Читать книгу Dżuma & Cholera - Patrick Deville - Страница 5

Оглавление

ostatni lot

Stara dłoń pokryta plamami, z kikutem kciuka, odchyla jedwabną zasłonę. Po bezsennej nocy jasna, dumna czerwień wschodzącego słońca. Śnieżnobiały i bladozłoty pokój hotelowy. W oddali lekko zamglone światło na przęsłach wielkiej wieży ze stali. Poniżej zielone drzewa na skwerze Boucicaut. Wojenna wiosna w spokojnym mieście pełnym uchodźców. Tych wszystkich, którzy myśleli, że do końca życia już nigdzie się nie ruszą. Stara dłoń uchyla okno, po czym chwyta za rączkę walizki. Sześć pięter niżej Yersin przechodzi przez hol recepcji, w którym lśnią lakierowane drewno i żółty mosiądz. Portier w liberii zamyka za nim drzwi taksówki. Yersin nie ucieka. Nigdy nie uciekał. Ten lot zarezerwował kilka miesięcy wcześniej w jednym z sajgońskich biur podróży.

Dziś jest to mężczyzna niemal łysy, z białą bródką, o niebieskich oczach. Tweedowa marynarka, beżowe spodnie, biała koszula z rozpiętym kołnierzykiem. Przeszklona elewacja lotniska Le Bourget wychodzi wprost na płytę, gdzie stoi hydroplan z zamontowanymi kołami. Niewielki biały wieloryb, w którego brzuchu mieści się dwunastu pasażerów. Na pokład wchodzimy zawsze od lewej burty, albowiem pierwsi lotnicy, wśród nich Yersin, byli kawalerzystami. Yersin wybiera się w podróż, by raz jeszcze ujrzeć swoje annamickie koniki. Na ławkach w poczekalni garstka uciekinierów. Na dnie ich walizek, obok koszul i sukni wieczorowych, sztaby złota i banknoty. Wojska niemieckie stoją u bram Paryża. Uciekinierzy zerkają na cyferblat na ścianie, spoglądają na swoje zegarki. Są wystarczająco bogaci, by nie kolaborować.

Zaledwie jeden motocykl Wehrmachtu zdołałby przygwoździć małego białego wieloryba do ziemi. Godzina odlotu już minęła. Yersin nie słucha niespokojnych rozmów, zapisuje zdanie lub dwa w notesie. Śmigła silników umieszczonych nad kokpitem zaczynają się obracać. Hydroplan rusza z miejsca. Uciekinierzy chcieliby go pchnąć, zmusić do lotu. Jest ostatni dzień maja roku czterdziestego. W tym upale pas startowy lśni jak tafla wody. Maszyna z wysiłkiem wznosi się w powietrze. Uciekinierzy ocierają czoła. To ostatni lot jednostki należącej do spółki Air France. Przerwa w połączeniach potrwa kilka lat, ale nikt jeszcze o tym nie wie.

To także ostatni lot Yersina, który nigdy już nie powróci do Paryża i nie zamieszka w pokoju na szóstym piętrze hotelu Lutetia. Trochę się tego domyśla, spoglądając na kolumny uciekinierów w dole. Na rowerach i wózkach stosy mebli i materacy. Ciężarówki przeciskające się przez tłum pieszych. Wszystko to spłukane wiosenną burzą. Kolumny oszalałych robaków, które uciekają przed butami wojskowych. Sąsiedzi z Lutetii dawno opuścili stolicę. Joyce, wielka irlandzka tyka w okularach i trzyczęściowym garniturze, jest już w Allier. Matisse dociera przez Bordeaux do Saint-Jean-de-Luz. Samolot ląduje w Marsylii. W zaciskających się kleszczach faszyzmu i frankizmu. Na północy podnosi ogon szykujący się do uderzenia skorpion. Brunatna dżuma.

Yersin zna dwa języki i dwie kultury – niemiecką i francuską – a także ich odwieczne spory. Od czterdziestu sześciu lat wie również coraz więcej o pałeczce dżumy. Nazwano ją na jego cześć yersinia pestis. Trzydziestego pierwszego maja czterdziestego roku Yersin po raz ostatni wzbija się w burzowe niebo nad Francją.

Yersinia pestis.

Dżuma & Cholera

Подняться наверх