Читать книгу Ringo - Michael Seth Starr - Страница 5

1
MAŁY RICHY

Оглавление

Niezwykła historia Najsławniejszego Perkusisty Świata miała swój całkiem zwyczajny początek w lipcu 1940 roku.

Tamten miesiąc był w północnej Anglii wyjątkowo ciepły. Pogoda była niezwykle potrzebną odskocznią od wojny, gdy kraj przygotowywał się do nieuchronnej potyczki z Niemcami. Wtedy jeszcze nie było widać samolotów Luftwaffe, na czele której stał Hermann Goering. Pojawiły się ponad rzeką Mersey pod koniec sierpnia, siejąc zniszczenie podczas nocnych nalotów w trakcie akcji nazwanej „Liverpool Blitz”.

Gdy w 1945 roku zbliżał się kres wojny, bomby Hitlera zdążyły już zabić niemal cztery tysiące liverpoolczyków. Miasto położone 20 kilometrów od granicy z Walią było ważnym celem ataków nazistów – znajdujące się w nim porty odgrywały istotną rolę w zaopatrywaniu kraju. Los Liverpoolu był tragiczny – oprócz Londynu właśnie tu zabito najwięcej ludzi i dokonano największych zniszczeń.

Ale na razie, przynajmniej w domu przy Madryn Street 9 w dzielnicy nazywanej Liverpool 8, życie biegło w miarę spokojnie. W miarę – jako że 7 lipca 1940 roku, tydzień później, niż się spodziewano, rozległ się płacz Richarda Starkeya, który kilka minut po północy przyszedł na świat.

Dziecko ważące solidne cztery i pół kilograma urodziło się w domu, co nie było niczym niezwykłym w Dingle – obskurnej robotniczej okolicy, w której Richard i Elsie Starkeyowie poczęli swojego pierwszego i jedynego potomka. Urodzenie dziecka w domu było zdecydowanie tańsze. Pobyt w szpitalu, nawet krótki, znacznie uszczupliłby i tak mizerny domowy budżet.

Richard Starkey był piekarzem specjalizującym się w ciastach – zawód ten zapewniał akurat tyle pieniędzy, żeby mieć co jeść. Elsie Gleave poznała go i zakochała się w nim w piekarni Coopera w Liverpoolu – miejscu pracy obojga. Teraz dorzucała się do budżetu domowego, sprzątając domy i pracując za barem.

Richard i Elsie pobrali się w 1936 roku i wiedli życie typowe dla mieszkańców Dingle – ponurego i nudnego miejsca, jak po latach określał je Ringo Starr. Dzielnica znajdowała się w południowej części Liverpoolu, w pobliżu doków, w których nieustannie kręcili się marynarze i pracownicy zajmujący się załadunkiem i wyładunkiem statków zaopatrzeniowych.

Dingle miało opinię jednej z najgorszych okolic w Liverpoolu. Lecz prawda była nieco inna. Wszyscy się tam znali. „To miejsce było jak wioska”, opowiadał przyjaciel rodziny Starkeyów. Każdy miał oko na rodzinę i przyjaciół. Nie było to trudne zadanie, bo szeregowce były ściśnięte tak bardzo, że wszędzie dookoła mieszkali ludzie. Trudno było o prywatność.

Dom przy Madryn Street 9 był typowy dla tamtych czasów. Na dole znajdował się salon, który wykorzystywano jako bawialnię, oraz malutka kuchnia. Na górze mieściły się trzy niewielkie pokoje. Dom był jedynie częściowo podłączony do kanalizacji. W kranach płynęła tylko zimna woda, nie było też wanny. Domownicy myli się w czymś, co nazywano blaszaną balią – w podłużnym blaszanym naczyniu wypełnionym gorącą wodą zagotowaną na piecyku gazowym.

„Matka grzała wodę na piecu i wlewała ją do balii. Kąpieli zażywano raz w tygodniu”, wspomina Davy Patterson, który był bliskim przyjacielem młodego Richarda Starkeya. Toaleta znajdowała się w malutkim ogródku za domem. Była to drewniana konstrukcja z cienkich desek, z dziurą w środku. Liche drzwi zapewniały minimum cennej prywatności. Toaleta nie była ogrzewana, co sprawiało pewne problemy w czasie mroźnych angielskich zim. Często też musiano się borykać z brakiem papieru toaletowego. „W dziewięciu przypadkach na dziesięć nie było papieru – wspominał Patterson. – Używało się lokalnej gazety wiszącej na gwoździu. Należało pociąć ją na kwadraty. Ciężkie czasy”.

Richard i Elsie Starkeyowie byli rodowitymi liverpoolczykami, choć Richard – urodzony w 1913 roku – Starkeyem stał się dzięki urzędnikom. Jego ojciec, dziadek Ringo Starra, przyszedł na świat jako John Parkin, lecz zmienił nazwisko na Starkey, gdy jego matka wyszła za mąż za człowieka, który tak właśnie się nazywał. Ringo Starr dowiedział się o tym, dopiero gdy w latach 60. zainteresował się drzewem genealogicznym swojego rodu. Prawdę niechętnie wyjawiła mu rodzina, która obawiała się, że o wszystkim dowie się prasa.

