Читать книгу Agady talmudyczne - nieznany Autor - Страница 121
Zburzenie Pierwszej Świątyni Pańskiej
ОглавлениеGłód
Wojska Nabuchodonozora długo oblegały Jerozolimę. W mieście zapanował głód. Z każdym dniem coraz bardziej się wzmagał. Córy Syjonu błąkały się po targowiskach śmiertelnie głodne.
Jedna drugą pyta:
– Skąd się wzięłaś na rynku? Jak długo żyjesz, nigdy nie opuściłaś domu, żeby pójść na targ.
– Prawda – odpowiada zapytana: – nie chodziłam na rynek, ale głód jest nie do zniesienia.
Biorą się obie za ręce i razem ruszają, żeby znaleźć coś do jedzenia. Daremne są jednak ich wysiłki.
Wyczerpane do cna chwytają się kolumn przy podcieniach ulic, żeby nie upaść, ale po chwili obie padają martwe na ziemię.
Ich niemowlęta przyczołgują się do nich. Każde przypada do pustej piersi matki. Niemowlęta powoli umierają z głodu
Prorok Jeremiasz
W swoim czasie Bóg powiedział do Jeremiasza:
– Udaj się do Anatot i odkup pole od swego stryja Chananeela25.
Kiedy Jeremiasz wyszedł z Jerozolimy, na mur otaczający miasto zstąpił z nieba anioł.
Kopnięciem nogi zrobił w murze wyłom i zawołał:
– Niechaj wróg wstąpi do domu opuszczonego przez właściciela. Niech ograbi dom ze wszystkiego, co w nim jest, i niech go potem zrujnuje. Niech wedrze się do winnicy, którą stróż zostawił na pastwę losu, i niech wytnie krzewy i wszystko, co w niej rośnie. A kiedy zechce się chełpić swoim zwycięstwem, usłyszy to, co mu się powie:
– Zburzone miasto zburzyłeś. Martwy naród zabiłeś i spalony dom podpaliłeś.
Pożar
I wrogowie wdarli się do miasta i zbudowali podium na Świątynnej Górze, w tym samym miejscu, gdzie król Salomon obradował ze starzyzną, nad wystrojem bet ha-midraszu. Teraz wrogowie obradowali tu nad sposobem spalenia go.
I kiedy tak siedzieli i obradowali, zobaczyli, że z nieba zlatuje czterech aniołów. W rękach każdego anioła płomień. I każdy podpala jeden z czterech rogów bet ha-midraszu.
W tym samym czasie Lewici wewnątrz Świątyni śpiewali hymny. I kiedy doszli do wersetu: „I niechaj Bóg wymierzy wrogom zapłatę i zetrze ich za zło, które uczynili” – wrogowie wdarli się do Świątyni.
I kiedy arcykapłan zobaczył, że święty Przybytek bet ha-midraszu płonie, wszedł na dach, a za nim grupami podążyli młodzi kapłani, niosąc w rękach klucze. Wyciągnęli ręce ku niebu i zawołali:
– Panie świata! Za to, że nie zasłużyliśmy i danym nam było zostać wiernymi strażnikami Twego Świętego Przybytku, zabierz od nas klucze!
I wynurzyła się z nieba ręka, która zabrała klucze.
A wrogowie schwycili arcykapłana i zarżnęli go na ołtarzu, na którym ten zwykł był składać codzienną ofiarę.
Córka arcykapłana widząc, co wrogowie czynią z jej ojcem, wybuchnęła płaczem. Zaczęła krzyczeć i lamentować. Pochwycili ją okrutni siepacze i zarżnęli na tym samym ołtarzu. I krew córki przemieszała się z krwią ojca.
Lewici na widok płomieni ogarniających Świątynię wzięli w ręce flety i wskoczyli w ogień.
Młode zaś niewiasty, które tkały parochety, rzuciły się wraz z wrzecionami w ogień i spłonęły.
Król Sedekiasz
Król Sedekiasz wraz ze swoimi dziećmi uciekł przez podziemny tunel prowadzący od królewskiego pałacu poza mury miasta aż do okolicy Jerycha.
Tymczasem żołnierze babilońscy zauważyli przebiegającego obok nich jelenia. Bez namysłu rzucili się za nim w pogoń. Jeleń biegł szlakiem, pod którym był tunel. Kiedy ścigający jelenia dotarli do okolic Jerycha, Sedekiasz ze swoimi dziećmi właśnie wynurzył się z tunelu. Rzecz jasna żołnierze zwany rzeźnikiem, odprawił ich do króla Nabuchodonozora.
