Читать книгу Mroczna przeszłość Haker cz. 4 - Meredith Wild - Страница 7
1
ОглавлениеDwa tygodnie wcześniej
Przesunęłam zimnymi dłońmi po bokach sukienki. Wystroiłam się, żeby zrobić dobre wrażenie. Wiedziałam, że to głupie, zwłaszcza że wrażenie to wcale nie miało być pierwsze.
– Kawy?
Blake podszedł do mnie z filiżanką parującej kawy. Miał na sobie ciemnoniebieskie dżinsy i białą koszulę, a w kontraście z nią jego skóra dosłownie lśniła. Był opalony po naszym pobycie w domu nad oceanem, dokąd jeździliśmy, żeby uciec przed miastem i naładować baterie. Dzisiaj, tak samo jak zwykle, widok Blake’a zapierał mi dech w piersi. Wyglądał jak model, ale miał w sobie coś więcej poza wybitną urodą. Sama jego obecność całkowicie wytrącała mnie z równowagi. Czasami – kiedy akurat nie zachwycałam się jego idealnym wyglądem – zastanawiałam się, czy i ja tak na niego działam.
– Dziękuję – wymruczałam. Nasze dłonie zetknęły się na chwilę, kiedy brałam od niego gorącą filiżankę.
– Może pomyślisz, że zwariowałem, ale wyglądasz na zdenerwowaną. – Upił łyk kawy i przechylił głowę.
Spojrzałam na kremowy płyn i wciągnęłam nosem cudowny aromat. Próbowałam sobie wyobrazić, co przyniesie następne pół godziny. Obecność Blake’a powinna dać mi nieco – a raczej bardzo dużo – otuchy, ale nie dawała.
– Nic na to nie poradzę.
Zaśmiał się cicho.
– Nie masz absolutnie żadnych powodów do zdenerwowania. Wiesz o tym, prawda?
Łatwo powiedzieć. Na drugim końcu pokoju jakiś młody mężczyzna rozmawiał z innymi inwestorami. Z wieloma byłam teraz na „ty”, ale nie potrafiłam pogodzić się z faktem, że mogli spełnić lub zniszczyć czyjeś marzenia. Mniej więcej przypominali Blake’a. Jedni doszli do czegoś własną pracą, inni odnieśli sukces w swoim zawodzie i w ramach hobby, wręcz dla zabawy zajęli się inwestycjami.
Młody mężczyzna miał napięte mięśnie szczęk, sztuczny uśmiech i szeroko otwarte oczy. Jego ruchy były tak gwałtowne, jakby rano wypił całą kawę dostępną w Bostonie.
– Tak samo zachowywałam się kilka miesięcy temu – powiedziałam. – Nie masz pojęcia, jakie to przerażające. Poza tym pewnie mam objawy stresu pourazowego po całej tej traumie, jaką mi zafundowałeś w tym pokoju. Dwa razy.
Blake miał rozbawiony wyraz twarzy. Nie zauważyłam u niego ani cienia poczucia winy, które próbowałam w nim wzbudzić. Zaledwie kilka miesięcy temu spotkaliśmy się w tym pokoju na zebraniu, które stało się zaczątkiem całej serii wydarzeń i doprowadziło nas do tego miejsca, w którym znajdowaliśmy się teraz.
– Widzę, że jesteś załamany swoim zachowaniem – dodałam z irytacją, dmuchając na gorącą kawę.
– Przyznaję, że zachowałem się jak palant.
– Skończony palant – uściśliłam.
Na jego twarzy pojawił się zarozumiały uśmieszek.
– Tak, ale nigdy bym tego nie zmienił, bo dzięki temu mam ciebie.
Uważnie na mnie spojrzał tymi swoimi zielonymi oczami. Stał przede mną w nonszalanckiej pozie, z szeroko rozstawionymi nogami. O tak, miał mnie. Mój niepokój powoli znikał i musiałam się pohamować, żeby go nie kopnąć na oczach wszystkich tych mężczyzn w garniturach i nie pozbawić tego uśmieszku z jego twarzy. Ten facet doprowadzał mnie do szału, nie tylko pod tym jednym względem.
– A ty czegoś żałujesz? – spytał.