Elsie przyszła na świat w 1914 roku jako Elizabeth Gleave. Była jedną z czternaściorga rodzeństwa. Sama zadowoliła się zaledwie jednym potomkiem, tym bardziej, że budżet typowej rodziny z Dingle niekoniecznie pozwalał na więcej.

Wszyscy mówili na malucha Richy. Miał wielkie, niebieskie, szczenięce oczy i nos po ojcu, nazwany później przez „czystego” dziadka Paula (granego przez Wilfrida Brambella) w filmie Noc po ciężkim dniu „wielgachnym kinolem”. Richy był pogodnym dzieckiem, uwielbianym przez Elsie. Richard był często nieobecny. Małżeństwo przeżywało problemy i gdy kłótnie między Richardem i Elsie stawały się coraz częstsze, młody ojciec coraz mniej czasu spędzał w domu.

Bywał w nim jednak na tyle często, że sąsiedzi z Madryn Street nazywali ojca i syna „dużym Richym” i „małym Richym”. Ale gdy mały Richy miał trzy lata, jego ojciec miał już dość i w 1943 roku porzucił Elsie i synka. Przez resztę jego życia niemal nie mieli ze sobą kontaktu.

Ringo zdradził jakiś czas później, że nie miał wspomnień związanych z ojcem. Nie darzył go sympatią, bo matka zrobiła mu „pranie mózgu” i przedstawiała swojego byłego męża w złym świetle.

Ale okazało się, że porzucenie rodziny przez Richarda Starkeya miało też swoje dobre strony. Jego rodzice – dziadkowie małego Richy’ego Starkeya – mieszkali ze swoim psem Blackiem i ciotką Richy’ego, Annie, kilka domów dalej, przy Madryn Street 59. Oboje kochali swojego wnuka i pomagali Elsie, gdy tylko mogli, być może z poczucia winy spowodowanego tym, że ich syn ją zostawił.

Starkeyowie, dla których rodzina była rzeczą świętą, okazywali niezwykłe oddanie małemu Richy’emu. Elsie z radością przyjęła ich wsparcie i nie miała do teściów żadnych pretensji. Mały Richy spędzał w domu pod numerem 59 dużo czasu, co było według niego dziwne, bo ci dziadkowie byli rodzicami jego ojca (który porzucił żonę i małe dziecko). Ogromnie ich kochał.

John Starkey z pasją grał na wyścigach konnych. Ringo Starr dokładnie pamięta ulubione krzesło dziadka, na którym przesiadywał w trakcie wojny, nawet gdy na Madryn Street spadały bomby. To krzesło było jedyną rzeczą, której mały Richy pragnął we wczesnym dzieciństwie. Babcia Annie, kobieta słusznej postury, większa od swojego męża, z czułością zajmowała się wnukiem.

Ringo wspominał, że zawsze, gdy był chory, matka zawijała go w koc i prowadziła do domu babci Starkey, która miała dwa lekarstwa na wszystko: okład z chleba i gorący sok palmowy. Richy lubił być w centrum uwagi i odpowiadało mu to, że wszyscy wokół niego skakali. W Liverpoolu mieszkali też inni Starkeyowie, ale Elsie i mały Richy rzadko widywali się z tą częścią rodziny.

Matka Elsie, którą Richy nazywał „babcią Gleave”, mieszkała sama w innej części miasta. Miała przyjaciela – pana Lestera – który odwiedzał ją i grał na harmonijce, wywołując tym sympatyczne docinki całej rodziny. Ale babcia Gleave nie chciała za niego wyjść i w końcu pan Lester poznał i poślubił kogoś innego.

Zniknięcie Richarda Starkeya oznaczało także brak jednej pensji i wkrótce Elsie wpadła w finansowe tarapaty, bo nie było jej stać na czynsz. „Ledwo nam wystarczało – mówiła. – Ale w czasie wojny w barach było dużo roboty”. (Większość domów w Dingle było wynajmowanych. Rodziny z własnym domem były tam rzadkością). Poza tym teraz, gdy przy Madryn Street mieszkały tylko dwie osoby, Elsie nie potrzebowała już trzech sypialni, a nie chciała przyjmować lokatorów. Przeniesienie się do mniejszego domu stało się koniecznością.

„Mój ojciec odszedł, gdy miałem trzy lata, więc zostałem sam z mamą – mówił Ringo. – Mieliśmy sześć pokojów, dom był wielki, a czynsz spory. Matka robiła wszystko. Szorowała podłogi, pracowała jako barmanka, stała w sklepie spożywczym. Musiała ciężko pracować, żebyśmy mieli z czego żyć”.

Wkrótce znalazło się rozwiązanie. Elsie zaprzyjaźniła się z Muriel Patterson, która wraz z mężem Jackiem mieszkała kilka przecznic dalej, przy Admiral Grove – ulicy biegnącej tuż obok pubu Empress (który znalazł się na okładce wydanego w 1970 roku albumu Ringa Sentimental Journey).

Dom Pattersonów przy Admiral Grove 10 był budynkiem typu „dwa i dwa” (bawialnia i kuchnia na dole, dwa małe pokoiki na górze, toaleta na zewnątrz). Elsie i Muriel poznały się, gdy razem sprzątały w pubach, i natychmiast się zakumplowały. Syn Muriel, Davy, był pięć miesięcy starszy od Richy’ego i także ci dwaj wkrótce stali się nierozłączni. Ta więź zacieśniła się jeszcze bardziej, gdy Elsie i Pattersonowie postanowili się zamienić domami.

