Читать книгу Jerzy Kulej. W cieniu podium - Piotr Szarama - Страница 7

Między sierpem a młotem

Оглавление

Sierp i młot to symbol komunizmu. Sierp to chłopi, a młot to brać robotnicza. Kiedyś nakazano nam bezwzględnie podporządkować się tej władzy i bezwolnie oddać w jej ręce miliony ludzkich istnień. Przed wiekami padały największe imperia. Bizancjum, Rzym, runęło w gruzy wreszcie i imperium sowieckie, nazywane powszechnie więzieniem narodów. W porównaniu z poprzednimi nie trwało zbyt długo. Ale to wystarczyło, by pozostawić po sobie spaloną, wyjałowioną ziemię.

Wszystkie dziedziny życia powojennej Polski podporządkowane były jednoznacznie zasadom gry bezwzględnie narzucanym przez Moskwę. Zrujnowany kraj mozolnie leczył rany, a codzienną egzystencję określała nowa, nieznana dotąd rzeczywistość. Sport był niezwykle ważnym ogniwem tamtych czasów, wyzwalał uczucia, działał na wyobraźnię, dodawał wiary w nastanie lepszych czasów. Komunistyczna propaganda zakładała rywalizację ujarzmionych narodów, między innymi poprzez sport. W mozole powstawały kluby sportowe należące do podporządkowanych państwu resortów: górniczego, hutniczego, budowlanego, spółdzielczego, wojskowego, milicyjnego.

Proces treningowy rozpoczął się w pionierskich warunkach. Brakowało sal, boisk, pływalni, podstawowego sprzętu, kadry trenerskiej, lecz w stosunkowo krótkim czasie znajdowano dotacje finansowe z puli państwowej na tzw. rozwój sportu.

Atletów zatrudniano na etatach w kopalniach, hutach, cementowniach, wojsku, milicji, a ich rola ograniczała się do comiesięcznego odbioru pensji i sumiennego uczęszczania na treningi sportowe, wielokrotnie dwa, trzy razy dziennie. Od samego początku wytworzyło się absurdalne, wręcz chore pojęcie amatorstwa i zawodowstwa. W systemie komunistycznym nie istniało słowo „zawodowstwo”. Wszyscy sportowcy byli czystymi amatorami. I ten absurd mylił opinię publiczną przez długie dekady. Wyczynowi sportowcy korzystali z wielu ulg i przywilejów, otrzymywali stypendia z klubów, kadry narodowej, diety żywnościowe, zniżki na korzystanie z wszelkiego transportu, talony na samochody, przydziały na mieszkania i wiele innych dóbr, o których szary obywatel mógł tylko śnić. Lepszego sponsora nie było. Ten sponsor miał monopol na wszystko, a nazywał się po prostu – PAŃSTWO!

Paradoks tamtego systemu przypominał wielokrotnie kabaret. Sportowcy zatrudnieni w kopalniach nigdy nie byli na dole i nie mieli pojęcia o fedrowaniu przodka. Nie widzieli na oczy sztygara, a pieniądze przynosił im działacz sportowy, przeważnie z czarną teczką. Sportowcy zatrudnieni w wojsku lub w milicji regulaminowo otrzymywali każdego roku tzw. sorty mundurowe, czyli nowe uniformy, których z reguły nigdy nawet nie wdziewali na siebie, choćby dla spokoju ducha, czy aby numer się zgadza!

To wszystko było przywilejem wybitnego sportowca, reprezentanta kraju lub tego, który rokuje nadzieje na zdobycie sportowych wyżyn w jak najkrótszym czasie. Od tych ludzi komunistyczny rząd wymagał bezwzględnie subordynacji politycznej, podporządkowania się przepisom ludowej władzy, przynależności do partii i rozsławiania po szerokim świecie cudownej PRL.

Wszelka niesubordynacja nie znajdowała tolerancji i była surowo karana: od pozbawienia etatu, zakazów wyjazdu za granicę, degradacji w wojsku lub milicji, aż do pozbawienia wolności. Wielu sportowców wyjeżdżających na Zachód miało do spełnienia jeszcze inne zadanie niż osiągnięcie jak najlepszego wyniku. W dresie z białym orłem na piersi byli agentami wywiadu! Były to oczywiście jednostki precyzyjnie wyselekcjonowane, wybierane jak najszlachetniejsze perły, a ich działalność osnuta była głęboką tajemnicą. Po powrocie do kraju, z dokładnością szwajcarskiego zegarka, przekazywali bezcenne informacje, co tam piszczy w trawie na „zgniłym” Zachodzie.

