Читать книгу Rosyjska księżniczka. Dziedzictwo. Tom 1 - Monika Skabara - Страница 4

Оглавление

Rozdział 1

Uwielbiałam biegać po Central Parku. Śliczne przecinające się alejki dawały złudzenie, że można tam biegać bez końca. Zielone trawniki, piękne krzewy, drzewa i spacerujący ludzie. Cudownie było móc przez moment czuć się wolną i anonimową. Chłonęłam takie chwile, czerpiąc z nich tyle radości, ile się tylko dało. Tamtego dnia po raz pierwszy, odkąd przyleciałam do Nowego Jorku, biegałam bez ogona, który towarzyszył mi wszędzie, gdzie tylko się udawałam. W uszach miałam słuchawki i pędziłam przed siebie, zanurzając się w ryczących rockowych nutach Guns N’ Roses. Ubrałam się w ciemne legginsy i za dużą bluzę, schowałam długie, rude włosy pod czapką i ukryłam twarz pod naciągniętym kapturem, by zniknąć w tłumie innych biegaczy. Przecinałam ścieżki, które poznawałam od kilku tygodni, i szybkim tempem biegłam dalej. Musiałam dać upust stresowi, który ostatnio wyciskał mi tlen z płuc. Mój zegarek miał wbudowany GPS, a ludzie mojego ojca kontrolowali każdy mój krok. Gdy dobiegłam do obrzeży parku, postanowiłam zmienić trasę i ruszyłam nieco wolniej chodnikiem – wzdłuż kamienic i dość spokojnej ulicy. Wydarzenia ostatnich dni, ciągłe naciski ojca i presja nie dawały mi spokoju. Czy istniał choćby cień szansy, żeby jakoś z tego wybrnąć? Może… O cholera! Nie zauważyłam brakującego kawałka chodnika. Lecąc twarzą w dół, poczułam ostry ból w kostce i wylądowałam na ziemi. Wiele lat ćwiczeń dało o sobie znać i bez problemu udało mi się wyhamować upadek na rękach, nie tracąc przy tym połowy twarzy i uzębienia.

– Do diabła… – mruknęłam pod nosem. Spróbowałam się podnieść, ale ból w kostce skutecznie mi to uniemożliwił.

Poczułam na sobie czyjeś dłonie i po chwili stałam na nogach. Nie zdążyłam nawet zareagować, a ręce zniknęły z mojej talii tak szybko, jak się pojawiły.

– Hej, nic ci nie jest? – usłyszałam za sobą głęboki męski głos.

Włoski na karku stanęły mi dęba, a całe ciało pokryło się gęsią skórką. Powoli odwróciłam się do mężczyzny, który stał za mną. Moje oczy się rozszerzyły. Nigdy wcześniej nie widziałam takiego faceta. Wysoki, potężnie zbudowany, ubrany na czarno, o włosach w kolorze węgla, oliwkowej skórze i oczach ciemnych niczym piekielna otchłań.

Odsunęłam się od niego o krok, a moją kostkę ponownie przeszył ostry ból. Starałam się nie skrzywić, w końcu to nie pierwszy taki uraz, i nie najgorszy, jakiego się dorobiłam w ciągu dwudziestu trzech lat życia. Zadarłam głowę, żeby spojrzeć mężczyźnie prosto w twarz, jednocześnie dotykając zegarka, aby wezwać wsparcie.

– Nic mi nie jest, dziękuję – odpowiedziałam chłodno i zaczęłam się odwracać, żeby jak najszybciej odejść.

Nieznajomy wzbudzał we mnie niepokój, a już dawno nauczyłam się słuchać instynktu, który jak do tej pory nigdy nie zawiódł. A teraz moje przeczucia aż krzyczały, żeby uciekać, bo stojący przede mną człowiek emanował mroczną energią. Gdy tylko się od niego odsunęłam, chwycił mnie zdecydowanym ruchem za nadgarstek i odwrócił z powrotem do siebie.

– Nigdy wcześniej cię tu nie widziałem. – Patrzył na mnie przenikliwym, oceniającym wzrokiem.

– Puść. – Wyszarpnęłam rękę. – I nigdy więcej nie waż się mnie dotknąć – warknęłam w jego stronę.

Kątem oka zauważyłam nadjeżdżającego land rovera i chyba pierwszy raz ucieszyłam się na widok mojej „straży przybocznej”. Aleksiej wysiadł z samochodu i podszedł szybkim krokiem. Jurij wyszedł od strony kierowcy i stał napięty, gotowy w każdej chwili bronić mnie przed niebezpieczeństwem.

