Читать книгу Drugie życie Mahometa. Prorok w literaturze zachodniej - Nedim Gürsel - Страница 5
ОглавлениеWstęp do wydania polskiego
Wielki (prawie) nieobecny:
Mahomet w literaturze polskiej
Związki Polski z kulturą arabsko-muzułmańską sięgają czasów Mieszka I. Za jego panowania po ziemiach polskich podróżował żydowski kupiec z arabskiej Andaluzji, Ibrahim Ibn Jakub, pozostawiając po sobie opis protopaństwa Mieszka I, którego fragmenty zachowały się do naszych czasów. W późniejszym okresie kontakty polsko-arabskie, czy też polsko-muzułmańskie, można powiedzieć, zamarły. Nie braliśmy zbyt aktywnego udziału w wojnach krzyżowych, które dla Europy Zachodniej były ważnym impulsem do zainteresowania się światem arabsko-muzułmańskim, przyczyniając się do rozwoju badań nad islamem. Najważniejszym aspektem tych badań była chęć dyskusji z islamem i jego dogmatami, głównie w celu dyskredytacji islamu i treści zawartych w Koranie oraz towarzyszących mu księgach. Stopniowo zaczęły powstawać, opatrzone zazwyczaj obszernymi komentarzami przekłady Koranu na łacinę. To z tych przekładów i z owych komentarzy, często opierających się na arabskiej literaturze egzegetycznej, świat zachodni mógł zapoznać się z postacią proroka islamu i te właśnie opracowania stawały się punktem wyjścia dla dzieł literackich osnutych wokół postaci i biografii Muhammada Ibn Abd Allaha, znanego szerzej pod zlatynizowanym imieniem Mahomet.
Książka tureckiego pisarza i eseisty Nedima Gürsela „Drugie życie Mahometa” poświęcona jest nie badaniom nad islamem i nie obrazowi proroka islamu zbudowanemu przez uczonych orientalistów, lecz recepcji postaci Mahometa w literaturach zachodnioeuropejskich – w prozie, poezji i dramacie. Analizie poddane zostały wybrane przykłady dzieł autorów francuskich, niemieckich oraz XX-wiecznych francusko- i angielskojęzycznych pisarzy pochodzących ze świata islamu. Nie jest to obraz jednolity – autorzy tworzyli swe dzieła w różnych epokach historycznych, mieli za sobą rozmaite doświadczenia dziejowe i kulturowe – swoich krajów i swoje własne, wynikające z indywidualnie tworzonych wewnętrznych światów intelektualnych. Różni ich, w związku z tym, także podejście do islamu, a w szczególności do postaci samego Proroka, czemu wyraz dali w mniej lub bardziej fabularyzowanych utworach, czasem mających na celu ukazanie po prostu własnej wizji przeszłości, czasem zaś ukazujących dylematy ich współczesności poprzez orientalny i historyczny sztafaż.
Czytelnik polski z niektórymi z analizowanych tu dzieł może zapoznać się w przekładzie – tak jest np. z Dantem, Wolterem, J.W. Goethem, R.M. Rilkem, Klabundem i S. Rushdim[1]. W pozostałych przypadkach musi zadowolić się obrazem przedstawionym przez autora eseju lub sięgnąć do oryginałów.
Jednakże lektura książki nasuwa od razu pytanie: a jak było w literaturze polskiej? Jak polscy pisarze i poeci widzieli postać Mahometa? Czy w ogóle dostrzegali tę wybitną postać dziejów powszechnych?
