Читать книгу Sobremesa. Spotkajmy się w Hiszpanii - Mikołaj Buczak - Страница 7
ОглавлениеNauczysz się hiszpańskiego, przeprowadzisz do Hiszpanii, a ja będę przyjeżdżać na wakacje” – powiedziała kobieta w średnim wieku do przerażonego dwunastoletniego chłopca, który niebawem miał rozpocząć naukę w klasie dwujęzycznej z językiem hiszpańskim. Kobietą była moja mama, a chłopcem ja.
„Już nigdy nie będę się uczyć hiszpańskiego” – zapowiedziałem jako buntowniczy nastolatek, robiący wszystko na przekór rodzicom.
„Na pewno nie będę studiować hiszpańskiego” – myślałem trzy miesiące przed rozpoczęciem filologii hiszpańskiej.
„W życiu nie zostanę nauczycielem hiszpańskiego” – obiecałem sobie, rezygnując ze specjalizacji pedagogicznej na studiach, a dwa miesiące później zacząłem szukać pracy jako lektor hiszpańskiego w szkołach językowych.
Do Hiszpanii się nie przeprowadziłem, więc – niestety – mama na wymarzone wakacje musi jeszcze poczekać. Wszystko potoczyło się zupełnie inaczej, niż to sobie zaplanowałem. I bardzo dobrze.
Jeśli spojrzymy na mapę Półwyspu Iberyjskiego, zobaczymy być może bardzo nieregularny kwadrat, a być może, tak jak grecki geograf Strabon w I wieku, widzianą z góry, rozłożoną „skórę byka” (piel de toro). I mimo że miał na myśli kształt całego półwyspu, to piel de toro zagościła w hiszpańskim słowniku jako synonim kraju Cervantesa.
Choć istnieje wiele hipotez, dlaczego Hiszpania nazywa się Hiszpanią, najbardziej popularna doszukuje się jej pochodzenia u Fenicjan. Gdy dotarli oni na Półwysep Iberyjski, pierwsze, co rzuciło im się w oczy, to duża liczba królików… I to właśnie fenickie Ispania ma oznaczać „wyspę królików”. W rzeczywistości prawdopodobnie nie były to nawet króliki, tylko podobne do nich małe ssaki – góralki. Rzymianie wykorzystali zasłyszane fenickie słowo, dając początek Hispanii („ziemi bogatej w króliki”). Podczas wykopalisk archeologicznych odkryto nawet rzymskie monety, na których widnieją najważniejsze atrybuty ówczesnej Hiszpanii: gałązka oliwna oraz królik. Teorii jest jednak o wiele więcej. Jedna z nich, która staje się coraz popularniejsza, mówi, że Fenicjanom wcale nie chodziło o króliki, ale o… metale, w które bogaty był półwysep. Według tej hipotezy fenickie spy, którego rdzeniem jest span, ma oznaczać „kuć metal”, stąd też Ispania to tak naprawdę „ziemia, gdzie kuje się metale”[1]. Jeszcze inna teoria głosi, że cząstka spn oznaczała w fenickim „północ”, dlatego z punktu widzenia Fenicjan Hiszpania była „ziemią na północy”.
Skoro przebrnęliśmy już przez samą nazwę kraju, to warto by wspomnieć o kilku innych aspektach, które na pozór mogą wydawać się proste, ale jeśli się w nie zagłębimy, to okazuje się, że jest zupełnie inaczej. Sytuacja geograficzna Hiszpanii jest ciekawa z kilku względów. Chociażby kraje, z którymi graniczy Hiszpania. Szybki rzut oka na mapę i już moglibyśmy pomyśleć, że to tylko Portugalia i Francja. Nic bardziej mylnego! Oprócz dwóch wymienionych jest chociażby również leżąca w Pirenejach Andora. Żeby jeszcze trochę namieszać, to jej jedynym językiem urzędowym jest kataloński, a sam kraj dla Katalończyków był częstym celem wycieczek na zakupy. Na południu półwyspu znajduje się graniczący z Andaluzją Gibraltar, który jest terytorium zamorskim Wielkiej Brytanii. Żeby odkryć ostatniego sąsiada Hiszpanii, musimy nawet zmienić kontynent i udać się do Maroka. To właśnie tam znajdują się dwa hiszpańskie miasta autonomiczne – Ceuta i Melilla, które są jednocześnie granicą Unii Europejskiej. W 1912 roku, jako rezultat porozumienia z Francją, Hiszpania objęła protektoratem część Maroka. Gdy w 1956 roku kraj ten odzyskał niepodległość, Hiszpania zachowała oba miasta.