– Wszystko dobrze? – zapytał ochroniarz z ciężkim rosyjskim akcentem, podchodząc do nas i odciągając mnie od nieznajomego.

Szybko oceniłam, że byli podobnie zbudowani. Wiedziałam jednak, że mój człowiek był najlepiej wyszkolonym spośród ludzi ojca, i mimo że go nie znosiłam, to doceniałam, że zapewniał mi bezpieczeństwo.

– Tak, odwieź mnie do domu. – Odwróciłam się, nie zaszczycając obcego ani jednym spojrzeniem.

Powoli podeszłam do samochodu, starając się nie utykać i nie pokazywać po sobie, że cierpię z powodu kontuzji. Aleksiej otworzył drzwi. Gdy się zbliżyłam, żeby wejść do środka, chwycił moje przedramię i warknął:

– Co ty sobie, kurwa, wyobrażasz? Głupia, rozpieszczona dziewucho, narażasz się na niebezpieczeństwo, biegając sama! Czy ten facet coś ci zrobił? – Nie ukrywał zdenerwowania.

Zapomniał jednak o czymś. To ja byłam tu szefową, a on tylko ochroniarzem. Krew zaszumiała mi w uszach na tak jawny brak szacunku. W ułamku sekundy wyszarpnęłam rękę i chwyciłam go za szczękę, wbijając w nią palce i zbliżając do siebie jego twarz.

– To był pierwszy i ostatni raz, kiedy mnie dotknąłeś – powiedziałam cichym głosem, który ciął niczym ostrze. – Rozumiesz?

Aleksiej głośno przełknął ślinę. Przez chwilę patrzyłam mu w oczy, po czym puściłam go i wsiadłam do samochodu. Gdy drzwi się za mną zamknęły, rozejrzałam się po okolicy, ale nieznajomego mężczyzny nigdzie nie było. Zupełnie jakby nic się przed chwilą nie wydarzyło. Aleksiej i Jurij wsiedli do samochodu i ruszyliśmy do domu. W połowie drogi zadzwoniłam do rodzinnego lekarza.

– U mnie za trzydzieści minut – rzuciłam i rozłączyłam się, nie czekając na odpowiedź.

Totalna beznadzieja. Nienawidziłam tu być. Nienawidziłam być sobą. Księżniczka mafii i jedyna dziedziczka Michaiła Askarowa. I ja niby byłam rozpieszczona?! Dobre sobie. Gdy kilka miesięcy temu ojciec uznał, że czas zacząć wprowadzać mnie do świata wielkiej rodziny, zostałam przysłana do Stanów. Odebrałam najlepsze wykształcenie, więc po rosyjskim akcencie nie było nawet śladu. Nikt by się nie domyślił, skąd pochodzę i co przeżyłam. Wspomnienia nieproszone zalały mój umysł.

* * *

Rosja.

Szkoła z internatem.

Kilkanaście lat wcześniej

Siedziałam pochylona nad książką do nauki języka angielskiego i czytałam uważnie tekst, który polecono mi opanować. Był upstrzony trudnymi do wymówienia słowami, a łaciński alfabet wciąż sprawiał mi kłopoty. Przygryzłam dolną wargę, skupiając się maksymalnie i starając się nie zwracać uwagi na kurczący się czas. Wiedziałam, że niedługo po mnie przyjadą. Powtarzałam sobie wszystko raz po raz, gdy usłyszałam na korytarzu ciche kroki. Odruchowo się spięłam, w duchu licząc na to, że może tym razem nie idą po mnie. Niestety, moje czcze modlitwy ponownie nie zostały wysłuchane. Dźwięk przekręcanego w zamku klucza przeciął ciszę, która panowała w moim pokoiku. Podniosłam głowę i z całych sił starałam się opanować drżenie ciała. On nie lubił, gdy pokazywałam strach, a ja potwornie się go bałam i robiłam wszystko, żeby się na mnie nie złościł.

Brzydki, łysy mężczyzna wszedł do pokoiku. Długo mi się przyglądał w milczeniu, jakby czekając na mój błąd, na mój strach. Wpatrywałam się w niego, siedząc nieruchomo na łóżku. W końcu jego twarz wykrzywiła się w okrutnym uśmiechu, ukazując dziury po brakujących zębach. Gdy pochylił się w moją stronę, aby chwycić mnie za obolałe ramię, moja twarz znalazła się niebezpiecznie blisko przerażającego tatuażu, który wyłaniał się zza jego koszulki.

