Читать книгу Żona na zamówienie - Marguerite Kaye - Страница 4
ОглавлениеDedykacja: dla Paryża, Miasta Światła, miasta miłości, mojego ulubionego miasta na świecie.
Je t’adore.
Prolog
Londyn – maj 1818
Dom, będący celem jej podróży, stał przy Upper Wimpole Street, na obrzeżach dzielnicy uważanej za przyzwoitą część Londynu. Kobieta powszechnie znana jako Mistrzyni lekko wyskoczyła z bryczki i kazała woźnicy zaczekać, aż wejdzie do środka, a potem odjechać i wrócić po nią za godzinę. Wiedziała z doświadczenia, że godzina w zupełności wystarczy do sfinalizowania sprawy. Bez względu na to, jakim rezultatem zakończy się jej misja.
Numer czternasty znajdował się na samym końcu tarasu. Do drzwi frontowych prowadziły niskie schody, ale wejście do sutereny znajdowało się za rogiem, na Devonshire Street. Mistrzyni ostrożnie zeszła po stromych schodkach. Nawet w słoneczny, późnowiosenny poranek panował tam chłód, było wilgotno i ponuro. Zasłony w jedynym, brudnym oknie były zaciągnięte. Płat farby odpadł z drzwi, kiedy uderzyła w nie zardzewiałą kołatką.
Żadnej reakcji. Zastukała znowu, spoglądając w okno. Zauważyła lekki ruch kotary, jakby ktoś próbował przyjrzeć się jej niepostrzeżenie. Stała spokojnie i pozwalała się oglądać, przyzwyczajona do ostrożności i rezerwy kobiet w stosunku do niezapowiedzianych gości. Powody były rozmaite, ale u ich podstaw zawsze krył się strach.
Mistrzyni oferowała kobietom o szczególnych umiejętnościach lub cechach najlepszy sposób wyjścia z tarapatów. Tym, które spełniły jej kryteria, proponowała ekskluzywne kontrakty na czas określony oraz fundusze na rozpoczęcie nowego życia, ale to, jaką formę ono przybierze, zależało tylko i wyłącznie od nich. Prowadzony przez nią biznes był unikalny, niezwykle lukratywny i przeważnie satysfakcjonujący, chociaż zdarzało się, że czasami nawet ona była bezradna wobec niesprawiedliwości świata, która szczególnie dawała się we znaki kobietom. Tego dnia była jednak w dobrym nastroju. Pojawił się u niej nowy klient z wyjątkowym zapotrzebowaniem, które stanowiło prawdziwe wyzwanie dla reputacji Mistrzyni jako osoby o nieograniczonych możliwościach. Słyszała o spektakularnym upadku lady Sophii Acton i zastanawiała się swego czasu nad jego przyczyną. Teraz, dzięki szerokiej sieci kontaktów, zrozumiała ją aż za dobrze. I serce jej się ścisnęło – na ile to oczywiście możliwe przy tak zdrętwiałym organie.
Przytaknęła sobie lekkim kiwnięciem głowy. Tak, nie mogłaby znaleźć dla tej kobiety bardziej odpowiedniego zadania. Uznała, że lady Sophia miała już dość czasu, aby stwierdzić, że jej gość to nie właścicielka mieszkania, która przyszła ją wyrzucić. Sophia Acton powinna wyjść z ukrycia i wrócić do świata. Aczkolwiek całkiem innego rodzaju niż ten, w którym żyła dotychczas.
Ponownie zastukała do drzwi i tym razem jej cierpliwość została nagrodzona, zresztą zgodnie z przewidywaniem. Kobieta, która otworzyła drzwi, była wysoka i smukła, ubrana w niemodną, wypłowiałą wełnianą suknię, kiedyś zapewne szarą, niebieską albo brązową, o wiele za ciepłą na tę porę roku. Jej blond włosy o srebrzystym odcieniu były niedbale upięte na czubku głowy, ale kilka długich kosmyków opadło i okalało twarz w kształcie serca. Szeroko rozstawione oczy pod idealnie zarysowanymi łukami brwi były wyjątkowe: w kształcie migdałów, ocienione ciemnymi rzęsami, w kolorze lapis lazuli. I choć pod nimi znajdowały się ciemne kręgi, a cera zdradzała brak snu, to i tak lady Sophia Acton była jedną z najpiękniejszych kobiet, jakie Mistrzyni widziała. Taka eteryczna uroda sprawiała, że w niektórych mężczyznach budził się instynkt opiekuńczy, aczkolwiek dość często z łatwością przekraczali granicę między opiekuńczością a wykorzystywaniem. Mężczyźni zakładali, że subtelna uroda lady Sophii Acton musi iść w parze ze słabym intelektem. Ale Mistrzyni wystarczyło jedno spojrzenie, by zrozumiała, że jest zupełnie inaczej,
– Kim pani jest? Czego pani chce?