W 1945 roku Elsie i pięcioletni Richy spakowali swój niewielki dobytek i przenieśli się pod Admiral Grove 10, zaś Pattersonowie przeprowadzili się do domu przy Madryn Street 9. „Zamieniliśmy się na domy – mówił Davy Patterson niemal 70 lat później. – Nasze mamy były dobrymi przyjaciółkami. Nas była piątka w domu z dwiema sypialniami, a u nich dwie osoby miały trzy sypialnie”. „Wprowadziliśmy się do świetnego domu – opowiadał Ringo. – Już dziesięć lat wcześniej uznano go za nienadający się do zamieszkania!”.

Davy Patterson wspomina, że Dingle było „dość niebezpiecznym miejscem: „Wojna się skończyła i nie było co robić. Wszyscy jechaliśmy na tym samym wózku. Nikt w okolicy nie był bogaty. Pierwszy samochód na ulicy pojawił się, gdy miałem jakieś 12 lat. Pierwszym właścicielem auta był niejaki pan Kraft. Był budowlańcem, więc miał vana. Trzeba było mieć spory fart, by zobaczyć tam choćby taksówkę. Taka to była dzielnica”.

Davy i Richy niemal codziennie chodzili do szkoły razem. Byli nierozłączni, siedzieli nawet w jednej ławce. Jednak pierwszego dnia to Elsie, nie przyjaciel, towarzyszyła synowi w drodze do St. Silas Primary znajdującej się przy Pengwern Street.

Wiele lat później Ringo Starr nie był pewny, czy pamięta akurat pierwszy dzień, czy po prostu matka opowiadała mu o nim tak wiele razy, że stworzyła obraz tych chwil w jego głowie. Zaprowadziła go tego pierwszego poranka pod bramę wielkiego budynku, przed którym na placu zabaw biegało mnóstwo dzieciaków. Uczniowie St. Silas, którzy mieszkali blisko szkoły, mogli wyskoczyć do domu w przerwie na lunch. To nieco uspokoiło Richy’ego.

Pierwsza nauczycielka Ringo Starra, Enid Williams, nawet 70 lat później doskonale pamiętała Richy’ego Starkeya (choć jego późniejsza sława mogła sprawić, że te wspomnienia nieco podkolorowała). To raczej mało prawdopodobne, by właśnie ona obudziła w Richym miłość do gry na perkusji. Ale nawet w wieku 92 lat miała bardzo wyraźne wspomnienia związane ze swoim podopiecznym: „Chyba to ja dałam mu jego pierwszy bębenek. Mieliśmy taki zespół perkusyjny. Dzieci grały na trójkątach i dzwonkach, a jeśli miały dobre wyczucie rytmu, dostawały bębenki. Mógł mieć wtedy z pięć lat. Był bardzo cichy i wrażliwy. Był jedynakiem, więc chuchano na niego i dmuchano. Często opuszczał zajęcia, bo chorował. Pamiętam jego kuzynów, miał ich sporo. Oni bardziej utkwili mi w pamięci – Ronnie i Maureen – byli zawsze mili i radośni, zdrowi, mieli zaróżowione policzki i byli dobrze odżywieni”.

Nauka Richy’ego w St. Silas została nagle przerwana rok później, gdy chłopiec poczuł coś, co później opisał jako „okropny, nagły ból”. Ból ten okazał się tak silny, że sześcioipółlatek był zlany potem, trząsł się i był przerażony. Stwierdzono perforację wyrostka. Przy łóżku Richy’ego zebrała się cała rodzina. Zabrano go do szpitala dziecięcego, gdzie zdiagnozowano zapalenie otrzewnej, i szybko zawieziono go na salę operacyjną w celu usunięcia wyrostka (pamiętał, że przed znieczuleniem poprosił o herbatę). Lekarze powiedzieli Elsie, że Richy może nie przeżyć. Operacja, która dziś jest rutynowym zabiegiem, w 1947 roku była dużo bardziej skomplikowana i ryzykowna.

Lekarze trzykrotnie mówili Elsie, że syn nie dożyje rana. Ale rano Richy poczuł się lepiej. Siły odzyskiwał jednak bardzo powoli, często tracił przytomność. Przez dziesięć tygodni był w stanie bliskim śpiączki. Miał ogromne szczęście, że przeżył – i dobrze o tym wiedział.

Elsie oraz dziadkowie – John i Annie – odwiedzali go, gdy tylko mogli, ale pobyt w szpitalu nieznośnie mu się dłużył. Nie obyło się także bez komplikacji.

Początkowo stan chłopca był tak poważny, że w szpitalu niespodziewanie pojawił się nawet Richard Starkey senior, którego Richy nie widział od trzech lat. Zbliżały się urodziny chłopca i ojciec spytał, co Richy chciałby dostać, lecz nigdy nic mu nie podarował. Później rzadko pojawiał się w jego życiu.

