Читать книгу Hania Humorek idzie na studia - Megan McDonald - Страница 8
Rodzice
ОглавлениеHania Humorek dostała uwagę do dzienniczka. Nauczycielka napisała, że Hani potrzebna jest pomoc w nauce. To znaczyło, że Hania nie jest orłem z matematyki.
Najpierw było zwykłe „bla-bla-bla”, więc Hania oddarła połowę uwagi i dała rodzicom tylko drugą część, tę lepszą. Mama i tata przeczytali notatkę nauczycielki.
– Hania ma problemy? Super! – ucieszył się Smrodek.
– Tylko pół problemu – mruknęła Hania.
– Haniu, a gdzie reszta tej uwagi? – spytał tata.
– Zaokrągliłam ją do połowy. Jak w ułamkach. Rozumiesz? Jestem naprawdę dobra z matematyki. Z ułamków, zaokrąglania i w ogóle.
– Dwanaście razy osiem? Szybko! – zawołał jej brat.
– Nie twój interes – burknęła Hania.
– A co powiesz na dziewięćdziesiąt sześć?
– Haniu, uwaga. – Mama wróciła do tematu. – Tatuś i ja chcemy ją zobaczyć w całości.
Hania sięgnęła do kieszeni, wyjęła zmiętą górną połowę kartki i podała ją mamie.
Rodzice przeczytali uwagę. Dwa razy! Trwało to chyba z tysiąc lat.
Potem porozmawiali z Hanią. Następnie porozmawiali ze sobą i ze sto lat rozmawiali z różnymi ludźmi przez telefon. Wreszcie opracowali plan.
Nie taki w rodzaju: „Powinnaś słuchać swojej nowej nauczycielki”.
Ani na przykład: „Pomożemy ci w odrabianiu lekcji”.
To był wyjątkowy plan. Aaa!!! Hania miała dostać korepetycje!
– Korepetycje? – spytała Hania. – Nie możecie sami mi pomóc?
– Pomożemy – powiedziała mama.
– Pomożemy – powtórzył tata.
– Ile jest sześć razy siedem? – spytał Smrodek.
– Tą pomocą będzie korepetytorka – wyjaśniła mama.
– Tak, ona ci pomoże – wtrącił tata. – Tak jak proponowała to twoja nauczycielka.
– Nie zapominajcie, że pani Straszak nie jest moją nauczycielką – odparła Hania.
– Ile jest pięć razy jedenaście? – spytał Smrodek.
– Obiecuję, że będę uważać na lekcjach – odezwała się Hania. – Już nigdy nie wezmę do szkoły swojego nowego zegarka. Nauczę się liczyć do miliona albo i miliarda.
– Chyba za miliard lat – parsknął Smrodek.
Hania musiała udowodnić, że jest naprawdę dobra z matematyki. Zaczęła szybko recytować tabliczkę mnożenia.
– Cztery razy dwa jest osiem. Osiem razy dwa jest szesnaście. Osiem razy dziewięć... tego jeszcze się nie nauczyłam. Ale się nauczę, słowo daję!
– Przecież korepetycje to dobra zabawa – powiedział tata. – Sama zobaczysz.
– Korepetytorzy mają plansze – wtrącił Smrodek. – Takie dla małych dzieci. Ile jest dwa razy pięć?
– Tyle ile masz u nóg paznokci, które ci pomaluję, jak pójdziesz spać – warknęła Hania, a Smrodek ze strachu aż podkurczył palce.
Hania spoglądała błagalnie to na mamę, to na tatę.
– Naprawdę muszę?
– Wszystko już załatwione – odrzekła mama. – Zaczynasz od jutra.
– Do stu tysięcy baryłek ropy! – wykrzyknęła Hania.
Następnego dnia tata przyjechał po Hanię do szkoły. Hania zamknęła oczy i przez całą drogę na korepetycje siedziała obrażona na tylnym fotelu. Pod powiekami widziała plansze. Takie dla maluchów. Ona, Hania Humorek, miała naprawdę paskudny humorek! Wcale nie humorek na matematykę. I na pewno nie na plansze dla małych dzieci.
To był fakt: ona, Hania Humorek, jechała teraz na korepetycje.
– Będę musiała liczyć koraliki i muszelki z makaronu? Smrodek tak powiedział.
– Nie wiem – odparł tata.
– Będę musiała liczyć groszki w słoiku? Smrodek tak powiedział.
– Nie wiem.
– Będę musiała ułożyć kota z trójkątów? Smrodek tak powiedział.
– Poczekamy, zobaczymy – westchnął tata. – Może będziesz grała w gry matematyczne, na przykład w kółko i krzyżyk.
Kółko i krzyżyk jest do bani! Hania ze wściekłą miną jeszcze głębiej wbiła się w fotel. Tata nic nie rozumiał. On nie musiał całymi popołudniami liczyć groszków i robić geometrycznych kotów.
– Jesteśmy na miejscu! – wesołym tonem oznajmił tata.
– Czyli gdzie? – burknęła Hania.
– Na uniwersytecie.
– Jak to na uniwersytecie? – zdziwiła się Hania.
– Tutaj będziesz miała korepetycje z matematyki – wyjaśnił tata. – Twoja korepetytorka jest studentką.
Hania wyprostowała się i triumfalnie wyrzuciła obie ręce w górę.
– Hurra! Idę na studia!