzygniemy.
– Zgoda. – Tomczyk zahamował na czerwonym świetle i odwrócił się do Agaty. – Kino wieczorem? Kolacja? Jutro sobota.
– A może być jedno i drugie?
***
Danutę Nowacką obudził dzwoniący telefon. Pośredniczka handlu nieruchomościami znalazła wreszcie klienta, który był zainteresowany kupnem działki rekreacyjnej z domkiem letniskowym na warszawskich Bielanach. Mimo atrakcyjnej lokalizacji, ciszy i wszechobecnej zieleni, która stwarzała złudzenie, że przebywa się poza miastem, nikt nie był zainteresowany nawet na tyle, żeby obejrzeć małą posiadłość, poza jednym mężczyzną, ale i on, mimo początkowego zainteresowania, nie zdecydował się na kupno kawałka ziemi z niewielkim, parterowym domem. Od czasu, gdy Krzysiek został oskarżony o gwałt przez tamtą dziewczynę i postawiony przed sądem, życie rodziny Nowackich już nigdy nie wróciło na dawne tory. Danuta pamiętała, jakby to było wczoraj, tę chwilę, gdy do drzwi ich poprzedniego mieszkania na Żoliborzu zapukali policjanci, a później ten moment, gdy dowiedziała się, że jej, wówczas osiemnastoletni, syn stanie przed sądem, oskarżony o gwałt. Nigdy nie przeszło jej przez gardło słowo „zgwałcił”, które odzierało z wszelkich złudzeń. „Oskarżony” brzmiało inaczej, dawało nadzieję, zasiewało wątpliwości. Oskarżonym można było zostać na podstawie pomówień lub złej oceny sytuacji, czasem z powodu czyjegoś kłamstwa. Aby przekonać sąd, że oskarżony dopuścił się wymienionych w akcie oskarżenia czynów, należało przedstawić sądowi mocny materiał dowodowy. Oskarżony mógł również zostać uznany za niewinnego. I chociaż wyrok zapadł, fakt, że sędzia zawiesił wykonanie kary oznaczał, że winy nie udowodniono ponad wszelką wątpliwość, że istniały niejasności, które nie pozwoliły sędziemu wtrącić Krzysztofa do więzienia. Danuta nie przyjmowała do wiadomości, że jej syn zgwałcił dziewczynę. Wokół niego nie brakowało chętnych koleżanek, mógł wybierać, nie musiał stosować przemocy. Nowacka czasem obserwowała nastolatki, które odwiedzały Krzyśka w domu, i była zdania, że niczym nie różniły się od tych, które widywała na ulicach, w środkach komunikacji miejskiej i w pracy. Współczesne nastolatki nie miały za grosz klasy i skromności; spódnice ledwo zakrywały im pośladki, biusty wylewały się z przyciasnych staników, a twarze były pokryte grubą warstwą makijażu. W piątkowe i sobotnie wieczory podążały do klubów ubrane jak młodociane prostytutki; żując gumę z niedomkniętymi ustami i ściskając przyspawane do dłoni smartfony, szukały mocnych wrażeń, którymi można było się pochwalić na drugi dzień w mediach społecznościowych. Danuta pracowała w jednym z takich klubów jako szefowa zmiany, wielokrotnie miała okazję napatrzeć się i nasłuchać do woli. Przyjęłaby też zakład, że niejedna z wymalowanych dziewczyn nie mogła jeszcze pochwalić się dowodem osobistym, ale bramkarze, za cichą zgodą właściciela, wpuszczali do środka małolaty, które przyciągały do klubu obślinionych gości z pękatymi portfelami, chętnych, żeby postawić drinka w zamian za możliwość zaglądania w głębokie dekolty i pomacania młodych, zgrabnych pośladków. Danuta była pewna, że dziewczyny podobnie wyglądały i zachowywały się na tych swoich „domówkach”, imprezach urządzanych w mieszkaniach pod nieobecność niczego nieświadomych rodziców. Małe puszczalskie nie stroniły od alkoholu, a pijane rozkładały nogi przed kolegami. Potem trzeźwiały i oskarżały porządnych chłopców o gwałt.
Danuta i jej mąż Piotr postanowili sprzedać działkę na Bielanach. To tam odbyła się pamiętna impreza, po której życie ich rodziny nigdy nie wróciło do normalności. Żadne z nich nie chciało już tam jeździć, nawet Krzysiek. Mimo atrakcyjnego położenia działki i dobrze wyposażonego domku nie trafił się nikt, kto byłby zainteresowany kupnem, dlatego Danuta, znużona zamieszczaniem w gazetach i w internecie ogłoszeń, przekazała sprawę sprzedaży w ręce obrotnej agentki nieruchomości. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Agentka zadzwoniła przed południem i poinformowała właścicielkę, że potencjalny kupiec chciałby w sobotę obejrzeć posiadłość, więc Danuta zerwała się z łóżka, w którym leniuchowała, żeby wypocząć przed wieczorną zmianą w klubie, zjadła śniadanie, spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wysłała do męża esemesa z informacją.