„Pamiętam jak Richard przyjechał do Liverpoolu, a Richy przyszedł do mnie i spytał: »Chcesz zobaczyć mojego tatę?«. – opowiadał Davy Patterson. – To był niedzielny poranek. Jego tata był cukiernikiem, robił ciasta i słodycze. Pamiętam, że przyrządzał je w małej kuchni w domu babci Richy’ego i dał nam po czekoladce. To było coś, bo w tamtych czasach, po wojnie, czekoladki nie były czymś powszechnym. Mieliśmy wtedy jakieś sześć lat”.

W czasie pobytu w szpitalu Richy dobrze poznał personel i innych pacjentów. Leżał w łóżku i próbował radzić sobie z nudą na wszelkie sposoby, nauczył się więc podnosić małe przedmioty – w tym monety – palcami u stóp. Gdy przyszedł czas powrotu do domu, schylił się, by pokazać innemu pacjentowi swój nowy zabawkowy autobus, i wypadł z łóżka, co doprowadziło do ponownego otwarcia rany pooperacyjnej. Richy przeleżał więc w szpitalu kolejne sześć miesięcy. Łącznie nie widział domu przez niemal rok.

Powrót był spełnieniem marzeń, ale długie miesiące poza szkołą oznaczały dla Richy’ego, który w trakcie pobytu w szpitalu skończył siedem lat, olbrzymie zaległości. Nie było łatwo. Choć wyszedł wreszcie ze szpitala, wciąż musiał dochodzić do siebie. W St. Silas pojawił się dopiero rok później. Opuściwszy dwa pełne lata nauki, nie potrafił czytać i był do tyłu ze wszystkimi przedmiotami, w tym z matematyką.

„Wtedy znienawidziłem szkołę – mówił. – Pamiętam, że już przed szpitalem niezbyt ją lubiłem, ale potem nie byłem w stanie dogonić klasy. Nauczyciele nie traktowali mnie wyjątkowo, musiałem sam sobie radzić. Miałem z tym olbrzymie kłopoty, więc wolałem się urywać”.

Elsie była zdeterminowana, by wspierać syna w nadrabianiu zaległości, ale pracowała dzień w dzień i nie miała czasu, by pomagać mu w nauce. Wybawieniem okazała się jej przyjaciółka Annie Maguire, której córka Marie była starsza od Richy’ego o cztery lata. Maguire’owie mieszkali wcześniej naprzeciwko Starkeyów przy Madryn Street i to właśnie Annie siedziała z Elsie w szpitalu przez całą noc dwa lata wcześniej, gdy Richy balansował między życiem a śmiercią – i to mimo tego, że jej mąż zmarł wcześniej tego samego dnia.

Marie często opiekowała się Richym, czasami zabierała go do kina lub odbierała od dziadków, gdy chłopiec spędzał u nich noc. „Ritchie był prawie jak członek rodziny, do tego stopnia, że czasem ludzie pukali do naszych drzwi, mówiąc: »Wasz Ritchie zrobił to a to« – mówiła Marie w rozmowie z biografem Beatlesów Hunterem Daviesem. – Gdy jadał z nami, a akurat był sos, musiałam wybierać mu cebulę. Nienawidził cebuli”[1].

Marie dostała od Elsie zadanie: miała nauczyć dziewięcioletniego Richy’ego czytać. Udało się. „Gdy wyszedł ze szpitala, uczyłam go czytać i pisać. Nie był głupi – mówiła. – Po prostu dużo stracił przez szpital. Wszystko sobie zorganizowaliśmy. Za drobną opłatą uczyłam go dwa razy w tygodniu. Siadywaliśmy przy kuchennym stole z czytankami, które kupiłam”.

Ringo Starr wspominał o książce Dobbin the Horse, którą Marie wykorzystywała podczas uczenia go. Zawsze miał kłopoty z literowaniem. Rozbijał słowa na dźwięki, nie litery.

Po traumie związanej z perforacją wyrostka i późniejszymi komplikacjami Richy wrócił do St. Silas, gdzie otrzymał pseudonim „Łazarz”, bo niejako wstał z martwych. Był mniejszy od większości kolegów z klasy, ale silny i odważny, dzięki czemu nie dał sobą pomiatać większym od siebie. Przejawiał już także pierwsze oznaki ciętego humoru, który w czasach Beatlesów stał się jego znakiem rozpoznawczym. Cecha ta była zazwyczaj dobrze odbierana i pozwalała mu zjednywać sobie nowych przyjaciół i zdobyć popularność w klasie.

W tamtych czasach w szkołach nie organizowało się zajęć wyrównawczych, więc Richy zawsze był przynajmniej o rok za resztą. Był żartownisiem i kumplował się z największymi w klasie, żeby mieć ochronę. Zaczął jeszcze bardziej nienawidzić szkoły i często urywał się z lekcji, by z kumplami włóczyć się po parku. Pisali sobie usprawiedliwienia, ale prawda zawsze wychodziła na jaw, bo popełniali błędy ortograficzne.

„Zawsze współzawodniczyliśmy: kto był wyższy, kto najbardziej opalony po wakacjach, kto najmądrzejszy, takie tam – wspominał Davy Patterson. – To była przyjacielska rywalizacja. Richy nie był wątłym dzieciakiem, ale nie był też typem sportowca. Ja byłem bardziej wysportowany, grałem w koszykówkę i piłkę. Richy nie uprawiał sportu, ale był twardzielem. Nie dał sobie w kaszę dmuchać, nie był mięczakiem”.