Mistrzami w dziedzinie agentury pod płaszczykiem sportu byli oczywiście sportowcy naszego wschodniego brata. W czerwonych dresach z ogromnym napisem CCCP (Sojuz Sowietskich Socjalisticzeskich Riespublik), szkoleni byli głównie pod kątem wywiadowczym. W wielu przypadkach ludziom tym przedstawiano argumenty trudne do odrzucenia. Sowiecki „chuligan” nie cofał się przed niczym, a zastraszanie, szantaż i więzienie stanowiło chleb powszedni tamtych lat stalinowskiego zniewolenia. We wszystkich demoludach tworzono kluby sportowe szkolące wybitnych sportowców i wybitnych agentów moskiewskiego wywiadu. Takie nazwy jak Spartak Moskwa, CSKA Moskwa, Dynamo, Lokomotiw i wiele innych to nic innego jak odpowiedniki Gwardii, CWKS, Wybrzeża czy Błękitnych.

Każdego roku organizowane były spartakiady tzw. bratnich armii narodów zaprzyjaźnionych. Była to wspaniała okazja do wymiany informacji poszczególnych wywiadów, na koniec nagradzana medalami sportowymi, aby demoludy znały wartość swych atletów na bieżniach, ringach, pływalniach.

W zamierzchłych czasach PRL-u wielką popularnością wśród bratnich narodów cieszył się Wyścig Pokoju, organizowany na trasie Warszawa–Berlin–Praga, każdego roku zmieniano kolejność miast rozpoczynających tę imprezę. Jeden jedyny raz, w 1985 roku, włączyła się do tego wyścigu Moskwa, a rok później zawody odbyły się w Kijowie na Ukrainie. Właśnie w Kijowie zmuszono kolarzy do wyścigu etapowego, pomimo że kilka dni wcześniej doszło do katastrofy w Czarnobylu, co w konsekwencji narażało zarówno kibiców, jak i zawodników na działanie opadu promieniotwórczego! Pogarda dla zdrowia i życia ludzkiego w Rosji sowieckiej nie miała sobie równych. Stalinizm wypalił trwałe piętno na wielu pokoleniach tworzących krwawą historię tego kraju.

W Polsce od zakończenia drugiej wojny światowej panował stosunkowo prosty system polityczny, totalnie podporządkowany Moskwie. Porządku i praw obywatelskich pilnowała ludowa milicja, pomagali jej chłopcy z ORMO i ZOMO, a nad wszystkim sprawowało pieczę MSW. Oprócz tego swą krecią robotę z ogromnym poświęceniem i oddaniem wykonywał UB, z czasem przekształcony na SB. Przeciętny obywatel dostawał gęsiej skórki, słysząc tylko brzmienie tych dwóch liter. Ludzi ogarniał blady strach na samą myśl, że wizja konfrontacji, więzienia, przesłuchań mogła się urzeczywistnić.

Początki życia w komunistycznej Polsce dla wielu obywateli były szokiem, trudnym do uwierzenia faktem, który po prostu się zdarzył, a asymilacja następowała powoli, wśród odbudowywania ze zgliszcz zrujnowanego kraju.

Przez czterdzieści pięć lat sportowcy demoludów rozsławiali swe kraje jak świat długi i szeroki. Priorytet dostało społeczeństwo, jednostki przestały się liczyć. Objęło to nie tylko sport, ale również wszystkie pozostałe sfery życia.

Nie wydano ani kopiejki na takie sporty, jak golf, body building, bilard, ponieważ nie przynosiło to państwu żadnych zysków. Sowiecki kraj postawił na tzw. sporty wymierne: w sekundach, kilogramach, centymetrach, aby ruskij czeławiek skoczył wyżej, przebiegł szybciej, podniósł więcej niż jego amerykański rywal. W Związku Sowieckim popierano sporty przynoszące zyski państwu, demonstrując wyższość systemu sowieckiego nad każdym innym. W ten sposób dostarczano zwykłym, utrudzonym ludziom czegoś, co odwraca ich uwagę od kłopotów codziennego życia, pomagając jednocześnie wzmacniać państwo – jego polityczny i wojskowy prestiż.

Sowiecka Rosja wspierała każdy sport widowiskowy, mający szansę ściągnięcia milionów ludzi. Do takich sportów należy łyżwiarstwo figurowe, gimnastyka, akrobatyka sportowa oraz wszystkie sporty drużynowe. Specjalne miejsce zajmował hokej na lodzie, najbardziej agresywna gra zespołowa.

Popierano także sporty związane bezpośrednio z rozwojem sprawności wojskowych, czyli strzelanie, szybownictwo, skoki spadochronowe, boks, sambo, biathlon, karate, pięciobój nowoczesny.

