Читать книгу W szponach wroga - Matthias Blank - Страница 5
Blizna na uchu
ОглавлениеW chwili, gdy mistrz wypowiedział te słowa, rozległo się pukanie.
Jeden z członków bandy podniósł się i wyjrzał przez niewielki otwór. Przed drzwiami stał jakiś przyzwoicie ubrany mężczyzna, z prawą ręką na temblaku.
— Czy to on? — zapytał cicho, zwracając się do Braina.
— Widzisz przecie, kto z nim przyszedł — odparł Brain niechętnie.
Tuż za nowoprzybyłym rysowała się sylwetka drugiego mężczyzny, szerokiego w barach, o czerwonej opalonej twarzy jaką mają zazwyczaj marynarze. Mężczyzna ten wysunął się naprzód i zawołał głośno:
— To ja, Jef Cunning, otwierajcie prędzej! Przynosimy ważne wiadomości...
Brain otworzył drzwi. Do sali zebrań wszedł Cunning wraz z nieznajomym mężczyzną, który począł ciekawie rozglądać się dokoła. Zebrani przyjęli go wrogim spojrzeniem. Nowoprzybyły zatrzymał wzrok na woskowej, nieruchomej twarzy mistrza. Jef Cunning zamienił po cichu kilka słów z jednym z „kapitanów“.
— Oto człowiek o którym mówiłem, mistrzu — rzekł.
Przewodniczący przyjrzał się bacznie wprowadzonemu mężczyźnie.
— Nazwisko? — rzucił ostro.
— Gerald Brunner.
— Czy to prawda, że potrafisz naprowadzić nas na ślad Johna Rafflesa?
— Tak, to prawda.
— Mów więc, byle krótko i wyraźnie!
Gerald Brunner chrząknął i przez chwilę zdawał się porządkować swe myśli. Zbliżył się do stołu i rozpoczął spokojnie:
— Czytaliście chyba w gazetach o kradzieży klejnotów z pałacu lady Wolverton. Wypadek ten zdarzył się zaledwie tydzień temu...
Mistrz skinął w milczeniu głową.
— Dokonał tego John Raffles... Jest to tak pewne, jak to, że teraz tutaj przed wami stoję. Raffles ograbił owego wieczora prawie wszystkich gości, zanim ktokolwiek zdołał się zorientować w sytuacji. Przypadek chciał, że tegoż samego wieczora jedna z mych przyjaciółek zdołała wykraść bratu lady Wolverton bardzo ważny tajny dokument... Będę starał się pominąć w moim opowiadaniu szczegóły, któreby mogły być dla was obojętne. Ja i moja przyjaciółka zamierzaliśmy sprzedać ten dokument za bardzo wysoką cenę pewnemu ościennemu mocarstwu... Niechaj wam wystarczy, jeśli powiem, że ten szatan Raffles dziwnym cudem dowiedział się o naszych planach, pokrzyżował nam zamiary i, nie poprzestając na cennym łupie, złożonym z pereł i diamentów, wykradł podstępnie z naszych rąk ów dokument.
— Chwileczkę — przerwał mu mistrz. — Jak się nazywa twoja przyjaciółka?
— Lola Ravenna.
— Ach tak... Wiele o niej słyszałem. Podobno sprytna i mściwa... Co dalej?
— Nie wiem jakim cudem udało się Rafflesowi ukryć w tym samym aucie, w którym oczekiwałem powrotu Loli... Miałem ją zabrać z pałacu i zawieźć na miejsce, gdzie czekała na nas łódź motorowa... Raffles wbiegł na pokład przed nami, powalił sternika i zajął jego miejsce. W ciemnościach i mgle nie zauważyliśmy tej sceny. Proszę sobie wyobrazić nasze zdumienie, gdy zamiast ważnego dokumentu, znaleźliśmy w kopercie o nienaruszonych pieczęciach pustą kartkę papieru i wizytówkę z nazwiskiem Rafflesa. Wściekłość Loli nie miała granic. Błąd nasz poznaliśmy dopiero wówczas, gdyśmy z kopertą zgłosili się do agenta, który miał nam zapłacić pół miliona funtów w gotówce...
Pomruk podziwu rozległ się wśród zgromadzonych. Mistrz zmarszczył brwi i znów wszystko ucichło.