Oczy mu pociemniały, jakby potrafił czytać w moich myślach. Z rozbawionego zarozumialca przemienił się nagle w kochanka, który miał całkowitą władzę nad moim sercem. Wciągnęłam nosem powietrze, czekając na dotyk, który zwykle następował po takim spojrzeniu. Zwykły, dodający otuchy dotyk, w którym zawierała się cała miłość, jaką do siebie czuliśmy.
Lekko przesunął palcami po linii mojej szczęki i pochylił się nade mną. Delikatnie musnął ustami mój policzek, co z boku mogło wyglądać, jakby szepnął mi coś do ucha. Powietrze wypełniło się jego zapachem. Wstrzymałam oddech, żeby jak najdłużej zatrzymać je w płucach. Chciałam się w nim zanurzyć, wykąpać w tym niepowtarzalnym męskim aromacie.
Cofnął się i znowu przyjął nonszalancką pozę. Przyłożył filiżankę kawy do ust, które tak bardzo chciałabym pocałować. Boże, skazywały mnie na istne tortury zmysłowe.
Zamknęłam oczy i potrząsnęłam głową. Zabrakło mi słów. Niczego nie żałowałam. Blake miał rację. Wszystkie wzloty i upadki, jakkolwiek bolesne, były tego warte. Oboje popełnialiśmy błędy. Raniliśmy się nawzajem, ale jakimś cudem to nas wzmocniło. Blake znał moje serce, a ja znałam jego. Nie wiedziałam, jaka przyszłość nas czeka, ale nie wyobrażałam sobie u swojego boku innego mężczyzny niż Blake.
– Nadal się denerwujesz? – spytał cicho.
Kiedy otworzyłam oczy, na jego twarzy znowu malował się rozbawiony uśmiech, a w oczach pojawiło się ciepło.
– Nie – przyznałam, świadoma braku prywatności i zdeprymowana tą nagłą zmianą atmosfery. Próbowałam zignorować szaleńcze bicie serca, które zawsze mi przypominało, jak bardzo go kocham. Byłam niewolnicą tego mężczyzny i ciała, które raz za razem niszczyło moją zdolność do zrozumienia życia poza naszą sypialnią. Chciałabym, żebyśmy teraz zostali sami, żebym mogła go dotknąć. Tak bardzo tego pragnęłam, że aż czułam ból.
– To dobrze. Obiecuję ci, że będzie fajnie. – Blake stanął u mojego boku, objął mnie w talii i zaczął robić dłonią małe, okrężne ruchy na dolnej części moich pleców.
Niezależnie od tego, gdzie się znajdowaliśmy, Blake zawsze potrafił pokazać światu, że należę do niego. Czy to w sypialni, czy w sali zarządu – nigdzie nie pozostawiał pola dla wątpliwości. Nie mogę powiedzieć, żeby mi to przeszkadzało. Chciałam się w niego wtulić, wchłonąć jego zapach i wtopić się w jego ciało.
– Niebawem zaczynamy. Przekąsisz coś? Nie zjadłaś śniadania – wymruczał, owiewając moją szyję ciepłym oddechem.
Potrząsnęłam głową.
– Nie, dzięki. – Urwałam, nie mogąc zignorować maleńkiego ziarenka wątpliwości, które zostało we mnie zasiane. – Blake…
– Słucham, maleńka.
To pieszczotliwe słowo cicho spłynęło z jego cudownych ust. I jak on wtedy na mnie spojrzał… Byłam przekonana, że gdybym poprosiła o gwiazdkę z nieba, czym prędzej by mi ją przyniósł.
– Na pewno chcesz, żebym tu była?
Lekki mars na czole nieco zniekształcił piękne rysy jego twarzy.
– O czym ty mówisz? Oczywiście, że chcę. Umieściłem cię w zarządzie z kilku powodów, a nie wszystkie były egoistyczne. Zasługujesz na to tak samo jak pozostali tu obecni.
Przewróciłam oczami.
– Wątpię.
– Masz własne doświadczenia – sukcesy i porażki – którymi możesz się podzielić. Dobrze o tym wiesz.
Uspokajający dotyk jego dłoni na moich plecach zniknął. Blake delikatnie pogładził mnie po ręce, a potem po policzku. Podniósł moją głowę. Widziałam tylko jego i tylko o nim mogłam myśleć.