Ceuta i Melilla to jednak nie jedyne eksklawy kraju Cervantesa. Na południu Francji, tuż przy granicy, leży katalońska gmina Llívia, którą od Hiszpanii dzieli raptem kilka kilometrów. W XVII wieku Francja i Hiszpania podpisały traktat o ustaleniu granic, na mocy którego ta druga miała przekazać Francji 33 wsie, w tym Llívię[2]. Okazało się jednak, że Llívia ma prawa miejskie, i w ten sposób stała się eksklawą Hiszpanii. Aby ułatwić życie mieszkańcom, wybudowano drogę N-154 łączącą Llívię z przygranicznym hiszpańskim miastem – Puigcerdá. Mimo to nie obyło się bez konfliktów, a nawet wojny! „Wojny o znaki stop” (guerra de stops). Rząd francuski na początku lat 60. XX wieku postanowił wybudować dwie drogi, które przecinały N-154 i dawały pierwszeństwo samochodom poruszającym się po drodze francuskiej. Mieszkańcy Llívii zareagowali na tę niesprawiedliwość, sukcesywnie wyciągając znaki stopu. Konflikt definitywnie rozwiązano dopiero w 2001 roku poprzez wybudowanie ronda.
Również sytuacja językowa w Hiszpanii nie jest taka prosta. Oficjalnym językiem na terytorium Królestwa Hiszpanii jest kastylijski (castellano). Spór o to, czy powinno się mówić „kastylijski”, czy „hiszpański”, toczy się na wielu płaszczyznach, w tym politycznej. Część osób chce podkreślić, że w Hiszpanii jest więcej „hiszpańskich języków” niż tylko español. Z drugiej strony słownik Hiszpańskiej Akademii Królewskiej (Real Academia Española; RAE), instytucji zajmującej się regulowaniem wszelkich kwestii związanych z językiem hiszpańskim, choć podkreśla, że oba terminy oznaczają to samo, rekomenduje używanie terminu español[3]. Castellano powinno być zarezerwowane dla języka historycznego, gdy odnosimy się do współczesnego dialektu hiszpańskiego z regionu Kastylii lub gdy mówimy o nim w odniesieniu do innych języków współurzędowych (lenguas cooficiales). W praktyce jednak termin castellano jest popularny nie tylko wśród samych Hiszpanów, ale także w wielu krajach Ameryki Południowej, takich jak Argentyna, Wenezuela czy Paragwaj. Oprócz hiszpańskiego są również w Hiszpanii wspomniane już inne języki urzędowe w poszczególnych wspólnotach autonomicznych (Comunidades Autónomas)[4]: w Kraju Basków i części Nawarry baskijski, o którym przeczytacie w rozdziale czwartym, w regionie Galisji[5] w północno-zachodniej części kraju galisyjski, a na Balearach, we Wspólnocie Autonomicznej Walencji i w Katalonii kataloński i jego dialekty. W 2006 roku uznano za współurzędowy w Katalonii także język aranejski, używany w zamieszkanej przez nieco ponad dziesięć tysięcy osób Val d’Aran.
Chyba nie zaskoczę nikogo w takim razie, pisząc, że Hiszpania to mozaika. Prawdziwa mozaika regionów, kultur, języków i tradycji, którą od kilkunastu lat próbuję ułożyć w logiczną całość. Próbuję, mimo że wiem, iż tej wbrew pozorom bliskiej Hiszpanii ułożyć się nie da. Można ją stopniowo rozkładać na czynniki pierwsze, poznawać i odkrywać, wchodząc za każdym razem coraz głębiej i zyskując nowe spojrzenie, a i tak okaże się studnią bez dna. Ale może właśnie w tym jest cała frajda: przygoda z Hiszpanią nigdy się nie skończy. Zupełnie tak, jak często nie może się skończyć sobremesa – czas po posiłku na wspólną kawę, słodkie wino, likier i rozmowę o błahostkach (albo wręcz przeciwnie), którego w Polsce zawsze mi brakuje.
Nasze wyobrażenia i opinie na temat danego kraju są rezultatem doświadczeń, które zebraliśmy: przeczytanych książek, artykułów, przeanalizowanych danych, rozmów, a co najważniejsze: wyjazdów. To podróże, ujrzenie na własne oczy, jak to naprawdę jest, z minuty na minutę może nam zburzyć całkowicie obraz, o którym byliśmy przekonani, że jest prawdziwy. Może nas też oczywiście utwierdzić w tym, że mieliśmy rację (co chyba jednak zdarza się o wiele rzadziej). I to właśnie podróże i poznani podczas nich ludzie sprawili, że moja ciekawość kultury i języka, do którego nauki musiała namawiać mnie mama, stopniowo zamieniała się w fascynację i pasję. Hiszpania dla mnie idealna nigdy nie była i nie jest. Widzę jej wady, doceniam zalety i staram się ją zrozumieć. Chciałbym, abyście i Wy spróbowali.