Читать книгу Tak to się robi w polityce - Michał Majewski - Страница 7
ОглавлениеTo nie jest książka o jasnej, ale o ciemnej stronie księżyca. O tym, czego wyborcy nie widzą. O rozgrywkach, które toczy się w zaciszach gabinetów, bez obecności kamer. To opowieść o brudzie polityki. O intrydze, zdobywaniu przewag nad wewnętrznymi konkurentami, o faulach i słabościach.
Od lat obserwuję politykę. Z racji tego, że jestem dziennikarzem, patrzę na nią w specyficzny sposób. Porównałbym go do oglądania meczu, w którym nie kibicuje się żadnej z drużyn. Wtedy interesuje nas sama gra. Taktyka, technika, czyjś spryt, słabość innego, korzystanie z okazji, którą przynosi przebieg rozgrywki. To zaczęło mnie najbardziej interesować w polityce. Metody. W jaki sposób polityk, skazywany na porażkę i mający fatalne karty, siada do rozgrywki i na koniec dnia wygrywa? Jak na to zapracował? Gdzie zręcznie blefował? Kiedy podmienił karty pod stołem?
Nieraz koledzy dziennikarze strofują mnie, że chwalę jakiegoś polityka, którego oni uważają za radykała, populistę, cynika czy zwykłego kanciarza. A mnie bardziej interesuje to, jak ten polityk zagospodarował jakąś niszę i zrobił z tego trampolinę do władzy.
Politycy bronią się często tak: „Brudne sztuczki są konieczne. Przecież korzystają z nich nasi wrogowie. Kiedy oni strzelają do nas ostrą amunicją, to my nie będziemy wkładać im kwiatów w lufy karabinów. Musimy odpowiedzieć ogniem”. Ich drugi argument jest taki, że liczy się cel, efekt końcowy. Droga do niego jest wyboista? Tak bywa!
Od zarania dziejów polityka jest sztuką intrygi i ogrywania przeciwnika. Otto von Bismarck mówił, że ludzie śpią lepiej, kiedy nie wiedzą za wiele o powstawaniu kiełbasy i prawa. Od XIX wieku sporo się zmieniło. Sama polityka i sposób jej uprawiania zmieniły się bardzo w ostatniej dekadzie za sprawą internetu i mediów społecznościowych. Parafrazując bohatera filmowego klasyka, ilość polityki w polityce uległa zmniejszeniu. Więcej jest za to przekazów dnia, ustawek, trików obliczonych na chwilowe zainteresowanie mediów. Co z tym zrobić? Czy to nieunikniony trend?
Można próbować go wyhamowywać. Dobrym pomysłem jest zobowiązanie partii, by określoną część dotacji z budżetu państwa wydawały na ekspertów i analizy, a nie na tanie efekciarstwo. Polskiej polityce najczęściej brakuje zaplecza, wiedzy, planowania na dłużej niż trzy dni do przodu. Dotyczy to również samej organizacji rządu. Likwidacja Rządowego Centrum Studiów Strategicznych przed kilkoma laty była decyzją niemądrą. Dobrze, że pojawiła się koncepcja odbudowania takiego ośrodka. Prosty przykład: mamy miasto A (15 procent bezrobocia) i oddaloną od niego o sto dwadzieścia kilometrów aglomerację B (0,3 procent bezrobocia). Co zrobić? Wybudować drogę szybkiego ruchu między tymi ośrodkami. Taki powinien być cel państwa. Ale w Polsce o budowie dróg decyduje minister, który może mieć zupełnie inne cele. Choćby budowę drogi w regionie, w którym startuje w wyborach. Albo w regionie kolegów, którzy uratowali go przed utratą ministerialnego fotela, więc musi się im odwdzięczyć inwestycją. Krótko mówiąc, potrzeba nam więcej wiedzy, analizy, lepszego zarządzania ograniczonymi przecież środkami, a mniej krótkowzrocznego partyjniactwa.
I tu dochodzimy do sprawy, w której jestem większym pesymistą. Mądra i czystsza polityka wymaga mądrych, silnych, niezależnych ekonomicznie mediów. Takich, które nie są powiązane z politykami i cieszą się wysokim zaufaniem społecznym. Ale dziś w okopach politycznej wojny dziennikarze siedzą tuż obok posłów i ministrów. Działa chory mechanizm: redaktorzy nie zaatakują „swoich” polityków, na ręce patrzą tylko tym z drugiego okopu. A tamci, kiedy zostają zaatakowani, odpowiadają refrenem: „Przecież to gra, ten artykuł powstał na polityczne zamówienie”. I tak w koło Macieju. Przy ekonomicznej słabości mediów, które nie mają pieniędzy na dziennikarskie śledztwa i dokładniejsze przyglądanie się działalności polityków, ten problem będzie coraz poważniejszy. Na to nie widać dobrej recepty, choć wielu się nad nią zastanawia. Być może trwająca rewolucja technologiczna przyniesie jakieś nieoczekiwane rozwiązania, które sfinansują wysokojakościowe, niezależne dziennikarstwo. Ono zawsze podnosi jakość debaty i polityki.
A jak dziś wyglądają faule i brudne sztuczki polskiej polityki? Zapraszam za kulisy.
Michał Majewski