Richy, Davy Patterson i młodszy od nich o rok chłopak z sąsiedztwa, Brian Briscoe, założyli Gang Czarnej Dłoni i Gang Czaszki. Robili to co wszyscy chłopcy w ich wieku – włóczyli się po okolicy, chodzili do kina, bywali też w parku w dzielnicy Speke (oddalonym o prawie 12 kilometrów) i jeździli na rowerach, czasami zapuszczając się nawet do Walii (50-kilometrowa wycieczka w obie strony; Ringo pamiętał, że po jednym z takich wypadów był tak obolały, że postanowił dać sobie spokój z rowerem). Oprócz tego wstępowali do organizacji młodzieżowych, dołączyli nawet do chóru kościelnego, „bo była za to kasa – jak wspominał Davy Patterson. – Wychodziliśmy z kina i udawaliśmy kowbojów i Indian lub Zorra. Uwielbialiśmy Gene’a Autry’ego i Roya Rogersa. Jeździliśmy na naszych »koniach«. Oczywiście ich nie mieliśmy, ale udawaliśmy, że mamy. Robiliśmy to, co większość dzieciaków. Razem poszliśmy pierwszy raz na film trójwymiarowy. To był chyba któryś z obrazów Abbotta i Costello i trzeba było nosić specjalne okulary: niebieskie z jednej strony i czerwone z drugiej”.

Richy zainteresował się Gene’em Autrym, zwłaszcza po tym jak usłyszał jego wykonanie South of the Border. To jego najwcześniejsze wspomnienie związane z muzyką. Mówił, że wtedy po raz pierwszy poczuł ciarki na plecach. Od tamtej pory Gene Autry był jednym z największych bohaterów Ringo Starra.

Wieczorami pędzili do domu na swoją ulubioną audycję radiową Agent Specjalny Dick Barton – nadawaną w tygodniu o 18.45 w stacji BBC. Śledzili przygody byłego komandosa Dicka Bartona, który z pomocą swoich pomocników – Jocka Andersona i Snowy’ego White’a – rozwiązywał zagadki kryminalne i ratował Anglię. Telewizja nie zdobyła jeszcze popularności w Liverpoolu, zresztą i tak nikogo nie było stać na odbiornik. (Patterson pamięta, że pierwszy raz on i Richy zetknęli się z małym ekranem w 1953 roku, gdy przez okno wystawowe miejscowego sklepu z elektroniką oglądali koronację królowej Elżbiety).

Gdy chłopcy nie włóczyli się po lasach za miastem lub nie szli do Speke, bawili się na zniszczonych przez bomby terenach przy Madryn Street. „To był nasz plac zabaw – mówił Patterson. – Podczas wojny jakieś pięć domów w tamtej okolicy zostało doszczętnie zrujnowanych. Graliśmy tam w piłkę i robiliśmy różne inne rzeczy. A to wszystko może z dziesięć minut piechotą od parku. Spędzaliśmy czas głównie na tym zbombardowanym terenie. 5 listopada, w Noc Guya Fawkesa, paliliśmy tam ognisko, a gdy ogień już dogasał, wrzucaliśmy do paleniska ziemniaki, żeby upiekły się w żarze”.

Ringo Starr ciepło wspominał czas spędzony z Davym Pattersonem i Brianem Briscoe. Chłopcy postanowili, że wszystko będą robić razem. Byli detektywami, kowbojami, spędzali niezliczone godziny, bawiąc się „na bombach”, gdzie królowała ich własna wyobraźnia.

Czasem zabawę ułatwiał im dziadek Richy’ego od strony ojca, John Starkey. „Jego dziadek był spawaczem w stoczni Cammell Laird [w pobliskim Birkenhead] i zrobił dla nas taką wielką stalową lokomotywę – wspominał Patterson. – Można było palić w niej ogień. Miała stalowe koła i dało się na niej siedzieć, taka była ciężka. Ledwo można ją było przesunąć. Często się w niej bawiliśmy, zawsze stała za domem”. Richy postanowił sprzedawać bilety dzieciakom z sąsiedztwa, które chciały w niej posiedzieć. „To była najlepsza zabawka, jaką w życiu miałem”, mówił.

Davy wspominał także: „Robiliśmy własne zabawkowe samochody i takie tam. Potem dostaliśmy rowery. Pewien gość, który miał sklep z rowerami, składał je z różnych części. Nikt z nas nie miał normalnego roweru, tylko właśnie takie składające się z części innych rowerów. Koła z jednego, siodełko z innego”.

Doki były niezwykle ważne dla ekonomii i życia kulturalnego Liverpoolu, nic więc dziwnego, że młody Richy marzył o życiu na morzu. Zawsze chciał być handlarzem, a jego wyobraźnię rozpalały siodła wielbłądzie wciśnięte w róg pokoju w każdym liverpoolskim domu, przywożone przez tych, którzy wypływali w morze. Ci sami ludzie sprowadzali też ze sobą płyty i zaszczepiali w mieście nowe trendy odzieżowe.

