Читать книгу Między mną a czereśnią - Паола Перетти - Страница 8

Оглавление

1


Ciemność

Wszystkie dzieci boją się ciemności.

Ciemność to pokój bez drzwi i okien, są tam potwory, które cię łapią i zjadają po cichu. Ja się boję tylko swojej ciemności. Tej, którą mam w oczach.

Wcale sobie jej nie wymyśliłam. Gdybym sobie wymyśliła, to mama nie kupowałaby mi ciastek w kształcie brzoskwini, z kremem, nasączonych likierem i nie pozwalałaby mi ich jeść przed kolacją. Gdyby wszystko było w porządku, tata nie chowałby się w łazience, tak jak wtedy, gdy dzwoni właścicielka mieszkania, bo gdy ona dzwoni, to są zawsze złe wieści.

– Nie martw się – mówi mama, kiedy zmywa po kolacji. – Idź się pobawić do pokoju i nie myśl o niczym.

Stoję przez jakiś czas w drzwiach kuchni, staram się siłą myśli zmusić mamę, żeby odwróciła się w moją stronę. Ale to nigdy nie działa. No więc jestem teraz tutaj, w swoim pokoju, tulę Ottima Turcareta, szarobrązowego kota z zawiniętą końcówką ogona. Jemu nie przeszkadza, jak go podnoszę, turlam po dywanie albo gonię szczotką z łazienki. To kot, mówi tato, a koty to oportuniści. Może to oznacza, że Ottimo Turcaret lubi, jak się nim ktoś zajmuje. Mnie wystarczy, żeby był pod ręką, kiedy mam jakiś problem i czuję potrzebę przytulenia czegoś ciepłego i miękkiego. Tak jak teraz.

Wiem, że coś jest nie tak. Owszem, chodzę dopiero do czwartej klasy, ale orientuję się we wszystkim. Narzeczona mojego kuzyna mówi, że mam trzecie oko. Jest Hinduską i ma kropeczkę na czole. To miłe, że ona tak myśli, ale wystarczyłoby, żebym dobrze widziała na te dwoje oczu, które rzeczywiście mam. Co jakiś czas nachodzi mnie ochota na płacz. Kiedy tak jest, zaparowują mi okulary. Zdejmuję je, w ten sposób mogą wyschnąć, a z nosa znika mi czerwona kreska. Noszę okulary od pierwszej klasy. Teraz mam takie żółte z brylancikami, kupiliśmy je w grudniu zeszłego roku, bardzo mi się podobają. Zakładam je z powrotem przed lustrem.

Bez okularów widzę wszystko jak przez mgiełkę, tak jak wtedy, kiedy biorę bardzo gorący prysznic. Moja mgiełka nazywa się choroba Stargardta, tak mi powiedzieli rodzice, pewnie usłyszeli to w szpitalu. W telefonie taty, który ma połączenie z internetem, jest napisane, że pan Stargardt był niemieckim okulistą sto lat temu. To on odkrył, co się dzieje w moich oczach. Doszedł do tego, że ten, kto ma w sobie taką mgiełkę, zaczyna widzieć czarne plamy przed rzeczami i ludźmi, a te plamy robią się większe i większe, tak że trzeba coraz bliżej podchodzić do rzeczy, żeby je dobrze zobaczyć. Internet mówi: „Choroba dotyka jedną osobę na dziesięć tysięcy”. Według mamy specjalne osoby zostały wybrane przez Boga, ale jak sobie o tym pomyślę, wcale nie czuję, żebym miała aż takie szczęście.


Między mną a czereśnią

Подняться наверх