— Rozumiem, że dla ciebie i Loli musiał to być cios nielada — ozwał się przewodniczący. — Nie wiem tylko, w jakim związku pozostaje to opowiadanie z naszą spnawą.
— Nie doszedłem jeszcze do tego punktu mistrzu — podjął Gerald Brunner — drżącą dłonią trąc niespokojnie czoło. — Gdy mgła opadła i gdy sądziliśmy, że łódź nasza bierze kurs na jeden z europejskich portów, nagle wyjaśniło się wszystko. Płynęliśmy w stronę wybrzeży Anglii... Sprawcą tego był Raffles, który przebrał się za sternika.
— Czy złapaliście go? — zapytał mistrz.
— Niestety... Czasami wydaje mi się, że tego człowieka strzegą jakieś niesamowite moce...Wszczęliśmy alarm i oddaliśmy trzy strzały w jego kierunku, udało mu się jednak przeskoczyć przez burtę... Nie zauważyliśmy bowiem we mgle, że łódź ratunkowa spuszczona została uprzednio przez niego na wodę.
— Zwykły jego manewr — odparł mistrz obojętnym tonem. — Tym niemniej nie mogę zrozumieć...
— Pioszę mi wybaczyć, mistrzu, — przerwał Gerard Brunner. — Jak wspominałem, trzykrotnie, strzelaliśmy do Rafflesa. Ja sam oddałem ów trzeci strzał, który byłby nas na zawsze uwolnił od naszego wspólnego wroga, gdyby kula trafiła o centymetr bardziej na prawo... Niestety! Stało się inaczej. Raffles wyszedł z tej opresji tylko ranny lekko w lewą muszlę uszną. Widziałem jak krew poczęła obficie sączyć mu się z ucha. Rana w tym miejscu goi się bardzo powoli.
— Jakie to wszystko ma znaczenie?
— Zaraz się przekonacie. Ja sam zostałem ranny w prawe ramię, którym z trudem mogę jeszcze teraz poruszać. W zasadzie powinienem jeszcze leżeć w domu, ale nie mogłem dłużej wytrzyma w bezczynności. Rwałem się do wolności i powietrza... Przyznaję... że przyczyniła się do tego niemało chęć zemsty. Wczoraj, około godziny dziesiątej, wałęsałem się po ulicach, gdy zwróciłem nagle uwagę na wytwornie ubranego mężczyznę w średnim wieku... Szedł on szybko przedemną, spoglądając od czasu do czasu na numery domów. Nie wiem, co mnie skłoniło do obserwowania go. Nagle spostrzegłem na jego prawej muszli usznej jeszcze niezagojoną ranę... Miał ucho odrobinę zniekształcone i opuchnięte. Zbliżyłem się doń na odległość trzech kroków, przyjrzałem się uważnie ranie: była to niewielka półksiężycowa ledwo zagojona blizna, która z biegiem czasu powinna zniknąć zupełnie.
— Podziwiam twoją spostrzegawczość... Londyn posiada jednak siedem milionów mieszkańcom, a wśród tak wielkiej masy ludzkiej znaleźć można kilka osób, zranionych w ten sam sposób...
— Pomyślałem również o tym, mistrzu, — odparł Brunner. — Ale mężczyzna odwrócił twarz. Ujrzałem wówczas jego profil, i przestałem się wahać. Był to ten sam prosty nos, ten śmiały podbródek, ten sam kształt ust...
— To jeszcze za mało — odparł mistrz niecierpliwie. — Sam wspomniałeś mi, że Raffles na pokładzie motorówki przebrał się za sternika... Niewątpliwie zmienił swą powierzchowność...
— Oczywiście.... Ale nie rozporządzał, z powodu braku czasu, specjalnymi środkami, któreby mogły mu pomóc do zmiany rysów twarzy. Ale to niewszystko. Miałbym może i ja pewne wątpliwości, gdyby nie Lola, która szła razem ze mną. Gdy śledzony przez nas mężczyzna wszedł do jakiegoś domu, Lola zapewniła mnie stanowczo, że go poznała.Ja widziałem go, co prawda, tylko w przebraniu, ale Lola spędziła w jego towarzystwie cały dzień na zamku lady Wolverton i miała możność dokładnego przestudiowania jego rysów.
