Читать книгу Bukartyk - Paweł Łęczuk - Страница 7

Siła Jedi

Оглавление

Matka mojej matki, babcia Kazimiera, prekursorka rodzimego freestyle’u. Jechała równo po wszystkich, opierając się na bitach swoich ulubionych kapel, takich jak Śląsk czy Mazowsze. Werbalny oklep dostawali aktualnie rządzący, kapłani wszelkich wyznań oraz młodsze od niej kobiety, gdyż jak twierdziła: „Za mocno się klabzdry malują!”. Miała w sobie siłę porównywalną z mocą Jedi, a świetlny miecz zastępowała jej ozdobna zakopiańska ciupaga, ewentualnie dębowa laska z metalową gałką. Z jej pomocą wyjaśniała osobom postronnym, że nie należy zwracać się do niej per „babciu”, nie będąc jej wnukiem.

Byłem jej ulubieńcem, dostawcą narkotyków. Mówiła: „Ty mnie wnuku jednakże jedyny zrozumiesz”, a ja leciałem do kiosku po prochy, czyli tabletki z krzyżykiem. W dzisiejszych czasach częstuje nimi Goździkowa. Starsi ludzie lubią ponarzekać na migrenę – babcia co rano brała dwa proszki, żeby nie dać się jej zaskoczyć. Potem posyłała mnie do piwnicy, gdzie w szklanych balonach dojrzewało tatusiowe winko – naprawdę potrafiła pięknie zacząć dzień! Kolejnym stałym punktem dnia była gra w tysiąca. Trzeba było trochę do babci przegrać, ale uczciwie, bo to honorowa sprawa, no i nie wypominać jej, jeśli w trakcie gry odrobinkę przysnęła.


Moje jedyne zdjęcie z babcią Kazimierą. Obok kuzynka Dorotka

Źródło: Archiwum rodzinne Piotra Bukartyka

Babcia Kazimiera do mojej twórczości odnosiła się raczej sceptycznie, o wiele wyżej ceniąc własną. Dowiedziałem się o tym z fragmentu nagrania z Polskiego Radia w Zielonej Górze, na które ktoś natrafił przy okazji cyfryzacji zbiorów. Kawałek taśmy, najpewniej Chemitex Stilon, a na nim niecałe dziesięć minut rozmowy z Kazią, jej zwierzenia i przyśpiewki. Podobno przyszła kiedyś do radia z obywatelskim postulatem zmiany repertuaru. Zażądała osobistego spotkania „z tym najważniejszym, co puszcza muzykę” – wysłali do niej reporterkę z magnetofonem i tym sposobem została Kazia gwiazdą eteru. Co do zmian repertuarowych, oświadczyła, że nie po to całe życie ciężko pracowała – a naprawdę ciężko pracowała – żeby teraz, kiedy już nie pracuje, w godzinach między 8.00 a 15.00, gdy dzieci są w szkole, a gówniarze w pracy, puszczać jej jakieś szwabskie gadanie. Zamiast tego wolałaby słyszeć „cuś fajnego ludowego, na ten przykład Śląsk albo Mazowsze”. Wychowana pod ruskim zaborem babcia Kazimiera uważała, że na świecie występują zasadniczo trzy języki: jeden – polski, czyli swój, drugi – ruski, czyli język zaborcy, a cała reszta – w tym suahili, bantu, portugalski, syngaleski, francuski, również niemiecki i angielski – to właśnie szwabskie gadanie, którego słuchać sobie nie życzyła. Poszczególne rozdziały swojego freestyle’u zwykle zamykała formułą: „Tak wam mówi babcia stara, co przeżyła nawet cara” – i rzeczywiście, bo kiedy się urodziła (rok 1910), to car jeszcze był, a potem była już tylko ona. Może gdyby car więcej freestyle’ował, pociągnąłby dłużej, a tak wypadł gwałtownie z show-biznesu i tyle go widzieli. A babcia? Spokojnie dociągnęła do samego końca wieku – miała w sobie moc Jedi!

Bukartyk

Подняться наверх