Читать книгу Ostatni. Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego, pseudonim "Upłaz" - Michał Wójcik - Страница 6

Оглавление

To była misja. Misja specjalna. Można tak określić napływ na Śląsk młodych polskich inteligentów: nauczycieli, lekarzy, urzędników. Wśród nich było nauczycielskie małżeństwo z galicyjskiej wsi.

Królewska Huta została oficjalnie przyłączona do Polski w czerwcu 1922 r. Wcześniej mocarstwa kreślące w Wersalu granice nowego europejskiego porządku miały kłopot z przypisaniem Śląska: Francja optowała za tym, by większość bogatego w węgiel, uprzemysłowionego terenu oddać powstającej Polsce, Włochy i Anglia silnie „lobbowały” za pozostawieniem Śląska w granicach Niemiec. A późniejsza historia jest po tysiąckroć opisana: dwa polskie powstania śląskie (latem 1919 i 1920 r.), pod ich wpływem decyzja mocarstw o plebiscycie, który w oparciu o kryteria narodowościowe miał ostatecznie określić, komu przypadnie Śląsk. I określił: 20 marca 1921 r. 60 proc. głosujących opowiedziało się za przynależnością Górnego Śląska do Niemiec. Polacy nie godzą się z wynikami, wybucha trzecie powstanie: Korfanty, Góra Świętej Anny, dziwnie bierna postawa dyplomatyczna polskiego rządu, dwa miesiące mniej lub bardziej intensywnych walk. W końcu na mocy podjętej w Genewie decyzji mocarstw (październik 1921 r.) część terytorium Śląska przyznana Polsce zostaje powiększona o jedną trzecią, przy czym Rzeczypospolitej przypadają najbardziej uprzemysłowione, nowoczesne obszary, z Katowicami jako stolicą regionu. Linie geograficznego podziału bywają niefortunne: często przecięte na pół są podwórka, ulice, zdarza się, że szyb kopalniany jest po jednej stronie granicy, a złoża i hałdy po drugiej, podzielone zostają szkolne boiska, chaos i komplikacje dotyczą linii kolejowych i tramwajowych. Jednak sytuacja związana z tożsamością ludności jest jeszcze bardziej skomplikowana: po stronie niemieckiej zostało około pół miliona Polaków, w granicach nowego „polskiego Śląska” ćwierć miliona ludzi przyznawało się do narodowości niemieckiej – sto tysięcy z nich opuści swoje domy. W dużej części byli to ludzie stanowiący w ówczesnej skali elitę. Według danych, które przytacza w pracy Ludność napływowa na Górnym Śląsku Maria Wanatowicz, wstydliwie niewielka część śląskiej inteligencji przed plebiscytem oraz trzecim powstaniem deklarowała propolską postawę; na przykład wśród nauczycieli – a ta grupa interesuje nas szczególnie – zaledwie 6 proc.!

Naturalne i oczywiste, że w takiej sytuacji ruszyła zorganizowana akcja „spolszczania” Górnego Śląska: urzędnicy, nauczyciele, kandydaci na dyrektorów fabryk i kopalni są nakłaniani do przeprowadzki na Górny Śląsk. Akcja nie była jednak prowadzona subtelnie. Bardzo szybko pojawiły się podziały – Ślązacy, w większości ludzie prości: robotnicy, górnicy – zaczynają odczuwać napływ polskiej inteligencji jako coś upokarzającego. Gwara śląska, wcześniej tępiona przez Niemców, teraz bywa wyśmiewana przez Polaków. Inna obyczajowość, również inny status materialny – to wszystko sprawia, że rodzą się animozje i czasem bardziej, a czasem mniej widoczna staje się granica. Co mądrzejsi Polacy proces ten zauważają, źródeł podziałów szukając również w przeszłości. Zofia Kossak-Szczucka pisała: „Byliśmy dla nich obcy. Trzeba zrozumieć, że oni miłowali nad życie polskość, własną polską duszę, polską mowę, ale nigdy nie żywili żadnego sentymentu do Polaków, których nie znali, którzy się nigdy nimi nie interesowali. Trzeba płacić za błędy historii. To zamknięcie się w sobie, nieufność wobec każdego przybysza, były tyle wieków jedyną ich bronią, ratunkiem przed wynarodowieniem, że nie możemy wymagać, aby się od razu tych cech pozbyli. Wrosły one zbyt głęboko w psychikę Ślązaków”.

Czy dwoje młodych nauczycieli z galicyjskiej Słociny po przybyciu do Królewskiej Huty (od 1934 r. – Chorzowa) zdawało sobie sprawę ze stopnia skomplikowania misji, w której uczestniczy?

Dwójka dzieci, kilka walizek i skrzyń dobytku. Wynajęty wóz, potem pociąg, później znowu dorożka z woźnicą mówiącym po niemiecku, brukowane ulice, bliżej centrum kominy, dużo kominów, i kamienice z pałacowymi zdobieniami, wieżyczkami i półokrągłymi oknami.

Ciąg dalszy w wersji pełnej

Ostatni. Historia cichociemnego Aleksandra Tarnawskiego, pseudonim

Подняться наверх