Читать книгу Bauman. Czynić swojskie obcym. Rozmowa Petera Haffnera z Zygmuntem Baumanem - Peter Haffner - Страница 3

Оглавление

Przedmowa

Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Zygmunta Baumana, zaskoczyła mnie pozorna sprzeczność między osobą a dziełem. Najbardziej bodaj wpływowy socjolog Europy, którego wściekłość na panujące stosunki przebija z każdej strony książek, jakie napisał, oczarował mnie szelmowskim poczuciem humoru, rozbrajającym wdziękiem i zaraźliwą radością życia.

Od przejścia na emeryturę w roku 1990 i odejścia z University of Leeds Zygmunt Bauman publikował w tempie zapierającym dech w piersiach. Rozpiętość tematów jest olbrzymia: od spraw intymnych po globalizację, od telewizyjnego reality show po Holocaust, od konsumpcjonizmu po cyberprzestrzeń. Naukowiec czytany na wszystkich kontynentach, określany jako „mózg przeciwników globalizacji”, „przywódca ruchu Occupy” lub „prorok postmodernizmu”, był zjawiskiem wyjątkowym w świecie nauk humanistycznych. Ich fragmentaryzację, podział na skrupulatnie oddzielone od siebie i zazdrośnie strzeżone dziedziny, ignorował z typową dla człowieka renesansu ciekawością nie do zaspokojenia. W jego rozważaniach sfera polityczna i prywatna są nie do rozdzielenia; dlaczego zatracamy zdolność kochania albo dlaczego z trudem przychodzą nam osądy moralne, to są pytania, których aspekty społeczne i indywidualne Zygmunt Bauman badał równie gruntownie. Rezultaty tych badań są tak niepokojące, jak ostrzeżenie: eksterminacja ludzi na skalę przemysłową nie jest barbarzyńskim aktem przeszłości, który nie mógłby się powtórzyć.

Gdy zacząłem czytać książki Baumana, zafascynował mnie jego epicki ogląd świata. To, o czym pisze, nikogo nie pozostawia obojętnym, nawet jeśli to i owo widzimy inaczej bądź nie zgadzamy się z całością. Po konfrontacji z jego dziełem trudno patrzeć na świat i siebie samego tak samo jak wcześniej.

Swoje zadanie, jak również zadanie socjologii, upatrywał w tym, aby to co swojskie uczynić obcym, a z obcego zrobić swojskie. Może to osiągnąć tylko ktoś, kto nie traci z oczu człowieka jako całości i wychodzi poza granice swojej dziedziny, na teren filozofii i psychologii, antropologii i historii, sztuki i literatury. W centrum zainteresowania Zygmunta Baumana nie ma szczegółów, analiz statystycznych, ankiet, liczb, faktów i szacunków. On maluje szerokim pędzlem na olbrzymim płótnie, wysuwa tezy, rozpętuje dyskusje wokół swoich hipotez i prowokuje spory. W słynnej kategoryzacji myślicieli i pisarzy, którą Isaiah Berlin przeprowadził według dictum greckiego poety Archilocha: „Lis wiele rzeczy umie, ale jeż jedną – za to niemałą”[1], Zygmunt Bauman jest jednocześnie jeżem i lisem. Stworzył pojęcie „płynnej nowoczesności”, naszej teraźniejszości, w której warunki życia zmieniają się w nieznanym dotąd tempie – miłość, przyjaźń, praca, czas wolny, rodzina, wspólnota, społeczeństwo, religia, polityka i władza. „Moje życie polega na recyklingu informacji”, powiedział kiedyś. Brzmi skromnie dopóty, dopóki nie uświadomimy sobie, o jakich ilościach materiału mowa.

W epoce strachu i niepewności, kiedy całe rzesze ludzi dają się oślepić sprawdzonym rozwiązaniom populizmu, krytyczna analiza problemów gnębiących społeczeństwo i świat jest potrzebniejsza niż kiedykolwiek. To warunek rozmyślań nad alternatywami, nawet jeśli nie leżą one jeszcze w zasięgu ręki. Zygmunt Bauman, były komunista, na przekór wszystkim zawiedzionym nadziejom nie porzucił wiary w możliwość istnienia lepszego społeczeństwa. Zainteresowaniem obdarzał nie zwycięzców, lecz przegranych, wykorzenionych i pozbawionych praw, rosnącą liczbę dyskryminowanych, do których zaliczają się nie tylko biedni kolorowi w dalekich krajach, lecz również robotnicy na Zachodzie. Lęk przed utratą gruntu pod nogami, który w dobrych powojennych latach wydawał się twardy jak skała, jest dziś fenomenem na światową skalę i nie oszczędza także klasy średniej. W atmosferze coraz powszechniejszego przekonania, że należy pogodzić się z tym co dane i za Leibnizem uznać ten świat za najlepszy z możliwych, Zygmunt Bauman broni utopii. Nie jako instrukcji budowy przyszłych zamków na lodzie, lecz jako bodźca do pracy nad poprawą warunków, w jakich żyjemy tu i teraz.

Cztery długie rozmowy z Zygmuntem Baumanem przeprowadziłem w jego domu w Leeds, w Anglii. Zaczarowany ogród z porośniętymi mchem krzesłami, stół opanowany przez bujną roślinność, a wszystko na posesji, która graniczy z ruchliwą ulicą, jakby miała stanowić dowód na to, że dopiero kontrast uwypukla znaczenie rzeczy. W wieku dziewięćdziesięciu lat szczupły i wysoki Zygmunt Bauman był, jak zawsze, pełen energii, jego wywodom towarzyszyła żywa gestykulacja, jakby dyrygował orkiestrą; czasem uderzał pięścią w poręcz fotela, żeby podkreślić wagę wypowiedzi. Kiedy od czasu do czasu mówił o zbliżającej się śmierci, czynił to ze spokojem kogoś, kto – jako żołnierz drugiej wojny światowej, polski Żyd, uchodźca w sowieckiej Rosji i ofiara antysemickich czystek w Polsce roku 1968 – na własnej skórze doświadczył ciemnej strony „płynnej nowoczesności”, której teoretykiem został.

Na stoliku przy sofie zawsze stały croissanty i biszkopty, kanapki i torciki owocowe, ciastka i pasta z krabów, zimne i gorące napoje, soki, polski kompot, a pan domu pozwalał gościowi śledzić tok swoich myśli, nie zapominając co jakiś czas wtrącić, że trzeba zjeść te wszystkie smakołyki, które specjalnie dla niego przygotował.

Zygmunt Bauman mówił o życiu, o próbach kształtowania go, udaremnianych co jakiś czas przez los, i o staraniu, aby pozostać człowiekiem, który może patrzeć na siebie w lustrze. Na pożegnanie, trzymając mnie za ręce, życzył mi, żebym dożył jego wieku, gdyż każdy wiek, pomijając rozmaite uciążliwości, ma swoje piękne strony.

Zygmunt Bauman zmarł 9 stycznia tego roku w swoim domu w Leeds.

Niech te ostatnie rozmowy z nim będą dla czytelniczek i czytelników zachętą do dyskusji we własnym gronie.

Peter Haffner

styczeń 2017

Bauman. Czynić swojskie obcym. Rozmowa Petera Haffnera z Zygmuntem Baumanem

Подняться наверх