Читать книгу Czarne nenufary - Michel Bussi - Страница 8
ОглавлениеW miasteczku żyły trzy kobiety.
Pierwsza była zła, druga była kłamczuchą, trzecia była egoistką.
Ich miasteczko nosiło ładną ogrodową nazwę. Giverny.
Pierwsza mieszkała w wielkim młynie nad strumykiem, na chemin du Roy; druga zajmowała mieszkanie na mansardzie nad szkołą przy ulicy Blanche-Hosche-dé-Monet; trzecia mieszkała u matki w małym domku, w którym farba odchodziła od ścian, przy ulicy Château-d’Eau.
Kobiety były też w różnym wieku. Bardzo różnym. Pierwsza miała ponad osiemdziesiąt lat i była wdową, lub prawie. Druga miała trzydzieści sześć lat i nigdy nie zdradziła męża. Na razie. Trzecia wkrótce miała skończyć jedenaście lat i wszyscy chłopcy z jej szkoły chcieli, żeby się w nich zakochała. Pierwsza zawsze ubierała się na czarno, druga malowała się dla kochanka, trzecia zaplatała warkocze, żeby powiewały na wietrze.
To już wiecie. Wszystkie trzy były dość różne. Miały jednak coś wspólnego, pewnego rodzaju tajemnicę: wszystkie marzyły o tym, żeby wyjechać. Tak, opuścić Giverny, to słynne miasteczko, którego sama nazwa wciąż przyciąga tłum ludzi gotowych przejechać z jednego końca świata na drugi, byleby móc pospacerować tam kilka godzin.
Oczywiście wiecie dlaczego. Z powodu malarzy impresjonistów.
Pierwsza, najstarsza, posiadała ładny obraz, druga bardzo się interesowała artystami, trzecia, najmłodsza, umiała ładnie malować. Nawet bardzo ładnie.
To dziwne, że ktoś chce opuścić Giverny. Nie sądzicie? Wszystkie trzy myślały, że miasteczko jest więzieniem, wielkim pięknym ogrodem, ale ogrodzonym. Tak jak park przy szpitalu psychiatrycznym. Złudzeniem, iluzją. Obrazem, którego nie sposób wyjąć z ram. Tak naprawdę to trzecia, najmłodsza, szukała ojca. Gdzie indziej. Druga szukała miłości. Pierwsza, najstarsza, wiedziała różne rzeczy o dwóch pozostałych.
Pewnego razu jednak przez trzynaście dni ogrodzenie parku było otwarte. Dokładnie od 13 do 25 maja 2010 roku. Ogrodzenie Giverny otworzyło się przed nimi! Tylko dla nich, tak myślały. Ale zasada była okrutna, tylko jedna z nich mogła uciec. Dwie pozostałe miały umrzeć. No tak.
Te trzynaście dni przedefilowały jak nawias w ich życiu. Zbyt krótki. I okrutny. Ten nawias otworzył się morderstwem dokonanym pierwszego dnia, a zamknął kolejnym morderstwem dokonanym dnia ostatniego. Dziwne, że policjanci zainteresowali się tylko drugą kobietą, najładniejszą; trzecia, najbardziej niewinna, musiała sama prowadzić śledztwo. Pierwsza, najbardziej dyskretna, mogła spokojnie nadzorować wszystkich. A nawet zabić!
Trwało to trzynaście dni. To był czas ucieczki.
W miasteczku żyły trzy kobiety.
Trzecia była najzdolniejsza, druga była najsprytniejsza, pierwsza była najbardziej zdeterminowana.
Jak myślicie, której udało się uciec?
Trzecia, najmłodsza, nazywała się Fanette Morelle; druga nazywała się Stéphanie Dupain; pierwszą, najstarszą, byłam ja.