Domek wymagał szczegółowych oględzin, ponieważ żadne z nich nie było w nim co najmniej od roku. Trzeba było posprzątać, zetrzeć kurz, wyszorować łazienkę i kuchnię, więc Danuta, wyposażona w środki czystości, wsiadła do auta. Wyjechała na Drawską, na rondzie skręciła w lewo, w Szczęśliwicką, a później w Bitwy Warszawskiej 1920 r. Korki na Alejach Jerozolimskich i alei Prymasa Tysiąclecia uświadomiły jej, że zbliża się koniec sezonu urlopowego. Nowacka uzbroiła się w cierpliwość i wolno posuwała do przodu. Mijając kolejne ulice, pozwalała myślom swobodnie błądzić do czasu, aż skręciła z ronda Turowicza w Gwiaździstą i zaparkowała.
Po wejściu na posesję, idąc w stronę domu, zauważyła, że teren wygląda lepiej, niż myślała. Jabłoń owocowała, na krzewach czerwieniły się porzeczki, a iglaki porosły tak, że sięgały do krawędzi siatki. Jedynie trawa wymagała skoszenia. Danuta otworzyła drzwi, odnotowując w pamięci, że trzeba naoliwić zamek. Przeszła się po wszystkich pomieszczeniach, otworzyła okna, żeby wywietrzyć i zaczęła sprzątać. Odkurzanie wywołało ból krzyża, więc zaparzyła herbatę, którą znalazła w szafce, i przez pół godziny odpoczywała na tarasie. Gdy kubek został opróżniony, nie miała już żadnej wymówki i musiała zająć się łazienką i kuchnią. Wyszorowała przybrudzone sanitariaty, umyła podłogi i zadowolona, znów usiadła na tarasie, żeby odpocząć. Wtedy jej wzrok padł na niewielkie, zakratowane okno umiejscowione tuż nad ziemią. Gdy budowali domek na działce, Danuta zadbała o to, by zrobiono piwnicę. Trzymała w niej nie tylko różne rzeczy, które mogły przydać się podczas pobytu na działce, jak przenośny grill, rozkładane fotele i zapasowe poduszki, ale także słoiki z przetworami, które były jak znalazł, gdy nastawały jesienne wieczory. Z jej ust wyrwało się westchnienie. Była zmęczona, nie miała ochoty na kolejny wysiłek, ale zdała sobie sprawę, że potencjalny kupiec na pewno będzie chciał zajrzeć i do piwnicy, więc powinna zrobić wszystko jak należy. Weszła z powrotem do domku i otworzyła drzwi obok wejścia do łazienki. Zaskrzypiało, powiało chłodem, wilgocią i jeszcze czymś. Zapach był nieprzyjemny i budził niepokój. Pewnie szczur, pomyślała Nowacka i dreszcz wstrząsnął jej ciałem. Zapaliła światło i powoli zaczęła schodzić po kamiennych stopniach. Żarówka zamigotała i zgasła.
– Szlag! – wymamrotała i wróciła po latarkę.
O sprzątaniu w takich warunkach nie mogło być mowy, ale chociaż zobaczy, czy wszystko jest w porządku. Jeszcze by tego brakowało, żeby klienta powitał zdechły, śmierdzący gryzoń, pomyślała i omiotła światłem latarki wnętrze piwnicy. Ciszę rozdarł przeraźliwy krzyk. Danuta dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że to ona krzyczy.
***
Redakcja miesięcznika „Kobieca Przestrzeń” mieściła się na pierwszym piętrze biurowca na Świętokrzyskiej. Dostępu do pracowników strzegła ciemnowłosa recepcjonistka, która siedziała za pulpitem wielkości stołu do gry w ping-ponga, naprzeciwko windy, i z uśmiechem na twarzy przyciskała do ucha smartfon. Na widok Górskiej i Tomczyka uniosła brwi i rzuciła pytające spojrzenie.
– Policja. – Sławek machnął odznaką.
Recepcjonistka spoważniała i zakończyła rozmowę.
– Dzień dobry, jak mogę pomóc? – spytała.
– Chcielibyśmy porozmawiać z panią Emilią Makowską – rzucił Tomczyk.
Dziewczyna podniosła słuchawkę jednego z trzech aparatów telefonicznych.
– Sprawdzę, czy szefowa jest u siebie – powiedziała i zerknęła na zegarek. – Zwykle o tej porze w piątki zaczyna się kolegium redakcyjne. – Wybrała numer. – Emilia? Policja do ciebie… Tak, w recepcji… Dobrze. – Odłożyła słuchawkę i spojrzała na gości. – Proszę chwilę poczekać.
Po pięciu minutach w drzwiach prowadzących do biurowych pomieszczeń stanęła naczelna magazynu. Tomczyk prześlizgnął się po jej niewysokiej, zaokrąglonej we właściwych miejscach sylwetce i zatrzymał wzrok na owalnej twarzy, obramowanej długimi pasmami włosów w kolorze ciemnego piwa. Zdał sobie sprawę, że zna tę dziennikarkę, że spotkał ją kiedyś w okolicznościach, o których wolałby zapomnieć i zrozumiał, dlaczego autorka zbioru reportaży, której twarz widniała na czarno-białej fotografii, wydała mu się znajoma. Sęk w tym, że wtedy Emilia nosiła inne nazwisko i miała krótsze włosy, a dodatkowo na okładkowym zdjęciu jej twarz była częściowo zasłonięta ciemnymi okularami. Nie miał szansy, żeby ją rozpoznać.
