Читать книгу Saga rodu z Lipowej 32: Panna wodna - Marian Piotr Rawinis - Страница 5

We dwoje

Оглавление

O zmroku, potykając się o kamienie i korzenie drzew, błąkali się po bagnistym terenie, po lesie, polanach i zagajnikach. Wreszcie skołowany nieco Mateusz usłyszał:

– Jesteśmy prawie na miejscu.

Była to rozległa łąka pełna wielkich głazów. Kamienie leżały, jakby bezładnie rozrzucone, gdzieniegdzie jednak wysokie kamienne bloki sterczały ku niebu, otoczone innymi, mniejszymi i widać było, że nie jest to przypadek, a ustawiono je ludzką ręką.

– To święte miejsce – wyjaśniła Aldona. – Cmentarzysko dawnych królów i wojowników. Nikt z naszych tutaj nie chodzi, bo to pogański krąg, gdzie kiedyś, ja tego nie pamiętam, czyniono stare obrzędy.

Mateusz zobaczył koliste wzgórki, w których wedle Aldony pochowano dawnych bohaterów.

– Widziałam to niegdyś – mówiła. – W dzieciństwie widziałam taki grób. Tutaj teraz nikt nie przychodzi. Jedni z pogardy, inni ze strachu.

– Wiadomo, że nie brakuje pogan na Żmudzi.

– Są i poganie, choc coraz mniej – zgodziła się. – Wielu przyjęło nową wiarę albo ją wkrótce przyjmie, z wyrachowania lub przez siłę.

Zapadał już zmierzch i niewiele czasu pozostawało do chwili, w której nastaną zupełne ciemności.

– Nikt tu nie przyjdzie po zmroku – powiedziała Aldona. – I jedni, i drudzy boją się duchów.

– A ty?

Była poważna, ale nagle uśmiechnęła się lekko.

– Ja się nie boję.

Pomiędzy drzewami, na skraju głazowiska, mech był bardzo gruby, nogi zapadały się do połowy łydki.

– Tu zostaniemy – postanowił Mateusz.

Saga rodu z Lipowej 32: Panna wodna

Подняться наверх