O ile w przypadku opracowań mniej lub bardziej naukowych, wchodzących w zakres dziejów polskiej orientalistyki można powiedzieć, że islam, Koran i Mahomet od czasów odrodzenia zaczęli wchodzić w krąg zainteresowań polskich badaczy czy polemistów, o tyle w świadomości twórców literatury (a zatem Mahomet jako wątek polskiego orientalizmu[2]) sytuacja wygląda dużo gorzej. Z góry mogę stwierdzić, że nasza literatura nie może poszczycić się osiągnięciami na miarę Dantego, Woltera, Rilkego czy Klabunda. Wątki arabskie i muzułmańskie zaczęły od ok. XVI w. zyskiwać coraz większą popularność, a apogeum tego zainteresowania stanowił bez wątpienia romantyczny orientalizm, ale polscy twórcy koncentrowali się na innych aspektach kultury arabsko-muzułmańskiej (dla porządku: obecnych także obficie w literaturach Europy Zachodniej). Choć to może pewne uproszczenie, można powiedzieć, że polską recepcją literacką kultury arabsko-muzułmańskiej zawładnęło imaginarium Księgi tysiąca i jednej nocy. Pojawiały się pośrednie przekłady, trawestacje, czy adaptacje także innych utworów, jak choćby bajki w pisarstwie Ignacego Krasickiego, ale sam Mahomet w literaturze pojawia się niezwykle rzadko. Nie znam w dziejach naszej literatury żadnego obszerniejszego utworu, którego bohaterem tytułowym byłby prorok islamu.
W dziejach staropolskich istotną rolę odgrywały nasze kontakty z państwem osmańskim. I choć wojny polsko-tureckie oraz pokojowe kontakty z Turkami przyczyniły się do powstania rozmaitych dzieł, to żadne z nich nie było skoncentrowane na postaci Proroka. Odnoszono się do spraw aktualnych, często opisywano tureckie (czytaj: muzułmańskie) zwyczaje i wierzenia, ale odniesienia do Mahometa ograniczały się tam tylko do enigmatycznych wskazówek typu, że tak nakazuje im Mahomet czy też „Koran Mahometowy”. Sama postać Mahometa pozostawała na uboczu. Nie podejmę się w tym miejscu interpretacji tego stanu rzeczy, ponieważ sam tego nie rozumiem. Być może po prostu nikogo to nie interesowało. A jeśli kogoś interesowało, to czytelnicy woleli zwrócić się do prac – czy to naukowych, (na ówczesną miarę), czy też popularnonaukowych.
Aby znaleźć jakieś próby recepcji dziejów Mahometa, jego „siry” czyli „żywota” należałoby zagłębiać się w poszczególne, często zapomniane dziś dzieła nawiązujące do tematyki tureckiej i wyłuskiwać stamtąd jakieś drobne fragmenty. Ale to żmudna praca na przyszłość. Efekty jednak mogłyby okazać się ciekawe, o czym świadczy przykład Samuela Twardowskiego ze Skrzypny (ok. 1595–1661) i jego pracy zatytułowanej Przeważna legacyja Krzysztofa Zbaraskiego od Zygmunta III do sołtana Mustafy. Dzieło to zostało przypomniane polskiemu czytelnikowi w 2000 r.[3]. Napisane wierszem, liczy blisko 7000 wersów i jest opisaniem poselstwa do Stambułu hr. Krzysztofa Zbaraskiego w latach 1622–1624, które przeszło do legendy m.in. z powodu swojego przepychu. Sam Twardowski był uczestnikiem wyprawy. W swoim utworze nie tylko opisuje jej kolejne etapy, ale zwraca uwagę także na rozmaite aspekty zwyczajów i obyczajów muzułmańskich (tureckich). Jednak sam Mahomet jest wspomniany w dziele tylko kilka razy. Jedynym bardziej interesującym fragmentem utworu, w którym pojawia się Mahomet, jest opis przyczyn zakazu picia alkoholu przez muzułmanów, co w marginaliach autor zatytułował „Przyczyna czemu wina Mahomet zakazał Turkom”. Choć jednak legenda ta zawarta została w dziele literackim, to oparta jest, na co w tymże marginalium wskazuje Twardowski, na przekazie o charakterze naukowym, choć w rzeczywistości mało znanym. Powody zakazu picia alkoholu w islamie w rzeczywistości mają inne podłoże, niż w legendzie przytaczanej przez Twardowskiego. Twardowski pisze „ex Busbequio”, co oznacza, że korzystał z pracy Legationis Turcicae epistolae quattuor (1589) Ogiera Ghiselina de Busbecqa (Busbekwiusz, 1522–1592), ambasadora austriackiego w Stambule. A zatem nie jest legenda zamieszczona przez Twardowskiego tworem jego imaginacji. Pomimo takiego charakteru owego fragmentu zatrzymałem się nad nim, ponieważ jest jednym z nielicznych polskich przykładów włączenia choćby fragmentu biografii Mahometa bezpośrednio do dzieła literackiego. Sam Busbekwiusz w swoim dziele nie powołuje się na żadne konkretne źródło muzułmańskie, lecz pisze, że „słyszał taką opowieść”,[4] więc prawdopodobnie może chodzić o jakąś legendę ludową, niemającą podstaw w żadnym tekście religijnym. Tak czy inaczej, wersja Twardowskiego ma wiele cech oryginalnych z punktu widzenia artystycznego, choćby dlatego, że oryginalny tekst de Busbeque’a napisany jest prozą, stąd warto się z nią tu zapoznać:
Czemu by jednak swoim tak zakazał wina
bisurmanom Mahomet, mienią, ta przyczyna:
Gdy zmierzał po Arabach ziem i krajów wiele,
trafił w drodze na jedno przypadkiem wesele,
gdzie młodzi młodożenie zaproszą go z sobą,
żeby on ich ozdobił swoją akt osobą.