– Jasna cholera – mruknął do siebie.
– Komisarz Tomczyk! – zawołała Makowska na jego widok. – Co za spotkanie! – Wyciągnęła rękę.
Wyglądało na to, że dobrze go pamięta i nie zamierza tego ukrywać.
– Rzeczywiście – odparł. – Niesamowity zbieg okoliczności – dodał i zerknął na Agatę, która wbijała w niego zaciekawione spojrzenie. – To moja partnerka – przedstawił.
– Starsza aspirant Agata Górska – powiedziała policjantka i pokazała odznakę. – Chcielibyśmy z panią porozmawiać.
Makowska spojrzała na zegarek.
– Zaraz zaczynam kolegium redakcyjne. To coś ważnego?
– Chodzi o pani reportaż dotyczący Idy Więcek, zgwałconej dziewczyny.
Dziennikarka spoważniała i zerknęła w stronę recepcjonistki, która przysłuchiwała się wymianie zdań bez skrępowania.
– Przekaż, proszę, mojemu zastępcy, żeby zaczął beze mnie – poleciła dziewczynie, a policjantom wskazała drogę zapraszającym gestem.
Poprowadziła ich długim korytarzem, który dzielił przestrzeń na dwie części; jedną z nich zajmowały otwarte boksy oddzielone od siebie niezbyt wysokimi ściankami, drugą stanowiły gabinety z przeszklonymi ścianami. Ostatni z nich należał do Emilii Makowskiej. Reporterka poprosiła, by zajęli miejsca na wyściełanej kanapie i spojrzała pytająco.
– A więc? Jak mogę pomóc?
– W reportażu jest wzmianka, że spotkała się pani z sędzią Skowrońskim i poprosiła o komentarz – zaczęła Agata, a Tomczyk poczuł wdzięczność, że zainicjowała rozmowę, nieświadomie dając mu czas, żeby ochłonął.
– Tak – odparła Makowska. – Nieprzyjemny typek. Zadufany w sobie, z rozdętym ego.
– Co pani ma na myśli?
– Chodzi o wyrok – wyjaśniła. – Kompletnie nie rozumiałam, dlaczego chłopak dostał zawiasy. Wina została udowodniona, dowody przyjęte, a Nowacki hasa na wolności. Dlatego poprosiłam sędziego o komentarz; chciałam zrozumieć, co nim kierowało, gdy podjął taką, a nie inną decyzję, ale wykręcił się od odpowiedzi i odesłał mnie do oficjalnego uzasadnienia. Wkurzył mnie, więc zadałam mu pytanie, które wkurzyło jego.
– Jakie to pytanie?
– Czy gdyby chodziło o jego córkę, gdyby to jej przypadło w udziale to, co spotkało Idę Więcek, czy wyrok w zawieszeniu też uznałby za sprawiedliwy. Prawie dostał apopleksji i wyprosił mnie z domu. – Makowska uśmiechnęła się pod nosem, wyraźnie zadowolona. Widać było, że w dalszym ciągu bawi ją fakt, że kiedyś wyprowadziła sędziego Skowrońskiego z równowagi.
– Ale dlaczego państwo pytają? – spytała. – Czemu właściwie zawdzięczam tę wizytę? – W jej oczach pojawiła się mieszanina czujności i dziennikarskiego zaciekawienia.
– Nie możemy rozmawiać z panią o szczegółach śledztwa. – Sławek wstał.
– Śledztwa? – Reporterka zmarszczyła brwi. – Coś się stało sędziemu?
– To na razie wszystko, dziękujemy – dodał.
– Nie uchyli pan rąbka tajemnicy, komisarzu? – Makowska odsłoniła w uśmiechu śnieżnobiałe zęby.
– Nie tym razem – wtrąciła policjantka. – Słyszała pani, że nie możemy rozmawiać o szczegółach sprawy. – W pokoju naczelnej „Kobiecej Przestrzeni” zabrzmiały dźwięki Cinema Paradiso. – Przepraszam. – Górska wyjęła z kieszeni wibrujący telefon i spojrzała na wyświetlacz. – Zaraz wracam – rzuciła i wyszła na korytarz.
– Co za spotkanie! – westchnęła Emilia, patrząc na Tomczyka z rozbawieniem. – Pamiętam, że wtedy mówiliśmy sobie po imieniu – dodała. – I pamiętam, że miałeś zadzwonić. Było to… – zastanowiła się. – Pięć lat temu.
– Przepraszam.
– Tylko tyle?
– Byłaś mężatką.
– Byłam, ale wtedy ten fakt nie przeszkadzał ci, o ile mnie pamięć nie myli. – Udała zastanowienie.
1
Emma Shapplin, Un sospir’di voi – śpiewana w języku starowłoskim francuska piosenka z 2002 roku, pochodząca z albumu Etterna.