Читать книгу Takeshi. Taniec tygrysa. Tom 2 - Maja Lidia Kossakowska - Страница 5

Оглавление

Fumiko i księżyc

Noc była czarna i pusta. Taka sama mroczna nicość wypełniała duszę damy Fumiko. Na niebie wisiał obojętny księżyc. Biały, fosforyczny. W kolorze śmierci. Jasne promienie pełni wszystkiemu nadawały tę barwę. Kości. Śniegu. Mgły. Rozpadu i martwoty.

Wysłanniczka Uśpionej Wierzby nie rozpaczała. Po prostu istniała pośród tej zimnej, ­samotnej nocy.

Musiała podjąć decyzję. Ważną decyzję. Najważniejszą w życiu.

I patrząc w tarczę księżyca, podjęła ją.

Nie mogła dysponować swobodnie swoją osobą. Gdyby odeszła, podążając za Takeshim, zdradziłaby Zakon. A przecież należała do niego. Była jego częścią. Gałęzią Uśpionej Wierzby. Gałąź oderwana od pnia umiera. Okaleczając drzewo.

Zacisnęła usta.

Tak, zostanie. To będzie jej kara i pokuta.

Skupi się na pracy. Na pracy i niczym więcej. Bo przecież taką ma naturę. Czyż nie?

Białą pełnię zastąpił biały świt, gdy pani Fumiko powróciła do obowiązków.

Będzie służyć Omurze, zrobi wszystko, czego oczekują mistrzowie, odda im na zawsze całą duszę i serce, wierna aż do śmierci.

Ponieważ nic innego jej nie pozostało, prawda?


Rei odszedł z domu pana Omury nieżegnany przez nikogo. Blask, ukryty w podróżnym kiju, ciążył mu bardziej niż najgorszy dług karmiczny.

Przed opuszczeniem rezydencji wędrowny mnich przejrzał skromny dobytek przyjaciela, lecz nie znalazł tam niczego, co mogłoby stanowić pamiątkę po Takeshim. Oprócz miecza oczywiście. Nie łudził się, że kiedykolwiek odda go właścicielowi. Nić życia pękła. Człowiek zwany niegdyś Cieniem Śmierci wkroczył między szprychy odwiecznego koła przemian. Lecz z pewnością pragnął, aby jego broń potraktowano z szacunkiem i należną miłością.

Rei zamierzał złożyć Blask w odległej, górskiej świątyni jako pewnego rodzaju relikwię po zmarłym przyjacielu. To miejsce promieniowało mocą i spokojem. Kami miecza będzie tam mogło odpoczywać wsłuchane w ciszę, póki świat nie dobiegnie kresu.

Spokój.

Wędrowny mnich bardzo tego pragnął, lecz w jego duszy wył teraz wicher i szalała zawierucha. Rei spróbował recytować święte sutry, ale powtarzanie mistycznych tekstów w stanie niemalże szaleństwa z rozpaczy i poczucia winy okazało się zbyt bliskie świętokradztwu.

Szedł więc przed siebie, w milczeniu, stary, pusty i skurczony w środku, niczym wyschnięty orzech. Czuł się tak, jakby stracił bliźniaczego brata. Połowę serca. Światło słońca.

Jeszcze nigdy nie był taki samotny.

Podążał za swym przeznaczeniem, spowity cieniem, a był to ciemny, gęsty i tchnący chłodem cień śmierci.

Ranek rozbudził się już całkowicie. Ptaki dnia nawoływały się śpiewnie, jasne plamy blasku połyskiwały na ścieżce niby rozsypane przypadkiem złote monety.

Pogrążony w ciężkich, ołowianych myślach, Rei z początku nie zwrócił uwagi na dziwne drgnienie w umyśle. Nie uczucie, raczej ślad uczucia. Słaby odblask dawnej więzi. Szept. Muśnięcie świadomości. Przebudzenie, które natychmiast zmieniło się w zamieranie.

Takeshi! – pomyślał, głęboko zaskoczony.

Zatrzymał się, zamknął oczy i wsłuchał w wewnętrzny głos.

Ale to była tylko mglista, odległa nieobecność.

Wtedy zrozumiał, a serce ścisnęło mu się z żalu i grozy.

Ten dziwny przebłysk, chwilowy powrót zerwanego kontaktu, mógł oznaczać tylko jedno. Jego przyjaciel, jego brat, jego towarzysz z Czarnej Wody nie zaznał spokoju po śmierci. Rei znał go doskonale, wiedział, że w gruncie rzeczy Takeshi był dobrym człowiekiem o czystej duszy, choć jego karmę plamiło wiele krwawych uczynków. Żywił nadzieję, że jasność przeważy, a koło wcieleń okaże się łaskawe dla tego, któremu nadano przezwisko Cień. Łudził się jednak.

Takeshi nie oblecze kolejnego ludzkiego ciała. Odradza się właśnie jako Ashura, wojowniczy demon, który będzie nieustannie ginął i powstawał z martwych tylko po to, żeby znów stawać do walki.

A Rei, właśnie Rei, nie kto inny, przyczynił się do tego, że przyjaciel przedwcześnie zboczył ze ścieżki swych dni i nie miał czasu świątobliwym życiem zasłużyć sobie na szansę oczyszczenia karmy.

Pusty orzech pękł, jakby został przypadkiem nadepnięty i zdruzgotany. Rei upadł na ziemię, złamany rozpaczą.

Oto, jak się przysłużył człowiekowi, który wielokrotnie uratował mu życie. Z powodu swoich żałosnych, szalonych przeczuć strącił go w otchłań piekła.

Niebo, które zdawało się przypominać chłodne, niebieskie oko, ze zdziwieniem przypatrywało się wędrownemu mnichowi, skulonemu na skraju drogi i szlochającemu jak zagubione dziecko.

Takeshi. Taniec tygrysa. Tom 2

Подняться наверх