– Nie miej żadnych wątpliwości, Erico. Nigdy nie wątp w swoją wartość.
Lekko pokręciłam głową.
– Chyba się martwię, że wszystkie te powody mają więcej wspólnego z… nami niż z tym, że sobie na to zasłużyłam. A jeżeli nie mam co wnieść do zarządu? Nie chcę cię wprawić w zakłopotanie przy wszystkich tych ludziach.
Stanął tuż przede mną.
– Posłuchaj. Pierwszy raz jesteś na takiej prezentacji jako potencjalny inwestor, więc to naturalne, że masz lekką tremę. Po prostu pytaj o wszystko, co ci przyjdzie do głowy. Jeżeli nie będziesz miała żadnych pytań, to prawdopodobnie będzie wina tego nieszczęśnika, który z nerwów chyba zaraz zwymiotuje. To on musi dać z siebie wszystko, więc wyświadcz sobie przysługę. Dopij kawę i podejdź tam, jakbyś była u siebie – bo za parę tygodni, kiedy zostaniesz moją żoną, tak właśnie będzie – i zrób to, co potrafisz najlepiej. Bądź szefową. Szukasz talentów i masz zdecydować, czy warto lepiej się przyjrzeć przedsięwzięciu tego faceta.
Przełknęłam gulę, która paliła mnie w gardle. Nie mieściło mi się w głowie, jak Blake mógł mieć aż tyle wiary we mnie. Ale przecież wszystko w nim było zdumiewające i oszałamiające.
– Jesteś niesamowity, wiesz?
Jego poważną minę zastąpił uśmiech. Szczęście Blake’a było dla mnie najważniejsze. Uczepiłam się go kurczowo, chciałam połączyć je ze swoim i sprawić, by pozostało jak najdłużej. Najlepiej na zawsze.
Zamknęłam oczy, rozkoszując się tą krótką chwilą. Lekko pocałował mnie w czoło.
– Chodźmy zająć swoje miejsca, zanim odeślę wszystkich do domu i zacznę się z tobą namiętnie kochać na tym stole. Trudno mi utrzymać ręce przy sobie.
Podniosłam głowę, próbując odsunąć od siebie ten obraz.
– Nieco za wczesna pora jak na groźby bez pokrycia – zażartowałam z lekkim uśmieszkiem.
Lekko wysunął język i zmysłowo przejechał nim po dolnych zębach.
– To nie groźba bez pokrycia i dobrze o tym wiesz. A teraz zabieraj swoją słodką dupcię i zrób na mnie wrażenie.
Odczekałam jeszcze chwilę, żeby gorący rumieniec zniknął z mojej twarzy, po czym ruszyłam w stronę długiego stołu konferencyjnego, przy którym pozostali już zajmowali miejsca. Usiedliśmy, Blake chrząknął i spojrzał na dokumenty przed sobą.
– Panowie, przedstawiam wam Geoffa Wellsa. Ma nam zaprezentować swoje przedsięwzięcie, aplikacje do gadżetów technologicznych.
Geoff był młody, ledwo po dwudziestce. Miał szczupłą sylwetkę, bladą cerę i ciemnoblond włosy, które luźno opadały mu na ramiona. Wyglądał jak typowy programista. Szeroko otwartymi jasnoniebieskimi oczami strzelał z twarzy na twarz, a jego grdyka poruszała się, gdy czekał, aż wszyscy się rozsiądą. Boże, tak bardzo mu współczułam. Kiedy nasze spojrzenia się skrzyżowały, uśmiechnęłam się. Chciałam, żeby w tym gronie zobaczył chociaż jedną przyjazną twarz. Odwzajemnił mój uśmiech i wyraźnie nieco się rozluźnił.
– Geoff, dziękujemy za przyjście – powiedziałam. Stresowałam się przed jego prezentacją, ale postarałam się opanować nerwy, żeby i on się rozluźnił. Wskazałam głową stos dokumentów leżących przed nim. – Opowiedz nam o swoim pomyśle.
Geoff wyprostował się i głęboko wciągnął powietrze.
– Dziękuję za zaproszenie. Zawsze zajmowałem się głównie programowaniem, ale w ciągu kilku ostatnich lat skupiłem się na tworzeniu aplikacji. Jak zapewne państwo wiedzą, w najbliższym roku pojawi się nowy rynek w świecie technologii. Oprogramowanie – a zwłaszcza aplikacje – dla gadżetów technologicznych.