Idzie rad. Przy obiedzie nie bawi się niczym,
Tylko się przypatruje gestom godowniczym;
chwali ceremoniją i wstyd w paniej młodej,
rozkwitnione gdy widzi łzami jej jagody.
Po trzeźwiu milczą wszyscy; jako jednak w głowie
wino mózgu zagrzeje i wtym się ozowie
muzyka, wnet do lepszej pobudzą się woli, |
wyprawiwszy co młodszych w tańce i kaproli,
nu, w chęci i ofiary. Ten przy tym umiera,
on wzajem, gdzieby można, serce mu otwiera,
już z sobą się kumają, już spólnie darują,
a rube do dna czary za zdrowie gruntują.
Zdadzą się prorokowi one ich zaloty,
a co by za przyczyna takiej w nich ochoty,
pyta się. Powiedzą mu, że wino sprawuje,
kogo wdzięczną jagodą swoją zafarbuje.
Muszczowi tedy temu hojnie błogosławi,
że tak ludzi jednoczy i z uciechą bawi.
Wszakże jako pod wieczór lepiej się nachylą,
Ucieszą go dopiro nową krotofilą,
gdy jeden, zawadziwszy, drugiego tam trąci,
wnet wszytkim po zastolu we łbie się zamąci,
nu, wija do szarszunów. Pełno krwie i trwogi,
że nierząd zobaczywszy, i Mahomet w nogi.
Kiedy zaś po wczorajszym trecie i igrzysku
przypatrzy się onemu rano poboisku,
ci nosy odbieżane zbierają i zęby,
owi gardła haftują i przecięte gęby.
Tedy, tej komedyjej widzi gdy nie inną
ansę i okazyją, macicę klnie winną,
pierwej ją poświęciwszy, że za jej powodem
taka złość między ludzkim dzieje się narodem;
i dotąd wino w Turczech (gdzie inszy warunek
byłby na ich swąwolą) – za przeklęty trunek[5].
W tym okresie, naznaczonym wojnami polsko-tureckimi, rozwinęła się obficie, pozostająca na niskim poziomie artystycznym, literatura antyturecka znana pod nazwą „turcyki”. Nie wnoszą one jednak praktycznie nic do obrazu Proroka w polskim piśmiennictwie i należy je traktować przede wszystkim jako rodzaj twórczości okazjonalnej i agitacyjnej bez ambicji literackich.
Krótkim tekstem o Proroku, o którym chciałbym wspomnieć jest niewielkie objętościowo hasło „Mahomet albo Machomet” zamieszczone przez Ignacego Krasickiego w jego encyklopedycznym dziele Zbiór potrzebniejszych wiadomości porządkiem alfabetu ułożonych (1781–1783)[6]. Pisarz uwzględnił także hasła: „Alkoran” (s. 56–58), „Ali (albo Hali)” (s. 54) oraz „Eadyga” (czyli Chadidża, s. 130). Nie są to opowieści fabularyzowane, a wspominam tu o nich bardziej ze względu na autora dzieła, którego osiągnięcia w zakresie wykorzystywania motywów orientalnych w twórczości literackiej są, jak na tamte czasy, nie do przecenienia. Jednak w twórczości stricte literackiej Krasickiego Mahomet się nie pojawia, chyba, że za jego obecność uznać wzmiankę o studni Zam-zam, bo z pewnością właśnie ją oznacza „studnia Mahometa” w bajce Derwisz i uczeń:
Pewien derwisz uczony, rano i w południe
Codzień pił świętą wodę z Mahometa studnie.
