Читать книгу Wyryte w piasku - Michel Bussi - Страница 5

Ta powieść zrodziła się z iluzji

Оглавление

Mimo że ta książka ukazuje się po raz pierwszy pod tym tytułem, to napisałem ją dawno temu. Dokładnie przed dwudziestu laty.

Choć moich powieści nie łączy żaden powracający bohater, żadne następstwo zdarzeń; choć czytelniczka albo czytelnik może zapoznawać się z moimi książkami, zaczynając od dowolnie wybranej opowieści, to ta zajmuje szczególne miejsce w moim życiu pisarza, ponieważ jest moją pierwszą powieścią. Czy mimo że miałem wówczas prawie trzydzieści lat, Wyryte w piasku można uznać za powieść młodzieńczą?

Tak, ponad wszelką wątpliwość tak!

Tak, ponieważ pisząc Wyryte w piasku, nie wiedziałem, czy kiedykolwiek doczekam się wydania książki (prawdę mówiąc, nie bardzo w to wierzyłem). A już to zasadniczo różni tę powieść od wszystkich późniejszych.

Tak, ponieważ pisząc Wyryte w piasku, nie znałem jeszcze wszelkich zasad tworzenia powieści kryminalnej – tworzyłem je, wymyślałem, przeobrażałem. Może opisy miejsc były przydługie, prywatny detektyw zbyt romantyczny, płatny morderca zaś zbyt niezdarny, z pewnością jednak właśnie tak stworzyłem własny styl snucia opowieści.

Tak, ponieważ ta powieść przetykana jest mrugnięciami oka, odwołaniami, a może też obsesjami, które powracały, niekiedy rozwijały się, w moich następnych książkach; zachęcam, byście odkrywali je sami w miarę lektury...

Tak, ponieważ w roku 1994 pisarze nie mogli sięgać do Internetu, do Google Earth ani encyklopedii on-line... Nie mogli jednym kliknięciem wyświetlić zdjęć setki rewolwerów ani pełnej listy odznaczeń armii amerykańskiej od czasów George’a Washingtona. W roku 1994 trzeba było wybrać, czy podejmuje się długie i mozolne poszukiwania, czy też... wszystko się wymyśla! Może późniejsze powieści są starannie udokumentowane i precyzyjnie ukazują miejsca (prawie zawsze), a potem czytają je czujne korektorki. Wyryte w piasku łączy rzeczywistość z fikcją. Czytelnik może więc bawić się, próbując odróżnić prawdę od fałszu, to, co opiera się na faktach, od tego, co jest tworem wyobraźni autora, swobodnie przetwarzającego rzeczywistość, ale tak, by opowieść pozostała prawdopodobna. Co więcej, przetworzona przez wyobraźnię, niekiedy staje się bardziej realistyczna. I pozwolę sobie wyznać, że czasami żałuję, iż pisarz ma dziś do dyspozycji tyle nowych narzędzi; marzę, by móc opisywać miejsca tak, jak je sobie wyobrażam, a nie tak, jak pokazuje je mój wszechwiedzący monitor; by móc wymyślać marki samochodów, ubrań czy alkoholi, przedstawiać procedury prawne tak, jak uważam, że powinny się toczyć, a nie jak toczą się w rzeczywistości, skrępowane prawdziwymi ustawami, dekretami i regulaminami... Ktoś mógłby powiedzieć, że nic nie stoi na przeszkodzie, bym tak postąpił, i miałby rację; kiedyś z pewnością zdecyduję się na to. Szczerze mówiąc, już teraz czasami to robię, trochę ukradkiem, bo chociaż piszę powieści kryminalne, nigdy nie przestąpiłem progu komisariatu!

Tak, ponieważ ta powieść miała kilka żyć. Dokładnie trzy. To pierwsze, kiedy przez dziesięć lat spała w szufladzie mojego biurka, a nosiła tytuł „Dług”. To było, zanim wydawca zgodził się ją opublikować. To drugie, kiedy przechrzczona na Omaha Crimes wprowadziła mnie w świat kryminałów. Teraz, jako Wyryte w piasku, przeżywa nowe przygody i zaczyna trzecie życie. Zanim – któż to wie – przyjdzie jej przeżyć czwarte, na srebrnym ekranie...

Otóż pomysł tej książki zrodził się z filmowej iluzji. Opierając się na wspomnieniu filmu Najdłuższy dzień, byłem przekonany, że amerykańscy komandosi ruszali do ataku na klif i na betonowy mur zgodnie z wcześniej ustalonym porządkiem; że porucznik wykrzykiwał 1, 2, 3, 4... Potem obejrzałem film jeszcze raz – ani śladu makabrycznej wyliczanki. Jednak żaden historyk nie był w stanie zapewnić mnie, że podczas szturmu nie obowiązywała wcześniej ustalona kolejność, ani też podać zasad ustalania kolejności podczas szturmu. Nie znając prawdy historycznej, zdałem się na wyobraźnię.

Przyjemnej lektury w towarzystwie Alice, Lison, Nicka i Ralpha, Emilii, Lucky’ego, Teda... Wszyscy zajmują w mym sercu wyjątkowe miejsce, jak przyjaciele z dzieciństwa, których pamiętamy lepiej niż tych spotkanych później.

Wiem, że dla czytelników, którzy znają mnie od początku i czytali Wyryte w piasku jako Omaha Crimes w biało-czarnej okładce z łodziami desantowymi – co przywodziło na myśl pamiętniki z czasów wojny – ta książka ma wyjątkowy smaczek i być może należy do ich ulubionych. Może nawet ze szczyptą zazdrości patrzeć będę, jak regionalna powieść wędruje do księgarni w całej Francji, choć czyni to incognito, pod zmienionym tytułem. I ze szczyptą melancholii, trochę jak wtedy, kiedy patrzymy na dzieciaka z sąsiedztwa, który wyjeżdża, by zacząć życie gdzieś daleko, i powtarzamy mu, by nie zapominał, skąd pochodzi.

To coś fantastycznego, że pierwsza książka, wydana przez prowincjonalne wydawnictwo, po latach przeżywa swą premierę krajową, międzynarodową, więcej niż trzecie życie – tysiące nowych żyć, bo przecież każde spotkanie z nową czytelniczką, z nowym czytelnikiem jest dla niej nowym życiem.

Michel Bussi

Wyryte w piasku

Подняться наверх