– Mam nadzieję, że znowu nic nie umiesz, głupia dziewucho. Uczyłaś się tak długo, że zacząłem się już nudzić. Rusz się! – warknął, po czym szarpnął mnie do góry i pociągnął za sobą do drzwi.

Wlókł mnie jak szmacianą lalkę przez labirynty krętych korytarzy, aż do sali, gdzie czekał na mnie nauczyciel języka angielskiego. Stanęłam przed nim na drżących nogach i zaczęłam recytować zapamiętany tekst, wkładając całą swoją siłę w poprawne wymawianie słów.

Nie wiem, gdzie popełniłam błąd, ale poczuwszy pierwsze uderzenie, wiedziałam, że znowu mi się nie udało. Znowu pojawił się akcent, którego miałam się pozbyć. Drewniany kij spadał na moje plecy raz za razem, wyciskając z moich oczu łzy i wyduszając szloch. Im bardziej płakałam, tym mocniej mnie bił. W końcu nie miałam już siły i poddałam się ogarniającej mnie ciemności… Byłam taka słaba…

* * *

Gdy zatrzymaliśmy się na podjeździe rezydencji, wysiadłam z samochodu i nadal nie okazując cienia bólu, poszłam do swojej sypialni, gdzie czekałam na lekarza.

Doktor Borysow, starszy, siwiejący mężczyzna, dokładnie zbadał moją lekko opuchniętą kostkę.

– Panienko Askarowa, to niewielkie skręcenie. Proszę smarować maścią i przyłożyć lód. Do jutra powinno być wszystko dobrze.

– Dziękuję, doktorze Borysow, tak zrobię. Jurij odprowadzi pana do wyjścia. – Chłodno skinęłam głową, dając ochroniarzowi znak, żeby wykonał polecenie.

Gdy za lekarzem zamknęły się drzwi, zadzwonił mój telefon. Na wyświetlaczu zobaczyłam, że to połączenie z Moskwy.

– Halo. – Odebrałam.

Nie musiałam pytać, kto to. Byłam pewna, że to ojciec.

– Sasza. – Zimny głos ojca sprawił, że napięłam się jak struna. – Wyjaśnij, co się stało.

– Potknęłam się, upadłam, nadwyrężyłam kostkę. To nic poważnego – zdałam spokojnie relację.

– Dlaczego biegałaś sama? Czy mam ci przypomnieć, jakie jest twoje zadanie? – Ton miał spokojny, ale ja wyraźnie słyszałam w nim groźbę.

– Nie, papo, więcej tego nie zrobię – powiedziałam, starając się, aby mój głos zabrzmiał równie spokojnie i zimno, mimo że czułam, jak ręce pocą mi się na myśl o tym, w jaki sposób mógłby mnie ukarać.

– Nie, nie zrobisz. A ten mężczyzna? Kim on był? – Ojciec nie owijał w bawełnę.

Jego ludzie na pewno zdali mu bardzo dokładny raport z tego, co zastali, gdy po mnie przyjechali.

– Nie wiem, papo, pomógł mi się podnieść i zniknął, gdy pojawili się ochroniarze. – Ani słowem nie wspomniałam o tym, co poczułam, gdy nieznajomy mnie dotknął.

Znając charakter ojca, najpierw wyładowałby na mnie swój gniew, że pozwoliłam się dotknąć, a później przekopałby połowę Nowego Jorku, żeby odnaleźć nieznajomego.

– Hm… Jesteś gotowa na jutro? – zapytał, błyskawicznie zmieniając temat i odrobinę zbijając mnie tym z tropu.

– Oczywiście. Wszystko zostało dopięte na ostatni guzik – zapewniłam.

Lepiej, żeby nie miał żadnych wątpliwości. Gdyby przyszło mu do głowy tu przyjechać… To byłaby istna katastrofa!

– Dobrze. Chłopcy wiedzą, co mają robić. Nie zawiedź mnie, Sasza, rozumiesz?

– Tak, papo.

Nie doczekałam się pożegnania ani nawet odrobiny uczucia. Ale było to dla mnie całkowicie normalne. Ojciec rozłączył się, nie zwlekając.

Odetchnęłam głęboko i poszłam powoli pod prysznic. Pozwoliłam, żeby gorąca woda zmyła ze mnie pot, brud i cierpienie. Wykąpana położyłam się, wzięłam leki przeciwbólowe i zasnęłam, starając się odpędzić niepokój przed nadchodzącym dniem.

Rosyjska księżniczka. Dziedzictwo. Tom 1

Подняться наверх