Najbardziej utytułowaną, najbogatszą i największą organizacją sportową w Rosji sowieckiej był CSKA. Dane statystyczne ze stycznia 1979 roku podają, że wśród członków CSKA znalazło się ośmiuset pięćdziesięciu mistrzów Europy, sześciuset dwudziestu pięciu mistrzów świata i stu osiemdziesięciu dwu mistrzów olimpijskich. Ustanowili trzysta czterdzieści jeden rekordów Europy i czterysta trzydzieści rekordów świata.

Wystarczyło, że np. bokser był na początku swej kariery zaledwie obiecujący. Natychmiast ściągano go do CSKA. Na dwudziestu bokserów w Rosji sowieckiej dziesięciu wywodziło się z tego klubu, jeden z organizacji prowadzonej przez KGB, czyli Dynamo, i jeden z klubu Trud. Żaden nie był wychowankiem CSKA, wszyscy zostali sprowadzeni z innych klubów. Identyczna sytuacja panowała w hokeju na lodzie, pływaniu, skokach spadochronowych, gimnastyce i wielu innych dyscyplinach sportowych.

Każdy sowiecki „amator” otrzymywał stopień wojskowy – sierżanta, chorążego lub oficera, w zależności od reprezentowanego poziomu sportowego. Po otrzymaniu stopnia mógł spokojnie poświęcić się uprawianej dyscyplinie, wciąż zachowując status amatora. Za utrzymywanie poziomu sportowego dochodziły dodatkowe diety – na ubrania czy podróże. Armia sowiecka płaciła również za stopień wojskowy i staż. Sowiecki „amator” otrzymywał miesięczną pensję większą niż lekarz lub inżynier tak długo, jak długo utrzymywał europejski poziom sportowy.

CSKA był dla sportowca szczególnie atrakcyjny, ponieważ gdy nadszedł czas, że wyczynowiec nie był w stanie utrzymać się na poziomie międzynarodowym, wciąż zachowywał swój stopień wojskowy i otrzymywał pensję. W większości innych klubów sportowiec w podobnej sytuacji pozostawał na lodzie. Taki system prowadził do masowej produkcji medali przez sowieckich sportowców wojskowych. Która armia świata była w stanie konkurować w osiągnięciach sportowych z sowiecką? Ta właśnie armia ochoczo nadawała rangi wojskowe, wypłacała dobre pensje i zapewniała wspaniałe warunki w uprawianiu sportu należne czynnym oficerom.

Rosja sowiecka zawsze potrzebowała międzynarodowego aplauzu. Zapewniały to olimpijskie medale, więc aby je zdobywać, należało stworzyć organizacje sportowe na najwyższym poziomie, o surowych zasadach i żelaznej dyscyplinie. Armia sowiecka potrzebowała przede wszystkim ogromnej liczby ludzi o wybitnych umiejętnościach sportowych. Takie umiejętności pozwalały na przeprowadzanie specjalnych misji za linią wroga. Nasuwało to prosty wniosek. Ci sportowcy musieli mieć okazje do odwiedzania obcych krajów w warunkach pokoju, a sport właśnie to umożliwiał. Atleci wyrażali swą wdzięczność bogatemu klubowi za zainteresowanie nimi, dobre pensje, prezenty w postaci samochodów, komfortowych apartamentów, urlopów za granicą i pobytów w pięknych kurortach i najdroższych hotelach.

Status amatora w sztuczny sposób stworzony przez klub to idealne rozwiązanie, a specnaz był wymarzonym pozornym miejscem pracy. Współgrały tu ze sobą interesy państwa, sowieckiej armii, wywiadu wojskowego z interesem jednostek zdolnych bez reszty poświęcić całe swoje życie sportowi.

Po drugiej wojnie światowej utworzono sportowe bataliony przy dowództwie każdego okręgu wojskowego, rodzaju floty i broni. Na poziomie armii i flotylli zorganizowano kompanie sportowe. Był to rezerwuar najlepszych sportowców, których zadanie polegało na obronie honoru sportowego poszczególnych armii. Te wielkie formacje znajdowały się pod bezpośrednią kontrolą Ministerstwa Obrony.