Gdy Richy akurat nie planował swojej przyszłości w handlu morskim, zajmował się bardziej przyziemnymi rozrywkami. Jedna z dziecięcych zabaw jego i Davy’ego polegała na łapaniu królików w parku. „Zawsze lubił perkusję – opowiadał Patterson. – Pierwszym bębnem, jaki dostał, był drewniany tom-tom z Afryki Zachodniej. Wpadliśmy na pewien pomysł. Istniało takie miejsce nazywane Jericho Farm. To było wielkie zielone pole, na którym żyły króliki. Richy powiedział: »Bierzemy worek i tom-toma. Ja będę walił w bęben przy jednej dziurze, a ty będziesz stał z workiem przy drugiej. Króliki wbiegną prosto do worka«. Oczywiście wcale nie wbiegały, ale właśnie takimi rzeczami się zajmowaliśmy”.

Pewnego dnia Richy wpadł na genialny pomysł, by „pożyczyć” trochę pieniędzy od Elsie i dobrze je spożytkować. „Był dzień wolny i Richy powiedział: »Słuchaj, mama ma banknot jednofuntowy schowany w srebrnym imbryku na kominku. Leży tam już chyba z miesiąc i pewnie już o nim zapomniała«. Oczywiście w tamtych czasach nie zapominało się o jednofuntowym banknocie – czynsz wynosił jakieś sześć szylingów tygodniowo. Richy powiedział: »Wymienimy go na dwa banknoty po dziesięć szylingów, jeden wsadzimy z powrotem, a drugi weźmiemy«. Wtedy dziesięć szylingów uchodziło za małą fortunę. Więc razem z Richym i Brianem Briscoe poszliśmy do miasta, do wielkiego domu towarowego Lewis’s, gdzie była winda. Nigdy w życiu nie widzieliśmy windy, więc wjechaliśmy nią do kawiarni na samej górze. Zamówiliśmy dwie porcje kiełbasy, jajka i frytki. Wszystko to za niecałe dziesięć szylingów”.

Brzuchy mieli pełne, ale ich mózgi wciąż pracowały, więc udali się do piwnic domu towarowego, gdzie znajdował się sklep ze sztućcami i artykułami metalowymi. „Chcieliśmy kupić wielkie noże. Ekspedientka nie sprzedała nam noża, za to nie miała problemu ze sprzedażą siekiery! Poszliśmy do parku z siekierą i próbowaliśmy ściąć drzewa. Wciąż mieliśmy trochę pieniędzy, więc ukryliśmy je pod parkietem przy frontowych drzwiach domu Richy’ego. Jakąś godzinę później Richy puka do moich drzwi i mówi: »Moja mama chcę się z tobą widzieć«. Po powrocie do domu zauważyła, że rozmieniliśmy banknot jednofuntowy i podmieniliśmy go na dziesięć szylingów. Mieliśmy przerąbane”.

Gdy Richy Starkey przeistoczył się w Beatlesa Ringo Starra, jego dzieciństwo często opisywano jako czas spędzony w biednej i niebezpiecznej dzielnicy w liverpoolskich slumsach. Ale to tylko mit. Choć Elsie i Richy Starkey z pewnością nie aspirowali do miana klasy średniej, jak na standardy Dingle radzili sobie niezgorzej. Dom przy Admiral Grove 10 był czysty i zawsze mieli co jeść. Nie wszystkie ciuchy Richy’ego były z drugiej ręki, na brak miłości też nie mógł narzekać. Czego więcej potrzebował poza rozklekotanym rowerem za dnia i radiem wieczorem? Cieszył się tym, co miał.

Dostawał prezenty, gdy tylko mamę lub ciotki i wujków było na nie stać – paczkę słodyczy lub jakąś małą zabawkę. Przez jakiś czas Richy zbierał znaczki i samochodziki, ale zawsze wymieniał je na coś innego.

„W dzieciństwie nie zwraca się na to uwagi – mówił o skromnych warunkach, w jakich dorastał. – Tylko takie życie znaliśmy. Jeśli mojej matki nie było w pobliżu, zajmowała się mną któraś z sąsiadek. Jak się dzieciak przewrócił, to ktoś go podniósł. Jak kasłał, to ktoś dał mu syrop na kaszel. Moje dzieciństwo było świetne, pomijając kłopoty zdrowotne”.

Fotografia przedstawiająca Richy’ego i Davy’ego Pattersona, wykonana, gdy mieli po 13 lat, dowodzi, że życie w Dingle mimo wszystko nie było tak ciężkie. (Pokazywało też, jak przedsiębiorczy byli dwaj przyjaciele). Obaj chłopcy noszą schludne garnitury i krawaty, prezentują także nieskazitelne fryzury. „To zdjęcie wykonano w salonie fotograficznym Jerome’s – wspomina Patterson. – Sami za nie zapłaciliśmy. Wtedy ludzie nie mieli swoich aparatów. Jeśli znałeś kogoś, kto miał, to byłeś szczęściarzem”. Inna profesjonalna fotografia przedstawiająca przyjaciół została wykonana w dniu balu szkolnego na promenadzie w New Brighton. Mają na sobie efektowne, nieco przyduże kapelusze filcowe. „Za to zdjęcie też zapłaciliśmy, pewnie z kasy za chór – mówił Patterson. – Zawsze kombinowaliśmy, jak zdobyć pieniądze. Organizowaliśmy wyprzedaże garażowe i takie tam… Sprzedawaliśmy komiksy, książki i inne rzeczy”.

