Читать книгу Po co bogu zęby. Autorski haker-ząb - Nelli Davydova - Страница 5
ROZDZIAŁ 2. DLACZEGO W ŻYCIU JEST TAK DUŻO BÓLU I CHORÓB?
ОглавлениеNasze myślenie szablonowe wygląda najczęściej tak, że ważniejsze jest dla nas, by zachować swoje przekonania i swoją prawdę, aniżeli swoje zdrowie. I będziemy trzymać się tej prawdy do ostatniego i udowadniać ją wszystkim, nawet jeśli nie czyni nas ona szczęśliwymi.
Główne nasze przekonanie: “Nawet jeśli zrozumiem, że się mylę, to mimo wszystko, ja i tak będę bronić swojej prawdy i nie odpuszczę jej. Bo przecież mogę wyjść na głupka, a przecież ja tak w nią wierzyłem”.
A dla wielu z nas jest wstyd przyznać się wszystkim, że błądzimy, mylimy się, a tym bardziej samemu sobie. Jest nam bardzo trudno przyznawać się do swoich błędów. Stąd też powstaje choroba. Ciało po prostu nie może przemilczeć i nie zareagować na takie samooszukiwanie się.
Ono będzie krzyczało przez ból. Także mamy wiele wtórnych wygód, kiedy zaczynamy chorować. Na przykład, bardzo wygodnie jest zachorować z powodu zmęczenia lub niechcenia zrobienia czegoś czy pójścia gdzieś. Dlatego kładziemy siebie do łóżka i w taki sposób dajemy sobie odpoczynek.
My nie chcemy odnosić się do siebie dobrze, z miłością i na przykład wziąć dzień wolny. Boimy się lub wstydzimy się komuś odmówić czegoś, i żeby nie iść w strach i wstyd, zaczynamy chorować. Mamy bardzo logiczną wymówkę, dlaczego nie idziemy gdzieś i czegoś nie robimy, zrzuciwszy z siebie odpowiedzialność za swoje niedziałanie.
Tak, my nie chcemy brać odpowiedzialności za swoje życie. Musimy obwiniać kogoś za nasze niespełnione oczekiwania, za nasz brak stanowczości i decyzyjności, za naszą ofiarność.
I dopóki nie zwrócimy uwagi na siebie, to będzie nas także potrząsać przez ciało lub przez bolesne zewnętrzne zdarzenia.
Nie chcemy przyglądać się doświadczeniu, które przeżywamy, biorąc je za błąd: “Oj, pomyliłem się” – nawet nie spojrzawszy na to, jak wzbogaciliśmy się dzięki temu wyborowi i ile dostaliśmy z tego doświadczenia.
Kiedy puszczamy to doświadczenie bez wejrzenia w nie i bez uświadomienia, ono będzie pukać do nas jeszcze raz. Będziemy je tworzyć do tej pory, póki “znowu to samo” nie uderzy nas po głowie tak mocno, że ból będzie na tyle nie do zniesienia i będzie go trudno nie zauważyć.
Do tego można dodać jeszcze jedną przyczynę: znajdujemy się w ciągłym napięciu, gdy musimy wybierać pomiędzy pragnieniem, impulsem i tym, co “musimy” robić.
Pomiędzy “chcę” i “trzeba”.
Przecież ja naprawdę tego nie chcę, ale trzeba, takie są zasady, obiecałem, jestem odpowiedzialny. Mam zobowiązania. A to czego “ja chcę” – nie mogę, nie można mi, nie wypada, nie według jakichś zasad, a co pomyślą ludzie…
W obu przypadkach idziemy na przekór sobie i podrzynamy sobie gardło, stawiając siebie na ostatnim miejscu.
I przejawienie w życiu jakichś konfliktowych sytuacji mówi o tym, że mamy w sobie konflikt wewnętrzny, pomiędzy swoimi pragnieniami i zobowiązaniami.
A skoro nasze myślenie tworzy to kino życiowe, to i sobie to pokazujemy.
My albo walczymy z sytuacjami.
Albo przestajemy zwracać na to uwagę, opędzając się od tego, jak od osy, mówiąc sobie: “Ok, mnie to naprawdę nie dotyczy”.
Jednak to doświadczenie, które chcieliśmy sobie pokazać, będzie nas prześladowało wciąż i wciąż, dopóki nie uświadomimy go.
Kiedy opędziliśmy się od tego doświadczenia i stłumiliśmy w sobie uczucie, nie chcemy przyznawać się i rozwiązywać problemu, to to uczucie wszystko jedno będzie przejawiać się na zewnątrz, jednak już w postaci sygnału ciała.
Czyli wszystko, od czego próbowaliśmy się odsunąć, uciec, zaczyna już przejawiać się bólem i chorobami w ciele.
Dlatego warto wiedzieć, że nie uda ci się człowieku tego stłumić. Ono będzie wyłazić na zewnątrz, abyś zobaczył i rozprawił się z tym. Jakby to bardziej subtelnie ci to przekazać?
Ciało sygnalizuje nas o zatrzymaniu. O ślepej uliczce, na którą żeśmy weszli. Ono rozmawia z nami najprostszym językiem i pokazuje, dokąd trzeba iść, jakie przeszkody mamy na drodze do naszych nie kończących się pragnień.
Ale… My nie chcemy brać odpowiedzialności za swoje życie, usprawiedliwiając siebie tym, że nic od nas nie zależy, my nawet słuchać i widzieć siebie nie chcemy.
Dlatego idziemy do lekarzy i odcinamy język swojemu ciału. Tłumimy sygnały za pomocą leków. I robimy z naszego ciała coś, co nie czuje.
Aby nie widzieć, jak dosłownie krzyczymy do siebie o tym, że pora już zwrócić na siebie uwagę.