Sowiecki wywiad wojskowy wybierał swych najlepszych ludzi właśnie spośród tych jednostek sportowych. Pod koniec lat sześćdziesiątych po długich debatach uznano, że istnienie batalionów i kompanii sportowych stanowi pomieszanie i sprzeczność pojęć. Istniało ryzyko, że niepotrzebnie zwróci to uwagę osób postronnych. Jednostki sportowe rozwiązano, a ich miejsce zajęły zespoły sportowe. Wszystko pozostało takie samo, zmieniono tylko „opakowanie”. Zespoły sportowe okręgów wojskowych, rodzajów wojsk, floty wciąż funkcjonowały jako jednostki niezależne. Większość sportowców poddawano wnikliwej obserwacji, po czym przechodzili w specnazie trening przygotowujący ich do najbardziej ryzykownych misji za linią przeciwnika. Poza swoją koronną dyscypliną sportową wszyscy dodatkowo brali udział w szkoleniach w pływaniu, skokach spadochronowych, sambo, strzelaniu, biegach. Zwykły obywatel o niewprawnym oku, obserwujący poszczególne zespoły okręgów wojskowych, nie zauważyłby nic szczególnego. Lecz po zapadnięciu mroku w zakrytych, dobrze strzeżonych salach ci sami żołnierze studiowali topografię, łączność radiową, inżynierię i inne przedmioty specjalne. Byli potajemnie zabierani – w pojedynkę, po dwóch, w grupach lub nawet całym pułkiem – do odległych rejonów, gdzie brali udział w ćwiczeniach. Następnie doprowadzano do perfekcji obustronny kamuflaż. Kompanie i pułki zawodowych sportowców specnazu, istniejące tylko na czas ćwiczeń i alarmów, rozpraszano bezszmerowo, by stały się ponownie niewinnymi sekcjami i zespołami sportowymi, gotowymi w każdym momencie przekształcić się we wspaniałe jednostki wojskowe. Wiele tęgich umysłów sowieckiego imperium przez lata pracowało nad doprowadzeniem do doskonałości działania tego „obosiecznego miecza”. Wszechstronnie wytrenowany sportowiec posiadał zdecydowanie więcej energii, odwagi w walce, nie pozwalał się zaskoczyć, był pewniejszy swej siły, odporniejszy na zmęczenie w porównaniu ze zwykłym żołnierzem odbywającym wymaganą służbę wojskową. Wyczynowiec codziennie zmuszał swe ciało do morderczego wysiłku, był człowiekiem pragnącym ponad wszystko zwyciężać w zawodach sportowych i w walce z wrogiem. To osoba o heroicznej sile woli, wielkich cechach charakteru, pokonująca tchórzostwo, lenistwo, zmuszająca organizm do krańcowego wyczerpania.

W zwykłych jednostkach specnazu nie było kobiet, lecz stanowiły one około połowy zawodowych jednostek sportowych, walcząc o honor swych drużyn z ogromnym poświęceniem.

Zwykłemu szeregowemu jednostki specnazu nie wolno było pod żadnym pozorem odwiedzić miejsc, w których kiedykolwiek mógłby się znaleźć w przypadku wojny. Wyczynowy sportowiec najwyższej klasy miał taką możliwość, a stworzyła mu ją armia sowiecka. Przykładem mogą być XII Mistrzostwa Świata w Skokach Spadochronowych, które odbyły się we Francji w 1984 roku. Do zdobycia było wtedy dwadzieścia sześć złotych medali, z których dwadzieścia dwa wywalczyła reprezentacja sowiecka, będąca praktycznie reprezentacją sowieckich sił zbrojnych. W skład jej wchodziło pięciu mężczyzn i pięć kobiet. Również członkowie personelu technicznego, trener drużyny i lekarz byli sowieckimi oficerami. „Sportowcy” znaleźli się w Paryżu i na południu Francji. Oprócz walorów turystycznych stworzono im możliwość kontaktu z innymi oficerami, na przykład z trenerem, lekarzem lub pułkownikiem zespołu Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Polski lub Kuby.

Sport to niekończąca się polityka, a czas wielkiego sportu to czas wielkiej polityki. Jednostki utworzone w specnazie z wyczynowych, zawodowych sportowców to wyselekcjonowane perły, najlepsi z najlepszych. Absolutna elita wśród elity. Wyczynowi sportowcy podczas wykonywania akcji mieli prawo kontaktować się z agentami specnazu i stanowili przednią straż innych formacji sił specjalnych. Wybitni sportowcy byli również pierwszymi wykonawcami najbardziej ryzykownych operacji i działali według najnowszych strategii. Dopiero po wypróbowaniu przez nich wprowadzało się do regularnych jednostek specnazu nowoczesne uzbrojenie i sposoby działania.

*

Jerzy Kulej na tematy związane z wywiadem rozmawiał sporadycznie. Jako gwardzista i oficer milicji prawdopodobnie nie chciał mówić o tych sprawach. Kiedyś powiedział, że to tajemnica poliszynela, temat rzeka i szalenie niebezpieczna gra. Wśród dżentelmenów na tematy wstydliwe lub kompromitujące się nie rozmawia i nikt nie żąda weryfikacji. Don Corleone nazwałby to omertą.


Treść dostępna w pełnej wersji eBooka.

Jerzy Kulej. W cieniu podium

Подняться наверх