Elsie ciężko pracowała i często zatrudniała się w kilku miejscach jednocześnie – sprzątała domy, pracowała w barze – ale wiązała koniec z końcem, a Richy z pewnością nie był zaniedbywany. Matka kochała go bezwarunkowo, był też bardzo blisko z dziadkami, Johnem i Annie Starkeyami. Richy Starkey był typowym dzieckiem Dingle – twardym, dziarskim, nienarzekającym na byle co. Jak mówią liverpoolczycy, „dawał radę”. Nie rozpaczał nad brakami w edukacji, zresztą i tak uczniem był średnim.

Dla większości chłopców i dziewcząt z Dingle szkoła była jedynie miejscem, w którym zgodnie z prawem musieli spędzać czas. Większość z nich czekało takie samo życie jak ich rodziców. Kończyli naukę w wieku 15 lub 16 lat. Chłopcy szli do pracy jako pomocnicy fachowców – zostawali ślusarzami, pracownikami doków lub kolei. Były to dobre zawody, zapewniające utrzymanie rodziny. Dziewczęta wychodziły za mąż i zajmowały się wychowywaniem dzieci. Przyszłość młodych ludzi nie jawiła się jako źródło niezliczonych możliwości – była przewidywalna i wszystkim to odpowiadało.

Nawet jeśli Richy Starkey miał za złe rodzicom ich rozwód i to, że ojciec zniknął z jego życia, nie dawał tego po sobie poznać. Jeszcze wiele lat później, przynajmniej publicznie, wygładzał nieco historię ich rozstania i powstrzymywał się przed krytyką Richarda Starkeya, który odgrywał marginalną rolę w życiu swojego sławnego syna. „Czasami żałował, że jesteśmy tylko we dwójkę – mówiła Elsie. – Gdy padało, patrzył przez okno i mówił: »Chciałbym mieć braci i siostry. Gdy pada, nie ma z kim gadać«”.

Elsie była samotna od rozwodu z Richardem, lecz zaczęła spotykać się z Harrym Gravesem – dobrodusznym malarzem i dekoratorem „z południa” (dokładnie z Romford w Londynie), który przeniósł się do Liverpoolu z powodów zdrowotnych, choć nie pamiętał dokładnie jakich. Poznała ich Annie Maguire, ale Harry nie był dla Elsie całkiem obcą osobą – wcześniej umawiał się z owdowiałą ciotką Richy’ego, Edie Starkey.

Harry pracował w bazie wojskowej Burtonwood znajdującej się w Warrington w hrabstwie Cheshire, około 40 kilometrów od granic Liverpoolu. Burtonwood podczas II wojny światowej wykorzystywano jako zakład produkcyjny – budowano tam i serwisowano samoloty RAF-u. Była to jedna z największych baz wojskowych w Europie. Gdy Harry zaczął tam pracę, miejsce to służyło jako baza zaopatrzeniowa i przeglądowa dla Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych.

Harry kochał muzykę, zwłaszcza big bandy i amerykańską wokalistkę jazzową Sarę Vaughan. Był uprzejmy, bardzo lubił dzieci i zwierzęta. Szybko zakochał się w Elsie, polubił także 11-letniego Richy’ego. „Harry’ego nie dało się nie lubić – wspominał Davy Patterson. – Wszyscy go uwielbiali. Był bardzo miłym, żwawym, niewielkim facetem. Pamiętam, że lubił śpiewać That Old Black Magic. To był jego popisowy numer”.

Praca w amerykańskiej bazie wojskowej zapewniła Harry’emu dostęp do tamtejszej rozrywki, w tym do komiksów, które przynosił Richy’emu, gdy starał się o względy Elsie. Rozweselał go, no i uwielbiał muzykę. Starał się zarazić chłopca swoją pasją. Pytał: „A słyszałeś to?” – czym rozśmieszał Richy’ego.

„Był świetny – opowiada Ringo. – Do tego stopnia, że brałem jego stronę, gdy kłócił się z mamą. Uważałem, że za bardzo się rządziła, i współczułem Harry’emu. To od niego nauczyłem się łagodności i tego, że przemoc nie jest rozwiązaniem”.

„Ponieważ Harry pracował w amerykańskiej bazie, miał dostęp do tych wszystkich kultowych komiksów typu Superman. Nie znaliśmy ich wtedy w Anglii – mówił Davy Patterson. – Richy miał ich całą walizkę. Czasami zostawałem u niego na noc, gdy Elsie i Harry wychodzili na drinka. Przesiadywaliśmy w jego sypialni i czytaliśmy je. Stał się dzięki nim dość popularny”.

Rozwijający się związek Elsie i Harry’ego wszedł w nową fazę, gdy 11-letni Richy został przyjęty do szkoły Dingle Vale Secondary Modern. Placówka była oddalona od Admiral Grove 10 o pół godziny, a jej celem – zgodnie z systemem edukacyjnym wprowadzonym w Wielkiej Brytanii dekadę wcześniej – było przygotowanie mniej zdolnych uczniów do życia i pracy. „Jeśli miało się szczęście, zostawało się po niej inżynierem lub stolarzem”, wyjaśniał Ringo.