Pytania były lakoniczne, a ton oschły. Lady Sophia nie traciła czasu na konwencjonalne grzeczności, co bardzo odpowiadało Mistrzyni. Wepchnęła się w wąsko uchylone drzwi i zamknęła je stanowczo.
– Nazywają mnie Mistrzynią – oznajmiła. – I chcę złożyć pani propozycję biznesową.
Sophia patrzyła na swego nieproszonego gościa w osłupieniu. Ta elegancka, światowa kobieta była tajemniczą Mistrzynią?
– Widzę, że zupełnie nie odpowiadam pani wyobrażeniom – odezwała się kobieta, która złożyła jej niezapowiedzianą wizytę. – A może tylko sobie pochlebiam? Może wcale pani o mnie nie słyszała?
– Wątpię, czy w Londynie znajdzie się ktoś, kto o pani nie słyszał. Chociaż chyba niewiele osób miało honor poznać panią osobiście. Ma pani reputację osoby do zadań poufnych.
– Nawet sobie pani nie wyobraża, ilu wielkich i potężnych tego świata korzysta z moich usług, choć wolą się do tego nie przyznawać. A ja przywiązuję najwyższą wagę do dyskrecji. Dlatego niezależnie od wyniku naszego dzisiejszego spotkania, lady Sophio, muszę nalegać, aby nigdy pani o nim nie wspominała.
Sophia parsknęła śmiechem.
– Skoro zna pani moje nazwisko, to musi pani wiedzieć, że jestem w niełasce i nawet gdybym chciała o tym opowiadać, to nikt by mnie nie słuchał. Ci, którzy dbają o reputację, przechodzą na mój widok na drugą stronę ulicy, natomiast ci, którzy chcieliby jeszcze bardziej zaszargać moje nazwisko, nie są zainteresowani moją opinią na jakikolwiek temat.
Mówiąc to, wprowadziła gościa do jedynego pokoju, który od trzech tygodni był całym jej domem. Czwartym, w którym mieszkała od powrotu z Francji, przy czym każdy kolejny był mniejszy i skromniejszy od poprzedniego. Prawdopodobnie w najbliższym czasie zostanie wyproszona także z tego lokum, ponieważ Londyn był w istocie małym miasteczkiem i szanujące się właścicielki mieszkań na wynajem były drobnomieszczankami.
– Obawiam się, że ten pokój nie zasługuje na miano salonu. – Sophia podsunęła gościowi jedno z dwóch podniszczonych krzeseł. – Wygląda na to, że kobieta w mojej sytuacji nie ma prawa do wygody.
– Kobieta w pani sytuacji, lady Sophio, ma bardzo niewiele możliwości. – Mistrzyni usiadła, zdjęła z rąk dziecinne rękawiczki i rozwiązała troczki czepka. – Skromne otoczenie świadczy o tym, że wybrała pani życie w ubóstwie, rezygnując z najprostszego rozwiązania.
– Nie przebiera pani w słowach – odparła Sophia i zaczerwieniła się.
– Przekonałam się, że w moim fachu najlepiej mówić otwarcie – oświadczyła Mistrzyni z lekkim uśmiechem. – Dzięki temu nie dochodzi do nieporozumień.
Sophia usiadła naprzeciw niej.
– Dobrze więc, przyznaję, że pani wnioski są prawidłowe. Postanowiłam nie korzystać z lukratywnych propozycji, jakie otrzymuję od powrotu do Londynu i jestem zdeterminowana, by nie odstąpić od tej decyzji. Zostałam zmuszona do tej szczególnej profesji z niezwykle ważnego powodu. Ten powód…
Gardło jej się ścisnęło. Ręce ukryte pod stołem zacisnęła w pięści. Przełknęła z trudem.
– Ten powód już nie istnieje. Dlatego już nigdy, przenigdy nie zniżę się do tego procederu, niezależnie od okoliczności. Więc jeśli przyszła pani tutaj na prośbę jakiegoś mężczyzny, to obawiam się, że pani fatyga pójdzie na marne.
W oczach Sophii zakręciły się łzy, ale patrzyła gościowi prosto w oczy, nie prosząc o litość.
Mistrzyni tylko kiwnęła głową w zamyśleniu.
– Przyszłam tutaj na prośbę mężczyzny, ale z zupełnie inną propozycją, niż pani przypuszcza. Musiałaby pani odegrać pewną rolę, ale zdecydowanie nie w sypialni. To trudna rola, ale uważam, że byłaby pani w niej znakomita.
– W odgrywaniu ról jestem specjalistką – roześmiała się Sophia z goryczą. – Całe moje ostatnie… zajęcie… było od początku do końca udawaniem.