Postrzegł to uczeń, a chcąc większym być doktorem,
Czerpał z tej studni rano, w południe, wieczorem.
Cóż się stało? gdy mniemał, że już mędrcem został,
I nic się nie nauczył, i puchliny dostał[7].
Nurt zwany orientalizmem charakterystyczny był dla polskiej (i nie tylko polskiej) literatury okresu romantyzmu. Został on już szeroko i dogłębnie opisany zarówno przez polskich orientalistów, jak i polonistów. Najbardziej znanym przedstawicielem polskiego orientalizmu romantycznego jest oczywiście Adam Mickiewicz, ale w jego poezji postać Mahometa w ogóle się nie pojawia. Choć zazwyczaj się tego nie zauważa, dużo obfitsze i ciekawsze dziedzictwo w tym zakresie pozostawił Juliusz Słowacki, który arabskim Orientem interesował się w dwóch okresach swojej twórczości – we wczesnym etapie (przełom lat 20. i 30. XIX w.), kiedy powstały m.in. poematy Mnich i Arab oraz w czasie i po podróży na Bliski Wschód (po 1836 r.). Ale i Słowacki nie stworzył żadnego dzieła o Mahomecie. Ciekawostką jest jednak, że miał takie plany, co w kontekście nieobecności Mahometa w polskiej literaturze warte jest podkreślenia. W swoim Dzienniku, w notatkach dotyczących 1928 roku, Słowacki pisze: „Marzyła mi się wtenczas jakaś tragedia o Mahomecie. Chciałem go wystawić zakochanego w córce swojej Fatimie, tak jak to nam historia opowiada – zazdrość Aiszy, jego żony, przywiązanie Alego do Fatimy miało stanowić intrygę... Mahometa miałem wystawić w guście Fausta lub Manfreda – rozmawiającego z duchami... miałem go wystawić w paroksyzmie słabości, czyli choroby, którą cierpiał – i udawał, że z duchami rozmawia. O takiej to tragedii, niepodobnej do wykonania dla dziewiętnastoletniego chłopca, marzyłem – i wszystkie jej części rozwijały się w mojej imaginacji”[8]. Jak wiemy, do realizacji tego pomysłu nigdy nie doszło. Powstały za to wkrótce wspomniane wyżej orientalizujące poematy bez postaci Mahometa.
W XIX w. zaczęły rozwijać się poważne polskie studia orientalistyczne, realizowane czy to w języku polskim, czy też w innych językach Europy. Literaci jednak w ramach orientalizmu – czy to romantycznego, czy też pozytywistycznego – woleli arabską poezję klasyczną albo wspomnianą Księgę tysiąca i jednej nocy jako źródło natchnienia. Mahomet, jego żywot i misja ich nie interesowały. Podobnie było w wieku XX. Leśmian W Klechdach sezamowych i Przygodach Sindbada Żeglarza (1913), Makuszyński w Awanturach arabskich (1913), Iwaszkiewicz w Ucieczce do Bagdadu (1916, wyd. 1923) – wszyscy oni sięgali do Księgi... jako swego rodzaju archetypu kultury arabsko-muzułmańskiej (w rzeczywistości fałszywego – co chciałbym podkreślić). Nieco odmiennie potraktował arabski Bliski Wschód Janusz Makarczyk[9], ale i on ominął postać proroka islamu. Pewnym zaskoczeniem natomiast może być fakt, że niewielki utwór z Mahometem jako bohaterem napisała Maria Pawlikowska-Jasnorzewska. Poetka miała w swym życiu moment zauroczenia rubajjatem jako formą poetycką, co wiązało się z lekturą angielskich przekładów Omara Chajjama. Poezja perskiego mistyka wywarła na Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej ogromne wrażenie, czego śladem jest kilka utworów, w których wspomina poetę. I z Omarem właśnie wiąże się dwuzwrotkowy wiersz opublikowany w 1942 r.:
Niech kto idzie i tak niech z Prorokiem poczyna
Omar się kłania. Pyta jaka w tym przyczyna
Że mu kwaśnego mleka nie bronisz a za to
Odmawiać miałby sobie słodkiej kropli wina?
