Читать книгу Rosyjska księżniczka. Dziedzictwo. Tom 1 - Monika Skabara - Страница 5

Оглавление

Rozdział 2

Jak zwykle sama zjadłam śniadanie w jadalni i pijąc kawę, przeglądałam najnowsze informacje ze świata. W połowie porannego rytuału wszedł Iwan Kryłow, prawa ręka ojca.

– Sasza – przywitał się, lekko skinąwszy mi głową.

Nie odpowiedziałam, zaszczycając go jedynie przelotnym spojrzeniem. Skupiłam uwagę z powrotem na czytanym artykule.

– Przygotuj się, za dwadzieścia minut masz telekonferencję. O drugiej przychodzą styliści. O piątej chłopcy zawiozą cię na miejsce. Będę ci towarzyszyć na dzisiejszej gali i wprowadzę cię w towarzystwo.

Powoli dopiłam kawę i odłożyłam na stół iPada.

– Znaleźliście kreta? – zapytałam cicho.

Kryłow spiął się, słysząc to pytanie. Cała jego postawa zmieniła się na sztywną i niepewną, ale nadal patrzył prosto na mnie.

– Nie, wciąż nad tym pracujemy.

– Hm… – Przekrzywiłam głowę. – Sądzisz, że udział w gali jest zabezpieczony na tyle, że nic nas nie zaskoczy?

Iwan zaczął kręcić się niespokojnie, a mięsień na jego policzku zadrgał bezwiednie.

– Czy jesteś przygotowany na każdą okoliczność? Odpowiedz mi, Iwan. Nie powtórzę pytania. – Tonem głosu dałam mu do zrozumienia, że stąpa po cienkim lodzie.

– Tak, jestem pewny, że będziesz bezpieczna. Budynek w środku i na zewnątrz będzie obstawiony zarówno naszymi najlepszymi ludźmi, jak i Irlandczykami. Nikt nie wejdzie i nie wyjdzie bez naszej wiedzy.

Popatrzyłam na niego bez słowa. Wiedziałam, że wymowne milczenie zawsze było lepsze niż niepotrzebne strzępienie języka. Iwan miał świadomość, że jeśli popełni błąd, to jego głowa spadnie pierwsza.

– Wyjdź, muszę się przygotować do rozmowy.

Gdy bez słowa opuścił pomieszczenie, pozwoliłam sobie na cichy oddech. Przeszłam do gabinetu, zasiadłam za wielkim dębowym biurkiem i przygotowałam się do czekającego mnie zadania. Odwróciłam się w stronę ekranu i zaakceptowałam przychodzące połączenia. Mężczyźni widoczni w osobnych okienkach siedzieli spięci, czekając na moje słowa.

– Panowie – przywitałam ich krótko. – Mamy dzisiaj naprawdę niewiele czasu. Borys, jak wyglądają sprawy przejęcia fabryk na Uralu?

– Fabryki zostały przejęte w osiemdziesięciu procentach. Myślę, że do końca miesiąca uda nam się zamknąć ten temat i ruszymy z produkcją.

– Hm… A pracownicy? – dopytywałam.

– Nikt nie sprawiał problemów. Wydają się wręcz zadowoleni, że Bereszczenko nie jest już ich szefem.

– Dobrze. Bardzo dobrze… Nikołaj – zwróciłam się do drugiego z mężczyzn. – Flota w Odessie, jak sytuacja?

– Mieliśmy małe problemy z tutejszą służbą graniczną, ale udało się ich przekonać, że nie stanowimy problemu. – Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem.

– Ile nas to kosztowało?

– Tyle samo co ostatnio. Ukraińcy nie cenią się zbyt wysoko, jeśli chodzi o takie sprawy.

Pokiwałam głową z uznaniem i skierowałam uwagę na kolejnego rozmówcę.

– Adam, jak sytuacja w Polsce?

– Granica nie jest już przeszkodą. Pozyskaliśmy kilka osób i jak na razie szlak działa bez zarzutów.

– Niemcy nie stanowią problemu?

– Zmieniliśmy trasę i poprowadziliśmy ją przez granicę czesko-niemiecką. Łatwiej ominąć kontrolę na ziemi niczyjej.

– Vrezh – zwróciłam się do ostatniego człowieka. – Co słychać u was?

– To zależy, czy kasa się zgadza. – Ciemnowłosy uśmiechnął się paskudnie. – Wiesz, jak jest. Robisz przelew, są pieniążki i wszystko jest tak, jak trzeba. W razie opóźnienia wydajność naszych usług może być znacznie mniejsza.

