Читать книгу W co się bawić ? - Odeta Moro - Страница 5

Оглавление

CEZARY PAZURA

Czaruś? Czy może inaczej do ciebie mówiono, kiedy byłeś dzieckiem?

Rodzice mówili Czaruś, ale w szkole miałem ksywę „Saper”. Z powodu odstających uszu, że taki niby lepiej słyszy. Albo nazywali mnie „Gacek”, czyli nietoperz.

Jakim byłeś dzieckiem?

Z tego, co wiem, nie wszyscy się z tym zgodzą, ale mi wydaje się, że byłem dzieckiem pokornym i grzecznym. Mimo że klasową gadułą. Miałem z tego powodu obniżony stopień z zachowania. Popisywałem się przed dziewczynami, bo byłem bardzo niski. Do trzeciej klasy liceum najniższy w klasie. Często byłem ustawiany w parze z garbatą dziewczynką, wiesz? To było trudne dla chłopaka, który dopiero co dojrzewał, a widział kolegów, którzy mieli już włosy pod pachami i zarośnięte nogi.

Czyli ty nie byłeś atrakcyjny dla koleżanek?

Nie, dlatego nadrabiałem występami. Taki jednoosobowy kabaret. Chciałem na siebie zwrócić uwagę. Może stąd aktorstwo się wzięło? Z ogromnej potrzeby akceptacji.

Z racji zawodu pewnie masz dobrą pamięć. Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie z dzieciństwa?

Nie uwierzysz, ale pamiętam swój chrzest. Miałem miesiąc. Być może to jakaś projekcja, która mi się utrwaliła, kiedy rodzice o tym rozmawiali, ale ja pamiętam taki oto obraz – okrągły stół z haftowaną serwetą i przezroczyste naczynie, a w nim czereśnie. Uważaj, żółte, a nie czerwone. I pół litra wódki, takiej z czerwoną naklejką z lakiem jeszcze. Kiedy byłem już dorosły, zagaiłem rodziców: „Czy to jest możliwe, żebym pamiętał swoje chrzciny”? Opowiadam im, co zapamiętałem. Oni zamarli: „Ty, rzeczywiście, bida była straszna, myśmy mieli tylko na pół litra i na czereśnie. Wszyscy wypili po kieliszku i poszli do domu”.

Czy rodzice puszczali cię samego na podwórko, jak już podrosłeś?

No tak, z kluczem na szyi biegałem. Przez pierwszych siedem lat wychowywałem się w samotności, bo myśmy mieszkali w mieszkaniu służbowym, na poddaszu szkoły. Tata był nauczycielem. Teren był ogrodzony, więc rodzice byli spokojni o moje bezpieczeństwo. Pamiętam, że rodzice pozbywali się mnie w niedziele, kazali iść na podwórko pobawić się. Wiesz, pewnie chcieli być sami... Myśmy mieli tylko jeden pokój z kuchnią.

Stałem przy nasłonecznionej ścianie, oparty o nią, bo strasznie marzłem.

Czy byłeś chłopakiem, który właził w miejsca, w które nie powinien?

Byłem pierdołą, choć raz zrobiliśmy straszną rzecz. Kolega powiedział, że w kotłowni szkolnej odkrył tajne przejście i że może ono prowadzi do zakładów Niewiadów albo jest tam ukryty skarb z czasów wojny. Tam trzeba było się czołgać, więc założyliśmy chusty harcerskie na głowę, żeby pajęczyn nie zbierać, bo matka zabije. Czołgaliśmy się z latarkami przez dwa kilometry i dopiero po latach kapnęliśmy się z chłopakami, że to był kanał na rury do zakładów. Doszliśmy nim do piwnic jednego z bloków, gdzie była pełna weków spiżarka jakiejś starszej pani. I wyżarliśmy te weki.

W co bawiliście się na podwórku z kolegami?

W to, co leciało w telewizji – Janosika, Czterech Pancernych i psa oraz Hansa Klossa.

Kim byłeś?

Psem Szarikiem.

Jak nazywał się wasz pierwszy telewizor?

Zefir!

Kolorowy?