– Mamy ze sobą coś wspólnego. Ja również zarabiam na życie udawaniem. Kobieta, którą ma pani przed sobą, to fasada, maska, którą byłam zmuszona przyjąć.
Ta uwaga prowokowała wręcz do zadawania pytań, ale Sophia zawahała się. W twarzy kobiety dostrzegała empatię… ale również ostrzeżenie, że pewne kwestie powinny pozostać niedopowiedziane. Aż za dobrze wiedziała, że niektóre sprawy lepiej ukryć w najciemniejszym zakątku pamięci i nigdy nie wywlekać na światło dzienne. Przestała zaciskać ręce w pięści i złożyła je na stole.
– Będę z panią szczera, madam, ufam, że opinia o pani dyskrecji jest w pełni zasłużona. Kobieta w mojej sytuacji nie ma zbyt wielu możliwości, a jeszcze mniej środków do życia. Nie wiem, czym mogłabym pani służyć, ale jeśli nie będzie to wymagało poświęcenia tej resztki honoru, jaka mi jeszcze pozostała, chętnie rozważę pani propozycję.
Mistrzyni ponownie kiwnęła głową, choć trudno powiedzieć, czy to miało oznaczać zadowolenie z odpowiedzi Sophii, czy satysfakcję z tego, że odpowiedź Sophii była zgodna z jej oczekiwaniami.
– Zapewniam, że rekompensata finansowa za realizację tego kontraktu powinna skłonić panią do przyjęcia zlecenia, ponieważ wystarczy z nawiązką do zabezpieczenia pani przyszłości. Jaką tylko pani wybierze.
– Szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Obecnie moje plany na przyszłość sprowadzają się do życia z dnia na dzień. – Sophia pomyślała, że chciałaby umieć przewidywać przyszłość. Sześć miesięcy temu, opuszczona i całkiem sama na świecie, zrozpaczona i pogrążona w żałobie, znalazła się na samym dnie i w ogóle nie myślała o przyszłości. Żyła z miesiąca na miesiąc, z tygodnia na tydzień, z dnia na dzień. A w miarę upływu czasu jej skromne środki topniały coraz bardziej. Wyglądało na to, że teraz mógł stać się cud. Mistrzyni, ta patronka upadłych kobiet, siedziała naprzeciw niej i oferowała jej szansę odrodzenia. – Nie mam pojęcia, co mi przyniesie przyszłość – powtórzyła Sophia ze słabym uśmiechem. – Ale wiem, że chcę żyć i chcę, aby przyszłość należała do mnie i wyłącznie do mnie.
– A więc to również nas łączy, lady Sophio. – Tym razem uśmiech Mistrzyni był bardzo ciepły. – Jestem w pełni świadoma pani sytuacji, moja droga, łącznie z powodem, dla którego postępowała pani tak, a nie inaczej. To niesprawiedliwe, że płaci pani za to tak wysoką cenę, ale niestety taki już jest ten świat. Nie mogę tego zmienić, jednak wierzę, że możemy sobie wzajemnie pomóc. Ku obopólnej korzyści, bo rozumie pani przecież – dodała, wracając do rzeczowego tonu kobiety interesu – że to nie jest oferta płynąca z dobroci serca?
– A pani z pewnością rozumie, skoro zadała sobie pani trud prześwietlenia mojej przeszłości, że nie przyjęłabym żadnej jałmużny – odpaliła Sophia natychmiast.
– W takim razie naprawdę dobrze się rozumiemy.
– Nie aż tak dobrze, madam. Ja pozostaję nadal w całkowitej niewiedzy co do roli, do której podobno tak doskonale się nadaję. Jakie zadanie chce mi pani powierzyć?
– Najpierw kilka podstawowych zasad, niepodlegających dyskusji, lady Sophio. Gwarantuję pani całkowitą anonimowość. Mój klient nie ma prawa znać pani przeszłości, jeżeli nie ma ona związku z kontraktem, chyba że pani sama postanowi ją ujawnić. W zamian za to pani zobowiązuje się do bezwzględnej lojalności wobec niego. Wynagrodzenie otrzyma pani dopiero po pomyślnym wypełnieniu kontraktu. Częściowa realizacja nie będzie gratyfikowana. Jeżeli odejdzie pani przed zakończeniem zadania, powróci pani do Anglii bez zapłaty.
– Powrócę? – powtórzyła Sophia z niejakim zaskoczeniem. – To zlecenie wymaga wyjazdu z Anglii?
– Wszystko w swoim czasie. Muszę najpierw mieć pani słowo, lady Sophio.
– Ma pani moje słowo, bez obaw. A teraz proszę mi wreszcie wyjaśnić, co mam robić i kim jest pani tajemniczy klient.