Zacisnęłam szczęki, tłumiąc gniew. Musiałam utrzymać taki stan rzeczy, a podgrzewanie atmosfery i kłótnie nie były teraz moim priorytetem. Ten facet i jego pewność siebie działali mi na nerwy, ale z drugiej strony szanowałam go za jego podejście. Nie właził mi w tyłek jak pozostali i nie trząsł portkami na mój widok.

Zawrotne kwoty płynące na nasze konta, nazwy miast, firm, nazwiska dłużników i wspólników… Informacje płynęły strumieniami od każdego z moich rozmówców. Krótka rozmowa zamieniła się w długą dyskusję, a rozwiązanie najbardziej palących problemów zabrało więcej czasu, niż pierwotnie zakładałam.

– Prześlijcie raporty liczbowe. Chcę mieć wszystko czarno na białym. Chciałabym być na bieżąco w przepływach. Informujcie mnie, jeśli będą jeszcze jakieś problemy.

Telekonferencja była skończona. Siedziałam w wielkim fotelu, a moje myśli szybko krążyły wokół najbardziej palącego tematu. Włosi, którzy chcieli się dogadać w sprawie podziału terenu Nowego Jorku, wzbudzali niepokój. Nie ufałam ich zapewnieniom, że chcą sojuszu. Z drugiej strony czułam na plecach oddech Meksykanów. Mieliśmy co prawda poparcie Irlandczyków i cichy sojusz z Japończykami, ale to nadal za mało do walki z Meksykanami. Ci latynoscy skurwiele zebrali w Nowym Jorku małą armię i żeby ich wytępić, potrzebowaliśmy zewrzeć szyki. Do tego dochodził problem kreta, który wynosił najważniejsze informacje, a ja utwierdzałam się w przekonaniu, że nikomu już nie można ufać. Gdybym tylko załatwiła sprawę Włochów, mogłabym odetchnąć.

Pukanie do drzwi wyrwało mnie z rozmyślań. Gospodyni Maria niemal bezszelestnie weszła do gabinetu.

– Panienko, przyszli styliści. Czy mają udać się do sypialni panienki? – zapytała cicho.

Spojrzałam na zegarek. Zasiedziałam się, dochodziła druga, a ja byłam całkowicie nieprzygotowana.

– Tak, zaprowadź ich tam. Czy Anna przyjechała z nimi?

– Tak, panienko.

– Dobrze, już do nich idę.

Poszłam do swojej sypialni. Dziewczyny odpowiedzialne za wyszykowanie mnie na galę właśnie rozkładały potrzebny sprzęt. Anna Fiodorowna, moja jedyna przyjaciółka i projektantka najpiękniejszych strojów wieczorowych, stała pod oknem, układając na manekinie dzisiejszą kreację. Gdy weszłam do środka, głosy zamilkły. Obie stylistki szybko się przywitały, na co odpowiedziałam skinieniem głowy. Anna nie bawiła się w kurtuazję, podbiegła do mnie i zamknęła w mocnym uścisku. W pierwszym momencie zesztywniałam – chyba nigdy się nie przyzwyczaiłam do dotyku innych – ale po chwili udało mi się nieco rozluźnić. Była pierwszą osobą, która nie zważała na moje pochodzenie, i mimo ciążących na mnie zobowiązań bardzo się polubiłyśmy. Szczupła, wysoka blond piękność – była kwintesencją rosyjskiego kanonu urody. Zachwycające, niebieskie oczy zawsze wypełnione ciepłem poruszały moje najgłębsze uczucia.

– Cześć, Saszka, jak się masz? – zapytała, trzymając mnie na odległość wyciągniętych ramion.

– Dobrze, Anno, jak zwykle dobrze – odpowiedziałam zdawkowo, ale uśmiechnęłam się delikatnie. – Wezmę szybki prysznic i będziemy mogły zaczynać.

Ekspresowo się odświeżyłam i wróciłam do pokoju ubrana w bieliznę i satynowy szlafrok. Podczas mojej nieobecności Anna zarządziła tea time. Na stole stały filiżanki, a z imbryczka unosiła się para. Najwyraźniej Maria maczała w tym palce, bo oprócz herbaty na stole stały też świeże owoce oraz nasze ulubione ciasteczka z podwójną czekoladą.

