Читать книгу Jak być piłkarzem. Dwa metry śmiechu - Peter Crouch - Страница 3
Prolog
ОглавлениеZawsze chciałem być piłkarzem. To zupełnie oczywiste. Nie chciałem być koszykarzem, choć wszyscy mnie o to pytają. Nie chciałem być też dekarzem, który nie potrzebowałby drabiny, ani pracownikiem zoo, który mógłby rozmawiać z żyrafami twarzą w twarz. No i jeszcze dodam, że tutaj, na górze, pogoda jest taka sama jak na dole.
Cieszę się, że ten temat załatwiliśmy na wstępie. Teraz do rzeczy. Piłkarzem zostaje się dlatego, że kocha się ten sport. Piłkarzem zostajesz dlatego, że całe dzieciństwo upływa ci na przekopywaniu piłki nad ogrodzeniem kortów tenisowych w pobliskim parku. Piłkarzem zostajesz dlatego, że oglądałeś mundial i zakochałeś się w golach, strojach i piosence turnieju, pod którą ktoś podłożył bit. Piłkarzem zostajesz dlatego, że nigdy się nie poddajesz, nawet gdy dyrektor ds. sportowych wypożycza cię do klubów spoza głównych klas rozgrywkowych i w twoich pierwszych meczach w barwach tych klubów zawsze spotykasz się z takimi samymi reakcjami: „Dziwak, dziwak!” albo „A w cyrku wiedzą, że tu jesteś?”, a gdy potem w połowie meczu schodzisz z boiska, widzisz tatę szarpiącego się z grupą kibiców, bo ci w jego obecności nabijali się z jego syna. Piłkarzem zostajesz dlatego, że potrafisz zapanować nad piłką znacznie lepiej, niż można by oczekiwać od kogoś twojej postury, a także dlatego, że potrafisz uderzyć ją z woleja znacznie lepiej niż większość innych piłkarzy twojego wzrostu. No i do tego potrafisz grać głową dokładnie tak dobrze, jak się tego wszyscy po tobie spodziewają. Piłkarzem zostajesz dlatego, że kochasz futbol.
A kiedy już tym piłkarzem zostajesz, nagle znajdujesz się w najdziwniejszym, najbardziej zabawnym i zagadkowym ze wszystkich światów. To świat, w którym jeden kolega z zespołu przychodzi na treningi w jasnoczerwonym garniturze i równie czerwonym kapeluszu, a do tego z laską pod kolor i w okularach bez szkieł, a inny wieczorami wypożycza ferrari, parkuje je pod nocnym klubem, a potem kładzie się na masce i czeka, aż wychodzące z klubu dziewczyny zwrócą na niego uwagę. To świat, w którym zawodnicy kupują auta tak wielkie, że nie potrafią ich zaparkować, albo do swoich licznych samochodów sportowych podchodzą z taką nonszalancją, że po prostu zapominają, że zostawili porsche na dworcu kolejowym. W niczym nie pomaga nawet to, że na tablicach rejestracyjnych umieścili swoje nazwisko.
Rozglądasz się wokół siebie i próbujesz to jakoś zrozumieć. Piłkarza, który tatuuje sobie na ciele szympansa w okularach i w słuchawkach Beats by Dre, a do tego całującego lufę pistoletu. Kolegę z drużyny, który w ramach przygotowań do ważnego meczu zawsze wraca z Tesco z tymi samymi czterema produktami. Napastnika, który publikuje tweeta, a następnie na niego odpowiada, tym samym na oczach całego świata wdając się w rozmowę z samym sobą.
Przez ostatnie 20 lat obserwowałem zmiany zachodzące w piłce. Awansowałem do wyższych lig, spadałem do niższych, sięgałem po trofea, zaliczałem wielomiesięczne okresy bramkowej posuchy, reprezentowałem mój kraj na mistrzostwach świata. Byłem kupowany, sprzedawany, wypożyczany i źle traktowany. Wydaje mi się, że dzisiaj dość dobrze się orientuję, jak to wszystko działa: taktyka, transfery, promowanie marek i nocne imprezy, chwała i dzikie świętowanie sukcesów, a także chwile, w których nie strzelasz gola, choć od bramki dzielą cię dwa metry, a bramkarz leży jak długi za tobą.
Ja też popełniałem błędy. Nie mam co prawda żadnych tatuaży, ale to głównie dlatego, że żadna z moich kończyn nie jest wystarczająco gruba, aby pomieścić jakiś dający się zauważyć obraz. Kupowałem absurdalne samochody, przynajmniej do czasu niesławnego spięcia z Royem Keane’em, który przywrócił mnie do pionu. Wystawałem w okropnych nocnych klubach i słuchałem muzyki, której nie znosiłem, aż podczas dziesięciodniowego pobytu w mieście Ajia Napa dostałem nauczkę, którą zapamiętam na całe życie. Zdarzało mi się kupować ubrania, które kosztowały więcej niż przemysłowa maszyna do szycia, na której zostały zrobione. Co prawda nigdy nie pokazałem się z męską torebką Louis Vuitton, w której miałbym jedynie suszarkę do włosów, ale dużo nie brakowało.
Uznałem, że najwyższy czas oprowadzić cię po tym świecie. Ominiemy goryli stojących na bramce, przejdziemy za aksamitne liny i rzucimy się w szalony wir piłkarskiego życia. Zabiorę cię na pokład klubowego autokaru i wyjaśnię obowiązujące tam reguły, to znaczy, gdzie i z kim możesz usiąść. Otworzę przed tobą podwoje domów piłkarzy i postaram się wskazać ten moment, w którym oranżeria stała się niezbędnym elementem ich wyposażenia. Zabiorę cię na nocne imprezowanie na mieście, gdzie obcy ludzie będą mnie namawiać, żebym zatańczył jak robot, a moi kumple z boiska będą przemykać w czapkach z daszkiem (choć są one zakazane) i w okularach przeciwsłonecznych (choć będziemy w nocnym klubie, gdzie przecież i tak jest ciemno).
Zabiorę cię do szatni i opowiem, którzy piłkarze nigdy nie dotykają piłki przed meczem, dlaczego banda milionerów jakoś nigdy nie ma przy sobie żelu pod prysznic oraz co mówi Cristiano Ronaldo, gdy przegląda się w lustrze. Zdradzę ci technikę idealnego uderzania głową w okienko bramki po dośrodkowaniu albo uderzania z woleja zewnętrzną częścią stopy, gdy dostaniesz podanie za plecy. Dowiesz się, jak minąć konkretnego obrońcę, dlaczego nie warto zadzierać z nacierającym na ciebie bocznym obrońcą oraz dlaczego bramkarz jest najbardziej osobliwą postacią, z jaką się można znaleźć w polu karnym.
Pójdziemy na pomeczowe wywiady, będziemy się wygłupiać w mediach społecznościowych i postaramy się zrobić tak, żeby już nigdy nie płacić 250 funtów za strzyżenie, które powinno kosztować dychę. Damy się potrenować Harry’emu Redknappowi, wkurzymy Rafę Beníteza nie do końca przemyślaną skórzaną kurtką, a także będziemy się wyciszać przy dźwiękach akordeonu, na którym zagra Tord Grip. Obiecuję, że naprawdę słabej muzyki i naprawdę słabych decyzji nie zabraknie.
Obiecuję również, że przez cały czas będziesz się świetnie bawił. Jeszcze nigdy niczego takiego nie widziałeś ani nie słyszałeś. Nazywam się Peter Crouch, witam na kartach książki Jak to jest być piłkarzem. Możemy zaczynać?