Читать книгу Mgły Toskanii - Natasza Socha - Страница 5

Оглавление

Najpierw zobaczyłam kolory, potem zaczęłam rozróżniać poszczególne rzeczy. Drzewa, domy, ludzie, winnice. Wszystko jest rozświetlone słońcem, wszystko tańczy w jego promieniach, a ja zastanawiam się, jak to możliwe, że wcześniej tutaj nie przyjechałam? Przecież to miejsce jest na wyciągnięcie ręki, wystarczy spakować walizkę i niczego nie planować zbyt szczegółowo.

Czytam Narzeczonych Alessandro Manzoniego i on przekonuje, że są ludzie, którzy nigdzie nie będą szczęśliwi. Czytam, bo podobno dla Włochów ta powieść jest niczym dla nas Pan Tadeusz, a włoskie dzieci uczą się jej fragmentów na pamięć.

„Człowiek, dopóki nie zejdzie z tego świata, jest jak chory, który leżąc na mniej lub więcej niewygodnym łóżku, widzi dokoła siebie inne łóżka i wydają mu się one dobrze zaścielone, równe, gładkie i myśli sobie, jak dobrze byłoby mu na którymś z tamtych łóżek. Ale niech mu się uda przenieść na inne, zaledwie się na nim ułoży, zaczyna się kręcić, czuje tu jakiś pręt, co go kłuje, tam sęk w desce, co go uciska; w sumie wziąwszy nie lepiej się ma niż przedtem. Dlatego też więcej trzeba myśleć o tym, by dobrze czynić, niż by się dobrze mieć”.

A ja miałam się dobrze, tylko nie jestem do końca pewna, czy to dobro nie wypłynęło jednak ze zła? Zresztą sama już nie wiem, bo wszystko mi się miesza w głowie od tych kolorów. Sjena palona w wersji live. Żadna mieszanka, żaden półprodukt. Czy w jednym łóżku było mi niewygodnie tak bardzo, że musiałam poszukać sobie innego? A kiedy je znalazłam, to zaczęłam się w nim wiercić, zastanawiając się, czy to pierwsze nie było jednak wygodniejsze? Człowiek chyba rzeczywiście sam wyszukuje sobie problemy, żeby potem mógł pożalić się światu, jak bardzo mu źle.

Ze mną jest trochę inaczej. Było mi dobrze. Podwójnie dobrze.

Mgły Toskanii

Подняться наверх