Читать книгу Pavel Nedved. Piłkarze odchodzą, mężczyźni zostają, czyli moje zwyczajne życie - Pavel Nedved - Страница 4
Wstęp do polskiego wydania
ОглавлениеMarcin Ogiński
Piłkarzy można podzielić na kilka typów według dowolnie wybranych kryteriów. Niezależnie jednak, ile kategorii stworzyć, trudno byłoby Pavla Nedvěda przyporządkować do jednej z nich. Na pozór miał karierę jakich wiele – start na rodzimych boiskach, świetne występy w reprezentacji i, co nieuniknione w przypadku gracza tej klasy, transfer do wielkiego klubu.
Kilka detali sprawia jednak, że jego życie i kariera są nietypowe. Pierwszym, na który warto zwrócić uwagę, była tak zwana aksamitna rewolucja[1], przypadająca na czasy młodości Pavla. Miała – jak wspomina sam piłkarz – wpływ na jego kształtowanie się jako mężczyzny. Czynny udział w manifestacjach i walka o wolność zaszczepiły w nim żądzę sukcesu.
Pierwszym zagranicznym klubem Pavla było rzymskie S.S. Lazio, w którym nie osiągnął jeszcze szczytu popularności, a jego nazwisko – największego blasku. Mimo to już wtedy był piłkarzem potrafiącym przechylić szalę zwycięstwa na korzyść swojego klubu i w znaczący sposób pomógł mu wydrzeć Juventusowi mistrzostwo kraju.
Następnie Turyn – zdecydowanie najważniejszy okres w jego karierze. Na Stadio delle Alpi miał zastąpić Zidane’a, tymczasem już po pierwszym sezonie zapatrzeni w niezmordowanego i walczącego o każdą piłkę Czecha kibice przestali postrzegać go jako czyjkolwiek substytut. W każdym meczu Nedvěd wyglądał tak, jakby liczyło się tylko zwycięstwo i ciągłe parcie na bramkę przeciwnika.
Szczyt jego formy przypadł na sezon 2002/03. O tym, jak ważnym elementem drużyny Juventusu był Nedvěd, bianconeri boleśnie przekonali się w przegranym finale Ligi Mistrzów, w którym Czech nie wystąpił z powodu nadmiaru żółtych kartek. Mecz ów stał się dla niego prawdziwą zmorą. Niedługo potem otrzymał Złotą Piłkę, ale gdyby tylko mógł, bez wahania zamieniłby ją na puchar Ligi Mistrzów.
Ostatnim szczególnym wydarzeniem w jego karierze było coś, z czym niewielu piłkarzy miało okazję się zmierzyć: wyrok i spadek Juventusu do Serie B, który stał się prawdziwą próbą charakteru i lojalności dla ówczesnych zawodników turyńskiego klubu.
„Piłkarze odchodzą, mężczyźni zostają”, skomentował wtedy swoją decyzję o pozostaniu w szeregach Juventusu. Znalazł się wśród pięciu wspaniałych (obok Gianluigiego Buffona, Alessandro Del Piero, Davida Trezegueta oraz Mauro Camoranesiego), którzy nie opuścili Starej Damy w najgorszym momencie jej historii. Można powiedzieć, że do tej chwili znaliśmy go przede wszystkim jako Nedvěda piłkarza, a podczas tej próby pokazał twarz Nedvěda mężczyzny. Zacytowane zdanie wyryło się w sercach kibiców głębiej niż wszystkie jego asysty, zdobyte bramki i momenty, w których zachwycał swoją nieustępliwością.
Nie był piłkarzem, którego miło się oglądało, nie miał na koncie żadnego wielkiego triumfu. Był jednak mistrzem i niezwyczajnym człowiekiem, który dzisiaj uważa, że przeżył zwyczajne życie i który od lat widzi świat w biało-czarnych barwach.
Marcin Ogiński
redaktor JuvePoland.com