Stanąwszy przed obliczem władcy, Sedekiasz błagalnym głosem oświadczył:
– Najpierw zabij mnie. Nie chcę bowiem patrzeć, jak giną moje dzieci.
Dzieci natomiast zaczęły błagać Nabuchodonozora, żeby najpierw je zabił, albowiem nie chcą widzieć, jak ginie ich ojciec. I Nabuchodonozor tak uczynił. Najpierw zabił dzieci, potem wydłubał oczy Sedekiaszowi i spalił je w piecu. Następnie oślepionego i zakutego w kajdany uprowadził do Babilonii.
Lamentujący nad tym autor tak się żali:
– „Nad nimi płaczę”. Gdzie była jego odwaga? Gdzie przepadło jego męstwo? Widział, jak zabierają się do wydłubywania mu oczu i nie znalazł w sobie siły, żeby roztrzaskać sobie głowę o mur. Odebrać sobie życie, żeby wróg nie zabawiał się jego kosztem.
Kiedy po zburzeniu bet ha-midraszu Jeremiasz opuścił Anatot i udał się w drogę powrotną do Jerozolimy, zobaczył z daleka unoszący się dym z bet ha-midraszu. Nagła myśl błysnęła mu w głowie: „Być może Żydzi pokajali się, odbyli pokutę i dym pochodzi z palonych ofiar, które teraz składają. A może to dym z kadzidła?”.
Przyśpieszył kroku i wszedł na mur otaczający miasto. Na miejscu, gdzie stał przedtem bet ha-midrasz, wznosiła się kupa gruzu, popiołu i spalonych kamieni.
Z piersi wyrwał mu się krzyk rozpaczy:
„Boże, zawiodłeś mnie i ja się dałem zwieść”.
I schodzi z muru i podąża dalej, rozpaczając:
„Którędy poszli grzeszni wygnańcy,
Jaką ścieżką odeszli, Ci nieszczęśni?
Tąże drogą pójdą, żeby razem z nimi zginąć”.
Rozgląda się, którą drogę wybrać! Patrzy i zauważa na jednej z nich mokry pył. Jest przesycony krwią. Potem dostrzega ślady dziecięcych stóp. To tędy prowadzili je do niewoli. I przypada ustami do tych śladów na drodze. Przyśpiesza kroku i dogania grupę młodzieńców, których szyje zakute są w żelazne obręcze. Wsuwa głowę w żelazną obręcz i pomaga im dźwigać ten ciężar. Zauważył to Nebuzaradan i wyciąga go spod obręczy.
Idzie dalej i widzi pokrytych siwizną starców zakutych w ciężkie kajdany. Przypada do nich i chce im pomóc, ale czujny Nebazaradan odrywa go od nich.
Idą więc odłączeni od siebie. On i starcy. I każdy z nich płacze osobno. I oni patrzą na niego i on patrzy na nich.
W ten sposób towarzyszył im aż do rzeki Eufrat. Tam się z nimi pożegnał.
Postanowił wrócić do ruin Jerozolimy, żeby pocieszać tych, którzy pozostali w mieście.
Kiedy wygnańcy zobaczyli, że Jeremiasz ich opuszcza, zaczęli płakać i prosić go:
– Jeremiaszu, ojcze nasz, dlaczego nas zostawiasz?
– Powołuję się na niebo i ziemię – odpowiedział Jeremiasz że gdybyście choć jeden raz tak płakali w Syjonie, nie zostalibyście wypędzeni z własnego kraju.
I ze ściśniętym bólem sercem ruszył Jeremiasz do Jerozolimy. I na drodze prowadzącej do niej napotyka na poniewierające się szczątki ciał swoich braci. Odrąbane ręce, obcięte nogi i inne części ciała. Delikatnie podnosi każdą poniewierającą się część ciała i chowa ją w połach swojej szaty. Płacze przy tym i żali się:
– Dzieci moje, dlaczego przedtem, zanim nastąpił ten straszny mroczny dzień, nie chcieliście mnie posłuchać?
Idzie dalej i widzi, że wierzchołki gór pokryte są popiołem ze spalonych wsi.
Oto najpiękniejsze przedtem doliny zamienione zostały w pustynie. I bolesna pieśń elegijna wyrwała mu się z piersi. I długo słychać ją było wśród gór i dolin.
*
Zmęczony i załamany – opowiada Jeremiasz – dotarłem do gór otaczających Jerozolimę. Tu przejęty rozpaczą zatrzymałem się. Podniosłem wzrok i dostrzegłem siedzącą na samym jej szczycie kobietę ubraną na czarno. Włosy miała rozwichrzone. Z daleka doleciał do mnie jej głos. Powtarzała raz po raz jedno pytanie.