Zasię Prorok w te słowa rzecze do Omara:
„Głupi ten co się głębiej zrozumieć nie stara,
Wszakże mędrca nie tyczy zakaz mój – jedynie
Głupców od winiarni po wiek wieków wara!”[10]
Mahomet pojawia się tu jasno w roli mistrza sufickiego, szajcha wskazującego muridowi (uczniowi) na głębokie znaczenie (batin) muzułmańskich zakazów, sprzeczne często z tym co zewnętrzne, pozorne (zahir).
Po II wojnie światowej zmieniły się priorytety literatury, Orient musiał usunąć się w cień. Natomiast najważniejszy utwór poetycki związany ze światem arabskim w okresie powojennym, poemat Mirbad, 7 Andrzeja K. Waśkiewicza[11] także pomija Proroka. Pojawiają się jednak dwie próby przekazania wiedzy o pewnych wątkach „siry” Proroka w pracach wydanych przez „Naszą Księgarnię” – a więc przeznaczonych dla młodego czytelnika. To Synowie pustyni Aleksandry Witkowskiej[12] i Opowieści Koranu Janusza Daneckiego[13]. Pomimo niewątpliwej wartości literackiej obu tych prac, nie dostrzegamy w nich literackiej fikcji – nie taki był zresztą cel tych prac i nie jest to zarzut wobec nich. Autorzy pragnęli w sposób łatwy i popularny przedstawić młodemu czytelnikowi dzieje Mahometa i udało im się to w sposób pierwszorzędny, jednak obraz proroka w nich przedstawiony należy uznać za „ortodoksyjny”.
Podobnie, choć w tym przypadku mamy do czynienia z tekstem niewątpliwie literackim, przedstawia ostatnie chwile życia Mahometa polsko-tatarski naukowiec i poeta Selim Chazbijewicz w spisanych przez siebie legendach Tatarów polsko litewskich, wśród których znajdujemy opowieść O tym, jak umierał Muhammad Prorok. Tekst pochodzi prawdopodobnie z któregoś z chamaiłów lub kitabów[14] tatarskich i opowiada o tym, jak w ostatnich chwilach swojego życia Prorok dbał o swoją wspólnotę i umarł spokojnie, kiedy za pośrednictwem anioła Azra’ila Bóg obiecał, „że jeśli przed śmiercią muzułmanin wyzna, że nie ma innych bogów oprócz Boga Jedynego, a Muhammad jest jego prorokiem i okaże skruchę, grzechy jego będą mu wybaczone”[15]. Cała opowieść skonstruowana jest analogicznie do znanego z opowieści o Wniebowstąpieniu Mahometa schematu kilkakrotnie powtarzanej prośby (najpierw muzułmanin miał wyrażać skruchę przez rok). O epizodzie z „targowaniem się” o liczbę modlitw muzułmańskich wspomina Gürsel w rozdziale o Klabundzie.
Na tym muszę zakończyć przegląd recepcji postaci proroka islamu (nie islamu jako takiego – to temat na inną okazję) w literaturze polskiej. Nie jest on, jak widać, bogaty. Mahomet nie inspirował naszych pisarzy i poetów. Zdecydowanie woleli staroarabskiego Szanfarę (Mickiewicz i Słowacki), a przede wszystkim wątki z 1001 nocy. Mogę tylko powtórzyć stwierdzenie z początku tego tekstu – nie potrafię wyjaśnić tego fenomenu. I pozostaje mi wyrazić żal, że Juliusz Słowacki – dla mnie polski poeta wszech czasów – nie podjął tematu, który błądził w jego myślach, kiedy nudził się w Krzemieńcu. Nie wątpię, że jego wizja Mahometa nie ustąpiłaby artystycznie żadnej z omawianych w tej książce.
Marek M. Dziekan