Gdy tylko usiadłam na fotelu, dziewczyny wzięły się do pracy. Odświeżono mi kolor na paznokciach, zrobiono klasyczny kok oraz piękny wyrazisty makijaż, który podkreślał moje jasnoniebieskie oczy. Skończywszy pracę, stylistki zebrały sprzęt i po cichu opuściły sypialnię. Dopiero gdy zostałyśmy same, pozwoliłam masce opaść. Anna usiadła na kanapie i poklepała miejsce obok siebie. Wzięłam filiżankę z herbatą i usiadłam koło niej.

– A teraz odpowiedz mi szczerze: jak sytuacja? – zapytała z troską.

Napiłam się herbaty i drżącymi ustami wypuściłam powietrze.

– Jeśli pytasz, czy się boję, to nie. Ale jeśli zapytasz, czy czuję niepokój, to owszem – przyznałam cicho.

– Nie znaleźli kreta? – Przyjaciółka otworzyła szeroko oczy.

Pokręciłam głową, potwierdzając jej przypuszczenia. Zamyśliłam się. Siedziałyśmy przez chwilę w milczeniu.

– Wczoraj dzwonił papa – powiedziałam cicho.

Na te słowa Anna poderwała głowę i spojrzała na mnie z napięciem.

– Nie mogę tego spieprzyć, Anno, a wcale nie czuję, jakbym mogła to udźwignąć. I jeszcze ten kret… – Moje słowa nie były głośniejsze od szeptu, a jednak zabrzmiały jak wystrzał. – Drań wynosi informacje o transakcjach, transportach i naszych kontrahentach. Wczoraj kolejny klient zrezygnował z nas na rzecz pieprzonych Meksykanów!

Anna znała mnie na tyle dobrze, żeby wiedzieć, że to oznacza jedno: było źle.

– Co na to Kryłow? – zapytała.

– Twierdzi, że wszystko zabezpieczył, ale nie ufam już nikomu. Sama rozumiesz… – dodałam ze smutnym uśmiechem.

– Będzie dobrze, lisie – nazwała mnie moim przezwiskiem, ściskając dłoń w pocieszającym geście.

– Musi być, bo jeśli coś pójdzie nie tak… – Nie chciałam kończyć myśli.

Dłuższą chwilę trwałyśmy w ciszy, czerpiąc od siebie nawzajem potrzebną siłę. Niestety nasz czas szybko się skończył. Anna pomogła mi włożyć piękną suknię. Przejrzałam się w lustrze. Wow! Głęboka butelkowa zieleń i moja jasna karnacja to zabójczo idealne połączenie! Długa do ziemi, z lejącego materiału i opinająca moje ciało niczym druga skóra. Ach, jest lekka jak piórko! Anna osiągnęła chyba szczyt swoich możliwości.

– Wyglądasz obłędnie – westchnęła przyjaciółka.

– Muszę ci nieskromnie przyznać rację. – Uśmiechnęłam się delikatnie i chwyciłam ją za ręce. – Anno, wyjedź dzisiaj z miasta. Jeśli coś pójdzie nie tak, wracaj do Rosji.

Jej oczy się rozszerzyły, ale nie protestowała. Tak samo jak ja zdawała sobie sprawę, że gdybym nawaliła, to każdy, kto był ze mną powiązany, mógł ponieść konsekwencje.

Przytaknęła, uściskała mnie na pożegnanie i wyszła. Nie powiedziała, że na pewno wszystko pójdzie dobrze. Nie było potrzeby rzucać tak naiwnych tekstów. W naszym świecie za naiwność płaciło się najwyższą cenę. Wzięłam głęboki oddech, założyłam na twarz codzienną maskę i poszłam do czekającego przed domem samochodu. Jechaliśmy w kolumnie. Zarówno z przodu, jak i za nami jechały samochody z zaufanymi ludźmi. Aleksiej i Jurij przypominali posągi, byli spięci – wyczytałam to z ich oczu. Podjechaliśmy przed olbrzymią rezydencję. Biały budynek był oświetlony z każdej strony. Piękne kolumny, bogato zdobione okiennice, wspaniale utrzymane klomby przy podjeździe były tylko przedsmakiem bogactwa, które kryło się wewnątrz. Aleksiej wysiadł, otworzył drzwi i ruszyliśmy. U szczytu schodów czekał już Iwan ubrany w czarny garnitur. Weszliśmy po marmurowych schodach w tym samym kolorze co elewacja budynku i przeszliśmy przez podwójne mahoniowe drzwi, żeby zdobyć sojuszników w nadciągającej wojnie.

Rosyjska księżniczka. Dziedzictwo. Tom 1

Подняться наверх