Zaczął opowiadać o szczegółach swojego projektu. Mówił z ożywieniem, tak jak ja i Sid często rozmawialiśmy o swoich interesach ze sobą i z innymi. Wszyscy – Sid, Blake, James i ja – żyliśmy w innym świecie, bańce wysoko rozwiniętej technologii. Porozumiewaliśmy się innym językiem. Nie byłam wprawdzie informatykiem, ale uwielbiałam biznesową stronę branży technologii i świetnie się czułam w naszym dziwacznym mikroświatku. Geoff najwyraźniej też w nim żył, a sądząc po jego bladej cerze i długich włosach, niezbyt często wychodził do realnego świata.
W ciągu następnych piętnastu minut poznaliśmy wszystkie szczegóły planu Geoffa, który zamierzał skupić się na rozwoju aplikacji, które już stworzył. Poruszył wszystkie najważniejsze kwestie, które sobie wbiłam do głowy, kiedy kilka miesięcy wcześniej przygotowywałam własną prezentację dla Angelcom. Dostrzegłam w nim pasję i talent. Poza tym uznałam jego pomysł za całkiem niezły. W trakcie jego prezentacji robiłam notatki, już nie mogąc się doczekać, kiedy będę mogła zadać mu pytania, i w głębi ducha żywiąc nadzieję, że Blake jest tak samo zainteresowany tym projektem jak ja.
Ekran komórki Blake’a rozjaśnił się, odrywając jego uwagę od Geoffa. Spiorunowałam go wzrokiem. Nie zauważył tego, więc kopnęłam go pod stołem czubkiem buta. Spojrzał na mnie ze zmarszczonymi brwiami, ale po chwili na jego twarzy pojawił się pełen zrozumienia uśmieszek. Spojrzał prosto przed siebie, skupiając uwagę na jedynej osobie, na której w tej chwili powinien się skoncentrować.
– Jakie aplikacje do tej pory stworzyłeś? – spytał, kiedy Geoff na chwilę zamilkł.
– Za parę miesięcy wyjdzie kilka moich aplikacji stworzonych dla dużych platform.
– Jak myślisz, kiedy możesz wprowadzić na rynek więcej aplikacji?
– To zależy od funduszy. Potrzebuję dużo więcej programistów, którzy specjalizują się w różnych platformach i pracują nad wieloma projektami. W tej chwili zajmuję się tym właściwie tylko ja.
– Masz jeszcze jakieś pomysły? – spytałam.
– Kilka. Szczegóły technologiczne są już właściwie gotowe. Potrzebuję jednak pomocy, żeby je wdrożyć, zanim zrobi to ktoś inny.
Pokiwałam głową i dokonałam w myślach szybkich obliczeń, porównując jego zapotrzebowania finansowe z naszymi terminami. Zerknęłam w bok, licząc na to, że znajdę zainteresowanie w oczach Blake’a. Przeniósł wzrok na Geoffa, zanim zdążyłam odczytać jego myśli.
– Okej, Geoff. Myślę, że już omówiliśmy podstawowe sprawy. Masz nam jeszcze coś do powiedzenia?
Geoff pokręcił głową.
– To już chyba wszystko. Chyba że mają państwo pytania.
Blake rozejrzał się, dając zebranym ostatnią szansę na zadanie pytania. Kiedy członkowie zarządu w milczeniu skinęli głowami, zachęcił do wypowiedzenia się panów po drugiej stronie stołu.
– Co wy na to, panowie? Gotowi na podjęcie decyzji?
Pierwszy mężczyzna, który był obecny również podczas mojej prezentacji, wstrzymał się od głosu – tak samo jak w moim wypadku. Geoff ze zmartwieniem przygryzł dolną wargę.
Kiedy kolejni dwaj inwestorzy również wstrzymali się od głosu, ogarnął mnie poważny niepokój. Geoff spojrzał na Blake’a z wyraźnym przerażeniem, że jego oferta zostanie jednogłośnie odrzucona. Blake kilka razy pstryknął długopisem.
– Ja chyba… – Urwał i postukał się długopisem po ustach. – Ja chyba w tej kwestii zdam się na pannę Hathaway.
