Читать книгу Hania Humorek. Tydzień na opak - Megan McDonald - Страница 7

Paskudny humorek

Оглавление

Hania Humorek miała humorek. Humorek z kwaśną minką. Humorek ze złą minką. A wszystko dlatego, że w tym dniu rozdano szkolne zdjęcia.

Jeżeli Smrodek wejdzie do jej pokoju, na pewno spyta o szkolne zdjęcia. A jeśli będzie chciał obejrzeć jej zdjęcie, zobaczy, że Hania pozowała w koszulce z napisem JESTEM DZIEWCZYNKĄ WRRR. (Tej samej, którą dziś miała na sobie). A jeśli zobaczy, że pozowała do zdjęcia w warczącej koszulce, zauważy też, że wygląda na nim jak Wielka Stopa. Potargana, z włosami opadającymi na twarz i oczy.

Mama i tata na pewno nie będą zadowoleni.

– Chcielibyśmy mieć chociaż jedno ładne szkolne zdjęcie naszej córeczki – powiedział tata tego ranka.

– Może w tym roku nam się poszczęści – z nadzieją w głosie dodała mama.

Ale w trzeciej klasie nic się nie zmieniło.

Hania rozłożyła na podłodze wszystkie swoje szkolne zdjęcia, od najstarszego po Wielką Stopę. Rzeczywiście nie było najlepiej. Wyglądała na nich tak:


Gdyby tak rodzice w tym roku zapomnieli o zdjęciu! Marne szanse. Może by powiedzieć, że pies je zjadł? Ale przecież nie mają psa, jest tylko kotka Myszka. A może powiedzieć, że szkolny łobuz usunął wszystkie zdjęcia z dysku głównego komputera? Nie, to też nie przejdzie.

Co gorsza, na lekcji Rysiek zabrał jej to „potargane” zdjęcie i nie chciał oddać. Przekazał je Frankowi, na co Hania jęknęła i zerwała się z ławki, zamiast skupić się na matematyce. A wtedy pan Łopuch wypowiedział TO słowo.

„Antarktyka”.

Była to ławka w ostatnim rzędzie, w której siadali niegrzeczni uczniowie, żeby się uspokoić. Hania wylądowała tam już trzeci raz w tym tygodniu! Jeszcze nigdy w życiu nie odwiedziła Antarktyki tak wiele razy w tak krótkim czasie.

Na samą myśl o tym poczuła, jak żołądek zawiązuje jej się na supeł.

I właśnie dlatego ona, Hania Humorek, miała humorek. Humorek na dzierganie na palcach, a nie na myślenie o szkolnych zdjęciach. Chciała teraz posiedzieć sama. I żeby żaden paskudny młodszy brat nie przeszkadzał jej, jak natrętny komar. Bzzz! Głos Smrodka ciągle bzyczał jej w uchu.

Ulubionym miejscem Hani, gdzie mogła razem z Myszką zwinąć się w kłębek, była prycza górnego łóżka, ale Smrodek na pewno by ją tam znalazł. Hania przekopała się przez sterty klapek i brudnych ubrań do swojej drugiej ulubionej kryjówki – w głębi garderoby. Włożyła do buzi kawałek metrowej gumy do żucia Smrodka.

– Myszko, nie patrz tak na mnie. Czego Smrodek nie widzi, to mu nie sprawi przykrości.

Hania kawałek szarobrązowej włóczki zaczepiła o kciuk, a Myszka uderzała łapką wydziergany już przez Hanię łańcuch.

Nad. Pod. Nad. Pod. Do tyłu. Dziergu-dziergu-dzierg. Hania pociągnęła za długi kawałek jabłkowo zielonej włóczki, który zwisał z jej lewej dłoni. Jej palce dosłownie furkotały w powietrzu. Ona, Hania Humorek, potrafiła dziergać na palcach najszybciej w całym miasteczku nad jeziorem Żabie Udko w stanie Wirginia. Najszybciej na całym Zachodzie Stanów Zjednoczonych. Może nawet najszybciej na całym świecie!


Dzierganie na palcach było super! Nie potrzebowała do tego drutów. Owijała włóczkę wokół palców, raz, dwa, trzy, cztery, i z powrotem, nad, pod, przez... tak jak ją nauczyła babcia Lusia podczas wielkiej ciemności, jaka zapadła, kiedy przez ich okolicę przechodził huragan Elmer.

Garderoba była sekretnym pokoikiem Hani i należała tylko do niej. Było w niej nawet okno. Małe, okrągłe, zupełnie takie jak na statkach. Na okrętach i pirackich żaglowcach.