Błyskawica ukazała się w ciemnych oczach mistrza:
— Dopiero teraz sprawa zaczyna przedstawiać się poważniej — rzekł grobowym głosem. — Może i naprawdę warto było zwrócić uwagę na tego człowieka! Czy przypominał Rafflesa?
— Podobny był, jak dwie kropie wody... Mówiłem wam, że ubrany był po pańsku. W ten sam sposób był ubrany w czasie wizyty na zamku, kiedy widziała go Lola.
— Czy wzrost się zgadza?
— Co do centymetra.
— A rana?
— Identycznie, w tym samym miejscu... Jeszcze dotąd nie mogę się uspokoić, że chybiłem...
— Rozumiem cię — odparł mistrz. — Oddałbyś naszej bandzie nieocenioną usługę. Nie widziałem cię nigdy przed tym... Czy jesteś członkiem naszej bandy?
— Brunner uśmiechnął się.
— Nie. Ale znam bardzo wielu z pośród jej członków.. Dlatego też w trudnej dla mnie sytuacji zwróciłem się o pomoc do mego przyjaciela, Jefa Cunninga...
— Czy nie czekałeś, aż ów osobnik wyjdzie z domu, do którego wszedł?
— Tego nie mogłem uczynić, bowiem Raffles poznałby mnie niezwłocznie. Proszę nie zapominać, że byłem wspólnikiem kobiety, której w każdej chwili grozi aresztowanie.. Wprawdzie Raffles zdołał zabrać nam skradziony dokument, ale tym nie mniej grozi nam proces karny... Dlatego też musieliśmy być ostrożni. Złapałem jakiegoś chłopca, który się tam kręcił i kazałem mu pilnie obserwować dom.
— Czy wywiązał się ze swego zadania? — zapytał mistrz.
— Aż za dobrze. Ustawił się przed domem w taki sposób. że Raffles musiał go spostrzec... Zauważył widocznie przed tym, że z nim rozmawiałem. Choć nasz mały czekał kilka godzin, Raffles nie zjawił się więcej... Musiał wyjść inną bramą, jak mi wyjaśnił malec, gdy w kilka godzin później przybył na umówione ze mną miejsce.
— Wielka szkoda... W jaki sposób wpadłeś z powrotem na jego trop?
Ciemne oczy przybysza zajaśniały złym blaskiem:
— Czy sądzicie, że należę do ludzi, których łatwo można zniechęcić? Przeprowadziłem malutki wywiadzik wśród mieszkańców domu: dowiedziałem się, że Raffles występuje w roli pocieszyciela i obrońcy uciśnionych. W tym domu mieszka młoda dziewczyna, która posiada śliczny głos. Nazywa się Mabel Melony. Dziewczyna ta mieszka wraz ze swym wujem starym pijanicą, który ją maltretuje. Raffles wziął ją w opiekę, jak zapewniali mnie sąsiedzi, po raz drugi dopiero zjawił się w tym domu, aby sprowadzić do młodej dziewczyny lekarza. Mabel i wszyscy sąsiedzi znają go jako hrabiego Palmhursta. W jaki sposób trafił na tę dziewczynę, nie wiem.. Prawdopodobnie wskazał mu ją jego sekretarz, mający za zadanie wynajdywanie biedaków, zasługujących na wsparcie.
— Czy tam powróci? — zapytał mistrz, wstrzymując oddech.
— To jest właśnie sedno całej sprawy — zawołał Brunner z podnieceniem. — Jestem pewien, że wróci, ponieważ dziewczyna jest dość poważnie chora.
Chwilowo nie pozostaje nam nic innego, jak czekać na sprzyjający moment.
— Ostry nóż... Niezawodny rewolwer, a pozbędziemy się naszego wroga! — zawołał Jef Cunning. — Jeśli chcecie, podejmę się tej sprawy — Zaczaję się w bramie tego domu i...
— Nic z tego. Cunning — przerwał mu mistrz. — Pochwalam twój zapał, doceniam twój talent w operowaniu nożem i rewolwerem, ale tym razem nie możemy z twych zalet korzystać... Musimy przede wszystkiem mieć pewność, że ten, na którego czyhamy jest naprawdę Rafflesem.. Poza tym mamy z nim leszcze pewne porachunki. Wiadomo powszechnie, że Raffles posiada bezcenne skarby... Musimy go zmusić do tego, aby wskazał nam miejsce, gdzie te skarby są ukryte. Skoro uzyskamy od niego tę wiadomość, załatwimy się z nim szybko.
