Читать книгу Zwerbowana miłość - Paweł Szlachetko - Страница 4

Prolog

Оглавление

Jeszcze godzinę temu Henryk zamierzał jechać do domu. Wziąć gorący prysznic. Potem przebrać się w wieczorowy garnitur i przed północą zabrać Krystynę na bal Sylwestrowy. Nie była zadowolona z takiego rozwiązania. Postawił wówczas sprawę jasno - jeśli chciała z nim zamieszkać powinna być przygotowana na większe niespodzianki. Zwłaszcza taką, jak dzisiejszego wieczora.

Jeszcze przed godziną miał tyle planów. Że też właśnie ostatniego dnia starego roku musiał zostać w biurze. Należało pilnie przygotować dokumenty przed jutrzejszym spotkaniem z ministrem. Nienawidził papierkowej roboty, ale jak trzeba to trzeba.

Wyprostował się przecierając zmęczone oczy. Potem chwilę gapił się bezmyślnie na wiszący na ścianie zegar. Minęła dwudziesta. Najpóźniej za godzinę schowa wszystkie dokumenty do sejfu.

Wrócił do pracy. Gdy kończył wyliczanie ostatnich zestawień zorientował się, że ktoś stoi na wprost jego biurka. Zaskoczony podniósł głowę. Zobaczył pistolet, którego lufa była wycelowana w jego czoło.

W jaki sposób tamten dostał się do gmachu Ministerstwa? Strażnik na dole… A zamki szyfrowe na piętrze?

- Wiesz po co przyszedłem?

Pokręcił przecząco głową. Zacisnął przy tym mocno usta, by nie zwymiotować ze strachu.

- Potrzebuję haseł cyfrowych do sześciu skrytek w sześciu francuskich bankach.

Starał się dostrzec rysy stojącego na wprost, lecz mocna żarówka stojącej na blacie lampki oświetlała jedynie zgromadzone na biurku dokumenty oraz dłoń trzymającą pistolet.

Nie zamierzał udawać, że nie wie czego chce przybyły.

- Ktoś może być niezadowolony, że podam te numery? – próbował nadać głosowi spokojny ton.

Chciał jeszcze coś powiedzieć, lecz tamten wepchnął mu lufę pistoletu do ust i zmusił, by położył głowę na stercie dokumentów.

- Niezadowolony? – w głosie mówiącego brzmiała nuta rozbawienia. – Oni też tak mówili.

Podsunięto mu pod nos zdjęcia. Poznał dwie twarze. Wszyscy patrzyli na fotografującego pełnymi przerażenia martwymi oczyma.

Poczuł ukłucie w kark. Sekundę później paraliżujący war zaczął rozlewać się wzdłuż kręgosłupa. Zniknęły zdjęcia, a przed oczyma pojawiła się szklana ampułka. Z trudem odczytał rozmazującą się przed oczyma nazwę specyfiku. Wiedział, że za godzinę…

Trucizna działała szybko… Pół roku wcześniej czytał wyniki testów, które przeprowadzono na psach.

- Potrzebuję haseł cyfrowych – powtórzył nieznajomy.

Obok pełnej ampułki pojawiła się strzykawka. Wiedział, że jeśli chce żyć musi sobie zaaplikować antidotum nie później niż za pół godziny.

Dlaczego uwierzył, że tamten daruje mu życie?

Prawdę mówiąc pytanie to w ogóle nie przyszło mu do głowy. Nie chciał umierać. Dziś o północy zamierzał oświadczyć się Krystynie. Wreszcie spotkał kobietę swojego życia.

Nie był gotów umierać.

Przecież nie skończył nawet czterdziestu lat.

Miał prawo żyć.!

Co go obchodzi kilka milionów dolarów. Niech je szlag.

„A jeśli to jeden z nas”? – ta myśl go obezwładniła.

- Chce tylko sprawdzić – zdjęcia zniknęły sprzed jego twarzy. – Mieć pewność, że cyfry, które podali tamci, będą identyczne z twoimi… Masz coraz mniej czasu. Pisz!

Gdyby nawet próbował krzyknąć i tak nie dobyłby z siebie głosu. Poczuł wciskany między palce długopis. Kartek wokół było dość.

Dlaczego uchwycił się nadziei, że zostanie oszczędzony? Nie był gotów na taki finał. Przecież nie skończył nawet… Dziś o północy… Co go obchodzi kilka milionów…. Wreszcie spotkał kobietę…

Kiedy skończył pisać rząd cyfr długopis wypadł mu ze sztywniejących palców.

- Pomóż mi – wycharczał.

Ślina spłynęła z otwartych ust na podłożoną pod policzek dłoń i cienką stróżką skapywała wzdłuż serdecznego palca na blat biurka. Próbował unieść głowę, lecz udało mu się jedynie nieznacznie przekręcić ją na bok.

Żar ogarnął ciało. Kiedy bezwładnie zsuwał się z krzesła pomyślał, że przecież powinno mu zostać jeszcze kilkanaście minut.

Upadł na podłogę wstrząsany drgawkami.

Dostrzegł noski butów stojącego nieopodal mężczyzny. Usłyszał szelest przekładanych na biurku kartek. Kilka z nich zsunęło się z blatu i sfrunęło obok jego twarzy.

Niedawny ból rozdzierający klatkę piersiową zniknął pozostawiając po sobie ogarniający chłód.

Wiedział, że to już koniec.

Czyściel przykucnął przy konającym. Wyjął aparat fotograficzny. Nacisnął migawkę, wykonując automatem serię zdjęć. Na ułamek sekundy pokój rozświetliły błyski flesza. Leżący na podłodze boleśnie westchnął i znieruchomiał.

Zabrał z biurka ampułkę i strzykawkę. Schował je do etui, w jakim nosi się okulary.. Spojrzał na zegar. Minęła dwudziesta pierwsza dwadzieścia. Teraz szybko do domu. Gorący prysznic. Czyściel skrzywił się na myśl, że znowu przyjdzie mu mocować się z muszką. Przez tyle lat nie nauczył się podstawowego wiązania.

Wyszedł z pokoju, zostawiając za sobą uchylone drzwi. Za pół godziny przechodzący korytarzem strażnik zobaczy palące się w pokoju światło. Wejdzie do środka i…

Cóż, nawet przed Sylwestrem ludzie umierają na atak serca.

Zwerbowana miłość

Подняться наверх