Frekwencja Richy’ego w Dingle Vale było niewiele lepsza niż w St. Silas. Podczas jednego z semestrów nauki opuścił aż 34 dni. Mimo to otrzymał najwyższą ocenę za punktualność (więc gdy już w ogóle raczył się pojawić, robił to o czasie). Tak samo oceniano jego „wygląd ogólny” i „zachowanie”, lecz jego stopnie z arytmetyki i angielskiego były bardzo słabe. Lepiej szło mu na zajęciach teatralnych. „Zainteresował się nimi i świetnie sobie radzi”, zapisał jego nauczyciel z Dingle Vale tuż obok najwyższej oceny na karcie postępów.

Długa droga z domu do nowej szkoły prowadziła obok sklepu muzycznego przy Park Road. Wchodzący w wiek nastoletni Richy nie wykazywał większego zainteresowania muzyką, pomijając obijanie tom-tomów podczas polowań na króliki z Davym Pattersonem i słuchanie bigbandowych utworów uwielbianych przez Harry’ego. Widział filmy z legendarnym perkusistą jazzowym Gene’em Krupą i był jego fanem, ale nie czuł potrzeby kupowania jego płyt. Jego dziadkowie grali na mandolinie i banjo, ale jedynym popisowym numerem Richy’ego w sobotnie wieczory był śpiewany dla Elsie utwór Nobody’s Child (Elsie specjalizowała się wykonaniu Little Drummer Boy).

Lecz za każdym razem, gdy przechodził obok tego małego sklepu, coś zwracało jego uwagę. Podobały mu się instrumenty stojące na witrynie – gitary, banjo, akordeony – a zwłaszcza tom-tom, który po prostu musiał mieć. Ten niestety kosztował małą fortunę – 26 funtów.

Elsie spotykała się z Harrym już od dwóch lat i ich związek wszedł w kolejny etap – Harry poprosił Elsie o rękę. Richy uwielbiał Harry’ego, ale nie był zadowolony z tego, że matka poświęca tyle czasu komuś innemu. Jako jedynak był przyzwyczajony do bycia w centrum uwagi. Ojczym mógł być zagrożeniem dla relacji rodzinnych. Gdy Elsie zdradziła synowi swoje plany i spytała o zdanie, nie był szczęśliwy. Wściekł się, ale wiedział, że jeśli sprzeciwi się temu ślubowi, Elsie nie wyjdzie za Harry’ego. Dla 13-latka był to spory dylemat, lecz Richy chciał, by matka była szczęśliwa, poza tym naprawdę lubił Harry’ego. Dał im zielone światło.

Elsie opowiadała tę historię trochę inaczej. „Powiedziałam Richy’emu, że Harry chce się ze mną ożenić. Gdyby się nie zgodził, nie wzięłabym ślubu. Ale on odparł: »Bierzcie ten ślub, mamo. Wiecznie nie będę dzieckiem. Nie chcesz chyba skończyć jak babcia«”. Harry i Elsie pobrali się 17 kwietnia 1953 roku, a pan młody wprowadził się do domu przy Admiral Grove 10. Ślub oznaczał, że Elsie nie musiała już pracować, gdyż zarobki Harry’ego w Burtonwood wystarczały na utrzymanie domu. W końcu mogła odpocząć.

Jednak nie na długo.

Wkrótce po 13. urodzinach Richy znów trafił do szpitala. Większość wzmianek w jego biografiach mówi o zapaleniu opłucnej. Sam Ringo twierdził, że zaczęło się od zapalenia opłucnej, „a potem przeszło w gruźlicę. Liverpool był prawdziwym ogniskiem gruźlicy”. Marie Maguire, która kilka lat wcześniej uczyła Richy’ego czytać, w rozmowie ze znawcą historii Beatlesów Davidem Bedfordem mówiła wprost: „Richy zaraził się gruźlicą. To była poważna sprawa. W tamtym czasie gruźlica była stygmatyzowana w społeczeństwie, więc rodzina powiedziała, że ma zapalenie opłucnej”. Bez względu na to, jaka była prawda, jego stan był poważny i groził śmiercią. Richy’ego najpierw zabrano do szpitala dla dzieci przy Myrtle Street, gdzie sześć lat wcześniej spędził dziesięć tygodni. „Były tam balkony, więc w pogodne dni wystawiano na nie łóżka, żebyśmy mogli zaczerpnąć świeżego powietrza i obserwować ruch uliczny – to było coś”, mówił. Davy Patterson także pamięta ten balkon: „Wystawiali jego łóżko na taras, żeby pooddychał świeżym powietrzem, a cała nasza paczka stawała poniżej i mu machała”.

Po dziesięciu tygodniach Richy został przeniesiony do szpitala dziecięcego Heswall, znajdującego się na półwyspie Wirral, około 20 minut drogi samochodem od centrum Liverpoolu. Spędził tam kolejne dwa lata i nigdy już nie wrócił do szkoły.

Ale to właśnie w Heswall Richy Starkey odkrył swą miłość do bębnów.

Ringo

Подняться наверх