— Kilka razy próbowaliśmy tego dokonać i za każdym razem wysiłki nasze skończyły się niepowodzeniem! — odparł Cunning wzruszając ramionami. — Czy nie lepiej zabić go, nie tracąc słów? Czy znów zamierzasz, mistrzu, wystawić go na próbę tortur? Zapewniam cię, że z Rafflesem to tylko strata czasu...
Mistrz spojrzał bystro na Cunninga i zmarszczył brwi. Oczy jego tworzyły dwie ciemne głębokie plamy na trupio bladej twarzy. Cunning zadrżał i odwrócił głowę.
— Postaraj się zrozumieć mnie, Cunning — podjął mistrz. — Wiem równie dobrze jak ty o nieudałych poszukiwaniach, czynionych w tym kierunku. Zapewniam jednak, że tortury którym poddawano Rafflesa, wydadzą się dziecinną igraszką wobec tego, co ja dla niego przygotowałem... Nie darmo spędziłem długie lata wśród Chińczyków, traktujących tortury jako specjalną i trudną umiejętność...
Zapanowała cisza. Zebrani spoglądali na siebie z przerażeniem. Z trupio bladej twarzy mistrza nie można było wyczytać śladu żadnego wzruszenia. Wszyscy wiedzieli, że mistrz nie rzuca słów na wiatr. Nawet na Brunnerze wywarły one przejmujące wrażenie...
Mistrz zamienił po cichu kilka słów ze swymi „kapitanami“.
— Musimy szybko zabrać s:ę do roboty — rzekł. — Nie wolno popełnić nam najmniejszej nieostrożności, nie wolno zapomnieć o najdrobniejszym szczególe! Musimy dopiąć celu! Raffles zna dobrze niektórych członków bandy i dlatego plan nasz powinien przewidywać z góry każdą ewentualność. Czy pewien jesteś, Brunner, że Raffles nie poznał cię wczoraj?
— To było zupełnie wykluczone... Szliśmy za nim: Raffles nie odwrócił się ani razu. Gdy wszedł do domu ukryliśmy się za autem ciężarowym, tak, że w żaden sposób nie mógł dostrzec naszych twarzy.
— Nie podoba mi się jednak jego wymknięcie się tylnemi drzwiami... Świadczy to, że żywił jakieś podejrzenia... Możemy jednak przyjąć, że stało się to na skutek głupoty owego dzieciaka który ustawił się nierozsądnie w miejscu zbyt widocznym.
Zamyślił się głęboko, uniósł wreszcie głowę:
— Słuchajcie uważnie i zastosujcie się do każdego słowa mojej instrukcji — rzekł grobowym głosem. — Ty, Cunning, udasz się do tego domu i nie wzbudzając podejrzeń, postarasz sie zbadać, jak przedstawia się sprawa chorej dziewczyny... Chodzi mi o to, czy oczekuje ona nowej wizyty rzekomego hrabiego Palmhursta?.... Przypuszczani, że gadatliwe sąsiadki powiedzą ci wszystko na ten temat. Skoro zdobędziesz tę wiadomość, dasz mi natychmiast znać.
— Gdzie będę mógł cię znaleźć, mistrzu?
— Gdzie mnie znajdziesz? Tam, gdzie zwykle znajdujecie mnie w podobnych okazjach, w moim domu, oczywiście — zawołał ze złością. — Możecie nawet zatelefonować, byleście tylko uczynili to w odpowiednio ostrożny sposób.
— Ty zaś, Farty — zwrócił się do grubasa — odegrasz rolę szpiega. Dowiesz się, jakie stosunki łączą tę dziewczynę z Rafflesem i wydobądź z niej czy nie wie przypadkiem, gdzie on mieszka... Wydaje mi się to mało prawdopodobne, ponieważ Raffles z reguły nie zostawia nikomu swego adresu. W każdym jednak razie, nie wolno nam zaniedbywać żadnych środków ostrożności.
Podniósł się powoli i zacisnął groźnie pięść.
— Odważyłeś się wystąpić przeciwko nam — szepnął przez zaciśnięte zęby. — Dowiesz się wkrótce, czym to się kończy, jeżeli ktoś usiłuje wejść nam w drogę!