Читать книгу ZOO - Michael Ledwidge (James Patterson) - Страница 17

Rozdział 4

Оглавление

Przez kilka minut siedziałem pochylony na krześle, oddając się terapeutycznej wściekłości, którą kipiałem. Słuchałem dobiegającego zza okna huku kolejki jadącej na północ, a potem kolejki jadącej na południe. Następnie poszedłem na drugi koniec pokoju, podniosłem notatnik i wróciłem do pracy.

KOCZ: konflikt człowieka ze zwierzętami. To była teoria, nad którą pracowałem.

Otóż byłem przekonany, że zmienia się zachowanie zwierząt na całym świecie. W dodatku nie na lepsze. W najmniejszym stopniu. Coraz więcej gatunków na każdym kontynencie zaczynało się nagle zachowywać hiperagresywnie wobec jednego konkretnego zwierzęcia.

To my byliśmy ich wrogiem. Ty i ja. Ludzie. Człowiek, człowieku.

Fakty nie budziły wątpliwości. Od Rumunii po Kolumbię, od Pirenejów po Góry Skaliste, od St. Louis po Sri Lankę nastąpił gwałtowny wzrost liczby ataków zwierząt na ludzi. Przeróżnych zwierząt – lampartów, niedźwiedzi, wilków, dzików. Ściślej mówiąc, w ciągu ostatnich czterech lat liczba ataków ze strony dzikich zwierząt na całym świecie wzrosła dwukrotnie w porównaniu z roczną przeciętną poprzedniego półwiecza. Podkreślam: dwukrotnie.

Zresztą nie chodziło tylko o dzikie zwierzęta. W Australii odnotowano dwadzieścia procent więcej obrażeń zadanych przez psy i koty. W Pekinie już trzydzieści cztery procent. W Wielkiej Brytanii w zeszłym roku trzeba było hospitalizować prawie cztery tysiące osób pogryzionych przez psy.

Z powodu, którego nie udało mi się jeszcze ustalić, rozpoczął się jakiś zorganizowany, międzygatunkowy ewolucyjny sprzeciw wobec homo sapiens. Innymi słowy, z jakiejś przyczyny zwierzęta fiksowały i trzeba było coś z tym zrobić, a czas na to skończy się pewnie szybciej niż zapas plastikowych różdżek na zlocie fanów Harry’ego Pottera.

Wiem, jak to brzmi – jakbym miał nierówno pod sufitem. Różne gatunki zwierząt działają wspólnie i w porozumieniu przeciwko ludziom. To niedorzeczne. Szalone, niemożliwe. Też kiedyś sądziłem, że to wielki i dziwny zbieg okoliczności. Całe mnóstwo zupełnie niepowiązanych ze sobą, pojedynczych zdarzeń. Z początku koledzy nabijali się, gdy zacząłem tropić to zjawisko na swoim żartobliwym blogu Człowiek kontra przyroda.

Przestałem się śmiać, kiedy uważniej przyjrzałem się dowodom. Przyroda naprawdę wypowiedziała człowiekowi wojnę. A nasza strona w ogóle tego nie zauważała.

Wyrażenie „między Scyllą a Charybdą” pochodzi z mitologii. Były to dwa morskie potwory, które czyhały na żeglarzy przepływających przez cieśninę między Sycylią a Półwyspem Apenińskim. Scylla porywała marynarzy z pokładów, a Charybda pochłaniała i wypluwała wodę razem z okrętami. Jeżeli statek przepływał bliżej Charybdy, oznaczało to pewną śmierć. Zbliżając się do Scylli, załoga ryzykowała stratę sześciu ludzi. Żadne wyjście nie było bezpieczne. Tak czy inaczej, miałeś przesrane.

Znalazłem się właśnie w takiej sytuacji, w wąskim przesmyku między złym a jeszcze gorszym. Czułem, jak gdyby z obu stron rozdziawiały się żarłoczne paszcze potworów.

Jeżeli się myliłem, to zwariowałem. Jeśli miałem rację, światu groziła zagłada.

Robiłem, co mogłem, żeby to rozgłosić, ale nic nie wskórałem. Wyczyściłem wszystkie karty kredytowe, swoje i życzliwych mi członków rodziny, żeby rozmawiać z każdym, kto chciał słuchać. Pojechałem do Paryża na konferencję na temat praw zwierząt, gdzie nałgałem, żeby dopuszczono mnie do głosu. Kiedy byłem w połowie przemowy, sala mnie wyśmiała i nie pozwoliła mi dokończyć.

Nie, ludzie nie przejmowali się tym ani trochę. Bylibyście zszokowani i przerażeni ogromem intelektualnej nietolerancji wobec osób, które lubią chodzić w czerwonych czapkach i pogniecionej piżamie.

Zdarzenie w zoo w Los Angeles przebiło wszystkie poprzednie. W relacji powiedziano, że lwy urodziły się w niewoli. Dlaczego para drapieżnych kotów z zoo pewnego dnia zaczyna zabijać ludzi i grasować po mieście? Bo jest dwieście kanałów w telewizji i nie ma w nich co oglądać? Przecież to bez sensu. Lwy z zoo nie wpadają w szał. Po prostu nie ma żadnego powodu, żeby wychodziły zza krat i mordowały. W każdym razie dotychczas tak nie było.

Wcisnąłem przycisk szybkiego wybierania i zadzwoniłem do swojej agentki prasowej, żeby spróbowała skontaktować mnie z Fox News. Jak zwykle natychmiast odezwała się poczta głosowa. Nawet agentka uważała mnie za świra, chociaż jej płaciłem. Zły znak.

Kiedy nagrałem najnowszą prośbę, postanowiłem zrobić jedyną rzecz, jaka przyszła mi do głowy. Podłączyłem się do iPoda i puściłem na cały regulator Motörhead, żeby dodać umysłowi bardzo potrzebnej energii. Pomóż mi, Lemmy. Siorbnąłem red bulla i spróbowałem pomyśleć, oglądając następne z najmniej zabawnych klipów świata.

Nagle się wyprostowałem, bo Attyla wyrwał mi słuchawki z uszu.

– Hej, Attyla – powiedziałem. Gdy mój współlokator wyciągnął rękę, przybiłem mu piątkę. – Popatrz na to szaleństwo. Za każdym razem, kiedy myślę, że wszystko się nareszcie uspokaja, zaczyna się dziać dwa razy więcej. Sarah nie zadzwoni. Chłopiec, który wołał o pomoc, rozumiem twój ból, coś w tym stylu.

– Hiiaaa! Hiiaaa! Hiiaaa! – odrzekł Attyla.

Następnie wydał z siebie parę pohukiwań, wgramolił mi się na kolana, dał mokrego całusa i objął kosmatym ramieniem.

Attyla jest bowiem szympansem.

ZOO

Подняться наверх