Wskazał na mnie. Szczęka dosłownie mi opadła. Pomysł Geoffa bardzo mi się podobał, ale miałam nadzieję, że to Blake podejmie ostateczną decyzję. On jednak położył rękę na oparciu swojego krzesła i przebiegle się do mnie uśmiechnął. A niech go.
Geoff wyglądał teraz na nie tylko przerażonego, lecz także zdezorientowanego. Jeszcze bardziej pobladł.
– Mnie ten projekt wydał się interesujący – powiedziałam szybko.
Geoff natychmiast się rozpromienił.
– Naprawdę?
– Tak. Do tej pory spodobało mi się wszystko, co usłyszałam. Myślę, że twój pomysł stwarza niezwykłe możliwości. Bardzo chętnie posłuchałabym więcej o szczegółach aplikacji.
Na twarzy Geoffa pojawił się szeroki uśmiech.
– Bardzo dziękuję. Jestem do dyspozycji.
– Geoff, co powiesz na przyszły tydzień? – wtrącił Blake, odciągając uwagę Geoffa ode mnie.
– Doskonale. Oczywiście pasuje mi każdy termin.
– Świetnie. Poprosimy Gretę, żeby ustaliła datę. – Blake rozejrzał się po zebranych. – Panowie, dziękuję za przyjście. Myślę, że możemy już kończyć.
Inwestorzy zaczęli się podnosić z krzeseł.
Geoff zebrał swoje notatki, okrążył ogromny stół i podszedł do mnie.
– Bardzo dziękuję za danie mi szansy.
– Nie ma sprawy. Chętnie zapoznam się z twoimi aplikacjami. – Uśmiechnęłam się do niego serdecznie i podałam mu dłoń. – Jestem Erica Hathaway.
Blake stanął obok mnie i mocno uścisnął dłoń Geoffowi.
– Niebawem będzie Ericą Landon. Ja jestem Blake, jej narzeczony.
Geoff uśmiechnął się jeszcze szerzej.
– Bardzo miło mi pana poznać, panie Landon. Dużo o panu słyszałem.
– Tak? Cóż, to wszystko prawda. – Blake zaśmiał się cicho, po czym spojrzał na drugi koniec pokoju. – Przepraszam, muszę szybko z kimś porozmawiać. Geoff, gratuluję. Erica ma bardzo wyrafinowany gust, więc możesz uważać się za szczęściarza.
Przewróciłam oczami i lekko szturchnęłam Blake’a łokciem w bok, nakłaniając go do tego, by już sobie poszedł.
– Idź i daj nam porozmawiać.
Blake szeroko się uśmiechnął i się oddalił.
– Przepraszam. On… Nie obawiaj się. Podczas swojej pierwszej prezentacji śmiertelnie mnie przeraził.
– Miałaś tu prezentację?
Wzruszyłam ramionami, sama nie mogąc uwierzyć, że zaledwie kilka miesięcy później znalazłam się po drugiej stronie stołu.
– Tak. Wtedy się poznaliśmy.
– O rany. Musiał być zachwycony twoim projektem.
Roześmiałam się, starając się przegnać z twarzy rumieniec, który na pewno już się na niej pojawił. Blake na pewno był czymś zachwycony.
– Blake jest świetnym członkiem zespołu. Mnóstwo mnie nauczył. – Sięgnęłam do torebki i podałam mu wizytówkę. – Masz tu moje namiary, na wypadek gdybyś chciał się ze mną skontaktować. Przed następnym spotkaniem może będę miała do ciebie jeszcze parę pytań. Muszę jednak przemyśleć twoją ofertę.
– Oczywiście. – Geoff uważnie przyjrzał się wizytówce. – Clozpin?
– To moja pierwsza firma. – Nie powiedziałam mu, że Blake postanowił wydrukować dla mnie wizytówki Angelcom, dopiero kiedy zmienię nazwisko. Cholera, był taki zaborczy.
Geoff podniósł wzrok. Uradowany uśmiech chyba już na stałe przykleił się do jego twarzy.
– Super. Już nie mogę się doczekać, kiedy obejrzę twój portal.
– Będziemy w kontakcie, dobrze?
– Świetnie. Jeszcze raz dziękuję.