– Kto mnie pocieszy?
Podszedłem do niej bliżej i powiedziałem – jeśli jesteś kobietą, pogadaj ze mną. Jeśli jesteś duchem, znikaj!
Zapytana odpowiada:
– Nie poznajesz mnie? Jestem tą matką, która miała siedmiu synów. Mój mąż udał się do dalekich krajów i kiedy siedziałam tu i płakałam nad tym, że nie miałam wiadomości od mego męża, przyszli do mnie ludzie i powiadają: „Twój dom został zburzony i twoich siedmiu synów zostało zabitych”. Siedzę więc i nie wiem, kogo mam bardziej opłakiwać. Po kim mam włosy wyrywać z głowy.
Powiadam do niej:
– Nie jesteś lepsza od twojej matki Syjon. Popatrz, jak zamieniła się w pustynię. Dzikie zwierzęta na niej grasują.
Odpowiada mi na to kobieta:
– Ja jestem Matką Syjon.
– Twoje nieszczęście – mówię do niej – równe jest nieszczęściu Hioba. On także stracił synów, córki i całe swe mienie. Bezdomny leżał na śmietniku i tarzał się w prochu. Z ciebie również powstała góra popiołu i kupa śmieci. Ale tak jak Hioba Bóg pocieszył, tak i ciebie pocieszy.
Żałoba ojców
Kiedy Świątynia bet ha-midrasz została zburzona, Jeremiasz udał się do groty Praojców Machpela, żeby nakłonić ich do wstawienia się u Boga za cierpiącymi Żydami.
Przybywszy na miejsce, zapukał w ścianę groty i zawołał:
– Ojcowie świata, wstańcie! Nadeszła pora, żebyście stanęli przed Bogiem.
– Co takiego ważnego zaszło, Jeremiaszu?
– Jeden Bóg wie – wykręcił się Jeremiasz, bojąc się, że ojcowie oskarżą go o to, że nic nie zrobił, żeby zapobiec nieszczęściu Jerozolimy.
Ale Ojcowie nie powstrzymali się od czynienia mu zarzutu:
– Jak mogłeś dopuścić do tego, co się stało z naszymi dziećmi?
Odwrócił się Jeremiasz od groty i udał się w drogę do rzeki Jordan. Stanąwszy na brzegu rzeki, zawołał:
– Ben Amram! Synu Amrama! Wstań Mojżeszu! Nadszedł czas, żebyś stanął przed Bogiem. Potrzebne jest twoje wstawiennictwo.
I zaraz po tym rozległ się z drugiego brzegu Jordanu głos Mojżesza:
– Co takiego się stało, Jeremiaszu, że wzywasz mnie?
– Jeden Bóg wie – odpowiada Jeremiasz.
I Mojżesz udaje się do aniołów służebnych, swoich starych znajomych z okresu nadania Tory na górze Synaj, i pyta ich:
– Słudzy nieba, może wiecie, do czego jestem potrzebny Bogu? Co takiego się stało?
Na to aniołowie odpowiadają:
– Ben Amram! Czyżbyś nie wiedział, że bet ha-midrasz zburzony, dzieci Izraela wypędzone z ojczystego kraju?
Usłyszawszy to, Mojżesz podarł na sobie wspaniałe szaty, w które ubrał go Bóg przed śmiercią, założył ręce na głowę i lamentując głośno, podążył do groty Ojców. Na jego widok Ojcowie również podarli na sobie szaty, posypali na głowę popiół i puścili się w drogę do Jerozolimy. Podeszli do opuszczonych bram miasta. Na chwilę zatrzymali się, po czym zaczęli chodzić od jednej bramy do drugiej. Patrząc na zagładę miasta, zaczęli płakać. Opłakiwali miasto, tak jak się opłakuje nieboszczyka leżącego przed oczami.
– Panie świata – skarżył się Abraham – czym moje dzieci zasłużyły na taki los? Dlaczego spotyka mnie taka zniewaga?
Kiedy aniołowie zobaczyli Abrahama, ustawili się w szeregi i zaczęli opłakiwać go, jakby teraz właśnie umarł. I zwróciwszy się do Boga, tak powiedzieli:
25
Udaj się do Anatot i odkup pole od swego stryja Chananeela – w ten sposób Bóg zamierzał dać Żydom jeszcze jedną szansę: jeśli odbędą pokutę, to zmieni wyrok skazujący Świątynię na zagładę i ludność pozostanie w swoim kraju. [przypis tłumacza]