Nie, no jak!? Bardzo chciałem mieć telewizor! Kiedy zajęcia kończyły się w szkole, tata czasami brał mnie na wieczorne seanse seriali „Bonanza” czy „Stawki większej niż życie” na szkolną świetlicę. To było wielkie oglądanie, często tylko we dwójkę. Mama wolała robić na drutach albo czytać. Kiedy tata powiedział, że kupuje telewizor do domu, to stałem w oknie i czekałem na niego. Pamiętam mamę, jak tańczyła twista przed radiem. To mi się strasznie podobało! Moja mama była młodziusieńka. Chodziła w mini, w peruce, bo taka była kiedyś moda. Mimo że miała ładne włosy. Przyklejała też rzęsy, które podkręcała zalotką. Tata uwielbiał mamę za kolanko trzymać, kiedy jechaliśmy trabantem. Patrzyłem na nich z tyłu i się śmiałem. Nie wiedziałem, o co chodzi. Tata trzymał za kolanko i mówił: „Ech, Jadzia, Jadzia!”.

Ty jednak tancerzem nie zostałeś?

Uważaj, uważaj! Na roku w szkole teatralnej miałem ksywkę „Barysznikow”. Robiłem szpagat normalny i turecki.

Patrząc w telewizor, miałeś przeczucie, że to może mieć związek w przyszłości z twoją pracą?

Nigdy w życiu, ale powiem ci, że uwielbiałem teatr telewizji. Kiedy tata mówił: „Ale to jest świetny aktor!”, patrzyłem na niego: „Też tak umiałbym”. Na co on: „Weź tam siedź, co gadasz takie głupoty”. A mój tata się na tym znał, bo sam miał być aktorem. Grał w amatorskim teatrzyku i proponowali mu, żeby został profesjonalnym aktorem. Ale się nie zdecydował, bo ja już byłem na świecie i mama powiedziała do niego: „Albo ja, albo tamten świat”.

Gdybyś miał wrócić do jednego momentu z dzieciństwa, który wybrałbyś?

O mamo! Chyba pojechałbym z rodzicami na wczasy do Ustki, gdzie nasz niewiadowski zakład miał stałe miejsce. Jechaliśmy tam autokarem marki San. Tłukliśmy się kilkanaście godzin pyr, pyr, pyr. Toruń to była dopiero połowa drogi. Chętnie przeżyłbym raz jeszcze wakacje z chłopakami, kiedy znaleźliśmy kanister z jakąś naftą czy innym paliwem. To były lata 60. i pamiętam, że na plaży byli sami chudzi ludzie. Jak leżał jakiś gruby pan, to kumple przychodzili: „Chodź, zobaczymy, tam mors leży”.


DOMOWE DESZCZOWE KRĘGLE

Potrzebne będą:

• 6 identycznych plastikowych butelek

• piłka, np. tenisowa

• mazak do pisania po plastiku

• kartka

• ołówek

• korytarz lub większy pokój

Zabawa krok po kroku:

Dwie butelki całkowicie napełnić wodą i dokładnie zakręcić. Kolejne dwie plastikowe butelki napełnić do połowy wodą i dokładnie zakręcić, ostatnie dwie napełnić w ¼ wodą i też dokładnie zakręcić. Ponumerujcie butelki, wpisując na nich kolejne cyfry – to będą wartości punktowe kręgli. Punktację ustalcie wspólnie, np. 1, 2 ,3 punkty. Tak, aby dziecko było w stanie policzyć samodzielnie wynik. Kto przewróci więcej butelek z wyższą sumą punktów z ustalonej odległości, ten wygrywa. Gra idealna na niepogodę.


MAZURSKA PRZYGODA – SKROBACZKA DO RYB

Potrzebne będą:

 niewielka, stara drewniana deska do krojenia

 kapsle od napojów

 małe gwoździe

 młotek

Zabawa krok po kroku:

Do deski przybijamy jeden obok drugiego kapsle ułożone do góry ostrym zakończeniem. Namawiamy tatę do wyjścia na ryby lub mamę na zakupy do rybnego. Gdy wracają, sprawdzamy, jak nasza skrobaczka działa.

W co się bawić ?

Подняться наверх