Statek płynął przez błękitny ocean, podskakując na falach, pod niebem pełnym chmurek z pianki. Hania i Myszka kołysały się na hamaku, którym poruszał lekki wietrzyk. Aż tu nagłe w statek uderzyła olbrzymia fala i...

Myszka za burtą!

Hania rzuciła Myszce łańcuch z włóczki i mocno pociągnęła...


– Smrodek! – Pojawienie się brata wyrwało ją z marzeń na jawie. Aż jej guma wypadła z buzi. – Przez ciebie wyleciała mi guma!

– Skąd masz tę gumę? – spytał Smrodek.

– Znikąd. To guma ABC. – Hania podniosła ją i włożyła z powrotem do ust. – A właściwie jak mnie tu znalazłeś?

– Zwyczajnie. Poszedłem za tym łańcuchem z włóczki.

Długi kolorowy łańcuch, który Hania wydziergała na palcach, prześlizgnął się, niczym wąż, po podłodze garderoby, wspiął się na sterty książek i góry zabawek, owinął wokół Skarpetkowej Góry i wypełzł przez drzwi.

– Zły pomysł. Mam paskudny humorek.

– Skąd miałem wiedzieć?


– Wskazówka pierwsza, druga i trzecia: widzisz te zawieszki na gałce u drzwi?

– Ojej. Myślałem, że chodzi o szkolne zdjęcia.

– O to też.

– Ktoś tu ma fatalny humorek.

– Bingo!

– Co ja na to poradzę, że nie czytam zawieszek na drzwiach?

– Mam pomysł – powiedziała Hania. – Kiedyś mama przeczytała mi książkę Louisy May Alcott...

– Louisy May jakiej?

– To ta znana autorka najsłynniejszej na świecie książki pod tytułem Małe kobietki.

– Super. To o miniaturowych ludzikach? Które mieszkają w pudełkach od zapałek i kąpią się w naparstkach? I kolegują z krasnoludkami?

– NIE! W każdym razie to powszechnie znany fakt, że Louisa May miewała humorki. Możesz spytać, kogo chcesz. Miała taką poduszkę-kiełbaskę...

– Dziwne.

– Była to podłużna cienka poduszka. Kiedy stała pionowo, oznaczało to, że Louisa May jest szczęśliwa i ma dobry humorek: „Zapraszam do środka”. Ale jeśli leżała płasko, to ho, ho, ho, uwaga! To znaczyło: „Nie przeszkadzać”. Wtedy Louisa May miała paskudny humorek. – Hania rozejrzała się i złapała włochatą poduszkę. – Widzisz? To będzie moja humorkowa poduszka. Nasz sygnał. Jeśli zobaczysz, że stoi oparta o coś, będziesz wiedział: „Mam dobry humorek. Zapraszam do środka”. Ale jeżeli położę ją płasko, to znak: „Paskudny humorek”. To o wiele lepsze niż zawieszki na drzwiach.

– A co, jeżeli poduszka będzie stała, ale powieje huragan i poprzewraca wszystko? Albo jeżeli przyjdzie olbrzymi potwór, jeszcze większy niż King Kong, podniesie nasz dom, potrząśnie nim jak pudełkiem zapałek i poduszka się przewróci?

– No dobrze. – Hania wyjęła z piórnika pisak. Położyła poduszkę na kolanach. Na jednej stronie narysowała uśmiechniętą buźkę, „dobry humorek”. Na drugiej narysowała smutną buźkę, „paskudny humorek”. – To moja humorkowa poduszka. Uśmiechnięta buźka oznacza: „Zapraszam do środka”. Smutna buźka oznacza: „Idź sobie”. Hania oparła poduszkę o ścianę, smutną buźką na zewnątrz. – Smrodku, poduszka przemówiła.


Smrodek się skrzywił.

– Rozumiem, rozumiem. Chciałem tylko spytać, czy mogę pożyczyć twoje pisaki.

– Są w piórniku, Smrodzisławie.

– Robię koszulkę na jutrzejszy Dzień na Opak.

Dzień na Opak! Był to jeden z ulubionych dni Hani w całym roku, obok prima aprilis (wtedy miała urodziny) i Dnia Przyjaźni z Kosmitami.

Hania odwróciła poduszkę, która się uśmiechnęła.

Ona też miała pomysł na Dzień na Opak. Doskonały pomysł. Pomysł, który nie miał nic wspólnego z paskudnym humorkiem.


Hania Humorek. Tydzień na opak

Подняться наверх